Dwa tygodnie temu dostałam naprawdę przejmującego maila od jednej z Czytelniczek. Udzieliła mi zgody na to, abym poruszyła na forum jej dylemat. Domyślała się, że nie jest zapewne jedyną, która boryka się z tym ciężkim dla niej problemem.
Z drobnymi korektami i skróceniami to list od Anki:
„[…] Jestem z moimi dziećmi 24 godziny na dobę. Staram się jak tylko mogę, aby dzieciaki chodziły szczęśliwe, czyste i najedzone. Cholernie mi ciężko czasami, bo trafiam na mur. Nie mam nikogo do pomocy. Chciałabym rozwijać swoje pasje, a mam ich kilka. Ale na ich rozwijanie poczekam, dam radę. Chciałabym móc czasami odreagować poza domem. Choćby idąc z nim na kilkugodzinną randkę, sam na sam. Choćby wyjeżdżając na kilka dni całą czwórką nad jezioro.Gdziekolwiek, tak naprawdę, aby się zresetować. Choćby kochając się z nim, tak jak kiedyś, pod osłoną nocy, z tym takim niesamowitym dreszczykiem, którego nie czułam już od lat kilku. Ale on nie ma takiej potrzeby. Od kiedy są dzieciaki, on nie ma w ogóle potrzeby przebywać ze mną. Randkować, chodzić na spacery z nami, wspólnie gotować, jeść razem posiłki. On nie ma ochoty spędzać ze mną czasu, rozumiesz to? Jemu wystarczy jak od czasu do czasu spotka się z kumplem, albo pojedzie do swojej rodziny. […]
A ja bym czasami chciała, aby się domyślił. Wystarczyłby nawet ten wpół zwiędły kwiatek od niego bez okazji. Tak po prostu. Albo śniadanie zrobione do łóżka. Albo randka przy świecach, jednogodzinna taka. Wiesz. Byle tylko w winie razem usta zamoczyć i zjeść przystawkę, wspólnie trzymając się za ręce, jak kiedyś. Ty masz to u siebie czy też tęsknisz za tym?
Czy ja za dużo wymagam? Powiedz mi, Magda. Czy ja jestem jakaś szurnięta, że próbuję inicjować w nim takie drobne gesty? Staram się na każdym kroku. Być trochę spontaniczna, na ile sił i wystarcza. Bo dzieci mam bardzo absorbujące. Cholera no, staram się jak mogę.
Chciałabym czasami, aby się domyślił. Dostrzegł we mnie kobietę, jak kiedyś potrafił. Zabrał na spacer. Wziął na ręce i dał całusa. Tak bardzo tęsknię za tym. Czy to oznacza, że to schyłek naszej relacji? Jak mam nim wstrząsnąć?
[…]”
I oto co jej odpowiedziałam, również w skrócie:
„Anka, nie, nie jesteś szurnięta. Ja też marzę o randkach we dwoje. Ja też chciałabym dostawać kwiaty bez okazji. Też tęsknię za tymi drobnymi gestami. Za weekendem daleko od tego, co mam na codzień.
I takich jak my są zapewne tysiące, których codzienność dociska do parteru. Bo obowiązki. Bo mąż daleko. Bo pomocy brakuje. A może i funduszy nie ma. Które chciałyby wskrzesić w związku to, co pomału gaśnie, albo zmienia formę, bo i tak można. […]
Mężczyźni mają w sobie tę dziwną, niezrozumiałą dla mnie cechę, która uspokaja ich ego, gdy ktoś próbuje wzbudzić w nich dodatkowe zaangażowanie. W przeciwieństwie do nas, kobiet, nie widzą w sobie licznych wad, a raczej skupiają się na tych zaletach, które często niestety po latach trochę mniej wyraźne się u nich stają. Choć nie znikają, to słabną. W naszych oczach, tak jakoś. I vice versa, pewnie, niestety.
Mężczyźni w swoim prywatnym lustrze uchodzą za ideały, tak mi się wydaje i tak ja to widzę.
I te nasze „chcenia”, te drobne gesty, których nam tak cholernie brakuje, za fanaberie uznają.
Za dziwne życzenia.
Bez sensu prośby.
Zachcianki i w ogóle.
A to, że my chciałybyśmy, aby oni się domyślili, to żadna fanaberia, przecież.
Takie drobne gesty jak ten Ankowy zwiędły kwiatek, o którym pisała. To przecież bułka z masłem. Wystarczyłoby, aby on o tym pamiętał. Kwiaciarnie ma przecież za rogiem, wracając z pracy. To obok niej kupuje codzienną prasę.
I ta randka we dwoje też jest możliwa, gdyby on tylko miał taką potrzebę. I zorganizował im te dwie godziny, jak potrafi zorganizować pół dnia, aby auto wypolerować.
