Nie sądziłam, że problem zawracających dupę teściowych jest aż tak duży, dopóki nie zaczęłam otrzymywać od Was maili i nie poznałam Waszych historii. Na ich podstawie można by nakręcić naprawdę długi serial, a Moda na Sukces by się przy nich schowała.
Część z Was ma za sobą dość burzliwe i świeżutkie niczym kajzerki z supermarketu perypetie z teściowymi w tle, i w akcie desperacji dochodzicie momentami do wniosku, że wcale nie macie obowiązku zaliczać swoich teściowych do rodziny [co jest dość kontrowersyjne] a już na pewno nigdy nie będziecie nazywać ich „mamami”. Doskonale rozumiem wasze rozgoryczenie. W takich sytuacjach też wolałabym zachować możliwie największy dystans, aby nie psuć sobie zdrowia i nerwów.
Co prawda ja sama stosunki z moją teściową mam poprawne, jednak mogę sobie wyobrazić, jak wkurzająca musi być osoba, która kolokwialnie to ujmując wpieprza się w Wasze życie i bez pytania radzi Wam, jak powinniście je sobie układać. Zasypywanie bliźnich „złotymi radami” bez okazji i z częstotliwością karabinu maszynowego to jedna z najbardziej wkur.wiających cech, z jakimi przyszło mi się mierzyć w relacjach z drugim człowiekiem. Dlatego chylę czoło przed tymi z Was, którzy cały czas zabiegacie o poprawne stosunki z mamami Waszych partnerów.
Zdaję sobie sprawę, że na świecie są również cudne teściowe, o czym część z Was wspomina. Niektóre teściowe to wyjątkowe, złote kobiety i dla nich morze róż, pięć butelek szampana i tony truskawek! Mogłybyście, drogie panie, szkolenia przeprowadzać tym, które się odrobinę zapominają. O patrzcie, to jest dopiero pomysł na niszę szkoleniową! ;-)
Niestety należą one do wyjątków a już na pewno nie stanowią większości. Statystyczna teściowa często zapomina, że z chwilą, gdy jej dziecko ma życiowego partnera, z którym związuje się na stałe, to jej rola powinna przejść pewnego rodzaju metamorfozę. Serio, to jest TEN moment, drogie teściowe, w którym niektóre z Was powinny przystanąć, przycupnąć na chwilunię i pójść po rozum do głowy. Przepraszam, jeśli zabrzmiało to odrobinę niegrzecznie.
Co takiego nadgorliwa i wtrącająca się w nieswoje życie teściowa powinna zrozumieć? Jakie zasady powinna przyjąć do wiadomości, żeby żyło nam się poprawnie?
1. To nie ona jest osobą, z którą braliśmy ślub czy też nie ona jest personą, której deklarowaliśmy partnerstwo po wsze czasy.
Ona w tej relacji dwojga kochających się ludzi nie reprezentuje niczego, przed czym można by się tłumaczyć. Wiem, że to dość dosadnie brzmi, ale taka jest prawda. W relacji dwojga ludzi taka teściowa jest mniej więcej tym samym, czym jest portier, którego codziennie rano mijamy w drodze do pracy. Ona, tak samo jak i owy portier, może pełnić rolę obserwatora, który zamiast komentować rzeczywistość przy byle okazji i wtykać nos w nieswoje sprawy, powie życzliwe „Dzień dobry” a nie od razu zacznie nam mówić, jak mamy otrzepywać buty, kiedy za oknem pada, i w jakim tempie powinniśmy schodzić ze schodów, aby się nie wypieprzyć.
„Magda, wyobraź sobie, że moja teściowa przed świętami pojawiała się u nas codziennie, bo nie wierzyła, że dam radę ugotować wszystkie potrawy na święta. Stała nade mną przy garach i mimo naszego upomnienia, że ma iść do domu, ślęczała w kuchni i co chwilę rzucała szeptem aluzję do mojego Marka, że jestem nieporadna, bo inaczej sklejam pierogi niż ona.
W końcu Marek włożył jej kożuch na plecy i wystawił za drzwi zastrzegając, że przed Wigilią ma się u nas nie pojawiać […] „
Rozumiecie aluzję? Niech teściowa nie będzie tą zrzędliwą i ciekawską babą, która czepi się o byle bzdurę. A gdyby tak była pewnego rodzaju aniołem? Dobrą duszą? Obserwatorem rzeczywistości, który niesie dobre nowiny i potrafi wnieść w życie swoich dzieci ciepło, życzliwość i mnóstwo nienachalnej miłości?
