Kilka dni temu odwiedziliśmy moich teściów, którzy są wielkimi miłośnikami zwierząt. Od kiedy się znamy, zawsze posiadali zwierzaki i traktowali ich jak członków swojej rodziny.
Powiedziałabym nawet, że często bardziej przejmują się swoimi zwierzętami niż sobą i częściej chodzą do weterynarza niż chodzą do internisty czy innych specjalistów.
W chwili obecnej opiekują się czterema kotami, w tym jedną kocią mamą-przybłędą, która odwzajemniła się im kilka miesięcy temu kociętami ;-) Mają z kociakami urwanie głowy, ale widzę, że sprawia im to wielką frajdę. Kociaki są już zaszczepione i teściowie dbają o każdy aspekt ich zdrowia. Szczerze podziwiam ich za to i każdemu zwierzakowi życzyłabym właśnie takich opiekunów.
Rozmawiałam z nimi akurat o kocich szczepieniach. Teść uświadomił mnie, że szczepienie zwierząt to obowiązek ich właściciela, a niewywiązywanie się z niego jest karalne. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam o tym, ale wydaje mi się to całkiem logiczne. Wszak zapewniając szczepienie danemu zwierzęciu dbamy nie tylko o zdrowie tego zwierzaka. Dbamy również o zdrowie innych zwierząt, na które pewne choroby mogłyby się przenosić, a także dbamy o zdrowie i życie ludzi. Choroby odzwierzęce są bardzo niebezpieczne i mogą stanowić realne zagrożenie dla życia i zdrowia populacji ludzkiej.
Podczas dyskusji z moim teściem właśnie na temat szczepień zwierząt wpadła mi do głowy pewna myśl, którą chciałabym się z Wami podzielić. Ponieważ jestem pokojowo do świata nastawionym rodzicem, który szczepi swoje dzieci, i lubię wiedzieć więcej i rozumieć argumentację każdej ze stron, postanowiłam tą myślą się z Wami podzielić.
Wiem, że część z Was nie szczepi dzieci, ponieważ stan dziecka na to nie pozwala. Moi synowie mieli szczepienia odroczone aż do momentu, gdy internista dał nam zielone światło (jeden i drugi miał niską masę urodzeniową). Część nie szczepi, bo się boi. Cześć z kolei nie szczepi, bo większość koleżanek też nie szczepi. I tak dalej i dalej.
Trochę zawiodłam się, że admin jednej z popularnych grup facebookowych o nazwie: „Stop nop – coś tam coś tam” nie zatwierdził mojego pytania. Myślałam, że dostanę odpowiedź na nie u „źródła”. Nie udało się. Przełknęłam jednak ślinę i postanowiłam zapytać o to najpierw moich obserwatorów na moim prywatnym profilu, a następnie tutaj na blogu licząc na dojrzałą dyskusję osób, które reprezentują tych szczepiących jak i nie szczepiących swoje dzieci.
Za dojrzałych ludzi mam wszystkich tutaj obecnych i chcę dowiedzieć się, co w trawie piszczy i dlaczego piszczy tak a nie inaczej, także szanujmy się w dyskusji i argumentujmy. Ale argumentujmy to logicznie.
Drodzy nie szczepiący:
Dlaczego nie szczepicie swoich dzieci a szczepicie (jak się okazało w większości) swoje zwierzęta domowe?
Drodzy szczepiący:
A z jakich pobudek Wy szczepicie swoje zwierzęta domowe i szczepicie swoje dzieci?
Kiedy na prywatnym profilu zadałam to pytanie, niestety zaledwie kilka osób nie szczepiących swoje dzieci miało odwagę na to pytanie odpowiedzieć. Kilka z tych osób po jakimś czasie zdecydowało się swój komentarz jednak skasować. Dostałam również kilkanaście wiadomości prywatnych. Rozumiem, że nie każdy może mieć ochotę być ocenianym, dlatego ucieszyłam się z każdej wiadomości, w której znalazłam argument dot. szczepienia zwierząt.
Przyznam jednak szczerze, że hmmm… jakby to określić? Znowu się trochę zawiodłam? Ta cała dotychczasowa argumentacja, z którą się spotykałam, dot. nieszczepienia dzieci runęła w momencie, gdy na tapecie pojawiły się zwierzęta domowe, które jednak zaszczepili. To mi się w ogóle „kupy” nie trzymało.
Jakie dostałam odpowiedzi od szczepiących i nieszczepiących?
Od osób, które szczepią swoje dzieci i szczepią swoje zwierzęta domowe:
Jakie dostałam odpowiedzi od osób, które nie szczepią swoich dzieci natomiast szczepią swoje zwierzęta domowe:
„Najwyżej zdechnie.” – prawie zemdlałam, jak to przeczytałam…
„Pies to pies, dziecko to dziecko. Dzieci nie szczepię, bo na zachodzie nie szczepiom. Psa i kota szczepimy żeby mi żadnej cholery do domu nie przyniósł. Dziecko mi cholery żadnej raczej nie przyniesie, bo mają odporność po rodzicach od urodzenia.”
„Nie będę podejmować ryzyka u dziecka. U psa i kota to inna bajka.”
Nie kupuję tych argumentów. Są moim zdaniem bardzo płytkie. Dlatego bardzo gorąco proszę rodziców nie szczepiących swoich dzieci o to, byście rzucili mi świeże, mądre światło na pytanie, które zadałam, i spróbowali się z nim zmierzyć na poziomie. Wiem, że mogę liczyć na to w naszym gronie.
Dlaczego nie szczepicie swoich dzieci, a dlaczego postanowiliście szczepić Wasze zwierzęta domowe?
Liczę na Was, bo wierzę, że istnieje ktoś, kto wytłumaczy to w sposób logiczny, gdyż temat jest moim zdaniem wart właśnie takiego potraktowania. Pytam bez złośliwości z nadzieją na odpowiedzi od osób zarówno szczepiących jak i nie szczepiących.
Argument, że „pies najwyżej zdechnie” w ogóle do mnie nie przemawia!
78 komentarzy
Szczepię i psa i dziecko. W obu przypadkach dla ich dobra. Dopóki nie dostanę dobrych, potwierdzonych naukowo argumentów przeciwko szczepieniom, to będę to robić. Uważam, ze jeśli wszyscy przestaniemy szczepić dzieci, to istnieje ryzyko powrotu chorób na które dzieci kiedyś umierały, a teraz sie o nich nie słyszy. Ale to, ze sie nie słyszy, nie znaczy, ze ich nie ma. Poza tym, kiedyś przemówiła do mnie historia pewnej lekarki. Od razu mówię, ze nie wiem czy jest prawdziwa, ale do mnie przemówiła.
W poczekalni przed gabinetem czekała mama z 2 miesięczna dziewczynka. Do tej samej poczrkalalni przyszła inna mama z 10-latka, która była chora. Okazało sie ze dziewczynka zachorowała na krztusiec, nie była częściej szczepiona. Nie trudno sie domyśleć jak to sie skończyło dla noworodka, który nie miał jeszcze szczepień.
Nigdy nie zaryzykuje życia mojego lub innego dziecka. Psa tez nie ;)
tak generalnie to dzieci chore od zdrowych powinny być przyjmowane osobno w przychodniach. A nigdzie się z tym nie spotkałam niestety. Nie mówiąc już o przyjmowaniu kobiet w ciąży w tej samej poczekalni przed gabinetem co przynajmniej 'teoretycznie’ chorzy(w większości kaszlący itp) ludzie. Służba zdrowia kuleje – w szeroko pojętym rozumieniu tego wyrażenia.
Dzieci szczepione szczepionką przeciw rotawirusom, roznoszą je bezobjawowo i nie jest to rzadkość. W tym badaniu znaleziono te wirusy u dzieci z których tylko 17% było szczepione.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25260041
U mnie w przychodni osobno są przyjmowane dzieci zdrowe i dzieci chore. Za to gabinet ginekologiczny jest w części gdzie obok przyjmuje chirurg i dermatolog i w ogóle inni lekarze.
U mojej lekarki rodzinnej może osoby chore i „zdrowe” (wstawiam cudzysłów, bo coś im w końcu dolega skoro przychodzą, jednak nie rozsiewają zarazków w żaden sposób) nie są przyjmowane w osobnych przychodniach, ale w różnych godzinach. Tym sposobem dzieci „zdrowe” i do szczepienia przyjmowane są w godzinach porannych, a dopiero od około 10 cała reszta włącznie z dorosłymi. W miarę sprawiedliwy podział. :)
Powiedz mi z jakiej definicji nauki korzystasz to moze cos Ci podam.
