Miałam ten post zacząć od „Błagam…”, ale nawet to błagam nie oddałoby mojego wkurzenia, złości, mojego żalu i tych wszystkich emocji, które mną targają, kiedy widzę to, czego jestem obecnie świadkiem, a nie mogę głośno o tym powiedzieć!
Prawdopodobnie po tym poście część kobiet odwiedzających mojego bloga, przestanie traktować mnie życzliwie, a zobaczy we mnie wroga i pomyśli, że stoję po złej stronie. Muszę jednak podkreślić to z całą stanowczością, że nie taki jest cel mojego dzisiejszego postu. Celem dzisiejszego postu jest uświadomienie części kobiet, że coś takiego jak pojęcie „własności” w tym przypadku zupełnie nie istnieje. W tej konkretnej sytuacji, którą za moment Wam opiszę, jest jeszcze ktoś, kto jest tutaj najważniejszy i warto w kieszeń wsadzić swoją dumę, swoje bolączki, złość i całą resztę, które tak mocno wiercą nam w sercu dziurę. Wiem, że to nie jest łatwe!
Ja wiem, że jest to wręcz cholernie ciężkie! Ja wiem, że wiem dosłownie NIC na temat Waszej historii i nie mam prawa wsadzać każdej z Was do jednego worka, dlatego piszę jedynie o tym konkretnym przypadku, który znam a wiem, że zdarza się niestety częściej :( Postanowiłam jednak zadedykować ten post nie tylko tym kobietom, które są w sytuacji, którą za moment podam Wam jak na tacy. Postanowiłam ten post zadedykować każdej z nas, która mam nadzieję, mimo wszystko jednak nigdy nie stanie przed tego typu dylematami! Miejmy się na baczności, kochane. Patrzmy sercem. Starajmy się z całych sił i walczmy z tym wszystkim, co podpowiadać by mogło nam, aby pójść w złą stronę! Spójrzmy, gdzie jest to główne dobro. Bo to nie my często jesteśmy w centrum huraganu, a ktoś zupełnie niewinny. Ktoś, kto w rogu pokoju czeka skulony i nie może zrozumieć, dlaczego coś co miało trwać zawsze, nagle się złamało.
Niestety, nie mogę dzisiejszego postu oprzeć na dwóch historiach, które są mi bardzo dobrze znane i dzieją się na moich oczach niemalże. Nie mam pozwolenia na poruszanie tego tematu ze strony bohaterów tych życiem pisanej historii. Mam natomiast zgodę kogoś, kogo bardzo dobrze znałam prawie dekadę temu i mam jego pozwoleństwo, aby powiedzieć Wam o jego cierpieniu.
Tomasz ma obecnie 45 lat. Ma córkę, która jest jego całym światem. Córka Tomka jest już dorosłą i mądrą pannicą, z której jej tata jest dumny każdego dnia. Macie to jak w banku, że nawet gdybyście spotkali Tomka po raz pierwszy w życiu, to on wspomni o swojej dorosłej już córce, którą kocha zresztą z wzajemnością, i powie jakąś anegdotę na jej temat.
Tata na medal, powiedzielibyście. Tak, jemu należy się ten medal, ale o tym za chwilę.
Kiedy córka Tomka miała 8 lat, jego żona postanowiła od niego odejść. Jej oficjalna wersja brzmiała: „różnice charakterów”. W rzeczywistości jednak postanowiła zamieszkać z kolegą z pracy.
Świat dla Tomka się w tamtym momencie zawalił. Trzymała go jednak przy życiu jego córka, z którą niestety coraz rzadziej się widywał. Okazało się, że jego była żona robiła wszystko, aby kontakt córki z ojcem był możliwie najrzadszy i komplikowała ich każde widzenie, mimo że nie było ku temu powodów, oprócz tych ambicjonalnych. Tomek przyznaje się, że był głupi, że zaufał byłej żonie podczas rozwodu i nie uregulował sobie widzeń z córką już wtedy. Łudził się, że wszystko przebiegnie gładko a dziecko na tym w żaden sposób nie ucierpi.
Przeliczył się. Jego była żona okazała się mieć totalnie w dupie fakt, że dziecko potrzebuje ojca. Opowiadała córce niestworzone i wyssane z palca historie po to tylko, aby wywołać niechęć u dziecka i skutecznie odseparować ich od siebie. Gdybym nie znała Tomka osobiście, powiedziałabym że on jest zapewne chorym umysłowo i niebezpiecznym człowiekiem, który ma negatywny wpływ na dziecko. Bo i takie wersje matka dziecka próbowała wtedy przeforsować w sądzie. Bezskutecznie, na szczęście.