2. Powinna również zrozumieć, że nas nie obchodzi, jak ona układa sobie wewnętrzne emocjonalne życie ze swoim mężem i jak ogarnęła temat podziału obowiązków.
Zakładamy, że zarówno teściowa jak i jej mąż nie mogli trafić na nikogo lepszego niż oni sami, i są w tym całym tabunie ludzi na kuli ziemskiej po prostu sobie pisani. I ona również powinna założyć, z dobrego serca i ludzkiej życzliwości, że i my podjęliśmy decyzję o byciu razem nie dlatego, że mamy takie widzimisię, tylko dlatego, że mamy poważne argumenty, które stoją za naszymi życiowymi decyzjami. To nie jej „brocha”, aby te argumenty podważać. Tutaj naprawdę nie ma co się rozpisywać na ten temat. To mega istotna zasada.
„[…] A dlaczego Krzysiek odkurza a Ty teraz oglądasz telewizję? Wiesz przecież, że on ma problemy z kręgosłupem. „
Tą powyższą uwagą zarzuciła jedna z przewrażliwionych teściowych totalnie nie ogarniających tematu, że taki komentarz to może koniowi na helu zameldować a nie swojej synowej Marzenie.
Bez komentarza.
3. Powinna również pamiętać, że my nie mówimy jej, jak ma karmić swojego męża, kota czy rybki akwariowe. Czy też sprzątać chatę i wieszać zasłony.
A ona również powinna nam zaufać. Bo wiem, że to się może nie mieścić w jej głowie, ale my również wiemy jak się prowadzi dom, pielęgnuje małżeństwo czy wychowuje dzieci. Kto wie, czy nie robimy tego lepiej od innych, ale tym się przecież dzisiaj nie zajmujemy ;-)
Wzajemne zaufanie i wiara w drugiego człowieka jest nie do przecenienia. A sianie zamętu, notoryczne radzenie drugiej osobie, jak podpalać cebulę do rosołu, i co by to ona zrobiła, aby lepiej wszystko smakowało a nasze dziecko nie chorowało … darujmy sobie, ok? Po prostu nie zaglądajmy sobie do garów, majtek i domów a wszystko będzie cacy. Serio!
„A czemu Michasiowi nie ugotowałaś rosołku tylko pomidorową? On tak lubi rosołek! […]”
Kurde. Ta uwaga jakby znajoma :D ;-)
4. Wybitnie ważne przypomnienie, o którym niektóre mamy swoich synów zdają się zapominać:
WASZE DZIECKO (a nasz partner) JUŻ JEST DO-ROS-ŁE.
Rozumiem troskę, ale pranie brudnych majtek, latanie z herbatką, głaskanie po główce, biadolenie nad tym, w jakie to bagno wdepnął synalek i jak mu teraz źle, bo zamiast obiadu dwudaniowego dostał tylko zupkę, to z lekka przegięcie.
Wasz Syn jest już do-ro-sły. On ma się całkiem dobrze. Kocha swoją kobietę, uwielbia swoje dzieci i już od lat nie potrzebuje niańczenia i roztkliwiania się nad sobą. Nie róbcie ze swoich synów biednych cioteczek, na które wraz z małżeństwem spadły wszystkie plagi egipskie. Nie kastrujcie tych niewinnych męskich istnień i nie wracajcie do czasów ich przedszkole. To inteligentni i samodzielni mężczyźni.
Naprawdę ;-)
„Daj mu się wyspać. Ciężko pracuje, to niech się chłopak wyśpi. „
Słowem: jest weekend. Synowa zapierdzielała z czwórką dzieci do piątku, z jęzorem na wierzchu. To niech zapierdziela w sobotę i niedzielę, bo jaśnie pan musi się biedaczyna wyspać. Pogoniłabym kobiecinę z takim komentarzem…
5. Zanim rzucicie uwagą, zapytajcie się o zdanie, czy ktokolwiek jest w ogóle zainteresowany słuchaniem setnej już złotej rady tego tygodnia.
Zazwyczaj otoczenie stara się zrozumieć Waszą nadgorliwość i cierpliwie przygląda się poczynaniom wtrącających się w nieswoje życie teściowych. Ale kiedy po raz n-ty patrzą niektórzy, co wyprawiacie, to ręce opadają. Warto czasami otworzyć oczy i stanąć z boku przyglądając się swoim poczynaniom. Naprawdę bez złośliwości to piszę.