I ten weekend za miastem też nie jest nie do przeskoczenia, przecież. Skoro potrafi czasami spędzać pół dnia za kółkiem w poszukiwaniu śrubki jednej, aby półkę w warsztacie dokręcić.
I ja tak sobie myślę, że jest na więcej. Tych z zachciankami. Fanaberiami. I może warto werbalizować te nasze myśli? Głośno rozmawiać i egzekwować? I inicjować? O ile na mur nie trafimy i niezrozumienie. O ile.
Byle nie! :-)
Powodzenia!
35 komentarzy
Jestem jedną z tych tysięcy…;(
To rozmwiaj, mów, przypominaj, przywołuj wspomnienia. Nie osiadaj…dbaj o siebie i to, czego potrezbujesz. Zasługujesz na to.
„A to, że my chciałybyśmy, aby oni się domyślili, to żadna fanaberia, przecież.”
To. Jest. Fanaberia.
Dlaczego oczekujecie, że mężczyźni się domyślą, czego od nich chcecie? Po czym mają się domyśleć? W jaki sposób?
Telepatia nie działa!
Czy tak trudno czasami powiedzieć mężczyźnie wprost, czego chcecie? „Kochanie, dawno nigdzie razem nie byliśmy, może zabierzesz mnie jutro na kolację?” Ot, tyle. Oboje są szczęśliwi: ona, bo poszła z nim na kolację, on, bo spełnił jej życzenie. A jaka jest cena? Niewielka: wypowiedzenie wprost swoich potrzeb, zamiast nerwowe wyczekiwanie, żeby on się domyślił.
Co z tego, że wy marzycie o kwiatach, kolacjach, randkach we dwoje, wyjazdach za miasto, skoro swojemu facetowi o tych marzeniach nie mówicie? Chodzicie wtedy nerwowe, a on zachodzi w głowę, w czym jest problem. A gdy próbuje się dowiedzieć, to słyszy „Nic, wszystko w porządku”.
Wiem, że nikt nie jest idealny, my również. Wszyscy mają lepsze i gorsze dni. Ale podstawą jest zawsze jasna i przejrzysta komunikacja, mówienie wprost o potrzebach i oczekiwaniach, ale także o problemach, które nas gryzą.
Chcecie czegoś? Powiedzcie.
Nie chcecie? Również powiedzcie.
Mężczyźni i kobiety naprawdę inaczej funkcjonują, inaczej myślą i inaczej działają, inaczej postrzegają słowa i zachowania. Dlatego sygnały, które dla kobiet są jasne i wyraźne, dla mężczyzny mogą niczego nie oznaczać. I to nie wynika z jego złośliwości, ignorancji czy głupoty, lecz z odmienności płci.
Pretensje do faceta, że „się nie domyślił”, są trochę niedojrzałe i pokazują, że ludzie po prostu ze sobą nie rozmawiają.
Bardzo lubię Twoje komentarze i biję się teraz w pierś: błędnie to napisałam. I nie przytoczyłam całego maila, a może powinnam. Anka mówiła o swoich potrzebach facetowi wiele razy, ale on ją zbywał. Uważał, że to fanaberie. Że żąda gruszek na wierzbie. Komunikowała mu to wiele razy. A on nie potrafił się domyślić, że to są prawdziwe potrzeby a nie zachcianki.
Ja mojemu małżonkowi nieustannie komunikuje pewne moje potrzeby. I niestety część z nich też jest fanaberią w jego odczuciu i nie jest traktowana na poważnie. A duża część jest na szczęście, tyle dobrego ;-)
Nawet komunikowanie nie wystarcza, bo potrzeby sa zwyczajnie deprecjonowane…
Magda, masz słowo – klucz: „on nie potrafił się DOMYŚLIĆ”. To naprawdę tak nie działa. Jeśli Anka swojemu ślubnemu nie powiedziała, że tego potrzebuje, że jej go brakuje, że tęskni na ich randkami i wspólnymi wyjazdami, że to dla niej bardzo ważne, to facet naprawdę mógł jej potrzeby uznać za fanaberie. On nie wie, dlaczego ona chce od niego tego czy tamtego, według niego zapewne coś mu tam marudzi za uchem i chodzi obrażona, a on nie ma pojęcia co się dzieje.
Problem w tym, że ludzie nie umieją rozmawiać, poprzestają na ogólnikach, zamiast na serio się otworzyć i mówić szczerze, od serca i do spodu.
