Ten cykl wpisów zaniedbałam tak bardzo, ale to tak bardzo, że szkoda słów! Pół roku od ostatniego odcinka to niemalże jak wieczność! I między innymi ta obsuwa oprzytomniła mnie w kwestii realizowania swoich niezliczonych postanowień i wrzucania do kalendarza kolejnych zadań, które to czekają na swoją kolej.
Niestety im więcej sobie obiecuję zrobić tym więcej z tej rosnącej listy czeka na swoją kolej i spiętrza się, i spiętrza i spiętrza…
Jednak tym razem kilka z poniższych podpunktów zdążyłam już zaliczyć, toteż mam czyste sumienie, że nie porywam się z motyką na księżyc i jeszcze „będą ze mnie ludzie” – jak to mówi mój dziadek ;-)
No to lecimy z tym inspiracyjnym koksem!
- Jadłonomia i Pyszne chwasty to pozycje, na które chorowałam od kiedy tylko dowiedziałam się, że te dwie autorki mają zamiar wydać książki. Marta Dymek i jej mistrzowska Jadłonomia, w której znajdziecie zdrowe, wegańskie przepisy to źródło inspiracji kulinarnych nawet dla laików takich jak ja. Dla laików, którzy chcą swoją przygodę w kuchni połączyć ze zdrowym i kreatywnym odżywianiem a także nacieszyć oko ciekawymi aranżacjami zdjęciowymi. Z kolei Pyszne chwasty Małgosi Kalemby-Dróżdź to coś dla tych, którzy poszukują niebanalnych rozwiązań i chcą poznawać nowe smaki. Zbliżająca się wiosna i lato to idealny czas, żeby wziąć te książki do ręki i odkrywać nowe smaki wraz z rozkręcającą się przyrodą :-)
- Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze lubiłam biżuterię. Jednak nigdy nie przesadzałam z jej ilością i zawsze zachowywałam umiar. Raczej jestem typem „raz a porządnie” i „nie ilość a jakość/efekt”, czyli nie doszukacie się w moich biżuteryjnych zbiorach pierdółek i drobnych łańcuszków. U mnie to jest „statement jewellery”, czyli jak naszyjnik to taki z przytupem i w kolorze. Do skromnych osób w tej dziedzinie nie należę. Przez lata nabawiłam się całkiem sporych zbiorów, ale od kiedy jestem mamą to [cholera!] przestałam nosić te srocze dobra! I mam zamiar nadrobić braki. Bo kurzą mi się po szafach i czekają na zbawienie! ;-)
- Ameryki Biochemią Urody nie odkrywam [pewnie dobrze znacie produkty BU], ale mam z jej oferty kilka perełek, które ratują moją skórę i nie zamienię ich na nic innego! Dzięki temu, że sama mieszam sobie to co znajduje się w malutkich paczuszkach, aby otrzymać finalny produkt, wiem że nie znajdę w składzie żadnych parabenów, ani setek konserwantów. Peeling enzymatyczny, tonik oliwkowy, olejek z opuncji figowej to moje ostatnie faworyty! Acha, zapomniałabym o najważniejszym. Gdy zaczynam mieszanie produktów to rezerwuję dla siebie 15 minut, podczas których muszę mieć ciszę i święty spokój ;-)
- No dziewczyny, jeśli już naprawdę Wam się tak bardzo nudzi na tym macierzyńskim ;D [sorry za niewybredny żarcik! wszystkie wiemy jaka jest prawda, że nie ma czasami w co ręce włożyć!] to zróbcie, jak ja ostatnio, 20 litrów zajebiaszczego bigosu, który to gotował się prawie tydzień:-D Przeklinałam moment, w którym zaczęłam to wszystko kroić, ale efekt powalił na kolana każdego kto go spróbował. TUTAJ [klik] znajdziecie przepis, z którego korzystałam! Gotowanie bigosu złożyło się w czasie z kilkudniowym remontem w mieszkaniu, toteż panowie robotnicy jedli bigos z bigosem, i popijali to bigosem, of kors :-D O dziwo nikomu się nie znudziło!
