Mam dla Was dzisiaj 5 zdań, które – moim zdaniem – warto, aby znało każde dziecko. Są one niezwykle przydatne! Oczywiście mam na myśli takie dziecko, które już potrafi formułować zdania i używać ich zgodnie z ich znaczeniem.
Inspiracją do napisania dzisiejszego postu był mail od Marysi*, która opowiedziała mi o sytuacji sprzed miesiąca, jaka spotkała ją i jej córeczkę. Córka Marysi ma 5 lat i jest bardzo „asertywną młodą damą”, jak ją podobno określają jej dziadkowie. Marysia mówi, że dużo w tym prawdy, bo jej córka rzeczywiście twardo stawia granice, których przekraczania nie lubi. „Szkolenie” w tej kwestii od małego robiła jej o 20 lat starsza przybrana siostra i przyznam, że z tej mailowej opowieści mogę wnioskować, że siostra zrobiła… dobrą robotę!
Marysia wraz ze swoją córką odwiedziła przed kilkoma tygodniami dalszą rodzinę. Podczas przywitania zebrała się cała rodzina gospodarzy i zaczynając od Marysi, a skończywszy na jej córeczce, członkowie rodziny zaczęli się witać. Uściskom nie było końca, aż w pewnym momencie odezwała się mała Zuzia* i nie robiąc ze swojej przemowy żadnej tajemnicy, powiedziała głośno:
– Mamo, ja nie mam ochoty, aby oni mnie wszyscy tak mocno całowali i przytulali. Nie lubię tak.
Towarzystwo wtedy zmieszało się bardzo. Marysia nie wiedziała, jak ma się zachować, uszanowała jednak zdanie córki. Reszta osób zakończyła przywitania na uściskach z Marysią, a małej Zuzi podawali już tylko rękę z uśmiechem. Po chwili jednak, jak towarzystwo się rozproszyło, dało się słyszeć z kuchni szepty, które bez problemu usłyszała Marysia.
– Teraz to gówniarzom już się w głowie przewraca – ktoś szepnął z kuchni.
– A matka stała i zamiast strzelić klapsa za pyskowanie, to udawała, że nic się nie stało – szepnęła druga.
*Imiona zostały zmienione ma prośbę Czytelniczki.
I tak oto spotkanie rodzinne, które miało trwać cały weekend, zakończyło się na dwóch grzecznościowych godzinach, ponieważ Marysia z Zuzią nie mogły dłużej słuchać uwag, które niby ukradkiem serwowała liczna rodzina. Po wysłuchaniu jeszcze kilku innych przytyków, które mimochodem wyłapała, Marysia postanowiła pojechać z powrotem do domu, tłumacząc się złym samopoczuciem. Mama Zuzi już dosyć miała zakłamanej atmosfery i punktowania jej dziecka na każdym kroku. Ale napisała do mnie mail, aby zadać mi pytanie:
– Magda, czy to jest normalne, żeby dziecko było obcałowywane i wyściskiwane przez kilkanaście osób, a kiedy wyraża dezaprobatę, to zaczyna się zbiorowe piętnowanie przez kolejne kwadranse?
I w tym oto momencie wchodzę ja (cała na biało! :D) i mówię:
– Kochana, ależ absolutnie! Ja też zmyłabym się z miejsca, w którym dziecko wyrażające własne zdanie, gdy narusza się jego sferę prywatną, zaczyna być piętnowane! Takie dziecko to skarb, bo będzie wiedziało, że w sytuacjach, gdy ktoś przekracza granice, których zostało ono nauczone, to należy wyrazić sprzeciw!
Dlatego też przychodzę do Was dzisiaj ze zdaniami, które są – według mnie – bardzo przydatne dla każdego dziecka. Nie nauczymy naszych dzieci wypowiadać ich od razu, ale warto małymi krokami zadbać o to, aby zostały przez nie zapamiętane. Z czasem nasze pociechy nauczą się wypowiadać je zgodnie z ich przeznaczeniem.
Oto lista (bardzo subiektywna – bo moja), o której sądzę, że może stanowić pewien wykaz tego, o czym uważam, że warto z dzieckiem rozmawiać. Nie muszą to być zdania identyczne z podanymi poniżej, ale są to tzw. drogowskazy, według których dzieci mogą się poruszać.
