To był standardowy wieczór w naszym domu. Godzina 19.00 – kąpiemy dzieciaki. Jest przy tym mnóstwo hałasu i radości. Łazienka tonie w wodzie. Ja nie nadążam za ścieraniem podłogi. Przynoszę w międzyczasie dzieciom czyste ciuchy na przebranie. Brudne rzucam do kosza na pranie. W koszu dwie tony brudów…
Starszak postanawia sam wyjść z wanny i kręci piruety na golasa na podłodze, podczas gdy junior właśnie jakimś cudem dorwał się do mojego pudru brązującego w kulkach i zdążył zaspokoić pierwszy głód. Standardowy wieczór polskiej rodziny, podczas którego małe dzieci próbują osłabić resztki sił swoich rodziców ;-)
Ja przygotowuję szybką kolację a M. ubiera dzieciaki. Za moment M. odbiera telefon, w którym kumpel potwierdza ich wieczorne spotkanie. Ja kładę do snu starszaka, mąż bierze w obroty juniora. Chwilę to usypianie trwa, bo to najpierw bajeczki, później kolejne przygody zygzaka MacQueena aż w domu wreszcie panuje cisza, na którą czeka się z utęsknieniem. Dla mnie ten moment, w którym moje dzieci zasypiają, jest wybitnie kojący. Bywa, że czekam na niego już od samego rana i modlę się, aby czas przyspieszył ;-)
Mój zarzuca na siebie swoją „skórę”, czyli kurtkę skórzaną, i wychodzi kumplowi na spotkanie. Ja rzucam się na sofę i biorę do ręki Twój Styl sprzed dwóch miesięcy. Który na marginesie jest jeszcze nietknięty. Najpierw zahaczam o jakiś wywiad z gwiazdą ekranu, później dłużej zatrzymuję się na postach urodowych, które uwielbiam, przy okazji wkurzając się, że większość z tych kosmetyków jest poza moich zdroworozsądkowym i finansowym zasięgiem.
Przerzucam jedną ze stron i nagle słyszę kroki na klatce schodowej. Zazwyczaj o tej porze nikogo nie słychać, bo sąsiedzi nasi to bardzo spokojne towarzystwo i idą spać razem z głównym wydaniem faktów.
Nagle kroki ucichły a ja przestałam nasłuchiwać. Znowu zabrałam się za czytanie innej rubryki ,tym razem poświęconej kulturze. Czytam w ciszy i nagle… znowu usłyszałam jakby dwa kroki blisko naszych drzwi. To już wydało mi się bardzo dziwne, bo brzmiało jakby ktoś za moment miał nam wejść do mieszkania. Chyba każdy zna ten odgłos zza drzwi, gdy spodziewamy się za sekundę w drzwiach męża wracającego z pracy czy jakiegoś zapowiedzianego gościa.
I znowu cisza. Włosy na rękach stanęły mi dęba a po całym ciele przeszły mi ciarki. Ja należę do tych osób, których wyobraźnia prowadzi do naprawdę dziwnych rewirów mózgu… Uspokoiłam oddech i wlepiłam wzrok w drzwi. Sama nie wiem po co. Zamiast pójść i popatrzeć, czy ktoś za nimi nie stoi.
Patrzę nieruchomo i słyszę ciche skrzypienie. Nie mogę najpierw zorientować się skąd ono pochodzi, bo dźwięk jakby znajomy, ale jednak trochę inny. I widzę w zwolnionym tempie, jak na filmach, że klamka do głównych drzwi bardzo cichutko, pomalutku i niemalże bezszelestnie wędruje do dołu. Widzę to jak w Matrixie.
I za moment … klamka odskakuje głośno do góry!
Serce wali mi jak oszalałe . Jestem sparaliżowana! Nie wiem, czy znacie to uczucie, ale przed oczami mam nagle jakiś huragan myślowy i nie wiem, co robić. Czy mam zostać pod kocem czy biegnąć do drzwi i sprawdzić, kto się za nimi czai, jeśli się czai!
A może to przewidzenie? – myślę sobie. Dzieci śpią. Analizuję. Cała się trzęsę.
