Kiedy byłam w ciąży z moim pierwszym synem nie miałam pojęcia, że taka sytuacja może mieć miejsce. Nieświadoma ja, niewinna, niedoświadczona. Taki świeżaczek z różową wizją, która ani na moment nie zakładała takich scenariuszy ;-)
Po narodzinach pierworodnego zaczęło do mnie dopiero dochodzić, że dostrzegam warstwy, o których istnieniu nikt mi wcześniej nie powiedział. Dopiero po pewnym czasie doszło do mnie, że w rzeczywistości macierzyństwo to nie jest bułka z masłem. To raczej wielowarstwowa kanapka, na której raz znajdziemy tabasco, raz odrobinę goryczy, a za chwilę poczujemy coś słodkiego, by przy końcu złamać sobie na niej ząb.
Dzisiaj zdecydowanie miałam ten dzień. TEN dzień. Dzień, do którego za cholerę nie przyzna się ani sławna żona równie sławnego piłkarza. Do którego nie przyzna się również sławna księżna, matka obecnie trójki już dzieci z jednego z wyspiarskich krajów. I znalazłoby się jeszcze wiele kobiet, które takowe dni mają, a jednak za nic w świecie się do niego nie przyznają. Tylko dlaczego?!
Odwiedził nas dzisiaj na chwilę mój brat, ojciec dwójki dzieci. Usiadł w fotelu odpisując na maile próbując jak najwięcej zrobić za dnia, aby wieczór zacząć bez zaległości mailowych i rzucił tekstem w stronę moją i mojego męża. Zaczął kolokwialnie:
– Ej słuchajcie, ja Was serio podziwiam, że macie trójkę dzieci. Jak Wy ich ogarniacie?! Ja sobie trzeciego dziecka już nie wyobrażam. – rzucił.
Popatrzyłam na niego, uśmiechnęłam się a pałeczkę dialogową przejął mój M.
– My siebie serio czasami też podziwiamy :D – zaśmiał się i mrugnął okiem do mojego brachola.
W momencie, gdy wypowiedział to zdanie, miałam przed oczami dzisiejszy poranek, gdy otwierając oczy miałam je ochotę od razu zamknąć. To nie był ten poranek, kiedy wstajecie z uśmiechem na ustach i chcecie iść przez cały dzień z przebojem. Za cholerę. Dzień wcześniej o coś się z moim M. popstrykaliśmy, co w sumie poskutkowało tym, że poszliśmy spać w beznadziejnym humorze. Człowiek wtedy wstaje z taką cholerną niechęcią i zastanawia się, czy poranek będzie kontynuacją wieczoru czy może któreś podejdzie i pierwsze przeprosi. Ale to nie miało miejsca.
Młoda się obudziła i zaczęła od razu marudzić. Junior podłapał temat i zaczął mendzić o jakąś pierdołę, że jego ulubiony Zygzak Macqueen jest pod łóżkiem. Ja sięgnęłam po tego resoraka, pieprznęłam się przy okazji o łóżko, co obudziło starszaka. Starszak jak tylko otworzył oczy, to zaczął marudzić, że boli go brzuch. Ta ryczy, junior ryczy, starszak stęka.
Za moment dzwoni moja mama w świetnym humorze, którego ja zupełnie nie podzielałam. Ta cała radosna, uśmiechnięta a ja jedyne co mam ochotę zrobić, to powiedzieć, że pogadamy później, bo teraz mi z gadką szmatką nie po drodze. W rezultacie kończę rozmowę jakoś oschle, bo ja nie z tych co to będą udawać, że na niebie jednorożce i tęcze, kiedy tak naprawdę czuję się do dupy.
Przy śniadaniu młody stłukł szklankę. Przewrócił się później na schodach. Uderzył starszego brata z tych nerwów i dupajasiukaruzela. Złość we mnie kipiała. Młoda zamiast współpracować przy karmieniu, to wyrywała się z niewiadomych powodów, a słupek mojej złości rósł i rósł. Kolejny telefon dzwoni. Stos maili rośnie a ja nie mogę nawet młodej odkleić od piersi, bo to jest TEN dzień, kiedy wszystko idzie jak krew z nosa.