Waląc faceta po rogach i kończąc ich małżeństwo, postanowiła totalnie odciąć się od Tomka zabierając mu nie tylko siebie ale również dziecko. Przez prawie 5 lat Tomek widywał się z córką tylko kilka razy do roku, mimo że wyrażał gotowość brać ją na wakacje, ferie, święta i chciał nawet, aby ona z nim zamieszkała. Zdarzało się nawet, że na umówione spotkania jego była żona z córką się nie pojawiały często odwołując je na kwadrans przed.
Muszę też podkreślić z całą stanowczością, że Tomek nigdy nie migał się z płaceniem alimentów. Zawsze starał się sprostać oczekiwaniem i na rzęsach stawał, aby zaspokajać rosnące potrzeby córki i jej matki.
Gdy Madzia miała kilkanaście lat, zaczęła sama szukać kontaktu z ojcem i na nic zdały się starania jej matki. Dopiero wtedy przejrzała na oczy i zorientowała się, że była z niewiadomych przyczyn karmiona bzdurami i jakiekolwiek próby kontaktu ojca z nią samą były przez matkę niweczone.
Jaki z tego morał? Jeśli drugi rodzic jest kochającym i troskliwym człowiekiem, nie traktujmy dziecka jak naszą własność. Schowajmy dumę w kieszeń. Przejrzyjmy na oczy a wtedy zobaczymy, że w tym wszystkim najważniejsze jest dobro dziecka i zdrowe relacje z rodzicami, które będą rzutować później na całe jego życie.
Powiedzcie proszę, że da się uniknąć tego typu zachowań. Da się, prawda? Znam przypadek z mojego najbliższego otoczenia, w którym dwójka kochających się kiedyś ludzi, podjęła to wyzwanie i nie dopuściła do walki. Stanęli po tej samej stronie i jestem z nich dumna!
Kochani, bez względu na to, czy jesteśmy w szczęśliwych związkach i nie dopuszczamy do siebie jakichkolwiek myśli o rozstaniu, czy też jesteśmy matkami, które właśnie przechodzą rozstanie z partnerem. Nigdy nie pozwólmy sobie na tego typu walkę i utrudnianie kontaktów, chyba że mamy do czynienia z przypadkami skrajnymi, o których ja w tym wypadku zupełnie nie piszę. Bo największą krzywdę, jaką matka może wyrządzić swojemu dziecku, to świadomie i bezmyślnie zabrać mu ojca …
„Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka…”
– Jan Paweł II
21 komentarzy
Niestety ja podobną historię znam, miała ona miejsce w moim środowisku. Żona zostawiła męża dla innego, oczernia Go teraz w oczach ich córki i innych, sądzi się z nim o niemożliwie wysokie alimenty, na które najzwyczajniej Go nie stać. Córki nie widział chyba już rok, ponieważ musiał wyjechać zagranicę do pracy, bo Jego była żona ograbiła Go ze wszystkiego… Koszmar, jednym słowem. Facet nie ma z nią szans, przy jej znajomościach. Zupełnie nie rozumiem takich ludzi, co nimi kieruje???
A ja o sobie… mój partner
zostawił mnie i synka, gdy mały miał 13 miesięcy. Teraz synek ma 3,5 roku. Porozumielismy się w kwestii kontaktów najpier ugodowo, a gdy jego partnerka próbowała się wtrącać w sprawy synka i mnie zastraszac, niestety sadownie. Ojciec synka wywiązuje się ze swoich obowiązków, płaci regularnie alimenty. Mamy nawet dobry kontakt ze sobą, mimo, ze zranił mnie, a synka pozbawił rodziny. Cóż, takie życie. Nasza rola jednak, aby nasze dziecko nie placilo za to, ze rodzice nie potrafili żyć ze sobą. Ja mam nieco żalu do ojca synka, ze nie wychodzi ponad ustalone kontakty. Zdarzają się sytuacje, ze czasem w trójkę gdzieś wyjdziemy, coś zrobimy. Jednak sam z siebie nie prosi o więcej czasu z synkiem. Ale może faceci tak mają. Wiem, ze kocha synka, zajmuje się nim bez mrugnięcia okiem. Nigdy mi nie przeszło przez myśl, by utrudniać cokolwiek w relacjach tata-syn, choć cholernie jeszcze boli rozstanie i obce kobiety na orbicie zainteresowań byłego, jak i w otoczeniu mojego synka, gdy są razem. Nie umieliśmy rozmawiać o sobie, będąc razem, ale dajemy radę, gdy chodzi o nasze dziecko. I to jest najważniejsze.