M. nie ma w domu. Mam sięgać po nóż? Jak się powinnam zachować? Dzwonić do męża?! Tysiąc pięćset myśli mam w głowie i sparaliżowana strachem nie wiem, jak mam ruszyć z miejsca. Nogi jakby z ołowiu. Myślę, miotam się i ruszam do drzwi. Patrzę przez wizjer – k …wa nic nie widzę! I słyszę nagle szybkie kroki na klatce schodowej, jakby piętro niżej!
Otwieram drzwi z impetem, wychylam się i widzę na dole schodów skrawek sylwetki, która wybiega z budynku.
Koszmar! Oszczędzę Wam dalszych opisów moich emocji i analizy sytuacji, która nie doprowadziła mnie do tego, kto to mógł być. Nie chcę nawet wiedzieć, jakie miał intencje! Jedyne co miałam w głowie, gdy wróciłam się do mieszkania to:
– Jak dobrze, że tym razem drzwi nasze były zamknięte na zamek! Od dzisiaj zamknięte będą zawsze i będę sprawdzać to przed snem. A zdarzało nam się je czasami przez bezmyślność zostawić w ciągu dnia otwarte „na moment” łudząc się bezsensownie, że zaraz zejdziemy po coś do sklepu albo samochodu. Albo kogoś za moment będziemy się spodziewać.
Nigdy więcej!
Zamykajcie Wasze drzwi na klucz nawet, gdy za moment zaraz macie z niego wyjść. Sprawdzajcie przed snem, czy Wasze główne drzwi są zamknięte. Niech Waszym drugim imieniem będzie „ostrożność” i „przezorność”. Moim już jest…
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
22 komentarze
W 100 procentach się zgadzam. Zawsze staram się zamykać drzwi wejściowe, tak zostałam wychowana, mieszkaliśmy całe życie w bloku i takie przyzwyczajenie weszło mi w nawyk. Teraz mieszkam w domu, co prawda posesja jest zamykana, ale mieszkamy tutaj na trzy domy (duża rodzina) i nie każdy (zwłaszcza nastolatkowie) pamiętają o tym żeby tą bramę zamknąć. Cóż…postanowiłam, że kiedy męża nie będzie w domu drzwi będą zamknięte. Ja czuję się bezpieczniej, a poza tym często jestem sama z naszą 5 letnią córką. Nie każdy jednak to rozumie. Mama mojego męża uważa, że to bzdura zamykać się skoro tylu ludzi jest na jednym obszarze…Logika teściowej. Kilka razy łapała oburzona za klamkę bo tradycyjnie wpadła z jakąś pierdołą (o nie, nie jestem uprzedzona ;) ) a kiedy trafiła na drzwi zamknięte waliła jak niezrównoważona emocjonalnie istota i z niesmakiem skrytykowała moje fanaberie związane z zamykaniem się na klucz. Całe szczęście już na tyle długo Ją znam, że moja odpowiedź na Jej atak zabrzmiała: O znowu chcesz się kłócić? Na co Rodzicielka Miłości mojego życia ucichła i przystąpiła do przeprosin. Nagle zrozumiała , że mam prawo się bać bo licho nie śpi, a psy nie są 100 procentową obroną przed niebezpiecznym złodziejem lub bandytą. Mogliśmy się z mężem o tym przekonać kiedy to w ubiegłym roku na posesję wszedł sobie napity przyjemniaczek, który nocował w naszym aucie. To było tylko auto…nie chcę myśleć co by było gdyby ktoś próbował wejść do domu, a drzwi były otwarte. Jednym podsumowującym zdaniem: drzwiom zamkniętym stanowcze TAK!
Ja kiedyś w dzień miałam taką sytuację… I od tego czasu mam jeszcze większą obsesję zamykania drzwi. Choć nie raz zdarzyło mi się rano odkryć, że nie były zamknięte na noc :O. Chyba bym zawału dostała, gdyby mi jakiś obcy facet wszedł do mieszkania, nawet w biały dzień :( albo gdybym rano zauważyła, że w domu nie ma na przykład laptopa.
ja z reguły zamykam drzwi jak jestem sama w domu z synkiem, a męża nie ma.
Właśnie mi o tym przypomniałaś, zazwyczaj robię to przed usypianiem synka, dziś zapomniałam.