6. Warto nad sobą pracować.
Ani my nie jesteśmy idealnymi synowymi i nie mamy monopolu na rację, i często coś spieprzymy, jak każdy, ani Wy nie jesteście mistrzyniami kotleta i pucowania łazienki. Jeśli się nie lubimy, zejdźmy sobie z drogi, a jeśli jest szansa na obopólną sympatię, to STARAJMY SIĘ! Tutaj nie ma miejsca na pokoleniowe dywagacje, kto jest starszy i więcej może. A jeśli widzimy wspólnie cień szansy na fajną relację i sposób na to, aby tworzyć w miarę zgraną rodzinę, w której rodzice i dziadkowie mówią jednym głosem, to idźmy w tę stronę. Małymi krokami damy radę, ale tylko wspólnie i z życzliwością a nie wytykaniem sobie błędów.
Często mnie pytacie, jak sobie poradzić z ciągle wtrącającą się teściową, która nie może przejść obojętnie obok niczego, co jest nie po jej myśli. Jestem zdania, że taką teściową, która się wtrąca i wszystkich poucza należy potraktować jej własną bronią! ;-) Ja bym zaczęła robić w jej stronę z uporem dokładnie to samo, czym codziennie nas ona częstuje. Jestem przekonana, że po kolejnym dniu, w którym działamy analogicznie jak ona i zasypujemy ją milionem bezużytecznych rad zupełnie nic nie robiąc sobie z jej prób obrony, to zaiskrzy na jej przewodach i pojawi się dla nas cień nadziei na lepsze jutro ;-)
33 komentarze
Ze swoim mężczyzną jestem od dwóch miesięcy. Jeszcze nie poznawaliśmy swoich rodziców, ale z opowieści mojego wynika, że własnie opisałaś matkę mojego M. I nie napawa mnie to optymizmem.
Oj, przez moją „cudowną” teściową musieliśmy się wyprowadzić do innego miasta, a nasz związek wisiał na włosku ;) Wyszło nam to jednak bardzo na dobre i teraz nic nas nie złamie, a z dala od narzucającej swoje zdanie w KAŻDYM temacie i nachodzącej w domu teściowej żyje się cudownie :):)
Ja przez swoja niedoszla jeszcze tesciowa musialam wyprowadzic sie na tyle daleko zeby miec pewnosc ze juz jej wiecej nie zobacze (prawie 700 km). Wreszcie moge wychowywac moje dzieci bez niej stojacej notorycznie za moimi plecami…
Uff ja mam cudowną teściową, na codzień dzieli nas 500 km i to moja gwarancja świętego spokoju, bywam u niej dwa razy do roku i grzecznie się znosimy, każda ma swoje zdanie i obie to akceptujemy uff i tak już mija 8 rok… Polecam odległość pomaga:)
O tak…
i jeszcze mąż, który potrafi stanąć za żoną ;)
Ja mam „trzy” teściowe. Tę prawdziwą matkę mojego męża i jego dwie siostry, które są od niego dużo starsze i też uważają, że mogą się wtrącać ?
A ja myślę, że wybaczcie kochane (współczuję takich teściowych) ale własna mama jest jeszcze gorszą opcją. Teściowej możesz odpyskować, omijać szerokim łukiem, nie rozmawiać w ogóle. Jednak jak mama, twoja własna, osobista jest tą od wiecznie „złotych” rad. Nieomylna, wszech wiedząca w sprawach wszelkich. Od gotowania, po układanie płytek na ścianach. Cóż wtedy? Jak argumenty trafiają w ścianę i staje się wyrodną córką. Nie słuchającą głosu rozsądku. Szczerze, ona ma mnie dość i vice versa…. smutne…
A ja się akurat nie zgodzę. Ponieważ ja mam z mamą taki układ, że jeżeli przesadza to mówię jej po prostu, że się nieco zapędziła i ona wtedy od razu spuszcza z tonu, nie obraża się ani nic. A spróbuj zwrócić uwagę mojej teściowej, zaraz jest płacz i obraza majestatu.
