Od ponad dwóch lat przechodzę na dobrą stronę mocy, czyli z gotowców zmierzam w kierunku własnoręcznego przygotowania kuchennych przysmaków.
Na początku wydawało mi się, że będzie to szalenie czasochłonne i nie poradzę sobie z moimi średniozaawansowanymi umiejętnościami kuchennymi. Okazało się jednak, że krok po kroku zaczęłam dochodzić do wprawy i to co kiedyś było dla mnie nieprzyjemne i totalnie nużące, teraz nabiera innego wymiaru i zaczyna mnie kolokwialnie rzecz ujmując „kręcić”.
W podróży, które często uskuteczniamy z całą rodziną, chipsy jabłkowe były jednym z naszych ulubieńców. To taki szybki snack, który pozwalał nam dotrwać do obiadu mając przed sobą jeszcze kilkadziesiąt kilometrów do domu. Całkiem niedawno wpadłam na pomysł, że nadszedł czas przestać posiłkować się sklepowymi gotowcami i pora ruszyć z tym czipsowym koksem!
I okazało się, że jest to jedna z najbardziej banalnych przekąsek, jakie przyszło mi robić w domu! Musicie ich spróbować!
Składniki:
- 4 jabłka
- 4 gruszki
- sok z jednej cytryny
- opcjonalnie odrobina ziarenek wanilii bądź cynamonu
Sposób przygotowania:
Przekrawamy jabłko i gruszkę na pół, wykrawamy gniazdo nasienne. Następnie kroimy jabłko i gruszkę za pomocą bardzo ostrego noża, mandoliny bądź krajalnicy na cieniutkie plasterki, 2-3 mm. Przekładamy je do naczynia z zimną wodą i dodajemy sok z jednej cytryny. Mieszamy dokładnie plasterki w naczyniu i wyciągamy je na papierowy ręcznik w celu osuszenia. Na blasze układamy papier do pieczenia a na nim plasterki jabłka i gruszki, jeden obok drugiego. Jeśli mamy ochotę, delikatnie posypujemy plastry cynamonem lub wcieramy w nie ziarenka wanilii. Ja zdecydowałam się na klasyczne chipsy bez dodatków, gdyż takie lubimy najbardziej.
W temperaturze ok 110 stopni osuszamy plastry w piekarniku przez ok 2-4 godziny, na termoobiegu. Czas uzależniony jest od tego jak winne są Wasze owoce. Mi zajęło to 3 godziny. Gruszki osuszają się odrobinę wolniej, dlatego warto rozłożyć je na osobnej blasze. W połowie osuszania możecie przewrócić plastry na drugą stronę. Mają one być zupełnie suche i lekko wywinięte po bokach. Gdy wyciągniecie je z piekarnika, ostudźcie je.
Smacznego!
Przepis powstał w ramach kampanii „Pora na pomidora, czyli jak tu nie kochać polskich warzyw i owoców” (www.poranapomidora.com), finansowanej ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw”
Okołoczipsowy dialog z moim synem, po zjedzeniu już połowy naszego czipsowego woreczka:
~ Ivcio podejdź do mnie na chwilkę. Chcesz jeszcze czipsa?
~ Cipa nieee!
To sobie pokonwersowaliśmy ;-)
3 komentarze
„cipaaa” – padłam! :D
Pamiętam z czasów dzieciństwa, że u mojej Babci w szafce zawsze była papierowa torebka pełna takich smakołyków. Tylko wtedy, to były po prostu suszone jabłka ;) potem to jakoś odeszło w niepamięć. Myślę, że pora wrócić do tego, co dobre. Dzięki za przypominajkę :)
widzisz. Suszone jabłka! A nie jakieś tam chipsy – wymysł naszych czasów! ;-)