A taką miałam być wiecznie uśmiechniętą, zadowoloną z życia mamą mojego dziecka. Zaopatrzoną w tony miłości i kopiaste łychy cierpliwości. Mamą, która mimo gorszego dnia i wiatru wiejącego prosto w oczy zawsze ze stoickim spokojem potraktuje najbardziej abstrakcyjne aktywności mojego dziecka, wyprowadzające z równowagi każdego tylko nie mnie.
A rzeczywistość okazała się być mniej różowa. Bo tym różem i słodkością piejąca byłam na samym początku mojej macierzyńskiej przygody. Prosty sik strumieniowy w twarz, przebieranie w kolejne, piąte już śpiochy podczas jednego kwadransa, dwugodzinny płacz i kolki odrobinę ostudziły mój zapał by być perfekcyjnie cierpliwą i radością s.rającą matką. Sorry.
Chciałam, aby jak po kaczce spływało po mnie wszystko, co stoi na mojej drodze. Miałam zmierzać się z codziennością z wypiętą piersią, przyklejonym do dwóch policzków bananem, odpowiadać na wszystko niczym ugłaskana rusałka znad liliowego potoku.
Ale się nie udało!
Nie udało mi się udawanie przed całym światem, że nic mnie nie rusza!
Że ja jestem ponad to. Ponad to wszystko.
Że moje niewinne i bezbronne dziecko może krzyczeć i miauczeć przez godzin parę, a ja będę mu z rześkością mentosa falsetem śpiewać kołysanki do 4 rano.
Że zniosę wszystko. I jeszcze więcej!
Że oleję niewyspanie, brak siłī i werwy życiowej i jak na prozacu zatańczę przed moim dzieckiem kankana!
Że ja to w ogóle jestem najlepsza, najsilniejsza, wypoczęta, piękna, radosna, zadbana, z libido jak stąd do Księżyca i dla mnie życie to mały pikuś!
Że niby łykam czasami szarą rzeczywistość jak głodny pelikan i proszę o więcej trudów, które przyjmę na klatę!
Że dla mnie moje dziecko to dobro wcielone, ideał chodzący, maluszek niewinny, i może robić ze mną wszystko albo i jeszcze więcej!
Ale jednak nie! Nie udało się.
I nie ryczę z tego powodu w poduchę.
Jestem jak każda normalna matka, z krwi i kości.
Mam gorsze dni.
Miewam gorsze nastroje.
Bywa, że krzyknę i jestem na siebie zła, jak cholera!
Później przytulę to małe ciałko.
Przeproszę.
Ukocham.
Ucałuję to czółko i popatrzę w te dwa małe węgielki, które mnie przepraszają, mimo że nie wiedzą za co. Albo już wiedzą?
Wiem, że to słabość. Wiem, że nie powinnam!
Już nie biczuję się za to. Już nie.
Nie czytam tysiąca poradników o tym, jak wznieść się na maryjne wyżyny macierzyństwa, usłanego melisą i hartem ducha. To nie dla mnie.
Jestem sobą.
Staram się.
Poprawiam się.
Patrzę wstecz i uczę się na błędach. Swoich. Cudzych.
Szukam odpowiedzi.
Biorę 5 wdechów.
Nie pomaga?
Biorę 5 głębszych dodatkowo.
Czasami krzyknę.
Czasami załkam.
Chowam głowę w swoich ramionach.
Ocieram łzy.
„Przegrać i być pokonanym to nie to samo. Przegrywają ci, którzy nawet nie próbowali walczyć, a pokonani są ci, którzy byli zdolni do walki. I taka porażka nie przynosi wstydu. Może być trampoliną do nowych zwycięstw. I jak trafnie to określa José Saramago w twojej książce El amor posible, nigdy nie ma porażek ani zwycięstw ostatecznych, bo dzisiejsza porażka może być jutrzejszym zwycięstwem.”
Nigdy nie będę idealna.
Nigdy nie będę taka, jak ktoś sobie wymarzy, abym mogła być.
Ale zawsze będę kochać i starać się być lepsza.
Dla siebie. Dla nich. Bo warto.
Ale bez tego ciśnienia, które każe być idealną i nigdy nie popełniającą najmniejszych błędów.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
32 komentarze
Bardzo fajny post, widzę, że nie jestem sama:) ale żyje z myślą, że niedługo będzie lepiej :) Zapraszam na bloga parentingowego :)https://blogiparentingowe.blogspot.com/ dodam tego bloga do listy :)
Wzruszyłam się..