Zobacz, co Anka napisała. Że jest z dziećmi 24/7, że chciałaby rozwijać pasje, ale tego nie robi, że chciałaby z nim wyjechać, ale czeka, aż on się domyśli. I spójrz na to z punktu widzenia faceta: ma żonę, która zajmuje się tylko i wyłącznie dziećmi i domem, nie ma żadnych innych zainteresowań, nigdzie nie wychodzi, ciągle czegoś od niego chce i mu marudzi. Podejrzewam, że on kolegom mówi mniej więcej tak: „Ta moja Anka to już w ogóle się rozlazła, ciągle w kuchni albo przy dzieciakach, nic się mną nie interesuje, nic jej nie kręci. A kiedyś, ech – seks pod gołym niebem, koronkowa bielizna, wypady za miasto, kolacje przy świecach. A dzisiaj? Do łóżka przychodzi w powyciąganym t-shircie, o wszystko ma pretensje, nie wiem co się dzieje.”
Anka nie powinna czekać, aż coś się nagle cudownie zmieni, lecz sama o to zadbać. Oddać dzieci dziadkom i zorganizować romantyczną kolację czy wypad za miasto we dwoje. Zacząć realizować swoje pasje i zainteresować się sobą, bo czeka nie wiem na co. Jej mąż nagle nie zobaczy w niej innej kobiety, jeśli ona wciąż będzie taka sama.
BINGO! Kupuję Twój komentarz w 100%! Dzieki!
Hmmm. Moja opinia i groszy kilka… Moim zdaniem to nie kwestia „On nie potrafi się domyśleć” tylko raczej „On w domu chce mieć święty spokój i odpoczynek”. Zapewne dziwi się wielce jak tak można non stop biegać po mieszkaniu i wiecznie coś robić. A to sprzątanie, a to coś w kuchni, a to prasowanie a to …. I wiecznie zmęczona i sfrustrowana. No przecież po to jest kanapa by na niej usiąść, telewizor by pooglądać i popołudnie po pracy by sielsko wyłożyć nogi jak długie. Jeszcze kobieta biega po domu a przecież mogłaby to wszystko zrobić zanim wróciłem? Siedzi przecież z dzieckiem/dziećmi w domu to ma dużo czasu. Jestem mamą 5 miesięcznego bobaska i bynajmniej NIE MAM CZASU. Nawet te kilkadziesiąt minut drzemki synka wykorzystuję od razu by przygotować obiad czy zrobić porządki. A bywają najczęściej dwie drzemki po 30 minut na cały dzień albo o zgrozo jedna. Dziś warknęłam do niego przed kąpielą, że nie jest nam w kąpieli potrzebny. Oj był foch oraz … Jak już karmiliśmy się po kąpieli, to okazało się, że można się domyślić, że pranie należałoby wyjąć z pralki i rozwiesić, a i naczynia w kuchni można pozmywać. Można?? Można!! I tym sposobem znalazłam dodatkową godzinę, którą przeznaczyłam na … taaaaa… prasowanie. Choć z reguły faktycznie trzeba rzucać w facetów instrukcjami, mówić im co mają i jak zrobić. Inaczej niestety nie będzie zrobione albo co gorsza zrobimy to same, dokładając sobie do obowiązków (a kuweta kota wciąż czeka ale jeszcze poczekam aż nozdrza 2 połówki też zadziałają). Taki robot wielofunkcyjny przecież jestem. Niestety czuję się coraz częściej jakbym miała dwójkę dzieci, przy czym to starsze duuużo gorsze :P. Samemu zadbać? Same zorganizować? Problem chyba w tym, że Wy faceci nie do końca rozumiecie ile sobie już zorganizowałyśmy roboty i jakie stosy jeszcze same postawimy. Mój plan na jutro? Po porannym karmieniu miejmy nadzieję, że uda się zjeść w miarę spokojnie śniadanie (tak, to rzadki rytuał). Potem spacer z psem (i synusiem i obym niczego nie zapomniała bo powrót na 3 piętro z całym tym bagażem jest więcej niż frustrujący). Następnie na pociąg i do lekarza z synusiem. Po powrocie obiadek czas przygotować i kolejne pranie i czekamy na Tatusia. A międzyczasie karmienie, odbijanie, przytulanie, noszenie, przewijanie i duuuużo zabawy dla mojego małego Terrorysty. Wypadałoby też pod wieczór znowu poprasować. Ehhhhhh. Za jakiś czas pomarzymy tez o fanaberiach poza zwyczajnym, codziennym życiem :P
A dodajmy do tego sytuacje w której mama pracuje również na etacie (i to w pracy gdzie nie liczy się odsiedzenie 8h tylko efekt) i obiad i sprzątanie po nocach robi walcząc o to, żeby dziecko nie spędzało czasu na oglądaniu bajek po południu :/
ehhh no niestety dziewczyny on ma trochę racji :) ja juz dawno przestała wierzyć, że Mój się domyśli, ba ….ja nawet jasno komunikowałam o co mi chodzi …..mój maż zawsze wie, rozumie itd. no ale z realizacją jest trudno :) przestałam czekać aż mnie porwie na romantyczny weekend lub pojawi się w drzwiach z bukietem róż :) to tylko strata czasu no i kolejne rozczarowanie:) no może nie do konca tj.w stosunku do niego dalej „wymagam” ale sama przed sobą przyznałam, że niestety, jeżeli sama sobie czegoś ” nie wyszarpię ” od życia to nikt inny za mnie tego nie zrobi:) tak więc podział obowiązków w domu mamy jasno określony i krwią przypieczętowany; jak mam ochotę na romantyczną kolację czy wypad do teatru to go NAM organizuje , jak chcę dostać prezent to go sobie kupuje …..tak więc nie jestem jęcząca i sfrustrowana POLECAM !!!! tyle, że cóż ……dalej gdzieś w głębi marzę zeby czasami „porwał mnie książe z bajki” a jak tym księciem nie będzie chciał być mój mąż to cóż być może zechce ktoś inny – bo to jest ta cena Panowie którą możecie zapłacić za swoją ignorancje…..
