Przy okazji archiwalnego postu podlinkowanego dzisiaj przeze mnie na moim fanpage’u dotyczącego związku ze starszymi mężczyznami, w jednym z komentarzy poruszony został bardzo ważny i jednocześnie wrażliwy temat.
Jedna z Czytelniczek napisała bez ogródek, że ona ma bardzo mieszane odczucia w temacie związków ze starszymi mężczyznami. I to nie dlatego, że była tą wspomnianą młodszą kobietą swojego starszego od siebie mężczyzny. A dlatego, że była żoną faceta, który zdradzał ją perfidnie z „młodą laską”. Oj, ja również bym miała mieszane uczucia, gdyby facet, któremu ufałam, którego kochałam, ojciec moich dzieci, przygruchał sobie w wolnych chwilach jakąś młodą laskę na boku, w dupie mając to, że do czegoś się kiedyś zobowiązał!
Zupełnie szczerze – marzy mi się taka publiczna ściana w centralnej Polsce, w której każda kobieta mogłaby powiesić zdjęcie tego typu zdradzającego absztyfikanta i postrzelać sobie do niego do woli jakimś kałashnikovem albo inną bazuką. Dla przeklętego odreagowania! Ale ja dzisiaj nie o tym, choć będę blisko tematu.
Zanim dojdę do meritum muszę podkreślić, że brzydzę się zdradą. Brzydzę się również każdą osobą, która się jej dopuściła nie potrafiąc uprzednio zakończyć swojego związku. Zawsze dokładnie sprawdzałam z kim przystawałam i szerokim łukiem omijałam mężczyzn z niesfinalizowaną przeszłością. Jak się okazało – w jednym przypadku nie byłam wystarczająco ostrożna.
Zdrada jest w moim przekonaniu dowodem nie tylko na zerową emocjonalność człowieka i brak umiejętności przewidywania, ale również jest moim zdaniem najgorszą z form upokorzenia drugiego człowieka. Ktoś zaraz się obruszy, że zdrada nie bierze się znikąd. Oczywiście, jednak pierwszą oznaką tego typu poczynań jest bezmyślność i perfidność. Tyle w temacie ode mnie.
Pozwolę sobie trochę okrętnie opowiedzieć Wam historię tchórza, którego miałam kiedyś okazję spotkać. Do tej historii nie mam już emocjonalnego stosunku, bo minęły lata świetlne, tamten człowiek pewnie kisi się w swoim smrodzie, a i ja jestem w najpiękniejszym momencie mojego życia. Jednak pozwolę sobie na kilka wynurzeń na temat jednego z najbardziej perfidnych mężczyzn, z jakimi przyszło mi mieć do czynienia. Perfidnych nie dla mnie, bo ja wtedy byłam wolnym strzelcem. Singlem nad singlami, który cieszył się swoją wolnością i chciał poznawać życie. Mimo że cieszyłam się swoją wolnością, to miałam kręgosłup moralny, który bardzo mocno mnie pionizował, ale jak się okazało byłam za mało czujna na tamten moment.
Ten człowiek był perfidny nie tylko dla swojej żony, którą notorycznie zdradzał pod przykrywką swoich interesów w całej Polsce. Był również perfidny dla swojej niespełna dziesięcioletniej córki, którą okłamywał codziennie. Ten prawie czterdziestoletni polski nieudany Marlon Brando, jakich pewnie jest wielu, bardzo sprytnie sobie to knując utkał cudowny wianuszek kobiet w całej Polsce, którym z oczami jak pięć złotych opowiadał, że są spełnieniem jego marzeń. Każdej z nich opowiadał, że jest rozwodnikiem zmuszonym do płacenia ogromnych alimentów na rzecz swojej byłej żony, która tyranizowała jego psychikę. Każdej opowiadał co tydzień inną bajeczkę na temat bycia uciśnionym i pokrzywdzonym męskim samcem zmuszonym się odnaleźć w nowej sytuacji.
Biedny był ten czaruś, oj biedny, prawda? Żadnej z tych nowych kobiet nie był w stanie przyznać się, że jest zdradzającym swoją rodzinę skurwysynem (wybaczcie ten niskich lotów wulgaryzm, odzwierciedlający jednak stan faktyczny) i robi w konia całe towarzystwo, które ma wokół siebie. Żadnej z tych kobiet nie dał wyboru, czy mają ochotę spotykać się z fagasem, który nie jest w stanie spojrzeć swojej żonie w twarz i oszukuje dwie kobiety swojego życia, czy też pasuje im bycie dziewczyną do towarzystwa tej męskiej słabizny. Gdybym wiedziała wcześniej, jaki jest prawdziwy status tego dżentelmena, z pewnością przywiązałabym panicza do łóżka i zadzwoniła po żonę. Chyba warto by było, aby dowiedziała się z kim ma do czynienia bo przez tamten rok ten samiec mógłby być zapewne dobrym królikiem doświadczalnym w klinice wenerologicznej.
Owa męska świnia (której poświęcę dzisiejszy post po to tylko by inne kobiety miały się na baczności) egoistycznie postanowiła, że wszystkich zrobi na szaro a sam będzie korzystać z życia jak młody bóg. Ten „biedny” miś, którego zdecydowała się „porzucić” żona napisał sobie całkiem niezły scenariusz, prawda? Szkoda tylko, że przy okazji cielesnych uciech i oszustw, największą krzywdę wyrządzał regularnie swojej rodzinie.
Miejcie oczy i uszy otwarte. Przeszłość pokazała mi, że takich obłudnych egzemplarzy jest cała masa. Przecież o ile łatwiej jest im zgrywać rozwodnika niźli przyznawać się do tego, że nadal mają poważne zobowiązania i nieświadomą niczego żonę na boku.
A fu! Brzydzę się takim robactwem!
” […] Bo nawet najgorsza prawda jest lepsza od najbardziej wiarygodnego kłamstwa.”
– Danuta Korolewicz