Ja też !!! ;(
Myślałam, że tylko ja tak mam… Macierzyństwo jest piękne, ale też bardzo trudne, cierpliwość ma swoje granice, a robienie czegoś na pokaz jest bez sensu. Damy rade :) Każda po swojemu :)
amen….:)
I to zupełnie zdrowe podejście.. :-)
„Ale bez tego ciśnienia, które każe być idealną.” – to podejście zmienia życie na lepsze! Świetny tekst. :) Jeśli chcesz znaleźć równowagę bez „maryjnych wyżyn” i równocześnie bez krzyku i przemocy, to zapraszam do mnie: https://dosia.eu
Pięknie to napisałaś! Ja też jestem taką właśnie mamą i tak być powinno! jesteśmy tylko ludźmi, nie aniołami czy cyborgami. A dziecko uczy się od nas także okazywania emocji, które są potrzebne w życiu. Przyklejony uśmiech i udawanie, że nieustannie jest cudownie i różowo byłoby tak samo złe dla ciebie jak i dla dziecka.
Rewelacyjny tekst ! Sama prawda. Ja też jak każda normalna mama tracę cierpliwość, krzyczę a potem sama na siebie jestem wkurzona bo znowu dałam się ponieść emocjom. A moja 5 latka lubi testować moją cierpliwość :) Dobrze że ta malutka 3 miesięczna jeszcze tego nie robi, choć pierwsze dwa miesiące z kolkami były ciężkie. Jednak ja jako zahartowana już mama lepiej sobie z tym poradziłam niż przy pierwszym dziecku. Teraz tylko czekam aż młodsza podrośnie i obie będą mamusi podnosić ciśnienie bo młodsza to kopia starszej :)
synek ostatnio mocno testuje moją cierpliwość i mam momenty kryzysowe, czasami klnę pod nosem lub wypuszczam powietrze przez zaciśnięte zęby, bardzo nie lubię siebie denerwującej się na dziecko…
Dziekuje za ten tekst, zapisze w zakladkach i bede czytac w te wszystkie gorsze dni :)
:*** oby tych gorszych dni było jak najmniej! :-)
Uratowałaś i uradowałaś mnie – myślałam, że tylko ja tak mam….:-) ;***
Ania, no co Ty.. :-) Chyba wszyscy mamy podobne przeboje w trakcie lukrowego ;-) macierzyństwa :-)
Ostatnio posprzeczałam się z kolegą (ojcem dwojki) który moją szczerą rozmowę z koleżanką o macierzyństwie skwitował tekstem: moja żona sobie daje radę. Myślałam że padnę :) każda mama daje sobie radę, tylko mało kto wie ile za tym stoi pracy (często nad sobą). Dlatego ja nie koloryzuję:)
Tekst taki jak lubię, szczery :)
Dziękuję… <3
Cocojambo i do przodu mamuśki. Tylko pare lat tak bedzie, przez resztę życia będziemy miały z kim wypić kawę, zajarać szluga-kto co woli
Ukochałam te słowa, Swietnie napisany manifest! ma moc! pozdrawiam
Rzeczywistość mocno weryfikuje nasze plany.
Jeszcze mam sił kupę, bo u mnie to dopiero początek bycia mamą, ale boję się tego o czym piszesz. I po Twoim tekście stwierdzam, że nie ma czego, a przynajmniej nie aż tak. Po prostu przyjdzie i będzie. I zmęczenie i wątpliwości i brak cierpliwości i kryzysy. I nie ma co się oszukiwać, że kilka łez w poduszkę i uśmiech z powrotem wraca na twarz. Ale takie teksty jak Twój będą ze mną wtedy, więc wrzucam w zakładki!
Wzruszyłam sie bardzo bo ten opis jest o mnie :). |Uważam, że ten tekst powinna przeczytać także moja teściowa, z którą jestem po kolejnej awanturze, która chyba zapomniała, że macierzyństwo nie jest takie różowe jak Ona przedstawia mi swoje lata przez które wychowywała dzieci. Na dodatek twierdzi, że jestem matką bez serca i że tylko zakazuje, nakazuje i krzyczę, no cóż Ona za to na wszystko zezwala 2,5 letniej wnucze i jak już jej czegoś zabrania to sie śmieje w głos, także ja nawet już nie wiem czy jej broni czy nie. Oj, podbudował mnie ten tekst. Oby, nam mam, starczyło sił na bycie Mamami :)
.
Rany jak bym czytała o sobie… powaga ! ostatnio mi wszystko siadło… czuję się Łączę się z Tobą w tych chwilach.. i walczę ze sobą, walczę o siebie – Dziękuję Ci za piękny tekst i za otuchę. Pozdrawiam Serdecznie !
