Szanuję te dwie panie. Powiedziałabym nawet, że cholernie je szanuję. Nie dlatego, że wyglądają, jak wyglądają. A wyglądają powiedzmy to sobie szczerze: dobrze, wręcz bardzo dobrze!
W ostatnich dniach dostałam od Was sporo maili, w których pytałyście mnie m.in. o to, czy zamierzam rodzić z moim mężem, w którym szpitalu zamierzam rodzić oraz czy zdecydowałam się na położną, doulę czy może będę rodziła w prywatnym szpitalu, czy może publicznym.
Są czasami maile, po przeczytaniu których włos się na głowie jeży i człowiek zastanawia się, czy przypadkiem nie żyje w jakimś równoległym świecie. Bo ja rozumiem, że my się możemy różnić, ale czasami aż trudno uwierzyć, że w głowach niektórych słychać echo zamiast grzechotu szarych komórek.
post archiwalny, 2017 rok.
Jeśli śledzicie mój blog dłużej niż kilka miesięcy, pewnie pamiętacie moje poprzednie doświadczenia z komunikacji miejskiej, bo obiły się one szerokim echem.
listopad 2017
Kilka miesięcy temu opublikowałam na blogu post dotyczący mitów dotyczących ciąży i dzieci, które przechodzą z ust do ust i są powielane przez pokolenia. Pamiętam, że uśmiałam się wtedy przednio, kiedy przeczytałam Wasze komentarze pod tekstem! :D
Czytaj dalej
Uwielbiam rozmowy z rodziną, podczas których okazuje się, że świat naprawdę, ale to naprawdę się zmienia. Mam na myśli nie tylko cały ten postęp technologiczny, ale również podejście ludzi do wielu kwestii, w tym tych dotyczących rodzicielstwa.
Przyznam Wam się do czegoś bez bicia – otóż ani razu, ani przy pierwszym porodzie, ani też przy drugim porodzie, nie miałam przy sobie tego dokumentu. Co więcej – ja nawet nie wiedziałam wtedy o jego istnieniu!