A ja mam dwie teściowej…szwagierkę i teściową. Jedna się wtrącać i rzuca dziwne uwagi więc nie pozostała dłużna…a druga w pewnym momencie tak wlazła butami w moje życie, że nim zaczęła żyć odepchnęła mnie, próbowała zastąpić. Jeszcze z tekstem do moich rodziców że ona się już nie czuje babcią bo nie ma mojej córeczki na codziennie na wyciągnięcie ręki…i jej na nic nie pozwalam. A nie obchodziło ją to, że przez jej zachowanie ja nie czułam się matką tylko takim inkubatorem dla jej wnuczki było słodko jak byłam w ciąży a jak już urodziłaś to spadaj nie jesteś potrzebna. Taka teściowa ?
Ze „zlotymi radami” sobie poradzilam, choc T odebrala to bardzo źle – łzy i teksty ” bo jej to nikt nie pomagał..”( wiec chyba sama chciala pomagac i wiedziec, ze jestesmy jej za to wdzieczni….). No, ale przedstawianie doniczek o 30° sie skonczylo ;). Ale z tekstami typu ” on tego nie lubi robic ( patrz – nie mysli nawet o tym, bo zawsze ktos to robil za niego), ja zawsze mu to kupowalam/zmienialam ( np posciel)/podawalam/zalatwialam…” i w domyśle ” teraz to Twoje zadanie” – nadal sie borykam. Ja rozumiem, ze ona go do czegos przyzwyczaila, ale nie moze brac za pewnik, ze ja bede kontynuowac takie tradycje. Chlop w sile wieku moze sobie sam kupic skarpety. Albo bedzie chodzic boso ;)
Powiem szczerze że mojego K mamusia jak by mogła to by po dupci całowała, obiadki mu do pracy przynosiła mimo że mieliśmy umówione obiady na 15 30. Myślałam że ją rozszarpuje ale w końcu trochę odpuściła.
Przez prawie 5 lat żarłyśmy sie tak że cały blok nas słyszał, (obie mamy ciężkie charaktery) ona zawsze musiała mnie skrytykować – a ja nie pozostawałam dłużna i tez sie odgryzałam.
Wszystko sie zmieniło rok temu przed świetami, uwierzcie mi że przez miesiąc tak sie zmieniła – nie do poznania. Ona myślała że wszystko będzie tak jak ona chce mimo że jesteśmy samodzielni mówiła co i jak mamy robić. W końcu zrozumiała że nie odpuszczę i dała spokój. Jak na dzień dzisiejszy to powiem szczerze że mam z nią dobry kontakt mimo że mieszkamy kilometr od siebie.
Nadmienię tylko że próbowały nas rozdzielić (przyszła teściowa i kochana ciocia mojego K) mimo że mieliśmy po 19 lat, długo nie dawały za wygraną…
Z moją jest podobnie..ja zrobię dla nas dwójki obiad to ona czasem bezczelnie potrafiła powiedzieć, że to takie byle g*wno, albo jak P ma sobie dogotować ziemniaki (bo nie lubi odgrzewanych) i odgrzać mięso to fochami wali, że chłop jak z roboty wróci to ma mieć obiad gotowy (wracamy razem, ja sobie wtedy siedzę z nim w kuchni lub idę do pokoju – swój obiad jem w pracy).
Ogólnie jak ma fazę, że coś tam jest nie sprzątnięte, np. lodówkę trzeba umyć, pranie z łazienki pościągać to zwykle larmo w moją stronę (jakbym tylko ja z tego wszystkiego korzystała a jej syn nie)..Próbowaliśmy ustalić z nią cokolwiek, ale nie da się:( nawet w święta nie potrafiła odpuścić i w wigilię zrobiła nam jazdę bo sprzątanie łazienki zostawiliśmy na wigilię rano, a nie wieczór dzień wcześniej..Od wigilii przez tydzień z nami nie gadała, teraz tylko z P, do mnie jak coś ma to za jego pośrednictwem a jak o mnie to szeptem, żebym nie słyszała..
Jej argumenty to: JA..JA..JA..JA..JA, czyli dobre jest tylko to co ona robi,mówi itp..jak dwuletnie dziecko..
PS nas pewnie też pół osiedla słyszy – plus taki, że to ona tam mieszka od 65 lat a nie ja i mnie to nie interesuje co „sąsiedzi powiedzą”
o co chodzi z tym wtrącaniem się? Czy to tak trudno zrozumieć, że dom swojego dziecka, to już jednak „inny” dom, w którym będą zwyczaje wynikające z kumulacji przyzwyczajeń dwóch innych osób… masakra, mam nadzieję, że taka nie będe ;)
teściowa teściową a co gdy to teść bezczelnie wtrąca się we wszystko a synek jego słucha? to dopiero jest tragedia.
