Ten post opisuje moje doświadczenia. Zanim jednak Wy zastosujecie się do poniższych porad, konieczny jest kontakt z lekarzem. Pamiętajcie, że informacje podane w internecie nigdy nie mogą zastąpić Wam wizyty lekarskiej.
Kiedy dostałam tę wiadomość od jednej z Was, a było to dokładnie przedwczoraj, prawie zeszłam na zawał. My też przeżyliśmy kiedyś bardzo podobną sytuację z naszym pierworodnym. Ale może po kolei.
Nasz Syn miał drobne zmiany skórne, z którymi wybraliśmy się do dermatologa. Miał wtedy roczek. Jego wykwity skórne zaniepokoiły mnie. Wiecie, pierwsze dziecko. Chuchałam i dmuchałam na wszystko. Dermatolog w ogóle się sprawą nie przejął, potraktował to jak rutynowa sprawa i przepisał maść.
Poszłam do apteki, maść kupiłam. Pani aptekarka napisała na opakowaniu, jak ją należy stosować, a ja byłam cała uradowana, że nasz problem po kilku dniach zniknie. Lek, jak to lek. Lekarstwo jakich wiele. Po wieczornej kąpieli zawołałam mojego Męża i poprosiłam go o przyniesienie maści. Nałożyłam odrobinę na opuszek palca i wtedy mój M. złapał mnie za rękę. Nigdy nie wtrącał się w tego typu sprawy, ufając mi, ale tym razem coś go tknęło.
– Słuchaj, a co to jest za maść? Wiesz w ogóle, jak ją dawkować?
– No wiem. Dwa razy dziennie.
– A czytałaś ulotkę?
– No w sumie nie. Ale dawkowanie mam przecież na opakowaniu napisane odręcznie przez aptekark. O patrz, tutaj.
I w tym momencie się zaczęło! Za moment dokończę, tymczasem przytoczę Wam maila od Krystyny. Czuję się w obowiązku go opublikować, bo wiem że sezon chorobowy w pełni, i takich sytuacji może być wiele.
Krystyna napisała:
„Noc na czuwaniu… Człowiek uczy się na błędach. :(
Nigdy nie ufaj aptekarzowi. Wczoraj został mi wydany zły syrop na receptę (różnica dwóch literek w nazwie), nie zauważyłam tego w związku z czym L. zamiast syropu dla niemowlaka dostał silny syrop dla dorosłych. Nic mu na szczęście nie było, ale mógł po nim dostać silnych duszności – według lekarzy, z którymi konsultowałam się telefonicznie.
Jak się dowiedziałam? Aptekarka miała na tyle odwagi, że przyszła i się przyznała do błędu, ale co z tego, jeśli 15 minut wcześniej mój syn go dostał? Apteka to nie sklep spożywczy, równie dobrze mógłby być uczulony na któryś ze składników, albo dusić się kaszlem przez pół nocy i wylądować w szpitalu.
Idziemy do lekarza, kupujemy wypisane leki i często nie sprawdzamy, czy to właśnie ten lek przepisał nam lekarz, bo lekarz dokładnie w przypadku małych dzieci instruuje nas, jak mamy go podawać, więc ulotka jest zbędna.
Od wczoraj aptekarz i aptekarka jest dla mnie osobą bez kompetencji. Czuję też ogromny ciężar na sobie, bo wiem, że to moje dziecko i powinnam może ufać tylko sobie i wszystko sprawdzać, ale do głowy mi nie przyszło, że aptekarka może wydać zły lek, który dostępny jest wyłącznie na receptę a nazwę ma napisaną drukowanymi literami… „
Współczuję Krysi tej sytuacji. Grunt, że skończyło się na obserwacji, a nie płukaniu żołądka czy innych perypetiach…
Wrócę do naszej sytuacji sprzed dwóch lat. Wisząc tak nad naszym dzieckiem w tej łazience i czytając ulotkę tej maści, okazało się, że ten lek w ogóle nie jest przeznaczony dla małych dzieci! Czaicie? Zupełnie nie nadawał się dla dzieciaków, a człowiek, który mi go przepisał, dermatolog do jasnej cholery [!], totalnie dupie miał to, że małemu dziecku przepisał właśnie silny steryd, który powinien być podawany w ostateczności a nie w celu pozbycia się jakiejś wysypki! Zero odpowiedzialności, zero przezorności. Totalna lekarska rutyna i przepisanie leku od czapy.
