Tak to (kurczę) właśnie jest, że najpierw cały świat oczekuje od nas, abyśmy byli zawsze sobą, byśmy byli naturalni, nielukrowani, niefiltrowani i co tam tylko jeszcze, a później okazuje się, że są miejsca, w których tak cholernie trudno być sobą, bo … otoczenie oczekuje od Ciebie perfekcyjności!
Jeśli jesteście ze mną na blogu od długiego czasu, to zdążyliście zauważyć, że pojawiają się na blogu posty, w których są zdjęcia ze mną „w roli głównej”. Posty te dotyczą zazwyczaj tematów związanych ze mną i moją rodziną. Na wielu zdjęciach mam na sobie make-up, jednak zdarzają się i takie zdjęcia, na których nie mam makijażu :) A co! A kto powiedział, że Szczęśliva zawsze musi być „dopracowana”, skoro przez dużą część miesiąca jestem totalnie nieumalowana :-)
Gdyby ktoś zapytał się mnie, czy wolę siebie w makijażu czy bez niego, moja odpowiedź mogłaby się wydawać dziwna, otóż:
– TO ZALEŻY!
Bardzo lubię mieć czas na to, aby móc na twarz nałożyć niespieszny makijaż. Przygotowuję wtedy odpowiednio skórę. To cała procedura :D Ale mamo! Na to muszę mieć co najmniej 15-25 minut, bo nie znoszę malować się w pośpiechu! A umówmy się, że przy trójce dzieci z tym niespiesznym makijażem może być pod górkę :D
Jak przygotowuję skórę i dlaczego tak długo to trwa? Nie tylko ją oczyszczam i tonizuję, ale nakładam później krem. Po nim nakładam bazę pod makijaż (o mamo! jak mogłam jej kiedyś nie używać! ona zmienia tak dużo!), następnie fluid/podkład. Po nim puder sypki, póżniej odrobina pudru brązującego/ różu i rozświetlacza. Później zajmuję się okiem. Idzie w ruch delikatny cień, kreska eyelinerem i na końcu rzęsy. Po tych wszystkich produktach odpowiednio nałożonych można odnieść wrażenie, że mam nieskazitelną cerę i śpię po 12 godzin na dobę :D Ale to właśnie ta iluzja, którą w sumie … lubię. Lubię spojrzeć w lustro i zobaczyć „fotoszopową wersję samej siebie.” :D
Ale żeby nie było! Bardzo lubię również naturalną wersję mnie samej! I tak właśnie jest od tygodnia, odkąd przyjechaliśmy w Bieszczady! Miałam makijaż na sobie zaledwie dwa razy, a tak to śmigam bez niego. I jak jest cudownie! Przede wszystkim totalnie nie skupiam się w Bieszczadach na tym, jak wyglądam. I dobrze mi z tym. Chyba każda z nas czasami potrzebuje od czasu do czasu ubrać się w wygodny dres, w szary kąt odstawić te wszystkie pudry i popijać bezpardonowo herbatkę z imbirem :D
Wiecie, dlaczego tytuł dzisiejszego postu brzmi: „A czego tu się wstydzić, przepraszam bardzo?! „?
Ponieważ 5 dni temu, kiedy na moim Instagramie opublikowałam pierwsze zdjęcia z Bieszczad, odezwała się do mnie na priv jedna z dziewczyn i dziwnym tonem zapytała:
„A nie wstydzisz się tak pokazywać bez makijażu? Przecież ewidentnie widać, że masz cienie pod oczami. Ja bym to zakryła. Po co mówić całemu światu, że jest się niewyspanym.”
I w tym momencie wchodzę ja [cała na biało :D] i przecieram oczy ze zdumienia! Po pierwsze – nie wstydzę się pokazywać bez makijażu. Twarz to ta część ciała, która nie wymaga niezbędnego przykrywania majtkami i warto korzystać z tego przywileju :D Serio!
Widać mi cienie pod oczami? A worków pod oczami nie zauważono? Dziwne! Tego poranka wory pod oczami były dość znaczne :D
Zakryłabyś to? Cholera, ja też bym to zakryła i często zakrywam, ale są sytuacje, kiedy nie zakrywam. Po prostu olewam temat, że moja cera nie wygląda nieskazitelnie. Nie pracuję w telewizji i na wizji, żebym musiała dostosowywać się do jakichś zasad. Sama ustalam sobie, kiedy chcę mieć makijaż a kiedy nie :D
Czy ja nie zakrywając cieni pod oczami mówię całemu światu na tym tytułowym zdjęciu, że jestem niewyspana? A ja myślałam, że udało mi się pokazać, że właśnie jestem szczęśliwa! Zima w pełni! Śnieg! Dziecko przy -10 stopni nie próbuje ściągać czapeczki :D Ideolo! :D
Malujecie się czy wolicie bez makijażu? Ciekawa jestem, jak podchodzicie do tematu malowania się na codzień i od święta :-)
Twarz bez makijażu? Że niby jest wtedy nieidealna? I jest to powód do wstydu? A czego tu się wstydzić, przepraszam bardzo?! :D
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :)
5 komentarzy
Mam 35 lat. Nigdy się nie malowałam – w związku z tym nawet nie umiem tego robić. Czasem maluję usta, ale to bardziej ze względów ochronnych. W związku z tym szminkę umiem nałożyć, ale już tusz do rzęs stanowi problem, a o cieniach zapomnijcie… I co? I nic. Żyję, mam się świetnie.
Nie neguję kobiet, które się malują, to ich sprawa. Tak samo, jak moja sprawa, że się nie maluję. Dla mnie makijaż to coś obcego, sztucznego, nienaturalnego. Gdyby mnie ktoś zapytał, czy się nie wstydzę, to spojrzałabym się na niego jak na wariata :)
Brawo Ty! Zgadzam się z Tobą szczesliva! Przecież każda z nas jest piękna i nie potrzebujemy tony kosmetyków żeby czuć się pięknie. Nie przeczę i nie neguje samego używania kosmetyków bo sama używam ich prawie codziennie szybki kremik puder i tusz to dla mnie standard ale lubię dni kiedy nie muszę się o to martwić mogę być całkiem naturalna.. Nie czuję się nie doskonała pomimo moich widocznych piegow, przebarwień czy czerwonych krostek. Chyba po prostu trzeba kochać siebie i się akceptować żeby dorosnąć do takiego stwierdzenia
Mam 22 lata i nie uważam żeby makijaż był czymś co musimy nosić cały czas, uwielbiam dnie bez nakładania sztucznej maski perfekcyjnej kreski i lśniących ust. W sumie większość moich dni jest bez tego bez sensownego makijażu i nie wstydzę się tego. Przynajmniej mogę się śmiało bawić z synem, a jak mnie poliżę po twarzy nie muszę się zastanawiać czy ten puder mu zaszkodzi czy nie.
Ja maluję się tylko gdy mamy jakieś ważniejsze wyjście. Na spotkanie z przyjaciółmi się nie maluję, dziewczyny też nie- nie widzimy takiej potrzeby, jesteśmy piękne na swój sposób. Tak się złożyło że wszystkie cenimy sobie naturalność, nawet maseczki są „eko”(z lodówki i ogródka). Ana worki pod oczami polecam herbatę- nasączone waciki na oczka a resztę wypijamy- przyjemne z pożytecznym :)
no faktycznie…. uraziłaś świat bez majikażu :D ja bardzo często mam tylko rzęsy pomalowane :) o tyle!