Ze swoją teściową mam bardzo przyjemne relacje. Ale złożyły się na to 3 czynniki:
1)Teściowa jest rozsądną babeczką i jeszcze pamięta jak trudne były początki jej małżeństwa, kiedy to ona musiała użerać się ze swoją teściową (a babcia charakterek ma …. oj…. niezły)
2) mieszkamy w odległości 300 km i wizyty są jak święto.
3)Małżonek mój przed ślubem kilka lat był już samodzielny, po za domem. (I to było brane przeze mnie pod uwagę,gdy jeszcze się zastanawiałam, czy wchodzić w tą relację ?) nie chciałam faceta prosto z domciu mamusi tylko samodzielnego, świadomego czego chce i potrafiacego na to pracować ?
Jesli Maz odcial sie dostatecznie od mamy i w ogole rodzicow, to mozna wszystko. Sama synowa nie wygra gdy Maz slucha mamusi. Bo wlasnie… lepiej uwazac na takich facetow:) Ja ze swoja tesciowa mam przeboje al Maz stoi za mna murem, jak trzeba to jej cos powie. No i mieszka daleko od nas wiec nie sluchamy jej za czesto.
Słabe pocieszenie, ale jednak, że nie tylko ja mam dramaty ze swoją ;) od ponad pół roku mieszkamy u matki mojego faceta (aż wykombinujemy swój własny lokal). Jedyne jej dziecko to mój facet, którego wychowywała od 3 r.ż praktycznie bez ingerencji męża/ojca (wypiął się na dziecko), brak męża/partnera od wieelu lat. Na porządku dziennym fochy, wrzaski, że syf robimy, obrażanie się, bo nie zrobimy tego czego ona chce „już teraz, w tym momencie”, Burzenie się do mnie, że on musi sobie odgrzać obiad („chłop jak przychodzi z roboty to musi mieć obiad”- aż się ciśnie na usta..”a co kiedy ja będę wracała później? Mam się urwać z pracy, żeby mu obiad odgrzać?”). Do tego hasła typu: to moje mieszkanie i ma być tak jak ja powiem (mieszkanie spółdzielcze „w spadku” po zmarłych rodzicach – palcem nie musiała kiwnąć, żeby się o jakieś mieszkanie postarać), JA ZAWSZE OD RAZU po sobie sprzątam (zazwyczaj, ale nie zawsze), JA ZAWSZE MIAŁAM PORZĄDEK JAK MIESZKAŁAM SAMA (w domyśle bez tej wrednej przyszłej synowej, czyli mnie).
Nic się nie da z nią ustalić, bo i tak zrobi jak jej się podoba.. Zachowuje się jakbyśmy mieszkali u niej na jej koszt i w ogóle ona nas utrzymywała, chociaż to my ponosimy ponad 2/3 opłat mieszkaniowych a resztę we własnym zakresie..ehh książkę możnaby o tym wszystkim napisać..
Dodam jeszcze, że jako człowiek jest ok,do pogadania, uczynna,pomocna,choć mimo wieku trochę naiwna..ale jako TEŚCIOWA to MASAKRA..
Jeszcze jedna kwestia to ilosc dzieci i kiedy sie je powinno miec. No szlag by jasna trafil moja. Pierwsze dziecko zle, bo za wczesnie, drugie srednio bo w trakcie ciazy stracilam prace, trzecie to juz tragedia bo za wczesnie, bo drugie chore bo diabli bo dwa. A jak sie rozkrecila to stwierdzila ze te trzecie powinno byc dopiero naszym pierwszym i tym podobne teksty. Dobrze ze z mezem mamy takie samo zdanie i w koncu oboje powiedzielismy ze albo sie z wnuczki ucieszy albo lepiej niech takie mysli zachowa dla siebie. Pomoglo. A ja jej o pomoc nie prosze jesli nie jestem przycisnieta do muru a i to na czas szkolen zatrudnilam opiekunke. Wole zaplacic a miec spokojna glowe. Zdziwila sie jak sie dowiedziala po jakims czasie .
Ja mam genialną Teściową, Teścia z resztą też. Problem to jest z moją matką i rodzoną siostrą. Po kolejnej kłótni postanowiłam ograniczyć relacje tylko do rozmowy o pogodzie…
Znacznie łatwiej o dobre stosunki z teściową kiedy partner stoi za nami murem w innym przypadku to walka z wiatrakami. I żona zawsze jest na straconej pozycji.