Jak nie jestes w stanie takiej podac to napisz w jakiego rodzaju instutucje wierzysz, ze sa wiarygodne dla Ciebie?
Z doświadczenia wiem że rodzice obawiają się powikłań po szczepieniu…ja się wtedy ich pytam czy nie obawiają się powikłań po chorobie na która nie szczepia dziecka…? I wtedy zapada długa cisza….
A ja bym jeszcze zapytała czy nie boją się powikłań po czymkolwiek co podają swojemu dziecku. Przecież nigdy nie wiadomo jak organizm zareaguje na lekarstwo czy nowe jedzenie. Zawsze jest jakieś ryzyko, że wystąpi silna reakcja alergiczna. Tyle, że o tym się nie mówi, a może takich przypadków jest o wiele mniej? A może te przypadki są mniej drastyczne?
Wlasnie wszystkie syropki witaminki tez nie sa obojetne dla dziecka. Na gorączkę odrazu paracetamol i radość, że szybko spadła. Ale pewnie żadna z tych matek nie poczytała jakie znaczenie dla organizmu ma gorączka a jaki ślad zostawiają w tak małym organizmie leki. I na byle przeziębienie antybiotyk.
A i jeszcze odnosnie podawania czegokolwiek dzieciom. Pomijając szczepienia,zauważyłam że wiele matek, które tak się wychwala,ze szczepi bo to takie zabezpieczenie dla dzieci,karmi piersią minimum rok,bo samo zdrowie itd. jednocześnie gdy dziecko nie skończy nawet 2 lat,ma tendencję do podawania różnej maści batonikow,danonków, leżaków. Ostatnio widziałam rocznika z lizaki em, około 3 latka z colą,a jedna kobieta wychwalala się kiedyś na forum,ze daje pół rocznemu dziecku Monte. Dlatego stwierdzam,że ludzie lubią żyć w słodkiej niewiedzy,żeby ktoś ich prowadził za rączkę. Skoro lekarz powiedział,ze leki są ok,to na pewno tak jest. Nie ma pytań. Skoro na butelce z soczkiem jest napisane dla dzieci,to na pewno jest to samo zdrowie. Nikt nie czyta ulotek i składów.
Nie boje sie powiklan po chorobie :)
Jak pytasz rodzicow to o jakich chorobach myslisz?
To chyba rozmawiasz z osobami,które nie zaglebilu się porządnie w temat. Ja mam tyle argumentów,ze odrazu bym Cię zagiela
No chyba nie…6 miesiecy temu pochowalismy w rodzinie 3miesięczne dzieciatko które zmarło w wyniku powikłań po chorobie na która mogło być zaszczepione…czy dzięki szczepieniu łagodniej przeszło by chorobę? Nie wiem ale to pytanie będziemy.sobie zadawać do końca życia…
Która to choroba?
Ja szczepię swoje dzieci podstawowymi szczepionkami ale nie wiem czy bym sie zdecydowała nie szczepić możliwe że tak i rozumiem rodziców ktorzy nie szczepią kiedyś oglądałam program o szczepionkach oraz ten glosny film nie jestem w stanie wyobrazić sobie odczuć rodziców którzy mieli zdrowe dziecko ktore zaczynalo chodzic i gaworzyc a po szczepieniu nagle jest niepełnosprawne …. Poza tym w polsce za nieszczenienie dziecka tez są kary … Zresztą nie słyszałam jeszcze o powikłaniach poszczepiennych u zwierząt np psów natomiast u ludzi już tak
Mam w rodzinie doktora chemi farmaceutycznej który otwarcie mówi ze np firmie farmaceutycznej taniej jest wysłać przeterminowaną szczepionkę np na adis do afryki niż ponieść koszty utylizacji… temat szczepien jest kontrowersyjny i nie ma konca…
Trochę tylko w temacie (a za szczepieniami byłam zawsze) polecam książkę „Ślepa wiara” – dość karykaturalna, a jednak ma coś w sobie :)
Szczepienia według mnie są ważne. Są to osłabione, bądź martwe wirusy/bakterie(nie pamiętam dokładnie co, więc proszę się nie czepiać) z którymi nasz organizm jest w stanie sobie poradzić, a co za tym idzie wykształcić odpowiednie przeciwciała i je zapamiętać. Później mamy tą przewagę, że nawet w razie choroby organizm wie z czym ma do czynienia i sobie radzi. Bezobjawowo lub bardzo łagodniej przechodząc daną chorobę. U ludzi nieszczepiących to loteria. Albo organizm natykając się na daną chorobą sobie z nią poradzi albo nie. U szczepionych dzieci jest to zawsze większa szansa. Takie moje zdanie.
Czy to nie jest slepa wiara?
„Później mamy tą przewagę, że nawet w razie choroby organizm wie z czym ma do czynienia i sobie radzi.”
W kwestii np. krztusca istnieje zjawisko nazwie Pierwotny grzech antygenowy – Primary antigenic sin, ktore sprawia ze ta szczepionka jest kompletnie bezuzyteczna w zapobieganiu krztuscowi.
Albo tezec, skoro naturalnie mozna na niego regularnie chorowac gdy wystapia odpowiednie czyli beztlenowe warunki to ten sie rozwija, to jak szczepionka moze przednim chronic ktorej zadaniem jest wytworzenie tylko przeciwcial?
Te argumenty zacytowane przez Ciebie faktycznie płytkie, a niektóre już nie napiszę jakie.
Ja szczepię swoje dzieci dlatego, że szczepienia są obowiązkowe, że my także byliśmy szczepieni, że chce aby nie zachorowały na śmiertelne choroby itp itd. Szczepię tylko i wyłącznie szczepionkami bezpłatnymi, wiem, że dzieciątko bolą 3 czy 4 ukłucia ale jednak szczepy na każdą inną chorobę są w osobnych ukłuciach a nie skoncentrowane wszystkie w jednej szczykawce jak i również fakt, że nie stać mnie na te płatne.
To każdego wybór, ale co jeśli kiedyś dojdzie do epidemii np odry. Dlaczego ci zaszczepieni mają być narażeni przez tych niezaszczepionych.
I nie rozumiem tego, przecież my wszyscy byliśmy kiedyś szczepieni i żyjemy, nie zachorowaliśmy i nie mieliśmy jakiś skutków ubocznych czy chorób poszczepiennych Jestem rocznik 80 i nie słyszałam żeby na tamten czas ktoś nie szczepił dzieci, nie było takich akcji jak teraz. Wszyscy byliśmy szczepieni i było dobrze a teraz nagle nie jest!
Szczepionki miały wtedy inny skład i nie dostawalismy ich tyle co obecnie dzieci do 2 go roku życia. Poza tym śmieszą mnie rodzice bojacy się dzieci nieszczepionych. Przecież skoro zaszczepiliscie swoje dzieci to powinny być bezpieczne. Mało kto wie też, że dziecko po szczepieniu może do miesiąca zarazac.
Ja również szczepie dziecko :) zwierzaka nie mam ,ale też bym go zaszczepila :)
A u ludzi nie szczepiacych dzieci najbardziej podoba mi się argument kiedy rozmowa schodzi na temat naszych szczepien w dzieciństwie ,ze nasi rodzice nie mieli takiej wiedzy jaka my mamy teraz.
Hmm tylko,ze my nie dostawalismy aż tylu szczepień ile obecnie dzieci do 2 go roku życia. Poza tym tamte szczepionki miały bardziej czysty skład (sprawdzalam)
Szczepię dziecko i koty z tego samego powodu: nie chcę aby któreś z nich zachorowało i cierpiało. Dla mnie szczepienia to logiczna profilaktyka chorób. Niezależnie czy to moje dziecko czy moje zwierzę, nie potrafiłabym patrzeć jak cierpią z powodu choroby, której można było zapobiec przez szczepienie.