Nie chcę wieszać psów ani na lekarzach ani na aptekarzach. Bo pewnie konowałów jest jak na lekarstwo, a przynajmniej mam taką cichą nadzieję! Wiem, że pomyłki się zdarzają, choć nie powinny. Jesteśmy tylko ludźmi.
Przychodzi mi do głowy tylko jedna refleksja, którą z automatu wdrażam w życie od tamtej sytuacji. Nie zdawajmy się na innych w 100%. Czytajmy, my – rodzice, ulotkę! Bo to my jesteśmy tym ostatnim ogniwem. To z naszej ręki dziecko je i dostaje leki…
1. Sprawdzajmy, czy w zakupionym opakowaniu leku, na pewno jest odpowiednie lekarstwo, bo i o takich zamianach produktów słyszałam.
2. Upewniajmy się, że lek, który przepisuje nam lekarz, nadaje się dla naszego dziecka i nie wchodzi w interakcje z innymi lekami, które nasz maluch już otrzymuje dla przykładu.
3. Jak podać dziecku lek? W jakiej ilości należy podać przepisane lekarstwo? Czy na pewno mamy w ręce odpowiedni medykament? I czy jest on dopuszczony dla dla dzieci – upewnijmy się o tym wszystkim, zanim zaaplikujemy go dziecku, a nawet sobie. Obojętnie czy jest to syrop, tabletki, czopki, antybiotyk czy spray.
Większość znanych mi lekarzy korzysta z podręcznych encyklopedii leków. Często spotkałam się z tym przy wypisywaniu recept dla mnie, jako matki karmiącej. Lekarze sprawdzają podczas wizyty informacje w internecie albo mają zainstalowane w swoim telefonie specjalne aplikacje. Wielki szacun za to, że niektórym się chce, a nie wypisuje coś na kolokwialną „pałę”. Doceniam.
Nasza w tym jednak rola jako rodzica, aby upewnić się, że dziecko dostaje prawidłowy lek. Bo jedni mogą mieć szczęście i wyłapią błąd w porę, jak mój Mąż. A dla drugich może być odrobinę za późno i trzeba będzie walczyć ze skutkami podania…
I oby tak nigdy się nie stało! Zdrowia, przede wszystkim! I ostrożności! :*
67 komentarzy
Zdarzyło mi się, że lekarz przepisał mi syrop,który był za mocny dla małego dziecka i to aptekarka zwróciła mi na to uwagę. Zamieniłam go na podobny syrop dla dzieci. Myślę, że niezależnie od tego, co zapisze dziecku lekarz, ZAWSZE trzeba czytać ulotkę dołączoną do leku przed jego podaniem.
Od zawsze czytam ulotki :) szczególnie w celu informacji jakich skutków ubocznych mogę się spodziewać po danym leku
Ostatnio też mieliśmy podobny problem z kropelkami do uszek. Lek przeznaczony był wyłącznie dla osób dorosłych a i tak powszechnym jest podawanie go dzieciom.Na szczęście naszego dziecka oboje jesteśmi tekstożercami, więc ulotkę wraz z jej treścią dokładnie przetrawiliśmy. Mały obszedł się bez kropelek i wyszedł z kłopotu sam:D Ale przecież wcale nie musiało być tak różowo. Podpisuję się pod Twoim tekstem obiema rękami warto czytać i pytać lekarzy, gdy ulotka ma w sobie niepokojące nas treści, zwłaszcza jeśli chodzi o nasze dzieci.