Jak myślicie… czy jeśli wydrukuję ten wpis na zdobionej papeterii i wyślę do mojej T., to zorientuje się kto jest nadawcą? xD sasasa….
O matko te wszystkie punkty to moja (przyszła teściowa) w jednym. Dodałabym jeszcze : „co Ty nosisz za majtki ?!” podczas grzebania w moich osobistych rzeczach, kupowanie mi kosmetyków zupełnie mi niepotrzebnych bo ona uważa, że wie lepiej jakich powinnam używać, ciągłe wypytywanie o wnuki, nie mówiąc o wtrącaniu się we wszystkie możliwe etapy gotowania, „bo ja to robię inaczej i Ty na pewno zrobisz to źle”.
Choć w związku małżeńskim jeszcze nie jestem, a z chłopakiem dopiero 3 lata, to temat teściowej mam obcykany niestety :( Mieszkamy razem na studiach (w jej mieszkaniu które dostała w spadku), niestety tylko 100 km od rodzinnych stron, więc to wspaniała okazja żeby wpaść co 3 tygodnie na weekend, skądże, to nam wcale nie przeszkadza, czuję się cudownie kiedy wracam z zajęć i zastanawiam się czy czasem nie weszłam do mieszkania sąsiada. Wszystko na innym miejscu. Zmywarka myje 10 naczyń ”będziecie mieć z głowy mycie”. Segregowanie prania? Na co to komu. Ściereczki kuchenne, czarne jeansy, delikatna biała koszula, kolorowa bielizna – wszystko ślicznie pierze się na raz, na pewno się nie zabarwi. Obiad? Przecież ja jestem upośledzona i wody na herbatę nie ugotuję, ona lepiej zrobi pyszne schabowe i najlepiej usmaży nam 20 sztuk na cały tydzień ”żeby syn miał jak wróci z zajęć”. Szczytem teściowatości było przeszukanie naszych prywatnych szafek w mieszkaniu, sprawdzenie moich leków i czytanie ulotki tabletek antykoncepcyjnych którą znalazłam obok jej rzeczy. I tutaj nawet chłopak stojący po mojej stronie nic nie pomaga…
Zależy na ile jest się twardym i potrafi się utrzymać przy swoim zdaniu. Niektórzy wolą siedzieć cicho, ale moim zdaniem lepiej jest bezpardonowo trzymać się przy swoim i nie poddawać się narzucanym opiniom. Gorzej, jeżeli facet jest „po stronie” teściowej, wtedy mogą zacząć się schody.
Zawsze powtarzam, że my z mężem mamy wielkie szczęście- obydwoje mamy wspaniałych teściów. Rady słyszymy tylko jak o nie poprosimy, nie wpadają bez zapowiedzi, a właściwie to nie przychodzą bez zaproszenia, a rodzice męża mieszkają 800 metrów od nas, moi 14 km więc mogliby i być codziennie jak by byli upierdliwi ;) Zawsze możemy liczyć na ich pomoc i sami im chętnie pomagamy. O mojej kuchni słyszę tylko pochwały (nawet jak coś nie wyjdzie), zresztą ogólnie słyszymy tylko pochwały, to co im się nie podoba zachowują dla siebie. Do teściów zwracam się oczywiście „mamo” i „tato”, a teściowej kiedyś powiedziałam, że chce być taką teściową w przyszłości jaką ona jest to stwierdziła, że to najlepszy komplement jaki usłyszała. Ale nie od początku było tak różowo. Na początku moja mama była kopalnią dobrych rad, a teściowa co chwila dzwoniła pytać o syneczka- jak był chory to dzwoniła kilka razy dziennie czy tabletki mu dałam. Mojej mamie wyjaśniłam, że jej rady są dla nas bardzo cenne, ale jak będziemy ich potrzebować to powiemy- zrozumiała :D Teściowej wyjaśniłam, że jej syna kocham najbardziej na świecie i zrobię wszystko żeby był szczęśliwy i przypadkiem nie umarł na katar- przestała wydzwaniać, sami dzwonimy :) A jak kupowaliśmy mieszkanie tak blisko to wszystkim wyjaśniłam, że najgorsze co może być to niezapowiedziana wizyta ;) U mnie poszło łatwo, bo nasi rodzice są cudowni tylko chyba na początku mieli problem z nową rolą dlatego wystarczyło delikatnie wyjaśnić co nam przeszkadza. Oczywiście są sytuacje, że nie podoba nam się zachowanie teściów czy ich komentarz, ale są to sprawy nieistotne i sytuacje rzadkie więc machamy ręką. Oni pewnie robią to samo ;)
