Na pomysł randek z moim Ivkiem wpadłam całkiem niedawno. Ponieważ obgryzam pazury na samą myśl, że mój jedyny i niepowtarzalny Syn będzie od września miał rodzeństwo i może znieść tę próbę różnie, zdecydowałam że muszę zacząć działać. Rozmyślałam chwilę jak ugryźć ten temat, i jak oswoić młodziaka z nową sytuacją. I doszłam do wniosku, że zaczniemy randkować ;-)
Dwa razy w miesiącu, a jak czas pozwoli to nawet częściej, będziemy mieli ze sobą nasze 1-2-1 [one-two-one], czyli spotkania na szczycie sam na sam. Ja i On. On i ja. Mama i Syn, czyli duet idealny. Bez względu na to czy będzie się walić czy palić, to ja stanę na rzęsach, aby wyściubić dla nas dwojga tę godzinę czy dwie, które spędzimy w naszym dueciarskim doborowym towarzystwie.
I nie damy sobie odebrać tych spotkań, oj nie! Będziemy je celebrować. Będziemy się nimi upajać. I będziemy robić takie rzeczy, na które będziemy mieli ochotę. Ja planuję scenariusz wstępny a Ivo dokończy fabułę w swoim stylu – taki jest plan.
Pomyślałam, że to wspaniała okazja, aby podzielić się z Wami przy okazji fajnymi krakowskimi miejscówkami. Mieszkam tutaj już kilka lat i to chyba czas najwyższy, aby zacząć się moją tajemną wiedzą dzielić ;-)
Jestem poszukiwaczem prawdziwych smaków, fajnych połączeń, nieszablonowych, luźnych wnętrz. Lubię dobre jedzenie i nie zawaham się przejść pół świata, aby znaleźć to czego szukam. A prawdziwych frytek belgijskich szukałam już od jakiegoś czasu. Powstało w ostatnim czasie kilka miejsc w Krakowie, które częstują swoich gości tym przysmakiem.
I mój wybór padł na lokal M22 przy Św.Marka. Niepozornie schowane kilkadziesiąt metrów kwadratowych, w starej kamienicy, w ścisłym centrum. Nic w stylu high-class. M22 nie udaje niczego. Tutaj faceci przychodzą na syte burgery i oblizują przy tym paluchy. I tutaj właśnie zaprowadziłam mojego pierworodnego.
Fryty robione są tutaj ze specjalnej odmiany belgijskich ziemniorów i smażone są na oryginalnym wołowym tłuszczu. Wszystkie ich sosy są homemade [czosnkowy wymiata!]. I wymiata tak, że miałam ochotę wrócić się po cały słój, aby mieć go w domu na stanie! Pychota!
Ivo nie mógł się od frytek oderwać. Zjadł całą swoją porcję i już wyciągał ręce po moje frytkowe pudełko, ale no prrroszę Was! Dostał jedną frytkę na odczepnego ;-) aby mu się od dobrobytu w głowie nie przewróciło ;-)
NOVY POST [link w komentarzu]
Też randkujecie ze swoimi nieletnimi? ;-)
W roli głównej Ivo i najlepsze fryty w Krk! :-)Na pomysł randek z moim Ivkiem wpadłam całkiem niedawno. Ponieważ obgryzam pazury na samą myśl, że mój jedyny i niepowtarzalny Syn będzie od września miał rodzeństwo i może znieść tę próbę różnie, zdecydowałam że muszę zacząć działać. Rozmyślałam chwilę jak ugryźć ten temat, i jak oswoić młodziaka z nową sytuacją. I doszłam do wniosku, że zaczniemy randkować ;-)
Dwa razy w miesiącu, a jak czas pozwoli to nawet częściej, będziemy mieli ze sobą nasze 1-2-1 [one-two-one], czyli spotkania na szczycie sam na sam. Ja i On. On i ja. Mama i Syn, czyli duet idealny. Bez względu na to czy będzie się walić czy palić, to ja stanę na rzęsach, aby wyściubić dla nas dwojga tę godzinę czy dwie, które spędzimy w naszym dueciarskim doborowym towarzystwie.
Posted by szczesliva.pl on Sunday, June 21, 2015
Adres: M22 Św.Marka 22 Kraków
13 komentarzy
W weekend wybieram się do Krakowa, więc chętnie poczytam o ciekawych miejscach ;)
no, ale do weekendu to ja nie zdążę opublikować kilkunastu postów o tych krakowskich miejscówkach! ;-)
Także nie masz wyjścia, w Krakowie pojawiaj się średnio raz na dwa tygodnie, jak jak planuję częstotliwość ukazywania się tej serii ;-P
eee, szczerze mówiąc to miałam nadzieje, że się skusisz i zaskoczysz mnie do piątku ilością polecanych miejsc w Krakowie :P
Te belgijskie frytki wyglądają smakowicie! Muszę się tam udać podczas mojej następnej wizyty w Krakowie.
Dagmara, koniecznie! Są u-za-leż-nia-ją-ce!
Ja się zajadam na Kazimierzu w towarzystwie kumpira (istny „dzień ziemniaka :D”), ale widzę, że inne miejscówki też trzeba sprawdzić koniecznie!
Kasia, czy Ty wiesz, że ja nigdy, ale to nigdy kumpira nie jadłam! Gdzie polecasz się na niego udać?!
My się zajadamy na foodtruckowym placu na Wawrzyńca. Mają kilka propozycji, ale według mnie klasyczna jest najlepsza ;)
Kasia, czy Ty wiesz, że ja nigdy, ale to nigdy kumpira nie jadłam! Gdzie polecasz się na niego udać?!
Czytam Cię namiętnie, ale komentuję pierwszy raz :)
Nie ukrywam, że jestem zwolenniczką zdrowego żywienia – choć moja córka ma dopiero 8,5 m-ca więc może się okazać, że i ja ją kiedyś na fryty wyciągnę – nie mówię nie :)
Ale ten pomysł z randkami…no cudo! Rany, aż bym chciała, żebyjuż była większa i że będziemy robiły babskie wypady, albo niemąż ją będzie zabierał na randki. Już widzę małą Blankę wystrojoną, uczesaną w warkoczyki i z uśmiechem na buzi kroczącą z tatą na najlepsze lody w mieście, jak przepuszcza ją pierwszą w drzwiach i podsuwa krzesełko do stolika…! :D ahhh no cóż trzeba czekać :)
Co prawda w moim miasteczku nie ma zbyt wielu dobrych kawiarni/restauracji, ale wierzę, że do tego czasu zamieszkamy gdzieś w górach w domku z bali :D
Blanka ma na imię?! O jaaaaa! Pięknie!
Udanego randkowania!
P.S. Góry i domek z bali tez mi się marzy!
Bardzo fajny pomysł z „randkami”. My sobie robimy „dni dziecka” jak nie ma taty bo jeździ na koncerty. Nie martw się, ja byłam pewna, że mój synek-przylepa (3 lata) ciężko zniesie narodziny córci (8 miesięcy) i bardzo się myliłam. Na tę chwilę cudownie się nią opiekuje i we czwórkę stanowimy zgrany zespół. Chyba najbardziej krytyczne są pierwsze dni po pojawieniu się maluszka – ważna jest wtedy aktywność taty, żeby nikt w rodzinie nie czuł się odsunięty:-)
Mój M. ma to jak w banku, że zaangażuję go [choć pewnie nie będę musiała go nawet popychać w tą stronę] w zajmowanie się Ivkiem w pierwszym tygodniu :-) Emilia, dajesz nadzieje, że niekoniecznie musi być na krwawo! ;-)