Szczepienie nie chroni przed zachorowaniem…
Choroby, na które szczepicie dzieci są w obecnych czasach leczone dobrymi lekami najnowszej technologii, obecnie nie przechodzi się ich gorzej od grypy, przeziębienia. W czasach kiedy powstawały szczepionki tych leków nie było, szczepionki chociaż z powikłaniami były lepsze od niczego. Dzisiaj mamy leki, które mniej szkodzą niż szczepienia. Są badania, które jasno mówią, że choroby te kiedyś dziesiątkowały głównie z braku higieny! Obecnie wystarczy zdrowy tryb życia, maseczka ewentualnie nie zaszkodzi i oczywiście samodyscyplina – jak jestem nawet przeziębiony nie wychodzę z domu! Noworodkom zagraża nawet zwykła angina nie tylko krztusiec itd. Szczepię psa na wściekliznę tylko, ponieważ jest to choroba, na którą nie ma leku nawet dziś. Chociaż wiem, że wścieklizny się już nie odnotowuje, ale choroba śmiertelna jest przekonywująca. Na nic innego nie szczepię. Zdrowe odżywianie, ruch, higiena i od lat mam zwierzęta i z niczym problemu nie było. Nie jestem całkowitą przeciwniczką, ale uważam, że powinien być wybór. Nie jesteśmy psami, o których decydują właściciele… piszę to pomimo, ze traktuję swoje zwierzęta jak członków rodziny. Fakt jest faktem. Dlaczego skoro piszecie o powikłaniach po chorobach nie ma szczepionki na ospę prawdziwą? Jest na ospę wietrzną, która w naszych warunkach nie stwarza większego zagrożenia. Na ospę prawdziwą,która jest śmiertelna, na którą nie ma leku, nie ma szczepionki?! Chyba coś mi się tu nie dodaje…
Chcę zaszczepić syna, ale nie na wszystkie te choroby bo nie ma takiej potrzeby. Jednak denerwuje mnie postawa że szczepienia są całkowicie bezpieczne i nie ważne czy dziecko bierze antybiotyki, czy ma wysokie crp…. ważne żeby ZASZCZEPIĆ! A i jeszcze jedno… kto z was szczepiący rodzice szczepi się regularnie po skończeniu 18 lat? Szczepienia z dzieciństwa trzeba powtarzać co 5 lat potem nie działają…czasem i wcześniej… i co jakoś dorośli masowo nie chorują na te choroby…. ? Spora część tych chorób jest bardziej niebezpieczna dla dorosłych niż dla dzieci… Stwarzacie zagrożenie dla swoich dzieci i nic z tym nie robicie?
??? !!
Bardzo rzeczowa wypowiedź. Brawo
„Nie jesteśmy psami, o których decydują właściciele…” -to takie proste i oczywiste! TYLKO o to chodzi! Droga szczesliva, czy taki argument przemawia do Ciebie? Czujesz się usatysfakcjonowana tymi wszystkimi odpowiedziami, które tak mocno odbiegają od tych dziwnie durnych, przytoczonych przez Ciebie w poście?
Elainn – dziękuję Ci za ten komentarz, przywracasz mi nadzieję, że ten chory system pęknie.
ha ha – fantastycznie postawione pytanie ja szczepie i psa i dziecko -aby byli odporni , aby zmniejszyć ryzyko zachorowań, aby niepotrzebnie nie narażać ich życia/ zdrowia oraz innych przebywających w otoczeniu – uważam, że szczepionki uchronią moje dziecko i moje zwierze; oczywiście na pewno na świcie jak zawsze za wszystkim kryją się pieniądze i na pewno jakaś firma farmaceutyczna lobbuje bardziej a inna mniej ; naturalnie jak to bywa za wielkimi pieniądzmi stoją też wielkie przekręty więc zawsze jest gdzieś coś nie tak – ale jeśli wszystkie szczepionki byłyby złe, to mielibyśmy fale zachorowań, a nie pojedyncze przypadki które z reguły nie są potwierdzone a ich historia narasta z ust do ust … jakbyśmy nie szczepili to cofalibyśmy się do epoki „króla ćwieczka” ; powrót epidemii chorób które kiedyś dziesiątkowały populacje gwarantowany ; może idźmy dalej tym tropem – nie przyjmujmy żadnych leków – przecież na każdym opakowaniu są wypisane możliwe skutki uboczne !? nie kupujmy żadnej żywności w sklepach – przecież pestycydy , sól cukier , gluten i inni mordercy – cofnijmy się do epoki jaskiniowców , w końcu dieta paleo już jest bardzo popularna hmmm tylko jakby wszyscy wytrzymali bez internetu w tych jaskiniach ? haha oczywiście już ironizuje na koniec, ale chyba coś w tym jest i generalnie filozofia nieszczepienia do tego zmierza
Ja nie szczepie dziecka oraz psa tez nie zaszczepilam, co prawda jak go kupilam majacego 8tyg mial juz pierwsze szczepienie w poprzednim domku, ale ja nie chcialam go poddawac tym zabiegom z tego samego powodu :) jest tylko jeden minus, piesek nie moze opuszczac kraju :(
Moi rodzice tez swojego psa nie szczepili i nigdy nie roznosil zadnych swinstw, nigdy nie chorowal na zadne psie choroby, spi do dzisiaj w lozku z moim rodzenstwem :)
Niestety Ci, ktorzy chca pieska zabierac ze soba w podroze musza zaszczepic pupila… bez wzgledu na ich poglady
Kraju nie może opuszczać zrozumiałe bo takie przepisy i w ogóle. Domu też nie powinien opuszczać bo może ugryźć człowieka lub pogryźć się z innym psem. I co wtedy?
Jednak nie można stawiać w jednym szeregu człowieka i zwierzęcia. Zdrowie i życie człowieka ma większą wartość, gdyż jest On koroną stworzenia i posiada duszę nieśmiertelną. wartość jego życia jest większa. Poza tym: czy psy dostają 20 szczepionek w okresie tzw. niemowlęcym tzn odpowiednio do wieku ludzkiego do 2 lat ( jest taki przelicznik wiekowy dla zwierzą w stosunku do wieku człowieka) czy tylko kilka?
po pierwsze człowiek to nie zwierze. Po drugie Nie wszyscy mąją psy. Po trzecie szczepionki to syf ,próczy matrwych wiruów znajdują się metale ,śrdek chemiczny do ochrony roślin oraz linie komórkowe dzieci abortowanych i komórki z narządów tych dzieci. Ja Jako katoliczka nie mogę pozwolić podać tego swoim dzieciom,bo aborcja to mordestwo.Metal-aluminium przedostaje się do mózgi dziecka i go uszkadza. Rdzą wziąść ulotkę z szczepopnki i przealalizować ją dokładnie a pózniej zastanowić się czy chcę truć swoje dziecko czy nie.
A co do psów i szczepienia….nikt jeszcze o tym nie mówił, o pwływie szczpionki na zdrowie zwierzęcia i składzie szczepionki….warte uwadze temat.
Z perspektywy osoby nie majacej dzieci. A majacej zwierzeta od zawsze. Mnie rodzice szczepili, mam chyba wszystkie szczepienia co obowiazkowe byly. I sluchajcie, nie umieram na zadna chorobę ktora mnie zaszczepili, nie jestem ulomna, nie choruje co miesiac. Nie miałam żadnej z chorob dziecięcych (ospy, swinki, różyczki, nic!) Choc jako dzieciak nie stronilam od wizyt u kolezanek co chore byly, mama mnie pod kloszem nie trzymala, jadlam piach, wyjadalam zwierzakom ( ktore za tamtych czasow zaszepione byly tylko od wscieklizny) karme, żyje… nie mam zadnej alergii, ktore uwazam za ewolucje cywilizacyjna, czy dwardziescia lat temu ltos zwracal uwage na alargie pokarmowe? Nie to wyewoluwalo razem z medycyna, z uzdatnianiem pokarmow, i wgl…Ok ze i lapie grype raz na jakis czas, jesli chodzi o nieobowiazkowe szczepienia od grypy to uwazam ze nie ma to sesu po szczepie sie na stara bakterie/ wirusa ktora zdazyla juz dawno wyewoluowac uodpornic sie na polowe lekow, ktore spoleczenstwo przyjmuje zbyt czesto… Takie szczepienia nie maja sensu, ale swoje te ktore przyjmije sie za malucha wydaja sie byc na tyle wazne ze nie oszczedze mojemu dziecku wątpliwej przyjemnosci zwazanej z wizyta w zabiegowym ;) co do zwierzaków, od czasu jak mieszkam sama kilka zwierzakow sie przewinelo przez moja chalupke, wszystkie szczepie, przede wszystkim z obowiazku, poza tym dbam o ich zdrowie i zdrowie moich bliskich ktorzy mnie odwiedzaja, chyba nikt nie chce byc podrapany lub ugryziony przez zwierze o watpliwym zdrowiu. Chyba tyle z mojego wywodu Pozdrawiam.
nie masz co.sie cieszyc ze nie chorowalas na zadna z chorób wieku dziececego :) biedziesz miala dziecko, przyniesie ci ospe z przedszkola to zobaczysz jaka przyjemność jest z chorowania w wieku doroslym.. znam kilka osob ktore chorowaly jako osoby dorosle.. i uwierz mi bikt dobrze ospy nie wspomina bo min tydzien mieli wyjety z zycia bo nie byli w stanie wstac z lozka. wiec wszystko przed
. pkus wiele innych. brak rozyczki to drżenie w ciazy przez 9 miesięcy.. bo nigdy nie wieszk szczepione dzieci znajomych – te szczepionki bywaja zywe i mozesz zlapac rozyczke co moze odbic sie na rwym dziecku w lonie..