Ja niestety mieszkam z tesciami i babcia meza, aczkolwiek nawet jak mi ktos mowi jak moglabym to czy tamto zrobic to mowie ze jestem juz duza i sobie poradze to odpuszczaja. Niestety wszyscy wiedza lepiej jak mam wychowac swoje dziecko. Najgorsze jest jednak to ze nawet jak tesciowa jest chora to i tak przyjdzie do nas i wola synka do siebie i nic jej nie interesuje ze dziecko moze sie od niej zarazic. A na kazda moja uwage ktora nie jest po jej mysli obraza sie… A maz potem ma pretensje ze jego mamusia sie na mnie obrazila…
Z teściową są zawsze jakieś jaja. Mniejsze większe… Ostatnio natomiast miewam problemy z moją mamą. Po tym jak urodziłam dziecko, lody między nami w postaci hierarhii, i wszelkiej racji matki nad córką, nieco stopniały. Spodobało mi się to, jednak moja mama nie przyjmuje moich nakazów co do żywienia syna. Cichaczem podaje mu ciasta, ciastka, nic porządnego. Maluch 11 miechów. Buntowałam się, mówiłam że nie wolno- mamie ;)
Na to wszystko wczoraj, z okazji dnia babci przy obiedzie podawała mu kupne ciasto. Szlag mnie trafiał. Po godzinie przychodzi do mnie z moim synem, mały zaczyna się krztusić, odruch wymiotny- cierpliwie wydobywam z jego gardła kawałek 2 cm mięsa z szaszłyka. Nakrzyczałam na nią że mały nie może, czy ją pogięło. Na co wysprzęgnęła mi w twarz przy dziecku, przy moim mężu i młodszym rodzeństwie. Kazałam jej się pieprzyć, spakowałam się, i wyszliśmy. Mąż radzi nie odpuszczać, ja jestem zdezorientowana. Po powrocie zadzwoniłam do matki. Powiedziałam że to co zrobiła było kompletnie niedojrzałe i nie potrzebne, na co stwierdziła że to jak ja się zachowałam też było nie potrzebne i powiedziała mi że nie ma czasu rozmawiać- rozłączyła się. WTF?! Miałyśmy normalne relacje… Może przez to że mam trudną sytuację, przez to że żyję z trudną teściową (łał, szok..) poczuła że ma górę?! I tak tego nie rozumiem. Dałam jej ochłonąć i porozmawiałam dopiero kiedy wróciłam wieczorem od niej. Ale chyba nie podziałało. Co z tym zrobić?
A ja mam fajną teściową, zawsze trzyma moją stronę i nakazuje synowi więcej mi pomagać. Czasem po cichu myślę, czy nie jest to trochę na pokaz, ale to tylko w mojej głowie. Jedyny minus – nie potrafi dochować tajemnic, tylko zawsze opowie wszystkim z rodziny dookoła… no ale to moja wina muszę po prostu wybierać o czym jej opowiadam.
Co z mamusiami synowych? szczególnie jedynaczek ,? Mamusia mojej znajomej oczekuje wizyt co sobota u niej w domu ,wizyta jest obowiazkowa ,bo inaczej jest straszna złość .,mąż zostaje w domu bo mamusia nie toleruje jego osoby:) Cała sobota na spacerach po galerii handlowej a jak sie uda to niedziela tez a dziewczyna nie potrafi powiedziec nie bo mamusi się nie odmawia;)
To ja chyba mam więcej szczęścia niż rozumu ;) w życiu miałam 2 teściowe i obie kocham. Z pierwsza pozostaliśmy przyjaciółkami i dobrze zna mojego partnera :)
Ja moją teściową musiałam sobie „wychować”, bo też udzielała mi owych „cennych” rad bez liku…
Dziś, po 15 latach mojego związku z jej synem, zaprzyjaźniłyśmy się i bardzo się wzajemnie lubimy (może nawet więcej, niż lubimy). Ale moja teściowa jest mądrą, nowoczesną kobietą, więc owe „wychowanie” było możliwe i stoaunkowo łatwe… ?
