Jestem kobietą cholernie zmienną. Bywają takie dni, że nie poznaję samej siebie. Charakter mam trudny, oj trudny, a otoczenie miewa ze mną pod górkę. Ba! A propos tego niepoznawania samej siebie: kiedy patrzę z samego rana do lustra i widzę swoją niewyspaną i zmęczoną twarz, tak różną od tej, która kilkanaście godzin wcześniej była w makijażu, to już w ogóle nie ogarniam, jak można wyglądać tak inaczej ;-)
Ostatnio zupełnie dla draki zaczęłam wchodzić rano do łazienki i niby na serio a niby dla żartu mówię do swojego odbicia: „No cześć, Magda jestem.” i jak gdyby nigdy nic biorę szczoteczkę do zębów i ogarniam dalszą toaletę.
Wracając jednak do tego bycia zmienną i trudną w pożyciu ;-) Nigdy, aż do teraz, nie zagrzewałam zbyt długo w związku z jednym mężczyzną. Po jakimś czasie zaczynał mnie związek najczęściej nudzić i tak jakby nie stawiał przede mną nowych wyzwań. Po mniej więcej półrocznym byciu razem wydawało mi się, że już nic mnie nie zaskoczy z facetem i miałam wrażenie, że te „kapcie”, w których jestem, trochę mnie uwierają. I pewnie vice versa ;-) No to dokonywałam klasycznego „cięcia” i rozchodziliśmy się we względnej zgodzie.
Zupełnie inaczej sprawa miała się z moim Mężem. To było coś w rodzaju klik-klik. Te trybiki wskoczyły na miejsce, tamte się uzupełniły, coś tam jeszcze naoliwiliśmy, gdzieś tam dokręciliśmy śrubeczki i machina ruszyła. Żeby nie było: co jakiś czas dokonujemy korekt ustawień ;-), ale mechanizm działa i momentami z jednostajnego trybu zaczyna przyspieszać, i dobrze nam jest. To docieranie się i umiejętność chodzenia na kompromisy, to jedne z tych rzeczy, które wydają mi się mieć znaczący wpływ na to, że związek ma się dobrze. Raz lepiej, raz trudniej, jednak jedziemy przed siebie. Nawet po skakaniu sobie do gardeł i walkach na miecze uśmiechamy się do siebie i planujemy powiększanie rodziny [o kaktusa, psa i może jeszcze jedno dziecko ;-)].
W sumie nie będę ukrywać, że pisząc ten post, byłam bardzo ciekawa powodów, dla których to Wy jesteście ze swoimi mężczyznami. To zawsze są jakieś krzepiące historie albo świetne argumenty, które przypominają wszystkim, że monogamia, a następnie małżeństwo i rodzina to coś genialnego. Ktoś mógłby się odezwać, że „Kurde, Magda, ale te Twoje powody bycia z Twoim mężem jakieś takie banalne.” Przecież, że to te niuanse często są takie mega ważne! Te niby drobiazgi, które liczone w setkach robią kolosalną różnicę! No przecież, że te najintymniejsze rzeczy zostawię tylko dla mnie i dla niego, ale jest tyle tych spraw „pomiędzy”, że warto je sobie przypominać i odświeżać. Dlatego ja dla takiego odświeżenia ten dzisiejszy post machnęłam.
Fajnie by było, gdybyście podzielili się ze mną dlaczego Wasz K., M., G., W., jest właśnie Waszym facetem! A ja zacznę od siebie: mój M. jest moim mężem gdyż ponieważ albowiem [!]:
1. Urzekł mnie na samym początku.
M.in. tym, że kiedy ja menadżerowałam w jednym z krakowskich barów i pracowałam do wczesnych godzin porannych, albo inaczej: późnych nocnych, to on potrafił czekać na mnie do czwartej nad ranem. Dla mnie to było zaskoczenie, że pomimo kilkudniowej znajomości jemu chce się zarywać noce. Wydawał się w ogóle nie być przy tym zmęczony i traktował to jako naturalną kolej rzeczy. Bardzo to doceniałam. Kochany był [ i kochany jest…]
2. Kiedy po jakimś czasie ja zaczynałam małymi krokami wprowadzać się do jego mieszkania, to on widząc ilość moich maneli bez mrugnięcia okiem oddał mi wszystkie szafy, szafki, szafeczki, szuflady i półki.
I zrobił miejsce dla moich pierdół, a swoje rzeczy wszystkie wcisnął na jedną z najmniejszych półek zaznaczając, że w sumie to swoje rzeczy może schować do torby a ja mogę się rozgościć. Ach! Wspominam te czasy z rozrzewnieniem, bo teraz kiedy przynoszę coś do domu, to on od razu ripostuje z przekąsem: „No, no, widzę, że musimy się przeprowadzić do jakiegoś większego mieszkania…” :D Oh, well :D Nie przeczę :D
3. Nikt nigdy nie rwał dla mnie stokrotek z samego rana, nigdy!
A On w pierwszych miesiącach naszej znajomości potrafił wstać rano i przynieść mi moje ulubione stokrotki, i tak dzień w dzień! Romantyzm pierwsza klasa! Czego to facet nie zrobi dla kobiety życia ;-) Teraz co prawda rzadziej zrywa stokrotki, ale podejrzewam, że stokrotki ewolucyjnie zamieniane są później w ilość zmienianych dziecięcych pieluch, dlatego tym bardziej doceniam! ;-)