To ja o sobie troszeczkę bo post przedstawia rzeczywistość wielu rozpadających się związków. Jestem po rozwodzie prawie dwa lata, mam dwie córki z ex mężem i jedną malutką z obecnym partnerem. Odchodząc od męża nawet mi przez myśl nie przeszło że założę rodzinę która na prawdę będzie szczęśliwa. Udało się chociaż targały mną różne emocje. Mój były mąż zaraz po rozstaniu a jeszcze przed sprawą rozwodową zaproponował podział dziecmi… Szlag mnie trafił na samą myśl o tym i oczywiście się nie zgodziłam. Nigdy w zaden sposób nie utrudniałam mu kontaktu z córkami pod jednym warunkiem- musiał być trzeźwy. Aby uniknąć alimentów których nie chciałam od niego urobił wraz ze swoją rodziną starszą córkę i w konsekwencji tego mieszka z nim. Młodsza jestze mną. Najgorsze było poczucia porażki jako matki jeśli chodzi o starszą córkę. Nie umiałam ogarnąć dlaczego wybrała ojca skoro pamiętała jak wyglądało nasze życia z nim. Młodsza zaś nie umiała pogodzić się z faktem że siostra z nami nie mieszka i ze tata nie chce się z nią widzieć. Tak bo to był jego świadomy wybór- ma jedno dziecko to drugie mu nie potrzebna. Przez ostatnie 7 m-cy widział się z dzieckiem raz…na ulicy przez 5 minut. Nie zmuszam córki do widzeń z ojcem jeśli ona nie czuje takiej potrzeby, ale nie pozwoliłabym na takie mieszanie dziecku w głowie. Dzieci nie są głupie. Moja córka po przeszło trzech latach sama przyszła któregoś dnia i zaczęła wspominać awantury które miały miejsce przy dzieciach. Nie dało się ich uniknąć tylko z tego względu że do ex męża nie trafiały żadne argumenty kiedy był pod wpływem. Jak się odezwałaś była awantura że mówię, jak się nie odzywałam była awantura że się nie odzywam i go ignoruję.
Dobry tekst, niestety coraz częściej wśród znajomych słyszę o podobnych sytuacjach, szkoda mi bardzo dzieci. Przykra sprawa, że rodzice w takiej sytuacji nie potrafią myśleć o tym co dobre dla dziecka :(
https://genypoojcu.blogspot.com/?m=0
Witam. Jestem ojcem 3,5 letniej córeczki którą bardzo kocham. Rozstalismy się z byłą żoną. Rozwód, ona chciała aby dziecko miało tatę. Zgodziłem się na wszystko. Po uprawomocnieniu rozwodu dziecka nie mogłem już widywać. Od 3 lat walczę w sądzie o możliwość kontaktów. Brakuje mi już sił. Mama naszej córeczki wyjechała za granicę nie informując o tym fakcie nikogo – w tym momencie jestem przed złożeniem „doniesienia” do sądu… Znając życie, to sąd znów rozłoży ręce… Niestety znów cierpi dziecko, a urzędnicy rozkładają ręce :(
Bardzo dobry tekst. Sądzę, że każdy rodzic po rozstaniu powinien pamiętać, że dobro jego dziecka to priorytet. Taka sytuacja nie jest łatwa dla dorosłych, którzy są świadomi, że coś się zmieniło, coś skończyło. Niestety ta maleńka istotka, która powinna być centrum świata swoich rodziców nie wie i nie rozumie. Ten wielki Skarb ma tylko jedną potrzebę CZUĆ SIĘ KOCHANYM. Dlatego dla wszystkich rodziców, którzy uważają, że ten ich Skarb jest zabawką, o którą można się kłócić jak dzieci w piaskownicy OPAMIETAJCIE SIĘ. Tocząc między sobą takie rozgrywki sprawiacie, że jedyną pokrzywdzona osobą jest wasze dziecko, które chyba przecież kochacie.