moja teściowa się nie wtrąca, nie mędrkuje… bo po prostu ma nas głęboko w… poważaniu :D
z jednej strony super-extra-zajebioza :D
z drugiej, troszkę mi męża jednak żal, że jego mama ma w nosie jego, jego siostrę i wnuczki (10 i 8 m-cy)
dziewczynki pewnie będę zwracać się do niej Pani Babcia, bo my z mężem też tak o niej mówimy :P
tak czy siak, dla mnie bomba :D hehe
Moja teściowa wtrąca się we wszystko co tylko może, doszło do tego że zaczęła czytać moja prywatna korespondencję. A kiedy nie chce jej powiedzieć jakie sprawy urzędowe muszę załatwiać to donosi do swojego synka a mojego meza, że mam jakieś tajemnice.kiedy nie dałam jej przeczytać listu z urzędu skarbowego to się obraziła. Ona chce robić wszystko za wszystkich. I żeby wszyscy robili co ona chce i jak chce bo jak nie to jedzie nam po psychice. Płacze, kłóci się, wymusza jakimiś emocjonalnymi szantarzami. Jeśli ja sprzątam to musi podejść i poprawić wszystko co tylko wezmę do ręki, doszło do tego że zaczęłam.chodzic i sprzątać jej z linijka to się obraziła. Bo musiało być do milimetra. Jeśli gotuje obiad i wszystkim smakuje to jej nie i zawsze musi coś doprawić albo komentować . Gdy robię coś w kuchni stoi mi nad głową i za każdym razem gledzi że to mam dodać czy tamto. Ze pierogi nie tak się robi ze kopytka pod złym kontem itp. Mieszkamy z teściami w domu oni mają cały dół my z kolei górę. Teściowa jest chora więc ja robię wszystko za nią sprzątam palę w piecu zrezygnowałam z pracy zeby jej pomagać bo teść jest po wypadku i jest na wózku. Doszło do tego że zaczęła przychodzić na górę i ustawiać mi.moje rzeczy i przestawiać w szafkach tak jak jej się podoba. Nie da się jej przetłumaczyć że to nasze rzeczy. Na szczęście już nie ma siły wchodzić na gore. Co do świat jest tak samo jak wyżej, ogółem ulubione powiedzenie teściowej „bezemnie byście zginęli” traktuje nas jak dwuletnie dzieci. Które nic nie umieją , nie mogą i nie potrafią. Wszystko co się stanie to moja wina. Jak złamie się jej deska do krojenia to dlatego że ja ją ostatnia mylam. Jak jej się drzwi zepsuly to też moja wina bo chodzę do tescia ciągle jak czegoś potrzebuje. Jak się jej jedzenie zepsuje to też moja wina bo nie jemy.vhociaz mamy swoją kuchnię lodówkę na górze. Jak jej się pranie mechaci to moja wina bo ja taki proszek do prania kupilam. Niestety moja matka wychowała mnie na grzeczna dobrze ułożona kobietę. Od 11 lat mieszkania z teściami jeszcze ani razu nie podniosłam głosu na teściowa, nigdy jej nie obraziłam nigdy nie krzyknęłam.staralam się ja zawsze zrozumieć i pomagać jak umiem. Nie wiem czy ta kobieta mnie aż tak nienawidzi czy o co jej chodzi. Czuję że dłużej już nie dam.rady.wol by nie wytrzymał. Nie mam swojego prywatnego życia,bo jak mąż w pracy dziecko w szkole to muszę poświęcać czas teściowej. Nie mam prawa mieć swoich spraw,nie mam prawa wyjść z domu bez tygodniowego uprzedzenia, nie mam prawa zaprosić koleżanki,nie mam prawa do niczego mam jedynie obowiązki. Mąż już nie raz kłócił się z matką o jej zachowanie jej obrona jest płacz albo obrażanie nas wyzwiska i trzaskanie drzwiami przed nosem. Od 11 lasy z mężem poza domem byliśmy 2 razy gdzie teściowa się zajęła wnukiem i po tych dwóch razach nigdy więcej. Do tej pory wymawia że została z dzieckiem . Na to nie ma już ratunku ani metody. Od kilku lat popadam.w depresję. Oczywiście jak mówię że źle.sie czuje to komentarz jest jeden „nie pieprz dziecko głupot co cię może bolec” i tak o to moje życie się toczy.