Teraz się takie rzeczy dzieją, że lepiej dmuchać na zimne :/
U mnie po wyprowadzce teściów, jak mąż rano wychodził do pracy to pół godziny po nim ktoś sprawdzał czy drzwi mamy otwarte…ja to cała w strachu chowałam się pod kołdrę.
Nam zdarzało się zostawić klucze w drzwiach na zewnątrz na noc. Od jakiegoś czasu zamykamy dodatkowo drzwi na zasuwkę, bo synek juz umie otwierać drzwi kluczem od środka.
Ja bym nie otworzyła drzwi i nie wyjrzala to niebezpieczne. Złoczyńcy mógł zacząć się tuż za drzwiami
Ja rozumiem każde uczucie opisane przez Ciebie ponieważ kiedyś zdarzyła mi się podobna sytuacja na nowo kupionym mieszkaniu. Mieszkałam może z dwa, trzy miesiące tam …. wróciłam z pracy, jak zawsze zakupy, torebka, klucze w ręku i telefon przy uchu, przytrzymywany ramieniem ….. Na całe szczęście w tamtej sytuacji że pomimo wszystko od razu przekręciłam zamek w drzwiach. Dlaczego, ponieważ schylając się żeby odłożyć część balastu na dywanik i odpiąć buty zobaczyłam jak klamka w drzwiach zaczyna właśnie opadać. Zastygłam schylona z tyłkiem wypiętym w stronę drzwi …… i też ułamki sekund, miliony myśli co robić …… i też po chwili słyszałam oddalające się kroki …… a spokojnie ktoś wszedłby za mną i miał dostęp do całego mojego dobytku …… dlatego podłączam się do apelu o zamykanie i po sto razy sprawdzanie czy drzwi są zamkniete !!!
Dobytek jak dobytek, rzecz malo istotna, ale Ciebie moglby skrzywdzic…
Zamykam zawsze i sprawdzam po kilka razy nawet jeśli wiem że przed chwilą to robiłam. Takie zboczenie :D
Kiedyś pod klatka znalazłam portfel i wszystkie dokumenty porozwalane w około… W tym dowód osobisty. Należał do młodej kobiety ok. Lat 30…. Pomyślałam że ja okradl ktoś na zakupach i stwierdziłam że odniosę jej wszystko co znalazłam to chociaż połowę mniej problemów będzie miała. Okazało się że tego dnia kobieta nigdzie nie wychodziła, nawetnie wiwiedziała że została okradzionA. Była przekonana że portfel leży w torbie a torba na wieszaku. OkradzionA ja tak jak opisujesz… Złodziej wszedł bo nie zamknęła drzwi i zabrał co cenniejsze z wieszaka. A więc zawsze zamykać drzwi.
O rany… ale wspomnienia odżyły. Ja coś takiego przeżyłam jakieś 9-10 lat temu. Po raz pierwszy zostałam z dziećmi na noc sama, bo mąż pojechał do swojej mamy. Teraz już nie pamiętam dlaczego my z nim nie pojechaliśmy. No ale do rzeczy… Było juz po 22.00, dzieci dawno spały (2,5-latek i półroczniaķ) w drugim pokoju, ja przed kompem na portalu społecznościowym piszę sobie z dziewczynami i nagle to słyszę. To, czyli powolne naciśnięcie klamki w drzwiach wejściowych. Zastygam w bezruchu, gardło ściśnięte, serce wali mi jak oszalałe, aż nic nie słyszę. Ale jest cisza, nic się nie dzieje. Myślę sobie, może to jednak był odgłos u sąsiadów. Piszę o tym dziewczynom na forum. Ale cisza trwa krótko. Znów słyszę ten charakterystyczny dźwięk naciskanej klamki. Byłam megaprzerażona (ja z tych strachliwych, z przeżyciami z dzieciństwa). Trzęsłam się jak osika, ledwo wstałam z fotela przy biurku, ale nie bylam w stanie przekroczyć nawet progu mojego pokoju, tak mnie sparaliżowany. Ręce drżały mi tak strasznie, że ledwo udało mi się wziąć telefon dla ręki. Zadzwoniłam do męża, ale chyba nie odebrał. Na szczęście moja siostra odebrała, nie bardzo mogła mnie zrozumieć co się stało, bo mówiłam cicho ale z paniką i płaczem w głosie. Obiecała, że przyjedzie i żebym wezwała policję. Ja ciągle jak ten słup soli stałam i miałam nadzieję, dzieci się nie obudzą. Po policję zadzwoniłam, nawet szybko przyjechali. Choć musieli kilka minut poczekać zanim im otworzyłam. Porozmawiali ze mną, próbowali uspokoić. Jeden ze mną został na moją prośbę, a drugi obszedl klatkę i blok. Nikogo podejrzanego nie zauważyli, co wcale mnie nie pocieszyło. Poszli. Potem przyjechała siostra z ochroniarzem (z klubu, który wtedy miała). Powiedziała, że policja stoi pod blokiem i obserwuje moją klatkę, to mnie trochę uspokoiło. Żałowałam, że siostra nie mogła że mną zostać na noc, ale poszła dopiero, gdy się uspokoiłam i przestałam drżeć.