Piszę jako mama dwójki dzieci oraz farmaceuta z wykształcenia. Opisana sytuacja Pani Krystyny jest bardzo nieprzyjemna a zarazem niebezpieczna szczególnie, że dotyczyła dziecka. Ale nie pozbawiajmy od razu farmaceutów kompetencji.. Wiadomo każdy jest człowiekiem i jak w każdej pracy pomyłki się zdarzają. Fakt w aptece powinno nie być ich wcale, gdyż chodzi o zdrowie oraz życie pacjenta. Jednak każdy z nas może mieć słabszy dzień, problemy rodzinne chodzące po głowie, a może właśnie szef coś od nas chce w trakcie obsługi pacjenta. Ważne, że apteka wychwyciła błąd i skontaktowała się z pacjentem.
Pamiętajmy aby stosować zasadę ograniczonego zaufania i zawsze sprawdzić lek przed podaniem czy to osobie dorosłej a tym bardziej dziecku!! Farmaceuci i lekarze to tylko ludzie. A po co ryzykować zdrowiem naszych najbliższych.
Dużo zdrówka !! Aby wizyt u lekarza i w aptece było jak najmniej w tym sezonie ;)))
Pani Krystyno, należy mieć szacunek do aptekarki, że miała odwagę się przyznać do błędu i jak najszybciej poinformować Panią o pomyłce. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie myli się ten, kto nic nie robi. A jako matka wiem, że ufać należy tylko sobie i ZAWSZE czytam wszystkie ulotki i opisy. Dzięki temu mam pewność, że dzieci dostają to co dla niech bezpieczne i nie dotyczy to tylko leków ale także żywności i innych artykułów dla nich przeznaczonych. Znajomi często śmieją się, że obczytuję wszystko od góry do dołu ale mało mnie to obchodzi, bo zdrowie moich dzieci jest najważniejsze. Niestety przykro to mówić ale w tej sytuacji nawaliła nie tylko aptekarka ale i Pani jako matka. Ale zarówno Pani jak i ona jesteście tylko ludźmi i macie prawo do błędów, więc naprawdę nie można oskarżać kogoś, kto do błędu się przyznał i zareagował tak jak powinien. A swoją drogą to pierwsze pretensje w tej sytuacji skierowałabym do lekarza, który zamiast napisać wyraźnie to nabazgrolił nazwę leku…
Magdo, tak jak napisałam:
Farmaceuta też człowiek i może mu się zdarzyć pomyłka.
Co do drugiej części Twojej wypowiedzi – na naszym przykładzie okazało się, że dermatolog przepisał niewłaściwy lek. Nasza pediatra powiedziała, że w żadnym wypadku nie powinnam była dziecku go podawać.
Pozdrawiam
My mamy podobny problem. Nasza 6-miesięczna córka nie może wyleczyć krostek po komarach na twarzy od 3 miesięcy. Najpierw jedna lekarka przepisała antybiotyk w maści, bo już się wdał stan zapalny po tym, jak co chwilę mała to rozdrapuje. Ale lek nic nie pomógł. Inna pediatra przepisała mi kolejną maść z tekstem: „Po tym na pewno jej przejdzie. Proszę stosować aż krosty znikną”. No to ochoczo zaczęłam stosować. Po pierwszym posmarowaniu zauważyłam już poprawę! Ale w końcu coś mnie tknęło i zerknęłam do ulotki, cóż to za cudowny lek. A to był STERYD, którego nie wolno podawać dzieciom do 2 roku życia! Od razu przestałam smarować, ale niestety 4 dni stosowałam. Lekarka nic mi nie powiedziała, co to za lek, ale ja sama mogłam pomyśleć wcześniej. Póki co smarujemy starym poczciwym pudrem płynnym, może kiedyś przejdzie.
moja córcia otrzymała sterydy jak miała 1 dzień! sterydy czasem ratują życie a nie tylko szkodzą. A co podaje się dzieciom, kiedy mają atak krtani ze stridorem ? tylko sterydy i tylko one mogą uratować życie ! 6 miesięczne dziecko już je dostaje ! a maści? Maści ze sterydami też się stosuje, i nic dziecku się nie dzieje! Czasem tylko sterydy pomagają!
