„Och, jaki całuśny maluszek! I te jego usteczka!” – i nagle słyszę mlaszczące „cmok” i dalszy ciąg zachwytów. W oczach dziecka widzę panikę, a adorator dziecka pozostaje na to ślepy. Zabieram zgrabnie dziecko ze szponów „atakującego” i zabijam spojrzeniem tłumacząc, że dziecko to nie maskotka.
„No te jego usta to są jak serduszko, stworzone do całowania!” – osoba z rodziny zachwyca się nad regularnym kształtem ust naszego pierworodnego i w rezultacie zaczyna szczypać mojego Syna za policzek, bo to niby ma być wg nich takie mniamuśno-zabawne, i pieszczotliwe. Dziecko wyciąga do mnie ręce na ratunek, policzek cały czerwony a życzliwa osóbka jak w jakimś transie patrzy na nas z zachwytem. „Hola, hola, a Ciocia tak zawsze do wszystkich, czy tylko do dzieci, bo dają się atakować?”
„Och, te włoski to po kim? I te niebieszczące się oczyska! Daj mi go tutaj! Cały jest do schrupania!” i kolejna osoba z gangu ciotkowego wyrywa mi przestraszonego Syna z rąk moich, bo dawno go na nich nie miała.
„Przyjdziesz do cioci? No chodź tu, no chodź. Ciocia się ukocha!” w sensie poddusi z tej całej tej swojej ulewającej się miłości, przywołując moje dziecko jak kaczkę. Głośne „taś taś” i tego typu sprawy. Dziecko chowa się do kąta i zaczyna bać się człowieka, którego zachowanie przypomina dziwny amok. No bo cioteczka nie widziała dziecka pół roku, no to obślinimy go i postraszymy miłością! I trauma gotowa.
Przypomniały mi się powyższe sytuacje, kiedy wczoraj udało nam się wyskoczyć na obiad ze znajomymi i znajomy poruszył właśnie ten temat. Rozmawialiśmy o tym, że wszyscy odrobinę truchlejemy, gdy na chatę wbijają nam chore osobniki i bez skrępowania w gratisie rozsiewają wirusy zarażając przy tym cała rodzinę. Znajomy wspomniał, słusznie zresztą, że choroby to jedno. Ale opowiedział jak z przerażeniem patrzył na kogoś z rodziny, kto bez krępacji całował jego dziecko w usta! Tak na „dzień dobry” wziął malucha w obroty i sprzedał mu soczystego buziaka jednocześnie przekazując ze śliną wszystko, co bozia dała mu między zębami i w całej jamie ustnej. Kto wie, możliwe że z próchnicą na czele. A dziwnym trafem ust rodziców dziecka nie miała ta osoba odwagi całować. Czyli są jednak granice, ale dzieci nie dotyczą?
Zdaje sobie sprawę, że te moje komentarze do powyższych sytuacji są trochę grubiańskie, zresztą celowo. Patrząc na moje dzieci atakowane wylewnością przez bliższą i dalszą rodzinę, a czasami nawet przez obcych ludzi na ulicy, mam ochotę jednym cięciem ukrócić ten cały proceder!
Ależ ja wiem, że Wy kochani całusińscy chcecie dobrze! Ta cała skumulowana w Was energia pomieszana z miłością czy też sympatią wychodzi Wam uszami i nie może znaleźć sobie skutecznego odpływu. Ale to naprawdę nie jest najlepsza droga. Bo ten mały człowiek patrzy na Was często jak na potwora, który atakuje znienacka. Często widzi Was pierwszy albo drugi raz w życiu i ma ochotę uciekać. Spieprzać jak najdalej. Swoją drogą, ja też bym spierdzielała, gdyby nagle jakiś wujaszek, którego pierwszy raz widzę na oczy, próbował sprzedać mi buziaka w samiuteńki środek ust moich i na moment miłosnym uściskiem ograniczył dopływ tlenu…
Daleko szukać? Spróbujcie tego samego z małym szczeniakiem pierwszy raz pokazując mu się na oczy, a w najłagodniejszym wypadku obsika Wam kolana i pogryzie kostki skomląc przy tym ze strachu.