Zasiadałam znów przed kompem i napisałam moim forumowym koleżankom co się stało. One też się bały. O mnie się bały. Chciały nawet dzwonić na policję, bo były przekonane, że stało się coś złego…
Ja wtedy do rana nie zmrużyłam oka. Następnego dnia dowiedziałam się od sąsiadki, że było włamanie do mieszkania w klatce obok. Złodziej wszedł bez problemu, wystarczyło, że nacisnął klamkę…
Ja wtedy nie zawsze zamykałam drzwi na klucz, to znaczy na noc zawsze, ale w ciągu dnia niekoniecznie. Od tamtego strasznego dla mnie wydarzenia drzwi zamykam zawsze, nawet jak ktoś idzie wyrzucić tylko śmieci. Mąż uważa, że przesadzam, ale on nie jest mną i nigdy nie zrozumie co ja wtedy przeżyłam, jak bardzo się bałam… Nieraz się zastanawiałam co by było, gdybym wtedy miała drzwi otwarte i bym go zobaczyła… :(
Zamykajcie drzwi na klucz. Zawsze.
Ja miałam sytuację, która zmroziła mi krew w żyłach mniej więcej 2 miesiące temu. Mieszkamy w parterowym domku na osiedlu domków jednorodzinnych. Mąż w pracy, ja z dzieckiem sama. Koło godziny 22, było całkiem ciemno, rolety w oknach zasunięte prawie do końca. Odpoczywam na kanapie i nagle widzę, że ktoś świeci latarką po oknach w salonie. Zastygłam. Po chwili to samo obok, w kuchni. Zaraz znowu w salonie. Ktoś świeci i zagląda do środka. Strach mnie dosłownie sparaliżował, bałam się podejść do okna. A to była moja teściowa… chciała mi coś dać, zamiast dać znać że przyjdzie i jak normalny człowiek do drzwi, to mi po oknach nocą świeci. Jakbym była bardziej odważna, przywaliłabym jej w głowę.
U mnie było bardzo podobnie kilka lat temu, mąż z synkiem spali, ja korzystałam z „chwili dla siebie”. Była godzina 00:30, poszłam do łazienki i wtedy usłyszałam szamotaninę na klatce. Pierwsza myśl- znowu koty sąsiadów rozrabiają. Ale jak usłyszałam kroki to od razu na palcach podeszłam do wizjera, a tam obcy facet kręci się przy nowiutkiej spacerówce mojego dziecka. Wpadłam w furię, bez zastanowienia wyskoczyłam z mieszkania, facet kompletnie się tego nie spodziewał, zdezorientowany rzucił wózek i uciekł.