U mnie też była walka… ja nie zabranialam kontaktów. .. nigdy złego słowa nie powiedziałam do syna na jego ojca, wręcz przeciwnie powtarzam mu to caly czas ze tata go kocha, ze oboje kochamy to mocno. Ale partnerka mojego ex bardzo brzydkie i złe rzeczy opowiadała i wmawiala mojemu synowi na mnie. . potrafiła mu powiedzieć że ja go bije … az mi sie serce kraja jak sobie przypominam jak mi to opowiedział i płakał ?? i wiele innych rzeczy mu opowiadała co było nie prawda..
Ja widzę dwie strony medalu. Mój partner ma syna z poprzedniego związku. Jego była nie utrudniała mu nigdy ich relacji. Młody spędza z nami co drugie wakacje i ferie. Bierzemy go na święta i czasem na wekendy. Partner jeździ też do niego jak są jakieś problemy wychowawcze (dziecko jest trudne).
Druga strona to ja i 2 moich dzieci z poprzedniego związku. Mija już 7 lat odkąd zostawiłam ich ojca. Od tamtej pory widział się z nimi 3 razy, w pierwszym roku po rozstaniu. Od tamtej pory cisza. 6 lat nigdy się nimi nie zainteresował. Nigdy nie płacił alimentów. W zeszłym roku dzieci poprosily mnie o zmianę ich nazwiska. Nie chcą nosić nazwiska człowieka który był tylko plemnikiem. Pozbawiłam go praw na jednej rozprawie. Nawet na niej się nie zjawił. Od przeszło 4 lat to partner jest dla nich ojcem. I nigdy nawet nie będę próbowała poprawić relacji z byłym. Nie zniszczę dzieciom w końcu poukładanego świata tylko dlatego że plemnik nagle by sobie przypominał że kiedyś zrobił sobie dwoje dzieci.
Nie zrozumiała Pani tekstu, szkoda..
Nie powiedzialabym, ze Ana nie zrozumiala teksu. Ja mysle, ze ona po prostu pokazuje, ze czasem jeden rodzic po prostu nie chce miec kontaktu z dzieckiem i zgadzam sie, z Ana, ze w takim przypadku nie warto starac sie o to by niechetny ojciec mial kontakt z dzieckiem… nie mowimy tu nawet o skrajnej patologii (gdy w gre wchodzi bezpieczenstwo fizyczne dzieci).. mowimy tu raczej o niedopowiedzialnym, leniwym (etc.) rodzicu…
Dwukrotnie w moim życiu natknąłem się na matki oszustki, które łapały bogatych mężczyzn w klubach na ciążę, potem urabiały, by nie było podziału majątkowego, brały ślub i po paru miesiącach się z nimi rozwodziły zabierając połowę każdego majątku oraz luksusowe domy, które jedna z nich wynajmowała, a druga sprzedawała.
Jedna ma trójkę dzieci, druga już szybuje do piątki. Alimenty oczywiście kosmiczne, bo panów było stać na to, by na każde dziecko sąd zasądził po około 1-1,5 tys. zł.
W takiż to właśnie sposób ustawia się w życiu pewien procent kobiet w Polsce. Niestety.
Warto na takie lafiryndy zwrócić uwagę w celu ostrzeżenia innych potencjalnych ofiar, bo są mężczyźni z takich związków, którzy nie wytrzymują i lądują albo na ulicy, albo na stryczku.
W dalszym gronie znajomych mojego partnera mamy ludzi, którzy rozeszli się parę lat temu mając maleńkie dziecko, opieką dzieląc się po połowie. Jak pierwszy raz to usłyszałam, to byłam zdziwiona, że jak to tak, dziecko ma wa domy? Po bliższym poznaniu sytuacji uważam, że spisują się na medal! Syn ma dwa domy – TAK! dwa szczęśliwe, ciepłe KOCHAJĄCE domy! w obu kochających rodziców i ich partnerów. A dzięki temu, że rodzice mają opiekę naprzemienną i nie płacą sobie nawzajem alimentów, dziecko przestaje być „kartą przetargową” w walce o pieniądze. Uważam, że takie rozwiązanie (poza sytuacjami patologicznymi, gdy któryś z rodziców z przyczyn oczywistych nie powinien zajmować się dzieckiem) powinno być stosowane częściej. Niestety obecnie matka „z urzędu” dostaje pełną opiekę i alimenty. A takie rozwiązanie pozwoliłoby dzieciom wychowywać się pod pieczą obojga rodziców, ojców przestałoby się traktować przez ex-małżonki ja chodzące bankomaty, a matki zyskałyby trochę wytchnienia – bo nie ukrywajmy, ponowne „ułożenie” sobie życia np z 2 czy 3 dzieci u boku obecnych 24/7 nie sprzyja temu, a frustracja w kobietach przelewa się i na ex-małżonków, i niestety też na dzieci…
I to jest bardzo dobra metoda opieka naprzemienna, bo dziecko ma obydwoje rodziców, tak to powinno wyglądać, tylko, że w rzeczywistości wygląda różnie.