Ja się zgadzam i z tym Panem i z Wami, ja naprawdę wszystko rozumiem, tylko ciągle siedzi mi w głowie takie pytanie o tą męską domyślność: dlaczego zanim pojawiły się dzieci, facet był w stanie zaplanować wieczór, kupić kwiatek…cokolwiek. Wystarczyło, że doszło zorganizowanie opieki nad dziećmi i z domyślności faceta pozostały jedynie wspomnienia. Przecież to właśnie ten facet nas „uwiódł”, rozkochał w sobie! Ja wiem, że jak mój mąż wraca z pracy, to nie widzi mnie w szpilkach, wypachnionej itd itp jak to bywało na przedślubnych randkach, ale czy po rozmowie, kiedy uświadamiam Mu, że moje nieumyte włosy są cichym wołaniem o pomoc, kiedy proszę Go o dawną romantyczność, a On mi odpowiada, że „teraz jest inaczej”, to myślę sobie, jakby zrzucił z siebie balast jaki dźwigał w narzeczeństwie. Uwodzenie żony już nie należy do Jego „obowiązków”. Ja też po prostu zaczynam się poddawać i przestaje truć o tym romantyzmie… :(
Pytanie jakie ma się podejście do żony. Jeśli jest to tak „Zdobyłam, zaobrączkowałem, starać się już nie trezba” (a są tacy mężczyźni) to dopóki nie zmieni zdania, możesz stanć na głowie w obcisłej mini, szpilkach z fryzurą od fryzjera…i skończy się na jednorazowej zabawie, a nie trwałym efekcie.
Nasze postrzeganie i przekonania dotyczące pewnych rzeczy, sytuacji, układów są najważniejsze. Dlatego, ze to od nich zależy jakie podejmujemy decyzje.
Po pierwsze brawa dla tego Pana, że w tym babińcu znalazł odwagę, żeby coś od tego męskiego świata nam przekazać! :)
Po drugie, myślałam, że to ja jestem JEDYNĄ straszną jędzą na świecie, która marudzi swojemu mężowi. Z tym, że jak czytam niektóre komentarze, to i tak wydaje mi się, że nie mam najgorzej :). Kocham mojego męża strasznie, a on nawet czasami zdobędzie się na gest i zaproponuje jakiś wspólny wypad (przeważnie po krótkich kalkulacjach dochodzimy do wniosku, że nie stać nas na niego – mąż wybiera zawsze najdroższe opcje:)), jednak chciałam o czym innym. To nie jest tak, że my mamy humory, czy fochy, czy inne fanaberie, my przeważnie jesteśmy wyprute i fizycznie i emocjonalnie i w tych momentach potrzebujemy wsparcia (pomocy w obowiązkach domowych, albo właśnie nawet miłego, czasem romantycznego gestu), bo inaczej można zwariować. Tak to jest, że przeważnie po urodzeniu dziecka kobieta zostaje z nim w domu sama. Cudownie, jak mieszka w dużym mieście, gdzie może wyjść do ludzi, może nawet ma dzieciatych znajomych, gorzej jak mieszka na wiosce, a do najbliższego sklepu ma nie bliżej niż kilometr. I tak oto oprócz zasuwu w domu (sprzątanie, pranie, gotowanie 50 dań dziennie, bo wiadomo dziecko mały niejadek, przebieranie, odmóżdżające zabawy, bo powiedzmy to szczerze, chociaż nie wiem jak bardzo kochasz swoje dziecko/dzieci, zabawy z nimi nie są szczytem Twoich rodzicielskich marzeń), nie masz nawet z kim porozmawiać. I wtedy przychodzi ON. Z pracy, wiadomo. Siedział tam 8 godzin, ale szef powiedział, że jest jeszcze jeden projekt na pilnie do zrobienia, więc przedłużyło się do 8,5h, nie z jego winy, spoko. Dojeżdża do pracy ok 1h, więc w domu nie było go bagatela 10,5h. Wiesz, że jest zmęczony, ale ty też jesteś (w końcu od 20 miesięcy wstajesz regularnie w nocy co 3h, bez zmiany oczywiście). Siada na kanapie i otwiera komputer. Dziecko jęczy, bo chce się bawić, on że głody, obiad gotuje się na szybko, bo nie bardzo miałaś czas wcześniej żeby to ogarnąć. Prosisz go żeby zajął się jęczącym dzieckiem, a on że zmęczony, a ciebie już nerw bierze. I gdzie tu miejsce na romantyzm. Ale do rzeczy. Chodzi o to, że czasami chętnie byś się z nim zamieniła, bo