O ile gdzies to udowodniono i o tym pisano to szczepionki dla zwierząt są lepsze w składzie niż te dla ludzi. Proszę sobie porównać skład jak i odczyny.
Ciekawe tez, dlaczego weterynarz karze odczekać jakiś czas i dopiero przyjść na pierwsze Szczepienie Bo szczepionki dla zwierząt są lepsze w składzie niż te dla ludzi. Proszę sobie porównać.
Ciekawe tez dlaczego wetertnasz karze odczekać jakiś czas i dopiero przyjść na pierwsze Szczepienie ze zwierzeciem, czy tez odrobaczenie, a nie robi tego tak jak lekarze, ze ledwo dziecko z brzucha wyjmią, a juz podają szczepionkę.
A Poza tym jak można porównywać człowieka do zwierzęcia??
Wydaje mi się ze zwierzęta dostają szczepionki na inne choroby niż człowiek…
Ehh… Uciekam stad po tym „dziwnym” wpisie.
Różnica polega na tym że w przypadku zwierząt np. Pies mamy obowiązek zaszczepić tylko na wscieklizne. Pozostałe szczepienia są opcjonalne i podawane w razie potrzeb lub decyzji właściciela czworonoga. W przypadku dzieci szczepień jest więcej i to obowiązkowych. I w moim mniemaniu najgorsze jest to że przy kwalifikacji do szczepienia lekarze nie biorą pod uwagę osobniczych cech tylko jest to masowka. A potem w razie powikłań rodzic zostaje sam z tematem i jeszcze robią z niego przewrazliwionego, nieznającego się idiotę (przepraszam za wyrażenie). I żeby było jasne, chcę szczepić swoje dziecko, ale chcę aby lekarze traktowali je jako indywidualny przypadek, który ma swoje osobnicze cechy i jego zdrowie i dobro ma być na pierwszym miejscu a nie żeby
statystyki się zgadzały. Przykład z życia wzięty: pies miał dwa miesiące odroczone szczepienie ze względu na rozwolnienie, a dziecko chcieli zaszczepić mimo trzykrotnie podwyższonego crp! Żenada ze strony lekarzy. Moim zdaniem właśnie takie podejście służby zdrowia do pacjentów sprawia że jest coraz więcej osób które się po prostu boją szczepić
Dokładnie!!! Takie samo jest moje zdanie.
Dziecko zaszczepiono mi z zapaleniem oskrzeli i chciano zaszczepić z zapaleniem płuc,mimo osłuchania! Kota nie zaszczepiono,bo miał zaparcia,na które dostał leki i miał odroczenie. Poza tym weterynarz stwierdzi,że kot niewychodzący nie musi być szczepiony,a jak byłam w ciąży ZABRONIŁ szczepić kota. Za to mi proponowano chyba z 5 szczepień w ciąży,włącznie z tym,że jak przez błąd laboratorium wyszło mi,że mam w ciąży różyczkę chciano mnie na nią ponownie zaszczepić (no, najlepiej chorej na chorobę,która zagraża dziecku diszczepić dodatkowe wirusy tej choroby-jak dobijać,to już skutecznie ? ).
„Młode szczenięta zwykle mają odporność siarową przekazana przez matkę
w pierwszych dniach laktacji. Z tego też powodu wdrażając terminarz
szczepień koniecznie trzeba o nich pamiętać. Są one w stanie
neutralizować szczepionki zarówno atenuowane (o osłabionej zjadliwości)
jak i zabite, czego konsekwencją może być brak wykształcenia odporności.
Większość szczeniąt około 6. – 7. tygodnia życia zaczyna wyraźnie
tracić wspomniane przeciwciała, które całkowicie zanikają około 3
miesiąca życia. Dlatego zaleca się aby pierwsze szczepienia były podane u
szczenięcia, które ukończyło 6. tydzień życia. Należy użyć wówczas
szczepionki przeznaczonej do szczepień w tzw. wczesnej immunizacji tj.
zawierających wyższe miana wirusów ze zmysłem ewentualnego przełamania
bariery siarowej” https://www.zpazurem.pl/artykuly/szczepienie_psow
A jak jest z dziećmi?
Dlaczego nikt tego nie bada u dzieci i szczepi się noworodki w pierwszej dobie życia?
Co z naturalnym karmieniem piersią?
Pytanie do mam tak chętnie szczepiących – na jakim materiale hodowane i namnażane są zabite lub żywe wirusy i bakterie?
Czy naprawdę macie takie zaufanie do naukowców, że są w stanie wyizolować wszystkie wirusy odzwierzęce z tych komórek? Ja nie mam.
Na jakich liniach komórkowych „robione” są szczepionki te etyczne i nieetyczne?
Czy którakolwiek z mam przeczytała ulotki szczepień zanim pozwoliła wstrzyknąć je do krwiobiegu?
Jaki powinien być czas kwarantanny dzieci szczepionych żywymi szczepionkami, żeby nie zarażały innych?
Większość moich znajomych, którzy szczepią nawet nie wiedzą przeciwko jakim chorobom szczepią, tym bardziej jakimi szczepionkami!
Poza tym porównywanie dzieci do zwierząt jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Moja prośba – nie oceniajmy się nawzajem bo każdy chce jak najlepiej dla swojego dziecka, a większość nieszczepiących rodziców przeżyła niestety tragiczną historię związaną ze szczepieniem.
Odpowiedzi na w/w pytania znajdziecie w ulotkach szczepionek.
Zadawajcie jak najwięcej pytań lekarzowi, czytajcie ulotki leków, szczepionek wszelakich tabletek dostępnych na rynku i etykiety produktów żywnościowych.
U naczelnych, czyli również ludzi, przeciwciała przechodzą przez łożysko z krwiobiegu matki do krwiobiegu płodu. Jest to możliwe dzięki specyficznej budowie łożyska. Większość ssaków udomowionych – w zasadzie wszystkie za wyjątkiem gryzoni – nie dostaje przeciwciał w czasie ciąży. Dlatego dziecko już po narodzinach ma w organizmie komplet przeciwciał od matki i może być szczepione. Po około 6 tygodniach te przeciwciała przestają działać i wtedy należy się wstrzymać z wizytami cioć, babć i wujków na kolejne tygodnie – by dziecko wyprodukowało już swoje własne przeciwciała, w tym również na bazie szczepionek.
Karmienie piersią, przede wszystkim siarą ma wpływ na odporność, ale ze względu na sposób dostarczania przeciwciał, stosunkowo mały. Przeciwciała są białkami i w dużej mierze ulegają działaniu enzymów trawiennych. Człowiek nie ma niestety takiego mechanizmu jak przeżuwacze, który pozwala ominąć siarze część przewodu pokarmowego i zwiększyć skuteczność siary.
Co do zaufania do naukowców – to mam do nich większe niż do „nienaukowców”. Jasne, że nie ma pełnej gwarancji czystości szczepionek, to jest pewnego rodzaju gra. Albo zaszczepię i liczę się ze stosunkowo rzadkimi skutkami ubocznymi, albo nie zaszczepię i jeżeli dziecko zachoruje na przykład na koklusz czy błonicę to mamy raczej pewność, że będzie ostro pod górkę. Niestety wraz ze wzrostem liczby osób nieszczepionych będzie łatwiej napotkać odpowiedni drobnoustrój… I przy okazji, czarna ospa została wyeliminowana dzięki szczepieniom. Moim zdaniem opłaca się zagrać, stawiam na szczepionki.
brakuje trzeciej grupy „nie szczepie swoich zwierząt,ale szczepie dzieci”, poza tym wypowiedzi tych niby nieszczepiących sa tak słabe,że nie wierze że ktoś to napisał. Jesli nie chciałaś ujawniac danych z fb wystarczyło ich dane zamazać na screenie a nie przedstawiac jako niedouczoną bandę oszołomów. pozdrawiam
Witam ,jestem mamą 3 dzieci i 2 psiaków .Najstarsza córka zaszczepiona na wszystko nawet na hpv-dodam ,że z przyczyn osobistych dazylam do zaszczepienia córki na tego wirusa -byl to najwiekszy błąd w moim zyciu ;( ,córka młodsza -szczepiona według kalendarza bez ostatniego szczepinia jest jeszcze sunek roczny i tu wlasnie ukazal sie problem i wystąpił nop po szczepienny :( synek walczyl o życie a ja przez pierwszy rok życia balam się zamknąć oczy choć na chwilę przy nim .Syn po szczepieniu dostał bezdech i tak do dziś sie z nim meczymy .Jesli ktos to przeżył to juz nigdy nie zaszczepi dziecka -ja na pewno tego nie zrobię bo chce by mój maluch żył jak najdłużej .Psiaki kupowalismy od zaufanego hodowcy oba byly zaszczepione u niego ,jedyne szczepienie ktore powinny dostać jest na wściekliźne na dzien dzisiejszy jest ono nam odradzane przez weterynarza -psiaki są specyficznej rasy ,byle spadajacy liść doprowadza suczke do wymiorow -ze strachu ,a szczeniak ma odroczone szczepienia aż skonczy pierwszy rok swojego życia.Pozdrawiam
Dlaczego rodzice szczepiący swoje dzieci, nie odnawiają swoich szczepień?