1. Nie biorę słodyczy od osób, których nie znam.
Ucieszyła mnie całkiem niedawno sytuacja, w której mój Starszak podbiegł do mnie na placu zabaw, gdy tata jednego z dzieci poczęstował go cukierkiem. Podejrzewam, że mężczyzna chciał dobrze, ale mój Syn dostał kiedyś ode mnie „lekcję”, podczas której opowiadałam mu o sytuacjach dla niego potencjalnie niebezpiecznych, w których dorośli zwabiają dzieci na „cukierki” i niekoniecznie mogą mieć dobre intencje. W takich przypadkach mają zapytać mnie o zgodę, a jeśli nie ma mnie w pobliżu, to mogą podziękować za cukierek, schować go do kieszeni i zjeść dopiero w mojej obecności. Niektórzy powiedzą, że przesadzam. Ja jednak uważam, że to uczula dziecko na to, aby mieć ograniczone zaufanie wobec osób, których nie znają.
W takich wypadkach warto nauczyć dziecko mówić np.:
„Dziękuję, zapytam mojej mamy, czy mogę zjeść”
albo:
„Dziękuję, zostawię go sobie na później”.
2. Nie lubię, gdy ktoś mnie całuje i przytula.
To bardzo ważne, aby dziecko potrafiło wyrazić swoją dezaprobatę w sytuacji, gdy ktoś np. z rodzinnego powitania robi teatralne całowanie z ciumkaniem, obściskiwaniem i targaniem za policzek. To nic złego, jeśli dziecko nie lubi takich zachowań. Ja też za nimi nie przepadam. Co więcej – jeśli jesteśmy świadkami takiej sytuacji, to warto, abyśmy naszemu dziecku pomogli, wyciągając je z całuśnego potrzasku i komunikując otoczeniu – zgodnie z prawdą i w normalnym tonie – że np.:
„Skarbie, już jestem przy Tobie”,
przy jednoczesnym oświadczeniu zebranemu wokół towarzystwu, że np.
„Zuzia lubi rodzinne spotkania, ale nie znosi całuśnych powitań, dlatego przyszłam jej na ratunek”. ;-)
Nie ma co owijać w bawełnę. Kawa na ławę. Serwując wytłumaczenie, pomagamy naszemu dziecku. Kto inny ma mu pomóc, jak nie my!?
3. Nie mam ochoty na więcej, dziękuję.
To częsty temat w naszej rodzinie. Mamy w naszej familii grono nadgorliwych osób ;-), które lubią gotować i nie tolerują odmowy, gdy serwują swoje pyszności. Czasami jednak zapominają o tym, że każdy może mieć „inne smaki” lub zwyczajnie… nie być głodnym. Ja nie jestem z tej szkoły, która każde dzieciom jeść, tj. wpychać łyżki i widelce wtedy, gdy nie są głodne albo czegoś nie lubią. Moje dzieciaki mają dania, które kochają, ale mają też takie, których za nic nie zjedzą. Taka sytuacja. ;-)
Dlatego mój Starszak mówi na głos:
„Nie mam ochoty na więcej, dziękuję”
albo:
„Nie przepadam za wątróbką. Zjem tylko zupę, dziękuję”.
Czasami zapomni mu się o tym „dziękuję”… :D ale staram się mu o tym przypominać. ;-)
I tak dalej. Niektórzy wtedy robią wielkie oczy, czekając, aż zareaguję (np. opieprzając dziecko), ale muszą się wtedy bardzo rozczarować, bo ja… rozumiem, że moje dzieci mogą nie mieć na coś ochoty. Jeśli nie ma alternatywy jedzeniowej, to pytam dziecko, czy na pewno nie chce spróbować, bo będzie musiało czekać do następnego posiłku. I jeśli odpowiedź dalej jest odmowna, to ja ją szanuję. Serio, nikt jeszcze nie umarł od niezjedzonej wątróbki, odpuszczonego szpinaku czy pominiętej jarzynowej z marchewką. Wyluzujmy. ;-)
Przecież jeśli my nie lubimy, dla przykładu, tzw. „flaczków”, to ich nie jemy – tyle w temacie. :D
4. To, że jestem inaczej ubrany/inaczej wyglądam niż większość chłopców/dziewczynek, to nie znaczy, że jestem gorszy/gorsza.
Moi synowie nie mają kompleksu z tego powodu, że mają długie włosy. Oni wręcz swoje włosy uwielbiają! Wielu Czytelników mnie pyta w mailach:
„A nie mają z tego powodu problemów?”.