to jego zmęczenie, jest innym rodzajem zmęczenia, nie tak wypruwającym emocjonalnie. W pracy spotykasz ludzi, rozmawiasz z nimi, masz jasno określone priorytety i zadania, a w domu czeka cię emocjonalny poligon. Można wrócić do pracy, oczywiście, ale w większości przypadków nie opłaca się to finansowo (niania droższa niż pensja, do żłobka zapisy na 2017 rok, a dziecko nie pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny), no i wreszcie chcesz żeby Twoje dziecię miało choć chwilę jednego rodzica dłużej w domu… Tak więc tłumaczysz mężowi, że musi ci pomagać, bo inaczej zwariujesz, ale dziwnym trafem w przeświadczeniu facetów tkwi wyobrażenie, że w domu się leży i pachnie, dzieci same się ze sobą grzecznie bawią, pranie i prasowanie robi się samo i w zasadzie skrzaty sprzątają chałupę. Więc czego jęczysz kobieto, przecież siedzisz w domu! Aaaa i jeszcze jedno, po całym dniu walki z małym terrorystą, to ty kobieto powinnaś ubrać się sexi (niekoniecznie codziennie, ale chociaż ze 2 razy w tygodniu), zaproponować wspólną romantyczną kolację (którą sama ugotujesz) lub zorganizować opiekę dla dziecka (przeprowadzić casting niani) i kupić bilety do kina.
Genialny komentarz! Dziękuję iw ąłsnie to, ze napisał to męzczyan jest szalenie, szalenie cenne…
Pokazał jak ta sama sytuacja jest postrzegana przez Ankę i jak przez jej meza…
Każdy z nas ma swoje potrezby, pragnienia i tęsknoty i dopóki nie zaczniemy o tym rozmwiać, argumentowac, pokazywać, przywoływać wspomnień nic nie zadzieje się samo, czarów nie będzie…
tylko właśnie o to chodzi, że np ja nie chcę iść przez życie z kimś komu muszę na każdym kroku mówić co ma robić żeby mnie uszczęśliwić, i jeśli to nie wychodzi naturalnie, samo z siebie to najwidoczniej to nie jest to.
To ja proponuję, żebyś wyszła za swojego brata – miał tych samych rodziców co Ty, dorastał w takim samym otoczeniu, najprawdopodobniej ma taki sam system wartości i tak samo pojmuje świat. Bo każdy inny facet został ukształtowany przez zupełnie inne czynniki, nie mówiąc już o odmienności wynikającej z płci. Powiedz mi jedno: skąd facet ma wiedzieć, jak Cię uszczęśliwić? A, no tak – ma się domyśleć. Problem w tym, że np. jego poprzednie partnerki uwielbiały schabowe, a Ty ich nienawidzisz. Więc on będzie Ci te schabowe robił, bo będzie sądził, że też je lubisz, a dla Ciebie będzie to jego złośliwość i „nie domyślanie się”.
Rozumiesz, w czym rzecz? To nigdy nie „wychodzi naturalnie”, bo nie ma dwóch osób o identycznych poglądach, gustach i opiniach. Jeśli swoich potrzeb nie zakomunikujesz, to nie zostaną spełnione. Ot, cała filozofia.
No, ale oczywiście można czekać na tego, który wszystkiego się będzie domyślał i któremu będzie to przychodziło naturalnie. Przygotuj mu stajnię dla rumaka i pastę do lśniącej zbroi. I uzbrój się w cierpliwość ;)
Bez przesady ja znam takich facetów (partnerów), co żonom przynoszą kwiaty i robią miłe niespodzianki, ot tak sami z siebie, bez mówienia i biadolenia! Wydaje mi się, że wystarczy chcieć! :)
Jak się zna czyjeś potrzeby i chcenia, to pewnie, że wystarczy chcieć jednak najpierw trzeba je poznać :)
Jeśli ludzie ze soba nie rozmawiają, nie są w stanie poznać siebie, tego co dla nich ważne, tego co lubią, co im sie podoba, czego nie chcą…No można zastosować jeszcze pisanie listów ale rozmowy są zdecydowanie łatwiejsze…
I to nie musi być przypominanie za każdym razem, to może być rozmowa, np. „Kochanie, chcę, żebyś pamiętał, że lubię kwiaty. Podobają mi się i lubie je dostawać z okazji czy bez okazji. To dla mnie miły prezent.” Czy to takie trudne?