Odnawiają :-) My odnawiamy.
Jednak jestescie w mniejszości,zdecydowana większość dorosłych nie odnawia szzepien
Ale po co? Jeśli miano p/ciał jest wystarczające, to nie ma sensu ich odnawiać. Są szczepienia, które wystarczają na całe życie. W przypadku np. HBV, różyczki (zwłaszcza przed planowana ciążą) czy teżca warto oznaczyć miano p/ciał i ewentualnie wtedy się doszczepic.
Dlaczego jeśli dziecko przechoruje dana chorobę wieku dziecięcego typu rozyczka czy świnka i „miano przeciwciał” ma wysokie nie jest zwalniane z obowiązku szczepień? Co z tego że ma nabytą odporność po przechorowaniu, i tak system zmusza je do przyjęcia szczepień!
Ja odnawiam. Nie wszystkie Ale część tak. Głównie przed ciążą i podróżami
Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. Rodzice, którzy szczepią swoje dzieci nie mają żadnej wiedzy na temat szczepień, poza kilkoma bzdurnymi stereotypami, jak na przykład: szczepionki chronią przed zachorowaniem, choroby przeciw którym się szczepi są groźne, szczepienie nie wiąże się z dużym ryzykiem.
Jeśli już ktoś włożył wysiłek w zdobycie wiedzy, sięgnął do książek, publikacji naukowych i badań, przestaje szczepić. Naturalna kolej rzeczy.
Jeżeli ludzie szczepią zwierzęta, to najczęściej by samemu się chronić (np. przeciw wściekliźnie), lub przeciw śmiertelnym dla pupila chorobom, wybierając mniejsze zło. W przypadku szczepień dla ludzi nie ma ani jednej szczepionki w kalendarzu szczepień, która stanowiłaby mniejsze zło. Tylko żeby o tym wiedzieć, trzeba czerpać wiedzę ze źródeł a nie z TV.
Trafione w punkt.
W jakim zatem, Pana zdaniem, celu przeprowadza się szczepienia? W jakim celu powstała pierwsza szczepionka? Jako matkę szczepiącą i jednocześnie lekarza ciekawi mnie argumentacja osób nieszczepiacych-ale taka merytoryczna, oparta na znajomości podstaw immunologii człowieka i mikrobiologii. Bo niestety, dotychczas raczona byłam różnego rodzaju teoriami spiskowymi (głównie dotyczącymi różnego rodzaju eksperymentów medycznych na ludziach) bez jakichkolwiek logicznych argumentów obalajacych zasadność szczepionek.
I, już tak na marginesie, podziwiam odwagę w prezentowaniu poglądu, że błonica, tężec, krztusiec czy polio nie są chorobami groźnymi i stanowczo pozwolę sobie się z nim nie zgodzić – powiem więcej – jest oczywistą nieprawdą i tym samym kompletnie bezwartosciowym argumentem w dyskusji.
I już ostatnia refleksja – wydaje mi się, że dwa stanowiska: pro- i antyszczepionkowe są nie do pogodzenia i raczej ciężko tu o jakieś pole do rozmowy. Jest to raczej głuche przerzucanie się własnymi przekonaniami na zasadzie „co ty tam wiesz, ja wiem lepiej”. Niestety.
Dziękuję za tę wypowiedź. Nietylko zgrabną estetycznie ale przede wszystkim rozsądną ?
Aż miło to czytać
Dokładnie. A argument, że najwyżej zdechnie jest jak najbardziej trafny. Pies to pies, owszem kocha się i opiekuje ale to TYLKO PIES.
Szczepionki dla kotów są najczystsze ze wszystkich szczepionek. Nie zawieraja toksycznych dodatkow, jak szczepionki dla ludzi. Udowodnione naukowo.
Poproszę link do badań i publikacji na ten temat.
Dlatego waterynarze zaczynaja szczepic w ogon, bo w razie gdy rozwinie sie rak to bez ogona latwiej zyc niz bez nogi…
„W jaką część ciała szczepimy koty? W Polsce najczęściej w górną część tylnej kończyny. Odchodzi się od szczepień w kark czy tułów. Według najnowszych zaleceń stowarzyszenia lekarzy weterynarii w USA zaleca się szczepienie nisko w łapę – poniżej kolana lub łokcia, by maksymalnie zminimalizować ryzyko rozwoju mięsaka poszczepiennego, a w razie gdy się pojawi – uratowania życia kota poprzez radykalny zabieg, amputację kończyny z rozwijającym się nowotworem. Naukowcy z Uniwersytetu Florydzkiego proponują alternatywną metodę szczepień – w koci ogon.” – z artykulu na koty pl – „Szczepienie kota w ogon – nowa moda czy konieczność?”
Nie szczepie dzieci, nie szczepie zwierzat, proste
Ani ja! ?
Rzeczywiscie przytoczone argumenty slabe. Moje rozumowanie: Szczepilam psa tylko na wściekliznę,bo jest to oficjalnie choroba nieuleczalna. Choroby wieku dzieciecego sa calkiwicie uleczalne,a wieksze jest ryzyko powiklan poszczepiennych. Poza tym szczepionki dla zwierząt są paradoksalne czystsze skladem niż te dla dzieci. Oczywiście przestudiowalam dokumenty medyczne i opinie lekarzy.
Chciałabym jeszcze podziękować Pani za takie otwarte podejście do tematu. Niektórzy blogerzy zalamuja mnie swoim krotkowzrocznym myśleniem i piszą „o szczepieniach nie rozmawiam,bo tego gówna się nie tyka”. Tak właśnie ostatnio przeczytałam. Ręce opadają jak można tak wszystkich wrzucać do jednego worka i uważać swoją opinię za jedyną słuszna prawdę.
Nie jestem klasycznym przedstawicielem żadnej z grup,bo mój syn dotychczas zaszczepiony na wszystko,ale czytam, analizuję i mam poważne wątpliwości czy dobrze robiłam i czy będę to robić nadal. Wiem też,że w kilku przypadkach szczepieniami dziecku ZASZKODZIŁAM. Mój kot nieszczepiony,bo niewychodzący. Sam weterynarz mówił,że jeśli kot nie wychodzi,to nie trzeba go męczyć i szczepić. Tak,wiem obrońcy zwierząt pewnie mnie zlinczują,ale mój kot po prostu boi się wychodzić.
Wracając do dziecka może to jest właśnie ta różnica,że na szczepienie kota nikt nie nalegał,nie namawiał,a jak byłam w ciąży i chciałam kota zaszczepić,to wręcz weterynarze odradzali!!! Za to małe dzieci są faszerowane NIESAMOWITĄ ILOŚCIĄ szczepionek w krótkim czasie i sama walka malutkiego organizmu z tyloma chorobami naraz (spójrzcie na kalendarz szczepień ile chorób do 1-2 r.ż.),nie mówiąc już o innych dodatkach typu metale ciężkie jest dla małego organizmu OGEOMNYM OBCIĄŻENIEM i nie zawsze organizm sobie z tym poradzi. Poza tym parcie lekarzy na szczepienie TU I TERAZ, JUŻ, NATYCHMIAST, NIEZALEŻNIE OD STANU ZDROWIA jest wręcz obrzydliwe. Mój syn PO ODSŁUCHANIU I BADANIU został zaszczepiony z zapaleniem oskrzeli i miał być zaszczepiony z zapaleniem płuc,ale tego dnia odmówiłam,za co mnie lekarka i 2 pielęgniarki niesamowicie atakowały! W obu przypadkach choroby stwierdzone 2-3 godziny później w szpitalu,więc musiały być słyszalne w badaniu! Tego nie robią weterynarze! Ponadto zastanawia mnie czemu ciężarne kobiety są szczepione,a kot ciężarnej nie zostanie zaszczepiony żeby nie zaszkodzić dziecku?
