Etap dzieciowego gadżeciarstwa chyba mamy już z M. za sobą. [Mamy? ;-) ] Te dwa lata z Ivkiem mam nadzieję nauczyły nas tego, aby nie pielęgnować w sobie zbieractwa a kompletować przedmioty, których będziemy używać, to po pierwsze. Po drugie: takie, które nie są atrapami przedmiotów a wykazują się dobrą jakością i mają potencjał, aby posłużyć także naszemu drugiemu dziecku, i nie zepsują się w akcji.
I gdy stanęliśmy przed wyborem hulajnogi, to kierowaliśmy się właśnie tymi dwiema zasadami. Gdy zadałam pytanie na moim profilu FB o to, z jakiej hulajnogi jesteście zadowoleni, ponad połowa z Was rzuciła hasło: „mini micro!”. Spojrzałam na opinie w sieci, spojrzałam na cenę, jeszcze raz na opinie, i znowu na cenę. Doszliśmy do wniosku, że wsiadamy do samochodu i chcemy zobaczyć ją na żywo, aby Ivo mógł sam sprawdzić czy taka jazda go w ogóle kręci. I okazało się, że chłopak na tym pojeździe ma potencjał! ;-) Nie kumał jeszcze w sklepie czaczy, ale widzieliśmy po jego minie, że to może być to, co tygrysek będzie z czasem lubił najbardziej.
Ale to czy dziecko załapie hulajnogowego bakcyla moim zdaniem zależy w dużej mierze od rodzica, który będzie lub nie będzie chętnie wychodził na gładkie ścieżki z młodzikiem, i pokaże mu, że to może być całkiem spora frajda jeździć szybciej od przechodniów i przyspieszać na życzenie.
Na początku Ivo wykazał się umiarkowanym entuzjazmem. To znaczy wolał prowadzić hulajnogę zamiast próbować się na niej odpychać. Zderzanie hulajnogi z parkowymi ławkami podobało mu się szczególnie. Później, gdy zobaczył innych towarzyszy dzielących asfalt, poruszających się na tych kauczukowych kółkach, to zapragnął robić to co oni :-)
Naszą mini-micro kupiliśmy z tzw.baby-seatem, czyli siodełkiem, które można przymocować do hulajnogi, aby dziecko mogło odpychać się siedząc. Szybko jednak z niego zrezygnowaliśmy. Ivo ma już dwa lata i moim zdaniem to siedzenie jest na nieco młodsze maluchy. Półtoraroczniak pewnie czułby się na nim wyśmienicie, bo nie musiałby za bardzo podkurczać nóg i odpychanie się wychodzi wtedy sprawnie. Ivo jest już jednak za wysoki na ten baby-seat. Nic straconego. Naszemu no.2 siedzenie przyda się z pewnością :-)
Zdecydowaliśmy także, że okrągłą kierownicę dołączoną do baby seat’a zamienimy na już „doroślejszą”, w kształcie klasycznego pałąka. Lepiej szła mu jazda z wyższym, prostym hulajnogowym drążkiem. I to była dobra decyzja. Każde dziecko samo wybiera sobie pozycję, w której jazda sprawia mu największą radość i jest intuicyjna. To też powinno zasugerować Wam niekupowanie hulajnogi ciemno w sieci, a przymierzenie dziecka w jakimś stacjonarnym sklepie ze sprzętem sportowym.
Nauka skręcania. Obywatel zdecydowanie jest podjarany jak uderza w przeszkodę ;) #hulajnoga #minimicro
Wkrótce recenzja na blogu.
Posted by szczesliva.pl on Monday, May 4, 2015
Mini micro jest hulajnogą balansową, czyli poprzez balansowanie ciałem naciskając na podest i ruchy boczne drążkiem skręcamy w lewo lub w prawo. Super rozwiązanie. To uczy dziecko równowagi i pozwala na intuicyjne zachowanie się na drodze. Wiele zwykłych hulajnóg jest sztywna i kiepsko z nimi dziecko współpracuje. Próbowaliśmy jazdę na zwykłym, marketowym egzemplarzu no-name, który został Ivkowi w spadku po starszej kuzynce. I jednogłośnie z moim drugim alter-ego stwierdziłam, że mini micro to jest jednak to! Różnica wagi, jakości i systemu działania. Przepaść na ogromną korzyść mini-micro. Kauczukowe koła, dwa z przody i jedno z tyłu [z hamulcem] dopełniają całość. Nasz znajomy, który zna się na sprzęcie sportowym stwierdził, że „to jest naprawdę profesjonalny przedmiot, na który też nie żałowałby pieniędzy.”
Ivkowi jazda na hulajnodze idzie coraz lepiej. Nie jest jeszcze hulajnogowym wymiataczem, ale ma na to wiosnę i lato, aby szkolić się w swoim tempie, bez ciśnienia i parcia na rampę ;-)
Nie zapomnijcie o kasku! Upadek może zdarzyć się w każdym momencie, a głowę trzeba koniecznie chronić! Jeśli chcecie wybrać dobry kask dla dziecka, szczegółowy post na ten temat znajdziecie u mnie TUTAJ [klik].
Założę się, że Jan Brzechwa pisząc ten wiersz na sto procent miał na myśli mini micro! ;-)
„Chwaliła się lalka w sklepie,
Że jest bardzo droga.
„Głupia lalko, zamilcz lepiej, –
Rzekła hulajnoga –
Za mnie ludzie więcej płacą,
Bo jest za co”. – Jan Brzechwa „Kłótnia zabawek”.
Jestem zabawkowym skąpiradłem, bo każdy kolejny resorak wylądowałby prędzej czy później w koszu. Inwestycja w dobry sprzęt sportowy jest zdecydowanie słuszną decyzją.
Macie w planach zakup hulajnogi? A może posiadacie już jakiś model? Z czego jesteście zadowoleni i czy tak jak ja uważacie swój zakup za dobrą inwestycję w sprawność ruchową dziecka?
7 komentarzy
genialny pomysł z tym jeździkiem dla młodszych :) a Twoim zdaniem lepiej sprawdzi się właśnie ta hulajnoga z siedziskiem czy rowerek biegowy? czym się różnią w praktyce? :)
Rowerek biegowy mamy, ale na razie Ivo nie wykazuje zainteresowania. Myślę, że najlepiej by było wybrać się do sklepu gdzie będą rowerki biegowe i hulajnogi, i sprawdzić czy dziecko ma jakieś preferencje :-)
to niemożliwe:p sama nie mam jeszcze dzieci, ale pracuję z dziećmi i chciałam wiedzieć co móc poradzić rodzicom gdy będą pytać:) dzięki za radę :)
rowerek biegowy to fajne rozwiazanie. przygotowuje do pedalowania na dwoch kolkach. u nas jednak Ivo na razie preferuje hulajnoge :-)
Rowerek jest swietny do nauki rownowagi. Zaczelismy od niego a w wieku 3 lat przesiedlismy sie na zwykly rowerek bez (!) kolek pomocniczych. Trwalo to jakies 5 minut i juz wiedzial, ze rownowaga i pedalowanie=jazda do przodu :) polecam goraco! Mlody do teraz jeszcze na rowerku biegowym :)
A ile synek ma wzrostu? Pozdrawiam Marta
hmm to mnie zastrzelilas ;-) Nosi ubrania na 86-92 i ma chyba 88cm :-)