EH, rozumiem i zgadzam się w całej rozciągłości. Choć ja z moim meżem jestem szczesliwa i jeszcze nam sie udaje czasami ta wspolna kapiel i film wieczorem i spacer w weekend i mam w nim pomoc w domu i przy córce. To romantyzmu i jakis miłych gestów czy czułości juz za grosz!!! jak ja swieczek w domu nie zaswiece, muzyki nie wlacze, i się pierwsza nie przytulę, nie cmoknę, to ZAPOMNIJ!! Komplementu nie pamietam kiedy..
I u nas NAJGORSZE jest to, że ja nie czekam aż on się domyśli tylko mówię: MOGŁÓBYŚ CZASEM SIĘ TY SAM PIERWSZY PRZYTULIĆ. JUŻ NIE PAMIĘTAM KIEDY ZROBIŁEŚ COŚ DLA MNIE TYPU BUZI W SZYJĘ JAK GOTUJĘ ALBO JAKIŚ ROMANTYCZNY WIECZÓR.
A Moj maz i tak tego nie robi.. bo mówi ze marudzę
Jak coś nie pasuje to się mówi – w związku ważna jest szczerość czy kto pierwszy coś wymyśli? Od kiedy powiedziałam, ze brakuje mi dawnego bycia we dwoje robimy sobie częściej kolację przy świecach, nawet jeśli to miałyby być parówki! Znowu całujemy się, chodzimy za ręce. Można!
Jasne, że można trzeba tylko ROZMAWIAĆ i być uwaznym nie tylko na swoje potrezby ale i drugiej strony.
Bardzo ciekawa dyskusja. Dobrze, że wyjaśniłaś, że Czytelniczka sygnalizowała swoje potrzeby. Cóż, nie możemy oczekiwać od facetów, że się domyślą… Poza tym to też często kwestia charakteru: jeśli nigdy nie był z tych spontanicznych, szalonych, którzy porywają kobietę na randkę-niespodziankę, organizują w tajemnicy weekendowe wypady i oświadczają się po skoku ze spadochronem… to nie ma co oczekiwać, że teraz się to zmieni ;) A może jego też przytłacza codzienna rutyna lub inne problemy? Może gdzieś tam w głębi swojego męskiego serca myśli „nie tak to sobie wyobrażałem”? Dzieci, żonę, życie rodzinne, wszystko. Może to paraliżuje jego kreatywność i spontaniczność? Warto zapytać, porozmawiać szczerze, same wiecie jak trudno coś wydusić z faceta.
A kluczem do sukcesu jest rozmowa
A może tu wcale nie chodzi o domyślenie się, ale o chęci. Skoro przed pojawieniem się dzieci potrafił się domyślić, zaskoczyć…
Anka raczej nie tęskni za czymś, czego nigdy nie doznała, prawda?
Komunikowanie potrzeb – owszem, jak najbardziej. Ale nie w tym wypadku, bo bynajmniej mnie taki wyproszony, czy co gorsze-wykłócony kwiatek nie cieszy wogóle… :)
Pozdrawiam
Brawo! Sedno sprawy. Przed ślubem wszystko się dało. Jeszcze jeden kwiatek w wazonie nie uschnął a już dwa kolejne przynosił…A po ślubie to że niby limit wyczerpany? Nie ma nic gorszego od żebrania o czas dla siebie wzajemnie…
Tylko weźproszę pod uwagę, ze przed ślubem ona była inna i nie było dzieci. To jednak dość mocno zmienia sytuację, nie tylko dla kobiety…
Zatem zmieniło sie nie tylko zachowanie męzczyzny.
Ja wyznaje zasade taka,zeby rozpychac sie i walczyc o swoje. W swoim zwiazku wrecz heroizuje moje macierzynstwo,zeby moj Maz mial szacunek do mojej pracy i poswiecenia,bo tak to trzeba nazwac. Walcze tez o czas dla siebie,nie pytam go,czy sie zajmiw corka,po prostu mu ja wreczam i sie nia zajmuje. Nie wiem czy to przez moje zachowanie czy przez to,ze jest fantastycznym facetem,ale znajdujemy czas i ochote na randki,czulosc i swoje pasje. Dziewczyny,nie bojcie sie walczyc o swoja przestrzen w rodzinie! :)
Co masz na myśli pisząc o poświęceniu?