Ponadto wydaje mi się, że te komentarze rzekomo nieszczpiących nie zostały napisane na serio. Rodzice,którzy nie szczepią mają dużą wiedzę na temat szczepień i chętnie się nią dzielą,więc takich bzdur nie piszą.
Nie jestem ani pro-,ani anty-,ale denerwuje mnie to,że ludzi ze sporą wiedzą w temacie, którzy w większości zmagają się z ciężkimi powikłaniami u swoich dzieci i dlatego przestali szczepić wszędzie traktuje się jak bandę oszołomów. Ja sama jestem w kropce i póki co czytam za i przeciw i zdobywam wiedzę,ale nigdy nie jestem nastawiona czarno-biało lub z góry na anty.
Dodam jeszcze do poprzedniego długiego komentarza,że kiedy przy podejrzeniu różyczki W CIĄŻY chciano mnie na nią ponownie zaszczepić i ja wygrzebałam z szuflady swoją książeczkę zdrowia,to W SZPITALU ZAKAŹNYM (czyli chyba w miejscu,gdzie na chorobach zakaźnych znają się najlepiej) powiedziano mi,że mogę sobie te szczepienia między bajki wpisać,bo mimo dawki przypominajacej w wieku 13 lat nie dają one odporności w dorosłym życiu (czyli w okresie rozrodczym,kiedy kobiecie odporność na różyczkę jest najbardziej potrzebna). Chciano mnie zaszczepić na chorobę,która zagraża płodowi,mimo że w ich ocenie (błąd w wynikach) już byłam na nią w tej chwili chora,więc szczepienie tylko dobiłoby mnie i dziecko.
Jak pisałam weterynarz nie zaszczepił mojego kota,kiedy ja byłam w ciąży,żeby przypadkiem nie narażać mnie na zarażenie od zaszczepionego (na toksoplazmozę) kota (a żeby się zarazić powinnam chyba wylizywać jego miskę lub kuwetę,bo zarażalność toksoplazmozą od kota jest bardzo niska i trudno się nią zarazić). Za to na różyczkę, grypę,WZW i jeszcze parę innych chorób chciano mnie w ciąży szczepić.
No przepraszam,ale dostrzegam lekką niekonsekwencję…
Polecam zapoznać sięz ksiązki z 1904 roku pod tytułem „O krzyczącej niedorzeczności i strasznej szkodliwości szczepienia ospy” autorstwa Wincentego Pixa :) https://polona.pl/item/18619048/6/
Może zacytuje fragment:
„…ospa sama z siebie nie jest niebezpieczną, względnie nawet pożądaną dla oczyszczenia i wyzdrowienia ciała, i pozostawiona samej sobie, przy świeżem powietrzu, djecie i użyciu wody, łatwo się leczy; dopiero przewrotne jej leczenie robiło ją tak straszną i niebezpieczną, że wielu przenosiło śmierć samą nad ospę. Mniemano zaś (mylnie), że każdy człowiek ospę przechodzić musi, ale tylko raz w życiu, i gdyby jej nie miał, nie dożyje lat 50… trzeba ją nabyć, mówili guślarze, koniecznie w stanie zdrowia, by ją łatwiej w sobie pokonać, a nie czekać, aż sama przyjdzie z chorobą i nie da się wyleczyć. Dlatego ludzie zabobonni z umysłu starali się o ospę, zdrowe dzieci ubierano w koszulki zanieczyszczone od chorych na ospę, kupowano bieliznę, chusty, odzież, przedmioty zarażone ospą, lub kładziono dzieci przy chorych do zabawy lub w łóżku pod jedno nakrycie by się od nich zarażały. To był sposób prosty, ludowy, praktykowany w Europie w wiekach średnich.
Inny sposób umyślnego zarażenia się ospą było sztuczne lekarskie szczepienie. — c. Ten drugi zabobon, ten jadowity i obrzydły chwast na niwie sztuki lekarskiej korzeniami swemi sięga czasów starożytnych, gdyż był praktykowany u pogańskich narodów Azji. Babilońscy magowie zastrzykiwali pogańskiemu ludowi ropę ospową na rękach i czołach w kształcie głowy byka; w Chinach proszek strupa ospowego wsypywano do nosa, nazywając to sianiem ospy; gdzie indziej guślarki nacinały skórę na nogach, rękach i twarzy, a do ran wtykały szmatkę, nitkę lub bawełnę zmaczaną w ropie ospowej lub kulki watowe piżmem i ospową materją nasiąknięte, albo też przykładały na ciało zdrowego człowieka plaster ściągający, wizykatorje, a usunąwszy powstały tam pryszczel, na bolejące miejsce posypywały sproszkowany strup ospowy.
Uczeni nazwali ten sposób zakażenia Isopathją, prowadzącą do zwyrodnienia, z którego n. p. rasa mongolska podźwignąć się nie może, a ludy europejskie tracą soki zdrowotne, jak zżółkłe liście na drzewie, co się pokazuje po dzieciach w Szwecji i t. d. gorliwie szczepionych, że połowa z nich niedomaga na różne choroby. Zły duch, trzymając przed przyjściem Zbawiciela świata wszystkie narody w niewoli, ciemnocie i upodleniu, podsunął im tak niedorzeczny i haniebny pomysł na ich niedolę i zgubę. Pierwsi chrześcijanie, poznawszy się na zdradzie szatańskiej, brzydzili się tym piekielnym wynalazkiem, jako psującym i znieważającym ciało człowieka mające być świątynią Ducha Bożego, a dziuby i blizny ospowe po tej operacji powstałe uważali za znamiona nędznych służalców bestji apokaliptycznej. We wschodnio południowej Europie błąkał się jeszcze do niedawna ten zabobon u Wołochów, którzy mieli zwyczaj zaszczepiać materję ospową swoim córkom na rękach i na czole, uważając powstałe ztąd krosteczki w kształcie gwiazdy za etykiety i ozdobę dla nich.
Przy końcu XVII. wieku przywlokła się z Tesalji do Konstantynopola pewna guślarka i opowiadała łatwowiernym ludziom, jakoby się jej objawiła Najśw. Panna Marja Matka Boska, nakazując robić rany Chrystusowe na nogach, rękach i twarzy lub czole, w kształcie krzyża, i smarować je ropą ludzkiej ospy przy zapalonej gromnicy i wymawianiu tajemniczych zażegnywań; gdyż to miało być ochroną od choroby ospowej.
Ten zabobon przyjął się u ludu pomimo surowej nagany ze strony duchowieństwa i szyderstwa ze strony lekarzy; ci jednak widząc, że to interes zyskowny, namyślili się inaczej, zdanie swoje zmienili, operację zabobonną ludowi zachwalali, i odepchnąwszy guślarki, sami ją wzięli w swe ręce, nadając jej uczoną nazwę (inoculatio seu variolatio).
Z początku dla przypodobania się ludowi operowali jak one, zachowując wszystkie błazeństwa nawet zażegnywanie choroby mrucząc słowa tajemnicze przy zapalonej świecy; później zaś opuszczali stopniowo ceromonję jedną po drugiej, gromnicę, zażegnywanie i profanację blizn Chrystusowych najprzód na nogach, potem na twarzy i czole, wreszcie przenieśli nacięcia skóry z rąk na ramiona; kształt krzyża w nacięciach (cruciatim) pozostał jeszcze długo z początkiem wieku XIX. gdy przy szczepieniu ospa ludzka ustępowała t. zw. krowiance Jennerowskiej; w końcu zaniechano figurę krzyża i robiono nacięcia w kratki lub pojedyncze linijki albo nakłuwano skórkę w kilku punktach, wcierając do ran jadowitą materię ospy ludzkiej.”