Rola Matki to chyba najtrudniejsza rola w życiu, a do tej roli nikt nie przygotowuje, idziesz na żywioł, zaopatrzona w milion rad od najbliższych osób i miliard z zewnątrz. I gdy już te piękne chwile nadchodzą, nagle wali się wszystko co sobie poukładałaś w głowie, a to wyśnione macierzyństwo staje się taką trochę kulą u nogi, której nie rozumie nikt. Bo to kula skierowana wyłącznie na jedną osobę, bo Ojciec ma zazwyczaj swoje zadania, ma prawo wrócić taki zmęczony z pracy i paść na kanapę, a ty matko przecież cały dzień jesteś w domu i masz luz.
Możesz sobie włączyć telewizor i oglądnąć ulubiony serial, robiąc w tym samym czasie kilka innych rzeczy popijając zimną kawą sprzed 2 godzin, możesz wyjść na spacer… musisz wyjść na spacer bo zgnuśniejesz w domu, przy okazji zrób zakupy, albo nie, jedź później po nie z dziećmi, tylko zamiast 1 torby będziesz niosła dwie, bo przecież trzeba dzieciom coś kupić, a w ogóle to spełniasz się jeszcze zawodowo? No bo ja akurat mam taką pracę, którą wykonuję w domu, kiedy starsze dzieci są w szkole /przedszkolu a młodsze śpi. Obiad się jakiś ugotuje, toż to tylko chwila moment, posprząta się, wypierze, wyprasuje (uwielbiam prasować – mam wtedy czas na oglądnięcie kolejnego odcinka Wiem co jem – nie ważne że kończę przed północą, a sterta małych koszulek piętrzy się niczym słynna wieża) luzik odpocznę jutro na zebraniu u córki, ale najpierw zawiozę ją na tańce bo w czwartek ma występ i musi iść – musimy iść. O cholera, miałam umówić ją na wizytę u alergologa, powtórzyć wreszcie te testy i jechać do laryngologa sprawdzić te dreny w uszach, bo jak wycinali migdał, to okazało się że problem jest dużo większy i teraz co 2 miesiące mamy być na kontroli… mieliśmy być 2 tygodnie temu, jakby wczoraj. Mąż mnie kocha, ale ta oponka…. miałam ćwiczyć – Ewa Chodakowska pisze że dam radę, co to jest godzinka ? W lodówce już pusto więc muszę koniecznie uzupełnić braki, lista już długa, muszę sama jechać, gdzieś te dzieci zostawić, bo znów naciągną mnie na wydatki, a w ogóle to powinno się raz w miesiącu lodówkę umyć, myjecie? Ja tak raz na pół roku. Minister finansów w naszym domu, mało tego sekretarka za darmo u innych osób, przecież to tylko chwila taki rachunek na koncie wklepać, wszystkie sprawy zapamiętać, terminy, nawet taki specjalny kalendarz mam, gdzieś na biurku pod rysunkami moich skarbów.
Uważam, że rodzice a szczególnie matki powinni dostawać od Państwa 2 tygodnie urlopu rocznie, opłacone wczasy, opiekunkę i psychoterapię. A wtedy można znów wracać do nicnierobienia.
Mam trójkę wspaniałych dzieci, kochającego męża, Dziadków dla dzieci którzy dość często starają się pomóc… tylko czemu ten garb tak rośnie…
Najlepszy tekst o macierzyństwie. Dziękuję za te słowa, bo czytając różne blogi parentingowe myślałam że jednak coś nie tak ze mną, :*
Dziękuję Ci za ten tekst….
Przekonałaś mnie do siebie tym tekstem. Fajna matka z Ciebie jest?i ze mnie też?
Dodało mi to sil juz zapomniałam jak było ciężko i teraźniejsze problemy przy tamtych to Pikus będę walczyć bo mi wróciła pamięć jaka jestem silna i radze sobie we wszystkim dziękuję wam.
Kurcze, jakbym o sobie czytala… tylko dziecko starsze…..
9 miesiac ciazy i dokazujący 7,5 latej, maz w delegacji i ja z tym wszystkim….
Dopiero dojrzewm do mysli ze idealna nie jestem, nie bede i byc nie musze….
Jesteś głosem wszystkich normalnych dzięki ze potrafisz to tak pięknie i na głos za nas co jeszcze w milczeniu i do poduchy
Jakbys byla moim lustrzanym odbiciem. Uwielbiam Cie i dziekuje Bogu, ze nie jestem w tym wszystkim sama.
Poryczałam się przez te przepraszające dwa węgielki :(
Ja się cieszę, że jednak nie udało Ci się być zawsze tryskającą radością mamą, po której wszystko spływa jak po kaczce. Według mnie to naprawdę dobrze! W końcu też jesteś człowiekiem, masz swoje uczucia, swoje problemy, swoje potrzeby. Nie możemy o tym zapominać!