Trzeba facetowi jasno krótko w żołnierskich słowach mówić czego by się chciało i on to z przyjemnością zrobi. oczekiwać od faceta, żeby się domyślił to można do końca życia i o jeden dzień dłużej. Wiele lat tego oczekiwałam i gryzłam się. Potem zrozumiałam psychikę faceta i zaakceptowałam fakt, że mam mu powiedzieć ze chce kwiatki. Dwa razy kupi mi bo mu mowie, a raz sam od siebie bo się nauczył ze można i jest to fajne. To dotyczy nie tylko kwiatków. 'Domyśl sie’ należy wykreślić ze słownika związku.
Ja jestem przykładem że nie warto czekać aż on się domyśli ..ja czekałam długie lata, frustracja rosła…sięgneła zeniutu latem..
Przebywałam z dziećmi daleko od domu ( niby wakacje ale jednak w pracy byłam) ,on odwiedział nas weekendowo i nigdy nie miał dla mnie czasu…a bo to wino z sąsiadami, piwo ze znajomymi czy koncert…byliśmy razem ale osobno :( …z okresu tych wakacji nie pamietam żadnego dnia który spędzilibyśmy razem…nawet przez godzinę nie byliśmy tylko we dwoje .Żeby było mało opowiadał wszystkim znajomym jak to się zresetował gdy został sam w domu, jak ma wreszcie czas dla siebie i tak dalej…W sierpniu nie wytrzymałam i zagroziłam rozwodem mówiąc tylko tyle ,że nic już nas nie łączy na co on mi daje codziennie dowody :dzwoni do mnie tylko w sprawach firmowych ale nigdy nie pyta o mnie,nie chce poświęcić mi 5 minut swojego czasu…jak dzownię wieczorem to albo idzie spać albo się kąpać i zawsze nie jest pora…..Byłam pewna ,że zapyta o co mi chodzi,gdzie jest błąd…nie zapytał -zgodził się na ten rozwód !
Na nic moje płacze, prośby,rozmowy…on czuje się zraniony ,że ja chciałam rozwodu i twierdzi ,że już nie potrafi się zaangażować w nasz związek :(
Dziewczyny jeżeli tak samo jak ja macie długą listę życzeń do męża to mu o tym mówcie…ja nigdy nie dostałam prezentu na urodziny ( tylko kwiaty zawsze) ,nigdy nie zaproponował mi wyjścia do restauracji , nigdy nie zorganizował wyjazdu …owszem ,mam pieniądze i zagraniczne wakacje to nie problem, kwiaty kupuję co kilka dni ,nie muszę czekać na urodziny żeby kupić sobie „coś „….ale pieniądze szczęścia nie dają…czasami otrzymanie od NIEGO zwykłego batona znaczy więcej niż się może wydawać…ten moment kiedy wiesz ,że to ON pomyślał właśnie o tobie …bezcenne !
Mówcie głośno co Was boli i walczcie o związek…to najcenniejsze co można mieć w życiu !
A ja już nie czekam aż się domyśli, bo mąż mój mnie doinformował, że faceci się NIE DOMYŚLAJĄ, jak coś chcę, to się tego mniej lub bardziej dobitnie domagam lub słodko proszę. Na szczęście trafił mi się dość romantyczny typ, który czasem coś sam z siebie też wymyśli :)
Po wielu przemyśleniach i przeczytanych książka nie znalazłam odpowiedzi jak uszczęśliwić kogoś komu sie nie chce byc szczęśliwym komu po prostu nic sie nie chce….szczęście należy przekazywać sobie nawzajem,żyjemy ze sobą nasze zachowania wpływają na nasze relacje…uważam,że mężczyzna jak i kobieta maja obowiązek domyślać sie czego partner pragnie i oczekuje..po latach znajomosci,życia ze sobą nie pojmuje tego, dlaczego miałabym ciagle wychowywać kogoś…skoro ja sie domyślam on także mógłby okazać choć trochę chęci i sprawić przyjemność domyślając sie czego ja pragnę.Taka współpraca,partnerstwo. Jeżeli ktoś nie ma chęci to myśle,że cieżko cos zdziałać, choć można próbować na wszelkie sposoby. Kłótnie nie zdziałają nic prócz tego ze sie wkurzy. Trzeba brać byka za rogi jak to sie mówi. Robić to co nas uszczęśliwia i satysfakcjonuje.Brutalnie mówiąc trochę kierować druga osoba,bo choćby nas najmocniej kochał i doceniał to i tak i tak te myśli nie dają mu spokoju „dlaczego ona ciagle czegoś ode mnie chce,czemu siedząc cały dzień,nawet cały rok w domu z jednym dzieckiem z niczym nie może zdążyć?..cały czas mnie czymś obarcza,a na dodatek za duzo myśli”. Bo po co.
Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę, tak jak nie można za kogoś zmienić jego życia, czy za kogoś wyjść z alkoholizmu…Tego musi chcieć ta osoba. I już.
Ja uwazam, ze stwierdzenie DOMYSL SIE CHLOPIE powinno byc zastapione czyms innym, w przeciwnym razie faceci zawsze beda sie wymawiac durnym textem typu NOE JESTEM WROZKA, ZEBY SIE DOMYSLAC! Otoz problem tkwi chyba w tym, ze facet z czasem staje sie leniwy… Ok czasem trzeba powiedziec wprost co sie chce… Niestety ja uwazam, ze jak facet nie potrafi kobiety uszczesliwic, oznacza tylko jedno NIE ZNA SWOJEJ PARTNERKI I MA AMNEZJE TOTALNA… Otoz, jak jestem z kims, to DO CIEZKIEJ CHOLERY, znam chyba ta osobe na tyle zwlaszcza PO LATACH… i potrafie powiedziec co ta osoba lubi wiec PANOWIE wystarczyl by od czasu do czasu maly rachunek taki sumienia sobie zrobic, cos typu… KIEDY OSTATNI RAZ WZIALEM JA NA SPACER, KIEDY OSTATNIO DALEM JEJ KWIATY/CZEKOLADKI (CO KTORA LUBI), MOZE POMYSLE O NIEJ TROCHE BARDZIEJ NIZ O WLASNEJ EGOISTYCZNEJ DUPIE I ZABIORE JA NA ROMANTYCZNA KOLACJE/SPACER/DO KINA/NA WEEKEND… WHATEVER… Po prostu zamiast glupio sie tlumaczyc, to lepiej przypomnijcie sobie poczatki zwiazku i to co partnerka lubi. JA NIE OGARNIAM JAK PO LATACH SPEDZONYCH ZE SOBA MOZNA NIE WIEDZIEC JAK USZCZESLIWIC 2GA OSOBE…TO JEST DLA MNIE NIENORMALNE I ZAKRAWA NA TOTALUS OLEWANTUS OD POCZATKU ZWIAZKU… Bo jak sie kogos NAPRAWDE slucha to pozniej na lata sie pamieta czy ON/ONA lubi np szarlotke czy jednak woli sernik? Czy woli gory czy morze… Aktywnie spedza czas czy woli poczytac ksiazke? Itp itd… Mysle, ze to nic trudnego i niewykonalnego…
Dziewczyny z całym szacunkiem ale facet to nie jasnowidz. Chcecie czegoś to usiądźcie i pogadajcie. Przecież to nie obcy tylko człowiek z ktorym prawnie jesteście związane (ślub), macie rodzinę i spoędzacie z nim życie. Jesli boicie się rozmawiać o swoich potrzebach, priorytetach, chceniach i fanaberiach to ja bym tutaj widziala problem, a nie w tym, ze facet nie jest jasnowidzem.
W relacji najważniejsza jest rozmowa, jasne określnie potrzeb, priorytetów, celów, marzeń…jak facet ma coś zrobić jeśli nie wie, że tego chcecie? Jeśli nie wie czy to jest dla Was ważne?
Weźcie pod uwagę, że facet psychologicznie, biochemicznie i emocjonalnie funkcjonuje inaczej niż kobieta więc nie będzie zachowywal się tak, jak kobieta.
Napisałam na ten temat kilka artykułów, osoby z takimi dylematami jak czytelniczka Magdy zapraszam do lektury, może to coś rozjaśni, pokaże sytuację z nieco innej strony:
1. Jak zrozumieć partnera? https://psychetee.pl/post/126183701472/jak-zrozumie%C4%87-partnera-poznaj-5-etap%C3%B3w-zwi%C4%85zku
2. Jak rozmwiać z partnerem? https://psychetee.pl/post/125318134652/jak-rozmawia%C4%87-z-partnerem-5-j%C4%99zyk%C3%B3w-mi%C5%82o%C5%9Bci
3. Jak budowac satysfakcjonujące relacje? https://psychetee.pl/post/124655586172/jak-budowa%C4%87-satysfakcjonuj%C4%85ce-relacje
W moim gabinecie bardzo często spotykam się z takim problemem o jakim napisała Ania, szczególnie w kontekście dzieci. Poczucie nadmiaru obowiązków, brak poczucia kobiecości, docenienia ze strony mężczyzny, brak wsparcia.
Ci mężczyźni, którzy przychodzą do gabinetu i słuchają tego co mówią ich partnerki (bo nie zawsze są to pary po ślubie) są w szoku, że kobiety tak odbierają ich zachowanie, że tak to wszystko widzą i niemal zawsze pada pytanie „Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?”