Ostatnio to był w Hiszpanii, bardzo głośno omawiany w mediach. W 2015 roku w czasopiśmie Epidemiology & Infection opublikowano artykuł opisujący 27 przypadków błonicy z Maranhão wBrazylii. W mediach o pandemii błonicy nic nie było słychać jak to było w przypadku jednego zachorowania w Hiszpanii. Co ciekawe 16 z 27 było częściowo szczepionych, a 10 kompletnie zaszczepionych dzieci. Trzy przypadki śmiertelne z czego dwoje dzieci kompletnie zaszczepionych.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25703400
A ostatni wielki test skuteczności szczepionki przeciw błonicy był na Ukrainie w latach 90-tych. W europie zachodniej dzieci szczepiono 3 dawkami, a na Ukrainie to nawet sześcioma. Wynik można opisać słowami „ogromna porażka”. Wyniki analizy:
„spośród 3723 dzieci, które na Ukrainie w latach 1992—1997 zachorowały na błonicę, 80,4 procent miało wszystkie wpisy w książeczce szczepień. Wśród 1920 chorych w wieku od 16 do 19 lat odsetek ten wyniósł nawet 81,5 procent.” – Epidemic Diphtheria in Ukraine, 1991–1997
Proszczepienna propaganda nie zawierała potem już ani słowa na temat tych zawstydzających liczb. Przygotowano bajeczkę o tym, jak to poczucie obowiązku w kwestii szczepień załamało się po upadku Związku Radzieckiego tak dramatycznie, że nastąpiła po nim, jako kara, epidemia błonicy. Gdy okazało się to nieprawdą, oświadczono, że stosowane w bloku wschodnim szczepionki były do niczego. Jednak badania przeprowadzone w tym kierunku przez WHO nie wykazały gorszej skuteczności niż w przypadku szczepionek zachodnich. Więc o jakiej skuteczności mowa? Chyba wytwarzania przeciwciał :) Więc tak, szczepionki skutecznie wytwarzają przeciwciała :)
Szczepiłam syna ma osiem lat i szczepie corke ma trzy miesiace. Ja takze bylam szczepiona i poki co chodzi mi to na dobre. A co z rodzicami, ktorzy nie szczepia? No coz… Za niezaszczepione zwierze maja kare- a za dziecko? Tragedia. Argumentacja bo na zachodzie tak robia jest bez sensu. Wlasnie na tym zachodzie ludzie umieraja lub sa trwale okaleczeni np. przez swinke…
I tyle w temacie. Jak ktoś dużo czytam i umiejętności sam wyciągać wnioski nie kieruje się argumentem, „bo większość koleżanek nie szczepi”….
Ja zwierząt nie posadam a więc nie mam z tym styczności :) a co do dzieci do 18 miesiąca szczepiłam dziecko i po ostatniej szczepionce zaczełam się zastanawiać ponieważ synek omal nie wylądował w szpitalu. Zdania są podzielone w temacie szczepionek ale patrząc z jednej strony wiemy co mogą dzieci przechodzić po szczepionkach a robimy to świadomie :/
Kupiłam owczarka z rodowodem ,szczepiony zgodnie z kalendarzem Miał taka alergię ,że w uszach były same krosty.Potem miałam labradora ,po szczepieniu na wściekliznę alergia .Znajomych zwierzaki co rusz chorują …szczepione Szczepiłam bo nie wiedziałam ,że tyle zwierząt ma problemy po szczepieniu
Niestety, ale na to ma ogromny wpływ chów wsobny i zbyt mała pula różnorodnych genów (lęk ludzi przed zanieczyszczeniem hodowli – nieuzyskaniem rodowodu i oszczędność) i moda panująca od 100 lat na 'wyciąganie’ cech danej rasy (pod koniec XIX wieku te same rasy wyglądały inaczej, naturalniej i nie chorowały tak często). To co hodowcy robią z psami rasowymi od stu lat to zwyczajne GMO i efekty są takie a nie inne.
i żeby nie było, że bez źródła, to np.:
https://www.crazynauka.pl/jak-100-lat-hodowli-znieksztalcilo-rasy-psow/
Kilka lat temu, zespół doktora Montanariego, włoskiego naukowca, przebadał, na zamówienie jednej z włoskich uczelni, 44 szczepionki. Badanie dot. głównie zanieczyszczeń, w tym nanocząsteczkami. To co w nich znalazł (we wszystkich 44) było tym bardziej niewiarygodne, że dla przykładu przebadał też kilka szczepionek przeznaczonych dla kotów i psów. I te dla zwierząt udało się wyprodukować nieskazitelnie czyste. Podaję jedno z wielu źródeł, bo my, wątpiący mamy taki obowiązek: inni (wierzący ślepo w szczepienia) nie podają źródeł:
https://medcraveonline.com/IJVV/IJVV-04-00072.pdf
Mam kota którego nie szczepię. Coraz więcej zwierząt choruje na padaczkę i inne świństwa i dziwią mnie osoby, które nie analizują, nie czytają, nie drążą tematu. To jest dopiero zaniedbanie. W różnych dziedzinach wprowadza się coś do obrotu, co dopiero po wielu latach okazuje się złe, trujące, niebezpieczne dla zdrowia, tak jak azbest, rtęć (zawierają ją szczepionki!!!!!!!!!) i inne. Początkowo wszyscy uważają to za dobrodziejstwo, a później okazuje się,że nieźle nas wkręcono. I tak jest też ze szczepieniami. Dopiero teraz wychodzi szydło z worka. Nasze dzieci chorują już tak często, że nie można przejść obok tego obojętnie. Tak samo zwierzęta. I polecam niektórym trochę pokory i skromności, bo za moment może się okazać, że to Ty, czy Ty miałeś braki w informacjach.
Nie mam zwierząt, więc się w tym temacie nie wypowiem. Mam dwójkę malutkich chłopaczków. Oboje szczepieni. W ciąży miałam okazję rozmawiać i rodzicami nieszczepiącymi i szczepiącymi swoje dzieci. Niestety argumenty rodziców 'nieszczepiących’ mnie nie przekonały. Nie potrafili mi przedstawić konkretnych powodów. Wiem, że w przychodniach nachalnie namawiają na płatne szczepionki, ale potrafię mówić 'Nie’. Zwlekałam z pierwszą szczepionką, aż mały nie skończy 3 miesięcy. Wiem, że w książeczkach jest podane, aby szczepić w 6 tygodniu, ale nikt mi głowy nie urwał, że nie szczepiłam w terminie. Późniejsze szczepienia też starałam się opóźnić, aby nie faszerować szczepionkami dziecka w tak krótkim czasie. Jedną bezpłatną szczepionkę zamieniłam na płatną. Mam przypadek w rodzinie, gdzie dziecko nie mogło być szczepione (nie pamiętam z jakiego powodu) i żyje już 20 lat w pełnym zdrowiu :). Najstarszy syn miał kilka operacji w ciągu pierwszego roku życia. Lekarz z pierwszą operacją czekał, aż mały będzie miał podane 2 dawki szczepionki. Może jestem zbyt strachliwa, ale nie wyobrażam sobie, aby z mojego 'widzi misie’ narazić go na poważne komplikacje. Moi rodzice nie wiedzieli tyle co ja. Szczepili mnie na wszystko, mimo że urodziłam się z pewnymi wadami i w tamtych czasach lekarze nie byli wszystkiego wykryć. Temat szczepień jest jak rzeka, trudno w kilku zdaniach określić i wyjaśnić swoje 'powody’ i przekonania. Jednak patrząc jak to wszystko wygląda, to 'nie szczepienie’ dzieci idzie w kierunku 'mody’, a nie trzeźwego i racjonalnego myślenia. Mam znajomych, którzy nie szczepią dzieci. Ale oni w inny sposób zapewniają dziecku ochronę mając na ten temat ogromną wiedzę. Nie rozumiem jednak rodziców, którzy nie szczepią dzieci 'bo nie’ i na tym poprzestają.
Wychowuje 6 dzieci … z wszystkimi dziećmi chodzę na podstawowe darmowe szczepienia … nie korzysta ze szczepionek 5w 1 , 6w 1 …. bo to wielka ściema z tymi szczepionkami, te wląsnie sa zle … a pieska mamy w domu i też chodzimy z nim do szczepienia … pies to członek rodziny … kochay przez dzieci i przez nas dorosłych …. !!!!
Dziecka nie szczepie. Boje się chyba bardziej szczepienia niż choroby.
Psy jedynie wścieklizna. By uniknąć nieprzyjemności w razie pogryzienia choc psy raczej spokojne. Ale rozważam takze zaprzestanie szczepień
Pierwszego psa adoptowalam ze schroniska wraz z nosowka, leczylismy go 2 miesiace, codziennie zastrzyki, pies wskakiwal na rece na sam widok autobusu ktorym go tam wozilismy, 2 miesiace koszmaru, na szczescie udalo sie wyleczyc. Pies tescia nie szczepiony nigdy, zdechl po 2 tygodniach choroby. Nigdy nie zrozumiem jak mozna narazic zwierz na taka ilosc cierpienia (przy szczesliwym wyzdrowieniu) tudziez na tak paskudna smierc. No chyba ze psiak zyje w totalnej izolacji, ale jaki pies zyje w taki sposob ?