Moi znajomi sie tez rozwodza…maja 2 corki 6 i 8 lat. On sie znecal nad nia psychicznie i fizycznie dzieci wiecznie nastastawiał przeciwko matce…w koncu sie zebrala na odwage i wniosla sprawe o rozwod. Dzieci nie chca widywac sie z ojcem…nagrywa je, wypytuje o matke, nachodzi w szkole….nie pyta o och potrzeby tylko co robi mamusia a noz widelec uda sie zrobic jej kolo du**** a one odkad sie wyprowadzil z domu zaznaly spokoju takiego chyba psychicznego. I co teraz?
Czytając, cytując czy komentując takie sytuacje, jak opisana powyżej NIGDY nie zapominajmy, że zazwyczaj znamy relację tylko jednej strony i nie siedzimy w tym układzie. Każdy człowiek relacjonuje wydarzenia przez pryzmat własnych uczuć i sądów. Znam z autopsji problem relacji pomiędzy „porzuconym” ojcem a dzieckiem, wiem, jaką aurę nieszczęścia potrafi stworzyć wokół siebie ojciec dla swojego otoczenia, a jakie są fakty. Wiem też, jak najwspanialszy ojciec na świecie rzeczywiście traktuje swoje dziecko. Na pozór, na zewnątrz wszystko jest w najlepszym porządku…. I fakt, że ojciec opowiada wszystkim napotkanym ludziom o tym, jak bardzo kocha swoje dziecko o niczym nie świadczy. Polecam umiar w wylewaniu złości na drugą stronę, jeżeli NAPRAWDĘ nie zna się całej sytuacji od środka. I zrozumiałam tekst i przesłanie, ale prawda z reguły leży po środku. Przy czym bezwzględnie zgadzam się z opinią, że ograniczanie kontaktów dziecka z kochającym, odpowiedzialnym i troskliwym rodzicem dla zaspokojenia własnych ambicji jest gwałtem na dziecku. Pytanie tylko, kto ma osądzić, czy ten rodzic taki właśnie jest faktycznie.
Jestem akurat w sytuacji rozstania. Ojciec dziecka kochający dbający, zabiegał o uregulowanie kontaktów w sądzie, sędzia stwierdził albo dwa wekendy w miesiącu albo brak regulowania i dogadujecie się. Ja chciałam się dogadać, on regulować. Dziś spotka się z dzieckiem tylko wtedy kiedy ja o to poproszę….uzasadnienie-bo nie są uregulowane kontakty sądowo… tak wygląda chęć podtrzymania więzi. A mówił, że dziecko najważniejsze…
Jestem po rozwodzie , mamy z byłym mężem niespełna 6-cio letniego synka , od 3 lat nie jesteśmy razem , na początku jeszcze wtedy mąż próbował odebrać mi synka , walczyłam o niego długo , zabrał go do swoich rodziców i nie przywiózł , po 3 dniach sama po niego pojechałam to mi nikt drzwi nie otworzył , dzwoniłam po policję .. teraz ?? Teraz mój eks nawet nie dzwoni .. dzwonię ja .. czasem nawet proszę żeby do niego przyjechał .. obecnie ja mieszkam z od pół roku już mężem , synkiem i drugim synkiem z obecnym mężem , do którego syn woła „tato” (sam zaczął , po prostu) a były mąż z obecną partnerką , oboje mamy swoje życia , już nie „drzemy kotów” , już nie ma kłótni i awantur kończących się w sądzie , o wszystko i o nic , najzwyczajniej w świecie nasze drogi się rozeszły .. Ale jest ten mały most który je łączy , ten nasz synek , który już zawsze będzie nasz , nie mój , nie jego , ale nasz .. i choć na codzień jesteśmy szczęśliwi , są dni kiedy synek tęskni za tatą , tym jego tatą , tym który był przy pierwszym kroku i pierwszym słowie .. wtedy to ja zabiegam o to żeby tata do niego przyjechał , żeby był obecny w jego życiu , żeby nie zapominal .. i choć czasem wydaje mi się ze jest zbednym elementem układanki , to jednak wciąż jest ojcem , wciąż ma dziecko , od tego nie ucieknie , a ja nie chce go odcinać , bo wiem jak bardzo cierpiałam przed dluuugie trzy dni kiedy nie miałam kontaktu z synkiem , długie trzy nieprzespane noce , pełne tęsknoty i płaczu .. i mimo że czasem mam ochotę posadzić go na półce w lombardzie z kartką „na sprzedaż” to nie oddalabym go za nic na świecie .. A mój eks-mąż tak łatwo o nim zapomina .. :(
Był sobie pewien facet.
