Czasami są takie dni … ;-), że podczas takich randek z moim małym bąkiem muszę pomyśleć także o sobie. Bo dla przykładu, co by to było gdyby podczas takiej randki matka usnęła snem kamiennym i nie była w stanie doglądać swojego Synala? No totalna porażka, prawda?
Moje siły wskrzesza kawa. Dobra, aromatyczna kawa, z pozostałościami tzw. „cremy” na piance. Cappuccino, najchętniej. O dobrych proporcjach. Podane we wcześniej ogrzanej filiżance. Z nieprzypadkowych ziaren. O średniej mocy palenia. Z mlekiem równomiernie spienionym. O zapachu, który dociera do mojego nosa i mówi mi jedno: „Kobieto, pij to paliwo rakietowe, bo nie wiadomo kiedy jeszcze będzie Ci ono dane!”.
Bo ja tutaj zacznę zaraz filozofować i opowiem Wam zbyt wiele, i zanudzę. Prawda jest jednak taka, że to nie sztuka wypić w Krakowie kawę bylejaką. Takiej zwyczajki napijecie się w pierwszej lepszej kawiarni. Aby zabić jej ohydny smak zapewne ją posłodzicie i poprosicie o dodatkową porcję mleka. Skrzywicie się już podczas pierwszego łyka i dopijecie duszkiem, aby spróbować się pobudzić. W gratisie dostaniecie później bólu brzucha i głowy. Bo i tak czasami bywa.
Ale to nie tak! Serio! Nie dziwię się tym, którzy mówią: „Ale ja kawy, Pani kochana, nie zniesę!”. I ja też nie znoszę tego, co robią klasyczne pseudo-ekspresy, nieserwisowane, nieczyszczone. Młynki, które mielą ziarna swoimi już połamanymi żarnami. I mielą jakieś przypadkowe, najtańsze kawowe ziarenka i koszą później za to jak za zboże. A narobiłam się kaw w swoim starym barowym życiu, uwierzcie mi. I kwiatki, które czasami mają miejsce w kawiarniach, totalnie zbezczeszczają ten kofeinowy napój.
Aby nie przedłużać i nie zanudzać powiem jedno: są miejsca w Krakowie, w których napijecie się pysznej kawy. Kawy, której kawowo-kofeinowy ekstrakt w filiżance będzie Wam smakował nawet i czekoladą albo orzechami, oczywiście nie dodawszy do niego żadnych aromatów.
Warto selekcjonować miejsca z dobrą kawą. Warto przejść dodatkowe 100 czy 500 metrów. Warto wybrać się do ciekawego, nieszablonowego wnętrza, z kącikiem dla dzieci. Warto odwiedzić ten loft na krakowskim Kazimierzu Zabłociu znaczy się! [jak słusznie zauważyła jedna z Czytelniczek] i sprawdzić czy dobrze się tam czujemy. Industrialny wystrój, ogromna przestrzeń, w sezonie letnim leżaki w ogródku. Przy akompaniamencie promieni słonecznych i odrobiny wiatru czuje się człowiek tam prawie jak nad morzem, trochę tak wakacyjnie, sielankowo.
Nie zrażajcie się hispterskością tego miejsca, bo i ją można tam zauważyć. My robiliśmy dwa podejścia do Coffe Cargo. Za pierwszym razem obsługa była aż tak wyluzowana, że zabrakło w moim odczuciu tej klasycznej życzliwości i uśmiechu a to są takie kawiarniane must-have’y, nie będę kryła. Za drugim jednak razem trafiliśmy już lepiej i było bardzo przyjemnie. A kawa była przepyszna przy każdej wizycie!
Coffe Cargo to nie tylko kawiarnia. Pod marką Coffe Proficiency, pod którą podlega niejako kawiarnia CC, jest także palarnia kawy, centrum szkoleń dla baristów i sklep z akcesoriami branżowymi.
Ivo przy ostatniej wizycie dostał do łapy zdrowe ciacho z ziarnami i był wniebowzięty. Randka udana. Matka doładowana. Syn dopieszczony ;-)
Adres: Coffe cargo ul. Przemysłowa 3 Kraków
P.S. No bo życie jest zbyt krótkie, aby pić niedobrą kawę! Co nie? ;-)
3 komentarze
O widzisz, nigdy tam nie byłam:) Dzięki za informację, przejdę sie na pewno!:)
Cudowne miejsce! nie wiem jak to możliwe że o nim nie wiedziałam :D, zgadzam się zupełnie ze stwierdzeniem, że życie jest za krótkie, aby pić niedobrą kawę :), proszę o więcej wpisów o dobrej kawie w Krakowie!
Piękne miejsce i jak kawy nie lubię i nie piję tak Męża muszę porwać w to magiczne miejsce ;)