Ja Jack dzis pamietam sytuacje sprzed OK. 1,5 roku. Bylam wtedy w 7 miesiacu ciazy…maz czesto wyjezdzal i z pierworodna zostawalysmy same…zawsze zamykalam na noc drzwi. Maz wrocil, polozylismy sie z cora spac. Zeby dojsc do naszej sypialni trzeba przejsc przez jej pokoj. Spimy sobie smacznie, gdy nagle cos mnie zaniepokoilo…wiecie takie uczucie, jak ktos sie na was gapi…i czuje jak ktos dotyka mnie za noge…otworzylam oczy, a tam obcy facet gapi sie na mnie i mowi „hej”…myslalam ze umre! Takiego wrzasku narobilam, a on uciekl…Kamil nie zdazyl go dopasc. Mimo ze trwalo to kilka sekund to widzialam wyraznie jego twarz…dziecko w moim brzuchu oszalalo…na szczescie skonczylo sie tylko na strachu…od tamtej pory 10 razy sprawdzam czy drzwi sa zamkniete, czy to dzien, czy noc…bo wtedy jeden raz nie byly :(
Ja miałam taką sytuację jako dziecko. Lata 90, klucz na szyi :) Wróciłam po szkole do domu, chyba była to 7 klasa, otworzyłam drzwi weszłam, zdjęłam buty, odwróciłam się, żeby przekręcić zamek, a w przedpokoju tuż za mną stała gruba cyganka albo Rumunka – wtedy pełno ich było… nie wiem skąd się wzięła, nikogo na klatce w bloku nie było….i nie wiem jak i skąd miałam tyle siły, ale wypchnęłam ją za drzwi i szybko zamknęłam. Od tamtej pory pierwsze co robię po wejściu do domu to zamykam zasuwę.
Kiedyś po nocnej zmianie odsypiałam. Dzwonek do drzwi olałam, wiadomo nie chciało mi się nawet oka otworzyć. Ponowny dzwonek… Ok podniosłam się, patrzę przez wizjer-jakis typ młody. Nie znam gościa, nie otwieram. Już odchodzę na palcach od drzwi… A tu klamka się rusza. Mało nie zemdlalam. Patrzę przez wizjer a tam ciemno-zakleił mi „judasza”! Nie wiedziałam co robić, strasznie się przestraszyłam. Kopnelam w drzwi i coś tam grubym głosem krzyknęłam. Zadzwoniłam na policję, Pani przyjęła zgłoszenie. Stałam pod drzwiami z kuchennym nożem, a najgorsza była niewiedza co się dzieje po 2 stronie drzwi. A tam cisza. Po pół godzinie(!!!) pojawili się, niespiesznie panowie z Policji. Tego chłopaka nie było oczywiście, a sąsiedzi obok też mieli zaklejone wizjery…
Mam w domu bardzo dużego psa mimo to ZAWSZE zamykam drzwi po wejściu do domu.Licho nie śpi.
Pies nic nie da. Byłam dzieckiem gdy była seria włamań na mojej ulicy. Jedną noc dwa domy. W środku śpiący mieszkańcy. Jedni mieli ps, dobermana, postrach ulicy. Rzucili kiełbasę ze środkiem usypiającym i psa nie było.
Ale i pies jest pomocny. Oradali sasiadow w nocy. Weszli do domu, zapakowali co się dało do auta stojącego w garażu i nim wyjechali. Mój pies wariowal w domu w tym czasie.
Tak zamykajmy drzwi , ale miejmy tez na uwadze to,ze zlodzieje robia rozne rzeczy nawet wpychaja dziwne rzeczy do zamka zeby sie nie zamknely. Dziwnie to brzmi ale taka jest prawda akurat mialam taki problem z kims kiedys.
Zawsze trzeba zamykać drzwi! I w dzień i na noc! Przecież każdy o tym wie, dla własnego bezpieczeństwa. Nie zostawia się otwartych ani na moment. To wiadome! To co to za jakieś dyskusje? Trzeba to trzeba! :P
Mam świra na tym punkcie i zamykam absolutnie zawsze! 😍
Nie potrzebnie otwierałaś drzwi po fakcie. A jakby tam drugi stał i łup w łeb? Mieszkam w bloku i codziennie ktoś próbuje mi wleźć w taki sposób do mieszkania. Raz udało mi się taką osobę wystraszyć. Byłam blisko drzwi i słyszałam jakieś szurania za nimi, wyjrzałam przez judasza a tam moja sąsiadka już, już za klamkę miała chwycić a tu nagle…. klamka zaczęła sama się ruszać. Rwała aż gwizdało. Przez jakiś czas miałam spokój.