Nie, nie mają. Serio. :-) Otoczenie problemów też (już :D) nie robi.
Moje dzieci wiedzą, że długie włosy mogą nosić zarówno dziewczyny, jak i chłopcy.
Idąc dalej – kolor różowy nie jest zarezerwowany tylko dla dziewczyn. Swego czasu ulubiona koszula wizytowa mojego Starszaka była właśnie w kolorze pudrowego różu! Czy próbowałam mu ją wyperswadować? Skądże!
Idąc jeszcze dalej – pozwalam mojej Gai bawić się autkami braci, a jej braciom bawić się jej lalkami. Gdyby ona lub oni chcieli dostać inne niestandardowe zabawki, to kupiłabym im je bez wahania.
Dzieciństwo to nie jest czas na dozowanie dziecku przyjemności i stawianie dziwnych granic w stylu „gender”. To by je niepotrzebnie ograniczało. Niech chłopcy uczą się gotować. Niech dziewczynki potrafią dokręcić śrubkę. Niech poznają świat i nabywają nowe umiejętności – ot co!
5. Nie mów tak do mnie.
To było zdanie, które usłyszałam, stojąc w kolejce w jednym z hipermarketów. Padło z ust dziecka w kierunku jego taty, który pakował zakupy na taśmę (synek próbował mu je podawać). Nagle jeden z kartonów mleka spadł na podłogę, bo wyślizgnął się dziecku z rąk. Tata – zamiast pomóc synowi, na moje oko max. czteroletniemu – zaserwował mu wiązankę. Szeptem powiedział „kur..a”, a następnie dodał:
„Durniu, ile mam ci mówić, żebyś stał tam, gdzie stoisz? Nie kręć się jak smród po gaciach”.
Już miałam interweniować, bo ja z tych wrażliwszych i zwracam uwagę w takich sytuacjach, mimo że otoczeniu może się to nie podobać, ale…
…ten mały chłopczyk podniósł ten karton mleka, który upuścił przed chwilą, podszedł do swojego taty i przy całej kolejce z pełną powagą odpowiedział:
„Tato, nigdy więcej nie mów tak do mnie!”.
Nigdy wcześniej nie widziałam, aby dorosły facet dostał na twarzy tak mocnych buraczkowych rumieńców ze wstydu, jak ojciec chłopca w tamtym momencie! I bardzo dobrze. Młody pozamiatał!
Uczmy nasze dzieci, że nikt nigdy nie ma prawa ich obrażać. Czy to w przedszkolu, czy wśród dorosłych. Tłumaczmy, że są dla nas ważne! Że są mądre i należy im się szacunek bez względu na to, czy coś im się udaje, czy może coś nie idzie po ich myśli.
Wypowiadanie powyższych zdań przez nasze dzieci nie świadczy o ich złym wychowaniu. Wręcz przeciwnie! Świadczy o tym, że odrobiliśmy z nimi lekcję asertywności, która pomoże im kroczyć przez życie w różnych warunkach.
Czy dorzuciłybyście jakieś inne kwestie, których warto nauczyć nasze dzieci, szczególnie w relacjach społecznych? Oczywiście oprócz oczywistych: „dzień dobry”, „do widzenia”, „dziękuję”, „przepraszam” etc.
Uściski!
M.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Jeśli zgadzasz się z jego przesłaniem – możesz go podać dalej, udostępniając ten wpis. Dziękuję!
1 komentarz
Super wpis! Też uważam, że dziecko od najmłodszych lat powinno być tego nauczone. Dobrze, że będzie umiało się kulturalnie obronić i warto jeśli nauczymy, żeby nam mówiło kiedy i dlaczego użyło tych zdań. 🙂 Moja córka ma lekko ponad dwa lata a gada od dłuższego czasu pełnymi zdaniami i dziś np jak ciocia się na nią zdenerwowała i krzyknęła to córka powiedziała „nie musisz krzyczeć” wszystko z powagą i spokojnie 😄 zawsze mówi ze spokojem, że czegoś nie lubi lub nie chce bo ma pełny brzuszek a do tego nauczona od małego, że trzeba mówić „proszę”, „dziękuję” itp. Czasem w trudnych sytuacjach jest bardziej asertywna i kulturalna ode mnie 🤷♀️😄