Miał rodzinę – żonę, syna i córkę. Pracował ciężko na utrzymanie – zawód kucharza to ciężki kawałek chleba – wracał zmęczony po pracy, niejednokrotnie obolały ale zawsze znalazł czas dla rodziny. A to przeczytał córce książkę a to z synem powariował przed spaniem, wykąpał, utulił, a to obiad ugotował, zakupy zrobił, zawiózł do przedszkola, żłobka… Wiecie – takie zwykłe czynności. Wiadomo, jak w każdym domu są chwile dobre i złe, są problemy i radości…
Tak i było w tym
Aż doszło do sytuacji.
W pewnym momencie coś mu się nie spodobało w zachowaniu żony, było zbyt dużo niejasności. Zaczął szukać i znalazł. Żona go zdradzała i chciała uciec od niego gdy ten byłby w pracy. Nie udało się – akurat ten tydzień miał wolny…
Co ciekawe – to ON prosił aby ratować rodzinę, aby iść do psychologa, mediatora. NIE!!!!
Złożył pozew o rozwód z jej winy – wiecie – może jak nie prośbą to groźbą.
Sąd okręgowy stwierdził, że wina rozwodu jest obopólna – porównując problemy życia codziennego (tu – nie przywiezienie książki do szpitala czy też siedzenie przed komputerem) do zdrady małżeńskiej – jako to samo.
Sąd apelacyjny podtrzymał decyzję sądu okręgowego. ON jest tak samo winny jak ONA.
Ona co prawda bardziej ALE on też.
A DZIECI? Są przy matce. On nawet nie miał szans jakkolwiek walczyć o nie.
I zaczęło się.
Problemy z zadzwonieniem do dzieci
Rozmowy (jeśli już są) polegają na – „tata przyślij pieniądze bo mama nie ma”
Zaplanowanie wakacji?? – zapomnij
„Przyślij KASE, KASE, KASE…”
Dzieci mają 9 i 5 lat. Już są nastawiane negatywnie do ojca. Córka nie jest dawana do telefonu, syn rozmawia jak powyżej.
Czas jaki został wyznaczony na rozmowy, na kontakt – został skrócony z godziny do kilku minut…
A to dopiero się zaczyna
A to boli…
Skąd znam tę historię???
Bo to moja historia, która wydarzyła się teraz i toczy się obecnie
Ryszard
Witam, sama jestem po drugim rozwodzie. Myślę że wina jest zawsze po obu stronach. Mam 3roje dzieci i zgadzam się w 100 procentach z panią. To co my jako małżonkowie mieliśmy między sobą to jedno ale wspólne dzieci to całkiem co innego. Nigdy nie utrudniałam widzenia dziecka z ojcem spotkań z nim ich czasu wspolnego i nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego mojemu dziecku. Dziecko ma prawo znać obu rodziców i to z tych prawdziwych stron. Ja zawsze staram się mówić moim dzieciom prawdę i chce aby kochały mnie i szanowały ale chcę aby również kochały i szanowały w 100 procentach swoich biologicznych ojców. I nie żeby to było sztuczne wyuczone ale szczere bo wierzę że i ja jak i ojciec bardzo ale to bardzo kochamy nasze dziecko pomimo obecnej sytuacji. Pozdrawiam ?