Wszystko wk..rwia. Wszystko się dłuży.
Jeden wisi na moje nogawce. Drugi wisi na nogawce mojego męża. Totalny paraliż. Obiadu nie ma. Pieluchy się skończyły choć zawsze mieliśmy ich zapas na wypadek ataku nuklenarnego. Mleka do kawy nie ma. Junior znowu się przewrócił i wyje na cały regulator. Próbuję go uciszyć, żeby nie obudził Gai, ale nic z tego.
On ryczy. Ona ryczy. Starszak rzuca smutne:
– Mama, porysujesz ze mną?! Prrroszę!
A ja mam ochotę wysadzić siebie w powietrze. Autentycznie mam ochotę wszystkim pierdzielnąć, bo nie rozdwoję się i nie roztroję. Prędzej ocipieję i szlag mnie jasny trafi.
Ale doskonale pamiętam dzień poprzedni, który był cudowny!
I jeszcze wcześniejszy, kiedy był czas na serial. Był czas na robienie muffinek i rysowanie kredkami po wannie, które są naszym ostatnim odkryciem. Wszyscy byliśmy w świetnych humorach i każda godzina miała w sobie pozytywny akcent.
Ale nie dzisiaj. Dzisiaj miałam ochotę pierd..lnąć tym wszystkim i wyjść.
Po prostu wyjść, zamknąć za sobą drzwi. Przespacerować się w ciszy i spokoju. Choć raz nie musieć robić wszystkiego na czas. Ale za moment przypomniałam sobie, że nie wyjdę na chwilowy reset, bo zostawię mojego M. z tym całym bajzlem i zaraz to on cholery dostanie a też już bliski jest wybuchu, a ostatnio oboje dostajemy równo od dzieci w dupę.
Więc zacisnęłam zęby, jak to matka potrafi najlepiej. Włączyłam muzykę na pełen regulator i zaczęłam tańczyć. A wszyscy zdębiali :D Dzieci nagle wskoczyły na jakieś inne tory. Mąż po raz kolejny uznał mnie za wariatkę :D A ja nareszcie przerwałam to szaleństwo, kiedy nic nie idzie po naszej myśli.
Tak, jestem tą matką, która przynajmniej raz w życiu ma ochotę wszystkim pierdolnąć i pojechać w Bieszczady. Choć zupełnie szczerze, to ja mam takie myśli przynajmniej raz w tygodniu :D Dlatego nie wierzę w to rodzicielstwo bez zakrętów. Nie kupuję tego, choć widzę, że świat lubi karmić nas udawanymi obrazkami. Moje rodzicielstwo ma co chwilę skrzyżowania i kiedy patrzę na moich znajomych, to …. widzę z ulgą, że u nich jest podobnie ;-)
A u Was? ;-)
P. S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję! :*
7 komentarzy
Świetny artykuł , popieram w 100%:)
Jakbym czytała artykuł o sobie ;)
Też identycznie.
Mój starszy ma dwa i trzy miesiące i też ciągle krzyki.,płacze,wrzaski (niech ten bunt się już skończy ?) a młodszy -siedem miesięcy za raczkowanie się wziol i wszędzie go pełno.czasem mam ochotę skoczyć z balkonu.
???
Jednym artykułem pokazałaś jak trudne potrafi być rodzicielstwo ? Mimo tego ze kochamy nasze maleństwa do granic możliwości to każdy z nas jest tylko człowiekiem który potrzebuje raz na ruski rok resetu.
A czasami jeszcze do tego wszystkiego potrafią się dołączyć osoby(najczęściej mezczyzni) które nie mają pojęcia o rodzicielstwie i pier*olą głupoty że z dzisiejszymi wynalazkami wychowywanie dziecka to sama przyjemność. Że nie rozumieją zaniedbanych kobiet które narzekają na brak czasu dla siebie.. :/
Mi od tego zaciskania właśnie zęby się sypią
Mi się złamał ząb od tego zaciskania. Serio, byłam tydzień temu u dentysty, mogę znowu zaciskać. Pozdrawiam .