Nie można stosować, chyba że lekarz tak zdecyduje… Woli Pani podać antybiotyk doustnie? Bo będzie trzeba jak zakażenie się rozwinie. Na pewno będzie miał mniej efektów ubocznych…
Mnie się też ran zdarzyło, że lekarka w przychodni przepisała starszej córce, która miała wtedy 2 latka, antybiotyk i odręcznie na karteczce zapisała dawkowanie. 5ml dwa razy dziennie. Ok. Spoko. W domu sięgam po ulotkę i co czytam? Że dawka dla dwuletnich dzieci, to 1ml!! Dzwonię do lekarki i mówię, co jest napisanie w ulotce, a ona mi na to, że „ojej pomyliłam się”…. Zmieniłam przychodnię. codziennik-kobiety.blogspot.com
zdarzyła się i u nas taka sytuacja. Pediatra przypisała maść, która w ulotce miała stosowanie od 3 roku życia.. Jak się niedawno dowiedziałem, to nie pierwszy przypadek z tym lekarzem. Nawet skargi były, ale ona tuż przed emerytura i nie moga jej zwolnić.
u nas było podobnie… :(
Mi również zdarzyła się taka sytuacja. Na wakacjach dwa lata tu córkę coś ugryzło i wystąpiła reakcja alergiczna , słuchy jej powieki tak, że nie mogła ich otworzyć. Lekarz do którego trafiliśmy wypisał syrop i zawiesinę, którą kazał smarować powieki. Od razu popędziłam do apteki, wykupiłam leki i jak zawsze czytam ulotki tak tym razem bez czytania od razu posmarowałam córce powieki żeby jej w cierpieniu ulżyć. W domu przeczytałam ulotkę i okazało sie, że zamiast pomóc mogłam zaszkodzić… Owej zawiesiny nie można było stosować na oczy i okolice. Dobrze, że tylko raz posmarowałam i nie skończyło się czymś gorszym.
Nasza sytuacja – sprzedany przeterminowany antybiotyk Na szczęście po raz pierwszy wtedy sprawdziłam datę ważności w domu przed podaniem jakby coś czuwało nade mną ale w aptece mąż narobił niezłej awantury.
Kochani sprawdzajcie daty ważności leków !!
Miałam podobną sytuację jak karmiłam piersią, antybiotyk na anginę i bardzo silny lek przeciwbólowy, dobrze, że zawsze czytam ulotki, bo okazało się że ten lek nigdy nie może być podawany jak karmi się piersią. A Pani doktor, wiedziała że karmię, a jednak. I pytanie czy ignorancja, czy zawsze przepisuje ten lek i juz?
Gdybym nie czytała ulotek nałykałabym się Tramalu będąc w ciąży :( Lekarz nabazgrał na recepcie Monural a aptekarka wydała Tramal, co prawda miała wątpliwości ale mój szwagier, którego wysłałam do apteki przekonał ją, że kobieta w ciąży potrzebuje tego leku i koniec. Wiedziałam,że lek ma być w formie proszku w saszetkach a nie tabletki, no ale jeden lek może być w tabletkach, syropie itd.
Czytajmy co mamy zamiar wziąć lub dać naszym dzieciom !!!!!
Poproszę nurofen junior (jedyny lek który kupuję )
Ale mamy super hiper zamiennik
Czy ten zamiennik ma taki sam skład?
Oczywiście! Jest dokładnie taki sam! Tylko dużo tańszy!
Jaka jest w nim dawka ibuprofenu?
I tu konsternacja. Pani zapewniająca mnie o identycznymskładzie nie wiedziała jaka dawkę ma nurofen a jaka jego zamiennik. Farmaceuta???? Serio????
