Jestem prawdziwym mieszczuchem. Lubię miasto. Lubię mieć wszystko pod nosem. Pławię się w spacerowaniu między ciasnymi uliczkami krakowskiego Starego Miasta. Ale bywają momenty, że mam tego po dziurki w nosie. Marzy mi się własny ogródek. Pachnące wiosną nowalijki, które sama zasiałam. Morze kwiatów, którymi mogę przystrajać mieszkanie do woli.
Dochodzę nawet czasami do wniosku, że 3 kurki, które latałyby na swoim poletku to też nie byłby głupi pomysł. Zawsze jak myślę o własnych kurach, przypominają mi się znajomi z Anglii, którzy nad życie kochali swoje 20 zielononóżek i każdą wołali po imieniu. To było mistrzowskie a zarazem takie niecodzienne.
Mam obecnie bardzo małe możliwości rozwoju w kwestii bycia działkowiczem z prawdziwego zdarzenia, ale …! Wpadłam na pewien pomysł. Mamy całkiem spory taras, na którym zmieści się co najmniej kilka skrzynek z ziemią. Zasiałam marfefkę, sałatę, groszek zielony, szpinak, por, pomidory. Warzywa, których używamy na co dzień. A jeśli zwiększy się nasze zapotrzebowanie na powyższe, to pomyślimy o zaaranżowaniu dachu w odpowiedni sposób! Sic! :-)
To będzie doskonała okazja dla mnie do tego, aby wykazać się cierpliwością, której mi ostatnio bardzo brakuje, a także sprawdzić czy bycie działkowiczem jest pracochłonne i daje plony, o które warto walczyć. Oczywiście na bardzo małą skalę, ale satysfakcjonującą, myślę :-) A dla Iventego będzie to mała szkółka. Nauczymy się rozpoznawać podstawowe warzywa, a później utrwalimy wiedzę przy odpowiednich książeczkach obrazkowych. Co prawda Ivcio [Tuptusiem zwany] nie jest skory do mówienia do mnie per Mama, ale może jego pierwszym świadomie wypowiedzianym słowem będzie: pomidor ;-P Codziennie rano podlewamy nasze zielone zawiązki i mamy nasz kolejny, mały rytuał :-)
Jestem taka szczęśliva ;-) gdyż ponieważ albowiem: mój ogródek zaczął się ostatnio zielenić! :-)
Jesteście działkowiczami, choćby nawet tarasowo-balkonowymi? Macie jakieś sugestie dla mieszczucha, takiego jak ja, w kwestii np. własnych plonów?
17 komentarzy
Przeczytalam tytul Twojego artykuliku i pamietawszy slowa pzed kilku laty wypowiedziane przez Ciebie, ze daru do uprawiania kwiatkow , bratkow i stokrotek to Ty nie masz, z ciekawosia wczytywalam sie w owa tresc. Kolejny raz odkrylam, ze jablko nie pada daleko od jabloni, lansujesz w swoim zyciu wartosci, ktore sa mi bliskie. Zielona bazylia, tymianek, oregano, mieta z wlasnorecznie wypielegnowanego zielnika, to marzenie, ach! :) Marfefka dodajaca blasku zdrowej skorze, pietruszka, w ktorej vit C doswiadczysz wiecej niz we wszelkich owocach, rzodkieweczka, jak mogloby jej zabraknac na kanapkach z krazkami jajek i pomidorkiem, botwinka, z niej przeciez chlodnik smakuje jak niebo w gebie i groszek, ktorego stronki daja tyle radosci malym, dzieciecym paluszkom, gdy ukazuja sie w glebi ukryte drzace zielone perelki…….a pomidorki, te zanim je zerwiesz kaza na siebie patrzec i zmieniaja swoje kreacje od zielonozoltych konstelacji barw az po kolory zachodu slonca….:)
