Wiedziałam, że macierzyństwo, ojcostwo i dziecko wiele zmienią w naszym życiu. Przygotowałam się na nieprzespane noce, worki pod oczami oraz wieczny bałagan. Mojego Męża także próbowałam przygotować na pewien armageddon. Wieczny optymista, z uśmiechem na twarzy i świeżym spojrzeniem każdego ranka. Wspominałam mu o co-sleepingu, który przyjdzie nam praktykować, o mniejszej przestrzeni łóżkowej, o pościelowej ekwilibristyce i braku seksu z wiadomych względów.
On jednak chyba nie spodziewał się, że zostanie odsunięty na boczny tor w porze nocnej w 100%. Nie sądził, że wraz z naszym synem zepchniemy go z tej prawej, należnej mu strony łóżka. Tymczasem moja prawa stopa, a następnie udo, miednica i cała reszta ciała z dnia na dzień coraz bardziej przesuwała się w jego stronę. Niemalże każdej nocy miałam wrażenie, że mój mąż czuje sie nieswojo. Że zwija się w kulkę i smuci się czymś w oddali naszego [już nie-] małżeńskiego łóża. Znikał mi coraz bardziej z pola widzenia. Aż pewnej nocy usłyszałam ogromny HUK!
Przygotowałam się na najgorsze. Bałam się popatrzeć przez moje obślinione prawe ramię, zaplątane w skołtunione pukle włosów. Jednak zebrałam się w sobie i zerknęłam ze strachem, chowając dla niepoznaki prawą nogę pod kołdrą. Na podłodze leżał mój mąż. Nikt inny. Stęknął kilka razy i wczołgał się piętro wyżej. I poszedł spać jak gdyby nigdy nic. A moje wyrzuty sumienia nie dały mi spać przez kolejną godzinę. Moje wyrzuty sumienia [wredne one!] chichrały się z tego zajścia, ale współodczuwały boleści upadkowe także.
A wczoraj, jak gdyby nigdy nic, mój mąż stwierdził, zupełnie „out of the blue”, przy śniadaniu, że:
– Wiesz, Skarbie, to że ja okupuję prawą krawędź łóżka to jest chyba jednak moja wina. Sam się odsuwam w nocy, aby Was nie zgnieść….
I co ja teraz powiem mojej prawej stopie?
P.S. A jak z Waszą łóżkową ekwilibristyką? ;-P
P.S.2 Rysunek wykonałam ja. O własnych palcach. Przed 15 minutami. Jeśli Wam się podoba [ baaarrrrdzo się starałam ;-))) ] to lajknijcie go. Kto wie, może zostanę naczelnym rysownikiem kraju! :-D
18 komentarzy
Uśmiałam się na maxa! :D U nas jest identycznie od hmmm… 3 tygodni. Karol, punktualnie 1wsza w nocy, lunatykując porywa swoją kołderkę, poduchę i tysiąc maskotek i przechodzi z tym całym majdanem do naszego łoża. Tylko, że… podczas nocnych trójkątów to ja zostaję podeptana, skopana, w ustach lądują mi stopy i włosy mojego dziecka. Dominik leży nietknięty, tłumacząc mi nad ranem, że nasz syn naturalnie lgnie do swojej matki :D A ja taka zmolestowana po całej nieprzespanej nocy, śpię albo w nogach albo pod kątem super paralitycznym, chodzę w ciągu dnia jak lunatyk i nie wiem co z tym fantem zrobić :P
haha :-D nie pocieszę Cię, ale jest mi lepiej bo widzę, że nie jesteśmy sami z tym fantem ;-)))
U nas jeszcze miesiąc temu to ja spadałam -na szczęście- z materaca(jak dobrze, że nie było czasu kupić łóżka;);)) Teraz Laura śpi w swoim łóżeczku, pierwsze noce były ciężkie, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że samodzielne zasypanie we własnym łóżeczku jest możliwe;)
jak tego dokonaliście?!!! Zazdroszczę!
Nie taki diabeł straszny!!
Dwa dni płaczu i agresji, a później jest tylko przyjemnie.
U nas też tak do niedawna było. Kopanie Demolki Małża nie ruszało, a mnie nie pozwalało się ruszyć potem w ciągu dnia ;) Na szczęście ostatnio zasypia w łóżeczku i chociaż pół nocy mogę spać tak jak mi wygodnie.
zazdroszczę!
U nas jak na razie Zo zasypia w swoim łóżeczku a do naszego trafia nad ranem, albo po pierwszym karmieniu ok. 6. W drugim przypadku nie ma problemu ze spaniem, bo małżonek wstaje do pracy, a my dosypiamy we dwie:)
Tak czy inaczej w tej chwili jeszcze nie ma takich problemów, bo Zo malutka jest, więc miejsca spokojnie starczy dla wszystkich:)
My śpimy na tzw.pajaca, każdy rozłożony jak Leonardo da Vinci. I pewnie dwa łóżka by nam nie wystarczyły ;-))
piękny rysunek, zdolniacha :)
;-))) Wylałaś balsam na moje serce!!! ;-)))
My z synkiem nie śpimy. Synek od samego początku chciał mieć święty spokój w swoim łóżeczku i tak zostało. Za to to bardziej ja jestem zrzucana i odkrywana przez męża. Z niego jest taki brutal łóżkowy: wypnie tyłek, zarzuci nogą i ja ląduje na ziemi :-D
Po cichu zazdroszczę Wam tego, że od początku Wasz synek spał sam w łóżeczku.
uuu :-((( Lew i tak jest duzym zuchem!
wszak imię zobowiązuje:D
U nas łóżko 140. Mąż z brzegu jeszcze nigdy nie spadł, syn mniejszy przy ścianie ja w środku. Jak syn starszy mam złą noc to też się wgramoli. Przy odrobinie szczęścia pies się nawet wyśpi :) Myślę że twój mąż powinien po prostu się mniej bać bo faktycznie to jego wina że spadł. Mimo to współczuję upadku :)
Przekaże mu Twoje sugestie! :D
a u nas głowa rodzina sam z siebie,w momencie powiększenia ilości osób na łóżku, wciska się w ścianę ( jak on to robi ???),córka nasza na środku, a ja mam lewą stronę dosyć luźną, ale i tak córce coś niewygodnie i krzyczy :Grubo! i Tata idzie do salonu ;(