- No skoro „Mollie potrafi” to i „Szczęśliva potrafi”! ;-) Nie kupuję tego magazynu regularnie, ale czasami wpadnie mi coś w oko. Tym razem wpadły mi w oko podkładki pod talerze w kształcie płyty gramofonowej. Odkurzę maszynę do szycia i zabieram się do pracy! :-) I przy okazji może uda mi się machnąć retro kieckę, a co! ;-)
- Skończyły mi się już mojej roboty kule do kąpieli, czas zrobić kolejną porcję! Tym razem robię zapas na pół roku! Nigdy nie mogę się zmobilizować do tego chemicznego procederu, toteż muszę to zrobić raz a dobrze! ;-) Koszt niemalże żaden, efekt piorunujący! To do roboty! Przepis na kulę do kąpieli znajdziecie TUTAJ [klik]
- Wracam do robótek ręcznych. Jestem po kursie, na którym przekazano mi tyle o ile, a teraz czas zrobić coś z tymi [pseudo] umiejętnościami. W sam raz na lato! :-D Dostałam od Teściowej zapas włóczek i poradników. Oj będą iskry spod drutów lecieć! ;-)
- „Zamieniam chemię na jedzenie” już trzeci miesiąc. Staram się patrzeć na etykiety, przebierać na sklepowych półkach i może uda mi się wkrótce nie świecić w ciemnościach ;-) Co prawda autorka tej książki nie jest lekarzem, ale poczyniła dobry research w temacie i warto się z nim zapoznać.
- Idzie wiosna i automatycznie zwiększamy podaż herbaty zielonej i białej. Te liściaste są naprawdę pyszne. No a w ramach klasycznego ple-ple-ple to jeszcze zabijają wolne rodniki [które przyspieszają starzenie skóry] i działają detoksująco. Co więcej, można je „parzyć” na ZIMNO! Przepis na zielonę herbę na zimno znajdziecie TUTAJ [klik]. Biała herbata zaczyna zastępować mi kawę, tak na marginesie ;-)
No. To koniec tych inspiracji. Co za dużo to niezdrowo ;-)
Czegoś spróbujecie?
10 komentarzy
Biżuterii mówię stanowcze TAK, byleby była lekka (zwłaszcza kolczyki) i z umiarem. Tylko pierścionków nigdy nie lubiłam i nawet do zaręczynowego trudno było mi się przyzwyczaić ;)
pierścionków nie noszę od paru dobrych lat :-) za wyjatkiem obrączki ;-)
A ja czekam i czekam na poradnik dla latajacych z maluchami samolotem! ;)
Się pisze! Temat tylko mega czasochłonny toteż siadam do niego na raty :-)
P.S. Dzięki za pamięć!
O ja tez wlasnie dziergam pierwszy raz od dzieciństwa i pamiętnych prac ręcznych. Włóczka do mnie mówiła z wystawy pasmanterii wiec spróbowałam i na razie dzierga sie komin dla córki który pewnie bedzie na jesień bo juz wiosna prawie ;) i kule! Tez planuje po tym jak ukręcę swoje pierwsze mydełka bo mydła mnie wlasnie ZAFASCYNOWAŁY :)
mam książki o produkcji mydeł i po zgłębieniu ich tajemnej wiedzy doszlam do wniosku, że to iście niebezpieczne zajęcie i nalezy mieć niezle zaplecze sanitarne, w tym brak dzieci w okolicy ;-)
Zdrowaś :)! Świetne inspirację, książkę Jadlonomii chętnie bym sobie kupiła, ale na parkiet musze zbierać, wiec po prostu poczekam aż do mnie przyjedziesz i coś ugotujemy ;)
chwilowo to mogę sobie od wczorajszego popołudnia wsadzić wszystkie książki kulinarne w tyłek. Dodano mi kolejny łuk aparatu ortodontycznego i jem papki. Obiecuję ugotować pyszną papkę ;-P
piękną masz biżuterię, życzę wielu ciekawych robótek ręcznych
dzięki za tę całą masę inspiracji, miłego weekendu
Do macierzyńskiego mi daleko, ale na pewno spróbuję tych kulek musujących (szkoda tylko, że w 99% biorę prysznic, ale może na prezent?;)) i parzenia herbaty na zimno. Udanego tygodnia życzę :)