Zaufanie! To słowo klucz, i zachowawczość! Pokażcie temu małemu dziecku, że chcecie dać się poznać od tej normalnej strony. Dajcie mu czas. Nie ingerujcie w jego przestrzeń. Albo zapytajcie, czy ma ochotę tak się właśnie z Wami witać..
Czym do cholery różni się małe dziecko od nas, dorosłych? Skąd ta śmiałość w folgowaniu sobie i obściskiwaniu dzieci jak popadnie? Skąd te buziaki w usta i podszczypywanki policzków? To słabe i natarczywe, dalekie od przyjemności. Rozumiem dobre intencje i ogrom emocji, ale czy tędy droga?
Zresztą, świetnie w powyższe sytuacje wpisuje się jeden z moich ulubionych cytatów, który chyba przyświeca moim dzieciom uciekającym od natarczywych „ciotek”, którym czasami brakuje racjonalnych zachowań:
„Nigdy nie ufaj niczemu i nikomu, jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg. ” ;-)
– J.K. Rowling
14 komentarzy
Już bez przesady…. ja tak miałam jak się dziecko urodziło totalny instynkt lwicy – nie podchodzić do mojego dziecka… i te głaskanie paluszkiem malucha po policzku ti ti ti …. Przeszło mi bo od od tego czuwania to można zwariować. Jak dziecko nie chce żeby go ktoś przytulał to samo na to zareaguję a my dokończymy ratunek. …trochę luzu….
Ja mam taki problem z teściową, która obłapia mi dziecko i wszędzie całuje. Czy zwrócić jej uwagę??
Jeśli teściowa robi z TWOIM dzieckiem coś co Ci się nie podoba, to ZAWSZE zwracaj jej uwagę. To Twoje dziecko, Ty decydujesz. Kto ma go chronić jak nie Ty? :)
A ja się całkowicie zgadzam.
Dziecko to nie lalka!
Jedno jest śmiałe i obroni się przed nadmiarem niechcianej czułości, drugie zamknie się wylęknione w sobie.
Ale jak napisałaś niektórzy mózg mają tak dobrze ukryty, że trudno się dziwić ich dziwnym i natrętnym zachowaniom.
A ja się całkowicie zgadzam.
Dziecko to nie lalka!
Jedno jest śmiałe i obroni się przed nadmiarem niechcianej czułości, drugie zamknie się wylęknione w sobie.
Ale jak napisałaś niektórzy mózg mają tak dobrze ukryty, że trudno się dziwić ich dziwnym i natrętnym zachowaniom.
Bardzo nie lubię jak ktoś pierwszy raz widzi moje dziecko i od razu porywa je ręce, obściskuje czy nie daj Boże całuje! Z tym ze ja się nie patyczkuję i od razu zwracam uwagę :) codziennik-kobiety.blogspot.com
Przypomina mi się afera z Victorią Bekham, kiedy zamieściła zdjęcie jak całuje córkę w usta. Rozpętała się burza, z jednej strony że to wynaturzone całować dziecko w usta a z drugiej strony, że jak można zabraniać całować dziecko. Przy czym wydaje mi się, że jest różnica między cmokaniem w policzek/brzuszek/stópkę a całowaniem w usta, której to różnicy część oburzonych nie zauważa. Osobiście, nie mam jeszcze dzieci, ale nie wyobrażam sobie całować dziecko w usta! Sama jeśli będę miała dziecko, również nigdy przenigdy nie będę całować go w usta. Raz, że to jest niehigieniczne, a dwa że jednak wydaje mi się, że usta są jakby zarezerwowane dla tej drugiej osoby.