4. Lubi facet gotować i robi to świetnie!
U mnie z tym gotowaniem bywa różnie, no chyba, że coś na szybko i jest to coś efektownego. On tymczasem mógłby codziennie odpalać grilla, a tym samym wyręczać mnie w pichceniu. Gotujący facet to skarb! A dobrze gotujący facet to skarb podwójny, dlatego niech nasza kuchnia będzie jego królestwem a ja sobie będą ją tylko od czasu do czasu dzierżawić dla moich skromnych celów ;-)
5. Nie ma rzeczy, której on by nie naprawił, czy nie rozwiązał.
Drukarka nie drukuje? No to już drukuje. Naprawi ustrojstwo nawet będąc w Japonii. Dzikie zwierzęta latają po naszym dachu? No to kupi sprzęt wspinaczkowy i będzie tam wisiał, kombinował, coś tam załata i przepędzi lwy czy inne lamparty ;-) Już widzę moich byłych chodzących po dachu :D Nie ma na to szans.
6. Choćby był nie wiem jak na mnie wkurzony, to ukoi moje nerwy i zagryzie zęby.
3 w nocy, mieliśmy cichy wieczór, budzę go i szturcham w lewe ramię krzycząc:
„Skarbie!!! Ktoś nam po dachu chodzi!!!” Ze wzrokiem jakby chciał mnie zabić podnosi się z łóżka i bez ceregieli wchodzi na dach i duchów szuka. To gołąb był… ekhem… I idzie znowu pod kołdrę :D
7. Cierpliwość to jego drugie imię.
Nie wiem jak on to robi, ale przy dzieciach nie wchodzi na wysokie tony i nie pamiętam czy kiedykolwiek na mnie krzyknął, no chyba że wyprowadziłam go już zupełnie z równowagi, a moi rodzice potwierdzą, że w tej materii zdolności mam niebelejakie ;-) Chciałabym umieć zachować fason, gdy coś lub ktoś kolejną już godzinę daje mi popalić… Nie potrafię.
8. Powiedzcie, że macie ze swoimi mężczyznami podobnie. Jestem pewna, że tak! :-)
Jak już mnie mój M. przytuli, to cały świat przestaje istnieć. To jakby spróbować złączyć jakieś dwa wydziwiane puzzle i pasują one idealnie! Tak nam wygodnie w tym naszym uścisku, że gdyby nie dzieci, które skaczą nam po brzuchach i każą wstawać z wyra, to pewnie spędzalibyśmy tak calusieńkie poranki….
9. Zawsze mnie we wszystkim wspiera, choćby to była jakaś absurdalna sprawa. Jam nieufna z natury istota a sprawił, że mu zaufałam. Swoim zachowaniem, gestami, czułością, bezgraniczną miłością do naszych dzieci i do mnie … Tak po prostu.
Jeśli jest coś pięknego, jeśli dwoje ludzi się kocha, jeśli są szczęśliwi, to się nie szuka niczego innego, żadnego substytutu. Kiedy byłam zakochana, miałam gdzieś facetów, inni mężczyźni zupełnie mnie nie obchodzili, nawet gdyby stanął przede mną książę na białym koniu, pewnie bym nie zauważyła. Liczył się on i tylko on. I to jest najważniejsze: być z kimś i nie szukać wrażeń na boku. Być z kimś tak na sto procent, całym sobą. – Gabriela Gargaś [„Jutra może nie być…”]
6 komentarzy
Mialam tak jak ty-wieluna chwile.Caly czas czekałam na kogos kogo będę widziala chwile a potem myslala tygodniami :) tak było z moim mezem, spotkaliśmy się na kawe w Mc i wtedy caly swiat naokoło przestal istnieć :) każdemu zycze takiej miłości
Mój co prawda nie poluje na gołębie, ale pozostałe punkty się zgadzają. Naprawi wszystko, wygoni wszystkie smutki i doskonale wie, kiedy coś mnie gryzie. Przychodzi wtedy i mówi: „no, mów” :) A jak się waham, mówi „i tak nie wytrzymasz i mi powiesz, to możesz powiedzieć od razu” :) I jak tu takiego nie kochać? :)
Cholera, a ja nie wiem co miałabym odpowiedzieć, gdyby ktoś zapytał mnie dlaczego jestem z moim mężem, serio… Spotkaliśmy się oboje mocno poranieni, po rozwodach, dlugoletnich związkach, z dzieckiem (to ja) i po prostu w pewnym momencie zatrybiło, i tak trybi już siódmy rok ;) https://codziennik-kobiety.blogspot.com/
Wspaniale czytać o takim szczęściu :) Pozdrawiam!
U nas zaczęło się od rozmowy pierwsze spotkanie: osiem godzin siedzielismy i gadali w międzyczasie grajac w bilarda i puszczając muzykę z szafy grajacej. I tak już ponad 7 lat jesteśmy razem i ciągle gadamy nie ma u nas cichych dni…
wszystko ok ale to brzmi jak z jakiejś bajki…
Kobietę mojego życia poznałem na PKSie, nigdy nie powiedziałem, że ją kocham. Dwa razy w życiu przyniosłem kwiaty i ten pierwszy w dzien zaręczyn a drugi był w dniu ŚLUBU! Idealny facet to nie ten z wybujałej wyobraźni a ten co dba o kobietę , przyszłość i bezpieczeństwo. Romantyzm był dobry w podstawówce i szkole średniej. Później liczy się to czy facet potrafi utrzymać rodzinę. Nie chce być szowinistą i nie twierdzę, że kobieta musi siedzieć w domu z dziećmi ale nie oszukujmy się – jeżeli facet to romantyczna pizda to jak on utrzyma rodzinę?