Proponuję dalej kupować w tanich sieciowych, czy wiecie, że prawie nigdy nie obsługuje was farmaceuta, a pensja technika jest uzależniona od ilości sprzedanych przeróżnych, coraz to nowszych specyfików, o tzw. Podobnym składzie? Co do ibuptofenu, to czy wiecie, że nawet w małych dawkach uszkadza szpik i może być przyczyną białaczki, zwłaszcza u dzieci ? Proponuję zapoznać się z informacjami na ten temat, a nie ślepo ufać reklamom koncernów farmaceutycznych
Serio? Jakos nigdy szef nie uzaleznil mojej wyplaty od tego czy sprzedalam zamiennik czy oryginalny lek. Zreszta obecnie na rynku jest tyle lekow o tym samym skladzie,ze jestem naprawde pod wielkim wrazeniem,ze osoby ktore nie maja pojecia o pracy w aptece i nie uczyly sie tego zawodu wiedza ktory jest oryginalny. Szacunek. Pomylki sie zdarzaja, owszem i powinny byc szybko wyłapywane. Farmaceuta to czlowiek, nie robot. Ale wiele razy zdarzalo mi sie uslyszec od pacjenta – rodzica, babci, dziadka, siostry, sasiadki,straszego rodzenstwa,ze pytani o wage dziecka, wiek czy dla kogo to ma byc oni NIE wiedza. Takich prosze o skonsultowanie sie z osoba,ktorej maja to kupic. Sa tez sytuacje w ktorych pacjent chce lek na gardlo, bo boli ale upiera sie,ze lek na cos zupelnie innego na jego gardlo dziala najlepiej. I naprawde nie ma to jak pojsc do lekarza, pozniej do apteki a i tak wrocic do domu naczytac sie w internecie, ze jednemu po leku na kaszel kawalek d*py urwalo a drugiemu ucho i stosowac cos innego, bez wiedzy medycznej, a internetowej. Oczywiscie, prosze spojrzec na lek przed podaniem, na dawkowanie, zastosowanie… Im wiecej oczu na to spojrzy to jesli wystapi blad to w odpowiednim momencie sie go wychwyci. Ale zapewniam, w wiekszosci lekow dzialania niepozadane to bole glowy, wymioty, nudnosci itp. Nie nalezy sie nakrecac i dac zwariowac.
ja na własnej skórze przekonałam się o tym sama….
Mały dostał wysypki (nikt nie wiedział co to, swędziało go, krzyczał (nie płakał tylko krzyczał – dziecko pół roku, więc można sobie to wyobrazić). Lataliśmy od lekarza do lekarza. W końcu wylądowaliśmy w szpitalu, bo mały dostał gorączki (od wysypku prawdopodobnie). 3 dni w szpitalu, bla, bla,bla… Uspokoiło się, dostaliśmy skierowanie do NAJlepszego dermatologa (jeszcze pediarty i pulomonologa jednocześnie) w mieście. Wizyta umówiona za 3 dni. Super. Poszłam, dostałam leki, przecież taka wiekowa kobieta nie mogła się pomylić! Wysypka nie ustąpiła. Spróbowałam u innej Pani (która jak się okazało od razu wiedziała, co małemu jest) i to co usłyszałam wbiło mnie w mur…. Synek dostał lek w dawce końskiej (nie, nie było pomyłki na recepcie) przeznaczony dla dzieci w wieku od 6 lat. A miał 6 miesięcy na litość Boską!!! Pani doktor szybko wypisała skierowanie na wszystkie możliwe badnia, synek miał bardzo silny organizm i na szczęście owy lek nie uszkodził mu wątroby – bo tak mi ta pani powiedziała. Od tamtej pory nawet lek na kaszel (jeśli już muszę podać) staram się wertować ulotkę i upewniam się u lekarza kilka razy, że dawka jest odpowiednia….
dentystka z pogotowia wypisala mi antybiotyk niedozwolony w ciąży. coś mnie tknelo, była noc, ząb boli jak diabli, mój ginekolog.nie odbierał. pojechałam.na pogotowie z.recepta. łapali się za.głowę.
