Przy okazji robienia tarty limonkowej, która jest moim deserowym faworytem na wiosnę i lato, wpadłam na pomysł zaznajamiania Iventego z różnymi, wyrazistymi smakami. Ivo jest dzieckiem, które upodobało sobie z namaszczeniem dania ze słoiczków. Moje próby gotowania, na początku przyjęte przez niego bardzo entuzjastycznie, nie wypaliły. Pluł na lewo i prawo, a w końcu zdecydował o nieotwieraniu swojej paszczy na moje łyżkowe próby. Nie wiem, w jaki sposób rozpoznaje on, że łyżka zawiera rezultaty mojego pichcenia, ale musi mieć jakiś czujnik rozpoznawania, o którym mi jeszcze nie wiadomo. Dojdę i do tego ;-)
Czasami jadamy wspólne obiady, gdy na tapecie są np. ziemniaki, łosoś i trochę zieleniny. Aby mój rybożerca nie był ograniczony pod względem smakowym i aby urozmaicić mu codzienne wrażenia, zdecydowałam się na nasze próby smakowe produktów o wyrazistych, nieznanych mu jeszcze smakach.
Na pierwszy ogień poszła LIMONKA. Dokładnie ją umyłam, sparzyłam skórkę. Odkroiłam 1/4 i dałam mu do ręki.
Miałam ubaw po pachy. Miny i dźwięki, które wydawał podczas jedzenia były bezcenne :-) Od tamtej pory często dostaje limonkę, bo jest ona na jego liście TOP10, zaraz po niezwykłym źródle białka – robalach z ogródka ;-)
W następnym odcinku będzie coś co lekko piekło go w język ;-)
Brak komentarzy