Nie wierzyłam, że ten moment nadejdzie w tym roku. Wyjątkowo długo czekaliśmy na chwilę, gdy oficjalnie będziemy mogli oddawać się urokom nicnierobienia i urlopowania do granic możliwości. W końcu doczekaliśmy się naszych wakacji i czerpiemy garściami z tego co daje nam zwykły, ale jakże błogi rodzinny dzień. Nic nie musimy robić odgórnie. Wszystko zależy tylko od nas. W naszych rękach są wszystkie plany.
Na pierwszy ogień postawiliśmy na sen. Mój mąż odsypia zmiany stref czasowych, które dokonywały się w ostatnim wyjątkowo intensywnym roku, a ja przyglądam się temu jak organizm wycieńczony tymi czasowymi wahaniami pomału się regeneruje. Cudownie jest patrzeć na swojego faceta, któremu z dnia na dzień wzrok robi się bystrzejszy i i świeżość wchodzi na twarz. Mówię Wam. Dostał mój Mąż w kość przez ostatnie miesiące, a ja mogłam jedynie się temu przyglądać. Jednak teraz odbijemy sobie wszystko. Nie inaczej :-)
Dzień zaczynamy od powolnego śniadania. Następnie od równie powolnej i regenerującej kawy mrożonej. Wyczekujemy ataku nagłego głodu i odpalamy grilla. Następnie kawa w pobliskiej kawiarni. Spacer na Kleparz w poszukiwaniu warzyw i świeżego pieczywa.
Grill, to jest to! A pod wieczór raczymy się chłodnym spritzerem [1/3 gronowego trunku + 2/3 wody gazowanej].
Odwiedziliśmy nowe miejsca na mapie Krakowa – Winosferę. Degustowaliśmy tam różne wina. Zupełnie nienachalna i miła obsługa, ciekawe minimalistyczne wnętrze. Menu Winosfery obfituje w wina, jest dość skąpe w dania, gdyż do wyboru mamy jedynie deskę serów, chleb z oliwą i jedno mięsne danie, którego składu nie pamiętam. Ale warto. Warto chociażby dlatego, aby napić się dobrego musującego wina, ot co. Wszystko w bardzo przyzwoitych cenach, także my – lokalsi – przyzwyczajeni do wysokich cenowych krakowskich progów, byliśmy mile zaskoczeni.
Jeszcze kilka dni nicnierobienia i ruszamy w drogę. Tam gdzie nas intuicja poniesie ;-)
Kto z Was urlopuje w domu? Dochodzę do wniosku, że ten wspólny czas spędzony stacjonarnie też ma w sobie pewną magię i może regenerować nasze umysły i ciało …
Aha, i jeszcze jedno! Co wrzucacie na grilla oprócz klasycznych szaszłyków? ;-) Szukam inspiracji!
8 komentarzy
Na grila polecam wrzucić wegetariańskie szaszłyki z papryki, pieczarek , cukini i halumi :))
Oraz młode ziemniaczki przekrojowe na pół ( wczesniej trzeba je podgotować tak z 10 minut ) po czym zawinac w zlotko z przyprawą do ziemniaków . smaczne ! Polecam ;)
mmm! tak dzisiaj zrobię! dzięki :-)
Ja bardzo lubię „hamburgery”, czyli mielone z dowolnego mięsa (np. piersi + boczek), koniecznie z pietruszką w środku, ale bez dodatków w stylu jajko czy bułka
mmmm! My do hamburgerów dodajemy tartego świeżego ogórka. Są wtedy meeega soczyste :-)
my pieczemy na grilu chleb, ale to nie jest odkrywcze;) Po za tym mam podobne wrażenie, że od czasu kiedy Laura jest na świecie doceniam dni spędzone w domu, we własnym mieście, całą rodziną, jest wtedy jakoś spokojniej i bez zbędnych napięć wakacyjnych.
ja ostatnio zaczęłam odpoczywać, gdy jest cisza … starość? ;-)))
nie widziałam!!! Jestem do tyłu z wpisami ponad tydzień! Kochana, linkuj Twoje wpisy tutaj u mnie przy takich okazjach, masz moje oficjalne pozwoleństwo ;-)))
ja ryby wielbię miłością największą!
P.S. Cholera, cały czas Twoje komentarze wyławiam ze spamu…! Dziwneee…
Pewnie nie ty jedna:D hihi
Dzięki za pozwoleństwo:D bo wiesz ja z tym ostrożna, bo kara w blogosferze nie współmierna do przewiny. Ja link a mi sruuu z bazuki;]
P.S. kalarepka z grilla taka sobie, wolę jednak w wersji surowej