Żadna sprawa nie jest taka sama. Jeżeli po rozstaniu jeden z rodziców nie potrafi zaakceptować takiego stanu rzeczy to zaczyna się droga przez mękę. Nie ma co tu dociekać kto kogo zostawił, tylko jakie są tego skutki. Ja mam trójkę maleńkich dzieci i od ponad półtora roku spotykam się z ich matką w sądzie. Ona jest jedynym rodzicem, władczynią, wyrocznią, decydentem, lekarzem, psychologiem, logopedą i nauczycielem. Nie ma najmniejszych szans żeby zmieniła swoje podejście. Jad nienawiści aż z niej tryska. Można by było dużo pisać ale wystarczy że przytoczę jej słowa: ….” Pozwolę ci teraz się nimi zajmować żebyś bardziej je pokochał a potem zabiorę ci je i wszystko co kochasz, zniszczę cie, rozumiesz !!! zniszczę cię!!!”…. To było rok temu.
To co matki potrafią zrobić z ojcami to jeden wielki koszmar…
Zmieniłem się z moją byłą już partnerką i ona poszła do pracy bo on już nie dawała rady i chce w ten sposób odpocząć… ja wychowywalem nasze dzieci Maja miała wtedy prawie 3 latka A synek Błażejek cos około półtora roku ..prace załatwili jej rodzice na tej samej zmianie i wgl wszystko ładnie pięknie wtedy zaczął się koszmar który zaczął jej ojciec który mnie nienawidzi i zrujnowal nam życie manipulujac Ja na prawo i lewo .. Nie zapomnę NIGDY słów tego śmietnika który powiedział nam że nie będzie traktował moich dzieci jak wnuków do póki ONA będzie że mną… ciągle coś kombinowal za plecami i doszło do tego że po 2 latach jej pracy z rodzicami nagle po pracy co 2 tyg chodzili firmowo z kolegami i koleżankami na piwo do baru aż w końcu zaczęła mnie zdradzać traktować jak przedmiot i nawet znikać po kilka dni po wypłacie z domu z jakimś dzbanem z pracy…
Przez 4 lata byłem z dziecmii dzień w dzień 24 na dobę byliśmy bardzo do siebie przywiązani znałem ich na pamięć..wychowywać DZIECI to coś wspaniałego..miałem tylko ich do momentu kiedy nagle tylko miała jechać że swoim ojcem odebrać auto od mechanika mówiła że weźmie dzieci zaraz wrócą..już nie wróciła wprowadziła się 30 km dalej gdzie nie widziałem dzieci miesiąc..psychicznie byłem na dnie nie potrafiłem wgl normalnie funkcjonować… gdyby nie kolegą już by mnie nie bylo na tym świecie… dla mnie dzień bez dzieci to był koszmar jaki przeżywam już 2 lata.. wprowadziła się bo zaszła w ciążę z innym… zrujnowala mi wszystko całe moje szczęście i życie KTÓRE lekami zapijam do teraz… że względu na to że była w ciąży dałem jej dzieci do siebie ja poszedłem do pracy bo gdyby nie pieniądze DZIECI nie miała by z czego żyć robiłem wszystko dla ich dobra.. A ona z dnia na dzień po 10 latach razem i znajomości jako sąsiedzi którzy mieszkali razem dzwi w dzwi od 25 lat potraktowała i traktuje mnie jak wroga kogoś obcego..to bardzo BOLI..poświęciłem się dając jej dzieci moje jedyne życie KTÓRE miałem… A ona mnie odrzuciła tak ostro że bez psychologa nie dałabym rady… zniszczyła mi więzi z dziećmi i cała moją radość i to co kochałem wracając w swoje chore gry DZIECI których bardzo mi brakuje… jestem na skraju wyczerpania niewiem jak jeszcze długo wytrzymam to co się dzieje w moim życiu… A to co opisałem to tylko początek… DEPRESJA’samotnosc’tęsknota to najgorsze co mnie w życiu spotkało.. nawet moich rodziców nic to nie interesuje nikomu nie mogę się wygadać tylko psychologowi co już mi nic nie daje… przestańcie niszczyć ojców bo to tylko prowadzi do jednego zauważyłem.. już 3 moich kolegów się powiesilo przez TAKIE coś i zostawili dzieci ja żyję tylko z myślą że ich mam i mam dla kogo żyć… ale to już staje się coraz trudniejsze do opanowania..szczególnie jak tata wychowuje dzieci i dba o nich A wy rujnujecie zycie zdradami Szczególnie dzieciom i osobą które w was wierzyly i kochaly A Wy ich oszczaliscie jak by nic się nie stało…