A ja mam synka i daję mu buziaki w usta. I nie wiem co w tym jest niewyobrażalnego. Jest małym dzieckiem. Ma 4 lata. I dla niego nie istnieje „seksualność” człowieka. Na dobranoc każe sobie dawać buziaka w jeden, potem w drugi policzek w nosek, czółko i na koniec usta :D po czym on robi to samo mnie :) Dla mnie to jest urocze i uwielbiam te chwile bo mój syn nie jest pieszczochem niestety więc jest to rzadkość z której korzystam z radością. To moje dziecko. Innych nie dotykam. Jedynie chrześnicę ucałuje w policzek :)
Nawet my z mężem nie całujemy naszych małych dzieci w usta, a moja koleżanka zawsze! Zwróciłam jej uwagę, ale ona swoje! Ostatnio była chora! I co mam zrobić?!
Ja mam mieszane odczucia, bo z jednej strony moja Zuzka jest pieszczochem na maksa i wprost uwielbia jak ja wszyscy tulą i tarmoszą, a jak jej się nie spodoba to głośnym nagłym krzykiem sama się ratuje z opresji. Ale z drugiej strony jest coś, czego ja nie toleruję mimo, że Zuzka tak… to wspomniane całowanie w usta. Zuzka uwielbia dawać i dostawać buziaki, no i spoko jeśli dawcami tych buziaków jesteśmy my, czy moja siostra która zęby ma w stanie wręcz „hollywodzkim”. Ale wujka żony brat rodzony… o oddechu i uśmiechu 50-letniego palacza, zębów więcej brak niż jest a te co są ledwo się trzymają, i „ciul” wie z jakim jeszcze repertuarem innych chorób jamy ustnej – to już przegięcie…
Moje dzieciaki jasno dają do zrozumienia, że nie życzą sobie całowania i obściskiwania. Po prostu tego nie cierpią! No ale to już kilkulatki i potrafią wyrazić własne zdanie.
A ja mam cudowną rodzinę i cudowne i liczne ciotki znające umiar. Wszyscy jesteśmy zgodni ze moja córcia jest do schrupania ale u nas nie ma takich scen. Jak córka sie urodzila goście zawsze pytali czy mogą ją nosić (wszystkie ciocie chcialy ją ponosić i potulać ale szanowaly nasze zdanie bo nie zawsze byl na to odpowiedni czas. One to zawsze rozumialy ). Wszystkie najpierw dawaly sie poznać dziecku i oswoić ze sobą i pozwalały sobie na tyle na ile córka pozwalała). Całowały tylko w stópkę choć cieżko się powstrzymać przed wycałowaniem jej całej :) . Ja sama nie wiedzialam jak groźne dla niemowlaka moze być całowanie w usta lub w rączki, które dziecko bierze do buzi! Przeniesienie np wirusa opryszczki ktorego mozemy byc nieświadomym nosicielem moze byc tragiczne w skutkach dla dziecka! Pomimo ze dziecko nie ma zębów to można je zarazic próchnicą….Być może dzięki takiemu podejściu rodziny moja 8 miesieczna córka „lubi” ludzi. Ufa im.
Mnie do szału doprowadzało chwytanie za rączki nieumytymi łapami. „Cieść śkalbećku” blee
Ja też mam fioła na punkcie dotykania i obcałowywania, sama dziecko całuje tylko w czółko, nie mam zamiaru jakiejś opryszczki nieświadomie sprzedać tym bardziej, że tak maleńkie dziecko ciężko przechorowuje takie choroby. Ostatnio teściu mnie zdraznił obcałowując {czt. obśliniając} raczki mojej córci, blee…. albo teściowa, która ciągle mówi „daj mi ja na chwile” kiedy 5 tyg. córcia nie odstępuje mnie na chwile i każda nowa osoba wywołuje u niej lek a później płacz…Zaraz się spakowałam i jechaliśmy do domu. Maz mówi ze przesadzam ale to nie on później po lekarzach biega.