Mialam psa, ktory po szczepieniu zachorowal na padaczke , w koncu w wyniku choroby zdechl. Kolejnego psa nigdy nie zaszpilam I nie zaszczepie.
Do dziś pamiętam swojego ukochanego szczeniaka, którego rodzice kupili, kiedy miałam 7-8 lat. Psa zaszczepiliśmy na nosówkę… umierał w męczarniach przez kilka dni. Weterynarz nie potrafił pomóc, w końcu go uśpił. Pies po szczepieniu na nosówkę zapadł na… nosówkę – taka była diagnoza weterynarza. Mimo to, dopiero NOPy mojego dziecka uświadomiły mi przerażające ryzyko. Drugiego dziecka już nie szczepię. Zwierząt nie mam również z tego powodu, że nie chcę szczepić.
Dzieci nie szczepię, zwierząt choć nie mam, jeśli miałbym – to pewnie zaszczepiłbym. Dlaczego?
1. szczepionki dla zwierząt mają inne składy.
2. big-pharma zarabia na chorobach ludzi, zwierząt mniej.
3. wiele trucizn w szczepionkach ludzkich jak rtęć i aluminium największe spustoszenie sieją po kilku dekadach – pies i kot tego nie dożyją zwykle
4. organizmy zwierząt są inne niż ludzkie.
5. psy zwykle ludzie karmią gównianą karmą, na wolności psy jedzą surowe mięsa, często głodują, regularnie jedzą zioła – ich odporność jest wielokrotnie wyższa niż dziwnej krzyżówki psa jedzącego karmę składającą się głównie z gotowanej kaszy, cukru, zmielonej sierści, skóry i kości oraz odrobiny gotowanego mięsa.
6. człowiek odporność podniesie sobie sam – zimne prysznice, ćwiczenia, głodówki, odpowiednie jedzenie, hartowanie na zimnie i wietrze, itp. U zwierzęcia trzeba mieć na to warunki, trzeba wydać dodatkowe pieniądze, poświęcić dodatkowy czas, karmić odpowiednio – który właściciel psa to robi, albo jest tego świadomy w ogóle?
7. argument „najwyżej pies zdechnie”, nie jest wcale taki głupi jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Dbamy najpierw o własny gatunek – tak samo robią inne gatunki żywych istot. To jest naturalna przynależność do społeczności, w tym przypadku do gatunku. Odczuwanie łączności z innymi gatunkami na ziemi jest słabsze niż z ludźmi – czy tego chcemy czy nie. Argument ten jest bardzo istotny a próba jego bagatelizacji świadczy o ignoracji podstawowych praw tego świata.
8. siara w mleku mamy, nieodcinanie pępowiny (poród lotosowy), poród domowy z wielokrotnie mniejszą ilością stresu, nieużywanie antybiotyków, u dzieci do 1 roku życia wyłącznie surowe rośliny do jedzenia jako wspomaganie mleka matki (odwrotnie niż się oficjalnie zaleca), nie przegrzewanie dzieci (pospolite w Polsce jest maksymalne przegrzewanie dzieci), cukier biały i słodycze nie częściej niż 1 raz w tygodniu, mleko jeśli już to wyłącznie niepasteryzowany – mądrzy rodzice dbają o swoje dzieci podnosząc im odporność od urodzenia. Wiesz jaką odporność ma zwierzę?
Szczepionki jako takie, dobrze wykonane – są skuteczne – wbrew temu co więszość nie-szczepionkowców sądzi. Wystarczy spojrzeć na szczepionki weterynaryjne właśnie. Szczepi się często całe populacje listów na wściekliznę i ta wścieklizna faktycznie znika – obserwować to można łatwo. Więc jaki problem ze szczepionkami ludzkimi? Ano taki, że koncerny farmaceutyczne dodają masę syfu, żeby ludzie chorowali – tak! Robią to specjalnie od lat. Afery wychodzą regularnie – całe partie szczepionek na grypy świńskie, ptasie, czy zwykłe, albo inne wykrywano je i wycofywano z całych krajów – podanie takiej szczepionki wywołało by epidemię na skalę całych krajów – kto śledzi informacji od 2007 roku mniej więcej wydarzyło się takich sytuacji kilka na obszarze europy. Do tego dodaje się do szczepionek enzymy powodujące wzrost raka, metale ciężki (rtęć) i lekkie (aluminium), nie wspominając o formaldehydzie i innych cudach które są we WSZYSTKICH polskich, obowiązkowych szczepionkach. Wiele więcej jest tych dziwnych dodatków do szczepionek, których nie ma w szczepionkach weterynaryjnych. Większość ludzi jak pies zachoruje na ciężką chorobę – psa uśpią. Więc big-pharma nie ma interesu dawać tego całego syfu do szczepionek weterynaryjnych.
Z drugiej strony ryzyko wystąpienia powikłań u zwierząt także istnieje, dlatego jeśli mam psa kanapowca, który 99% czasu życia nigdzie nie wychodzi a jedynie na pobliski trawnik załatwić się i od razu do domu – to taki pies nie musi być szczepiony. Jeśli jednak biegamy z psem, puszczamy go luzem itp, to lepiej psa zaszczepić, gdyż szczepionki weterynaryjne bardziej przypominają te ludzkie z przed wielu dekad.
Każda osoba, która nie szczepi dzieci, powinna także przejąć odpowiedzialność za wzmacnianie ich odporności. Za zdrowe leczenie (czyli nie sztucznymi lekami). Osoby takie powinny przejąć odpowiedzialność za zdrowie rodziny – a nie po prostu nie szczepić, a resztę zdrowia zostawić skarlałej, skorumpowanej „służbie zdrowia”.
P.S. Podam jeszcze 5 istotnych informacji jak chodzi o same szczepienia:
a). Jest bardzo wiele afer szczepionkowych, o których można poczytać bez żadnego problemu w internecie, kiedy po zaszczepieniu np. na odrę dużych grup ludzi – przychodziła odra po jakimś czasie. To oczywiście pikuś – bo okazywało się potem, że osoby szczepione przechodziły tą odrę bardzo, bardzo ciężko, niektóre wręcz śmiertelnie :-(, a ci, którzy nie byli szczepieni, przechodzili ją lekko i szybko. Takich przypadków w ciągu ostatnich kilku dekad jest sporo. Szczepionki nie zawsze pomagają – tak samo jak występują NOP, tak samo szczepionki mogą wzmocnić potencjalną chorobę a nie ją osłabić.
b). Argumentem wielu ludzi jest że oni mięli komplet szczepień i wszystko było ok i nie znają osób, które miały z tym problem. Faktem jest, że z roku na rok skład szczepionek się wydłuża i pogarsza. Szczepionki mojego dzieciństwa 2-3 dekady temu, były znaczeni zdrowsze niż te obecne.
c). W Polsce nie prowadzi się statysk odczynów poszczepiennych, a te które są, to kpina – jak np. sprawdzanie czy 1-2 doby po szczepieniu coś się dzieje z dzieckiem, – gdzie powinno być przynajmniej 2-3 miesiące! Albo też są nieobowiązkowe.
d). Z ciekawych i bardzo istotnych informacji – we francuskich książkach – ba! nawet widziałem w książeczce dla dzieci! piszę się bezpośrednio, że średniowieczne epidemie we Francji w XVI wieku są bezpośrednią przyczyną zabicia uzdrowicieli, zielarzy, wiedźm itp (jak zwał tak zwał). Piszą to wprost! Wcześniej epidemii nie było, a gdy pozabijano tych ludzi, epidemie dziesiątkujące populacji – pojawiły się pospolicie.
e). Padł argument wyżej, że u nieszczepionych dzieci, które spotkają się z chorobą „jest loteria” czy zachoruje czy też nie. Bzdura totalna! Osoba z wiedzą 5 latka może to powiedzieć. Hartowanie, ilość energii życiowej, silny układ odpornościowy, odpowiednie odżywianie, ruch, higiena psychiczna – czy to wszystko jest loteria ? Czy też praca nad sobą i swoimi dziećmi ?????
f). proszę znaleźć sobie filmik, gdzie Bill i Melinda Gates wprost mówią o sukcesie, że dzięki szczepionkom udało im się doprowadzić kilkadziesiąt tysięcy kobiet w Afryce do bezpłodności. To taki drobny element big-pharmy…