Wiesz, szczesliwa.pl…..rozczulilas mnie tym tekstem ale zupelnie stracilam oddech bo rozlozylas mnie na lopatki zdjeciami Twoich niewielkich skrzyneczek wypelnionych czarnoziemem i kielkujacymi ziarnami. Co zasiejesz, to zbierzesz, ……pod warunkiem, ze miedzy siewem a zbiorem nie omieszkasz przygladac sie pierwszym „kroczkom” kielkujacych ziaren (podobnie jak pierwszym krokom Ivka), ze uslyszysz „glosik” spragnionego nieboraka listka i oslonisz przed skwarem slonecznym malenki organizm, ktory zechce wydac Ci w prezencie owoce szczescia, najwspanialsze na swiecie…..Nadzwyczajne jest takze to, ze Twoje skrzyneczki nie omieszkalas podpisac i oznaczyc dla pewnosci swoim niesmialym ale zauwazalnym znakiem rozpoznawczym, serduszkiem….dgy je zobaczylam na pasku kartki nabralam pewnosci, ze nasionka powedrowaly we wlasciwe rece….:)
No właśnie, zobaczymy czy będąc beztalenciem ogrodniczym mimo wszystko można wyczarować na swoim tarasie smaczne płody ziemi ;-)
….porownanie moze zbyt smiale lecz zaryzykuje, bo wiem, ze dobrze mnie zrozumiesz…Czy kiedy nosilas w swoim lonie swoje dziecie, bylas pewna co do tego jak je wychowasz, czy jest Ci potrzebny talent…a czy teraz nie masz zadnych watpliwosci (???)A codziennie przeciez rankiem budzisz sie i stajesz na glowie az do zasniecia aby dac z siebe jak najwiecej swojemu kielkujacemu, raczkujacemu nieborakowi…:)
No ja wpadłam na to samo, kupiłam nasionka ale jeszcze nie sadziłam, może dziś, ciekawe jak długo się czeka na taką sałatę na przykład
Ekstra! Trzymam kciuki!
Posiałam sałatę niespełna 2 tygodnie temu. Już są 1cm listki :-)
Ja już w zeszłym roku posiałam w ogromnej drewnianej skrzyni wszystkie ziola które uważam za niezbędne w tym roku doszły pomidory i papryka a kwiaty swoją drogą a wiekszość życia uważałam że nie mam ręki do zieleniny ;)
papryka! o niej nie pomyślałam!
U mnie tylko bazylia i mięta a i tak kiepsko mi idzie :( Ale coraz bardziej zaczynam marzyć o małym „ogródku” na balkonie. Twój wpis to kolejny inspirujący kop w tę stronę :)
Jest radocha jak to wszystko zaczyna rosnąć, mówię Ci! :-)
No zieleni ci się, aż miło. Ja hipnotyzuję wzrokiem swoje ziarenka, coby zechciały wychylić nosa spod ziemi, ale jak na razie mnie olewają. Fajny pomysł z tymi patyczko-deseczkami (jak mam to niby nazwać?). A mieszczuchów nigdy nie zrozumiem :P
Moje zdecydowały się o wyściubieniu nosa z ziemi po ok.2 tygodniach. Będzie dobrze! :-)
Marzy mi się wieś… Ach…
U mnie też w tym roku ogródek ruszył. Mam już pierwszy szpinak zebrany i rzodkiewkę, rukolę polecam – rośnie jak chwast i jak się zetnie, to odrasta :) U nas jakieś 30 m2 ogródka normalnie w ziemi, więc i chwastów więcej i roboty :) (widzę nasiona z lidla, u mnie żaden szczypior nie ruszył z miejsca :/) Niedługo startuję z pomidorami, które już czekają na swoje miejsce w ziemi :D
PS. Zobaczysz, jaka radocha, jak szpinak z dwuliścieni zmienia się na „krzaczki”.
Rukola! Eureka! Dzięki za pomysł!
Ten szpinak to już zaczyna mi się po nocach śnić! :-)
polecam pomidory koktajlowe i fasolę :)
sama sieję na swój balkon
genialny pomysł! zupełnie o pomidorach koktajlowych nie pomyślałam a zajadamy się nimi na potęgę :-)
nie ma to jak dać dziecku do jedzenia coś, co samemu się wyhodowało :)
racja!