Coś w tym jest. To tak samo jak z zabawkami. Większość jest od 3r.ż.,niekoniecznie dlatego,że faktycznie takiemu młodszemu zrobi krzywdę a raczej prewencyjnie. Łatwiej (taniej) napisać od 3lat niż przeprowadzić testy..
Co do zmienników nospa max ma 80mg subst czynynch i jest bez recepty, nospa forte ma (Uwaga) 80mg subst czynnych i jest na receptę:-) dodatkowo na receptę wychodzi taniej. Identyczny przykład omeprazol 20mg- „oryginał” na receptę, tańszy,ale w innej nazwie bez recepty i trochę drożej..wybiera się, czy zależy na „już” czy można poczekać ;-)
Co do dawkowania to też na ulotce jest zawsze podane „dawkowanie wg informacji na ulotce lub wskazań lekarza”. Czyli lekarz nie musi się sztywno stosować do zaleceń na ulotce.
Hmmm może lekarz tak nabazgrolił, że nie dało się tego rozczytać…
To nie powinna wydać moim zdaniem niczego gdyby nie wiedziala co jest napisane.proste.
Ponieważ jestem farmaceutką czuję się w obowiązku napisania komentarza. Ponieważ każdy z nas jest człowiekiem może popełnić bledy, slusznie farmaceuta powinien czytać 3 razy i brać odpowiedzialność za wydawany lek.jednak sytuację takie uwierzcie nie zdarzają sie tak czesto po pierwsze lekarze różnie piszą stąd problemy z odczyyaniem dwa farmaceuta powinien dopytać w razie watpliwosci nawet zadzwonić do lekarza ale proszę Was kobietki badzcie czujne. Sama mam kontakt z mamami i uwierzcie ze nie jednokrotnie mam biernego pacjenta. Pacjenci nie pytają nie dysktuja.ja dbam o to by apteka Nie była tylko sklepem.Ale zeby każdy mogl przyjść i swobodnie spytał i zainteresował się tym co dostaje od lekarza. po co na co jakie są skutki uboczne jak dawkowac czy z posiłkiem, czym popic. Nie bójcie się pytać , dbajcie o własne życie wasze i najbliższych.oczywiście system powinien tak dbać aby wszyscy mgr powinni sami o tym mowic,
Każdy popełnia błędy. W pewnych zawodach mogą one nieść bardziej poważne konsekwencje i trzeba dążyć do tego, żeby przytrafiały się najrzadziej, ale naiwnością by było sądzić, że się nie zdarzają. Farmaceutka popełniła błąd, ale i postarała się, żeby go naprawić – i dzięki temu niewłaściwy lek został podany tylko raz, a nie przeprowadzono całej kuracji. A swoją drogą, zawsze należy sprawdzić, co chcemy podać naszemu dziecku.
Zawsze trzeba czytać ulotkę. Ale i też rozmawiać z lekarzem i dopytywać jak nie jesteśmy czegoś pewni – z mojej pani dr muszę wyciągać pytanie po pytaniu to co chce usłyszeć, bo mi tego nie powie (ale widzę, że jest kompetentna i ma super kontakt z dziećmi, także jej nie zmieniam). Nam pani doktor przepisała kiedyś syrop od 3rż (synek rok) ale wypisała nam odręcznie dawkowanie (połowa dawki dla dziecka 3 letniego) – także nie zawsze jak na leku pisze, że jest od wyższego wieku to młodsze dziecko nie może dostać.
Zawsze czytam ulotki i działania niepożądane. Sama wyliczam dawkowanie na podstawie podanej wagi w ulotce, a nie wieku dziecka. Lekarka mówi jaka dawka, ale ja i tak zawsze sprawdzam. Czasami nie podaje wszystkich przepisach preparatów, np nasivinu do nosa, bo uważam ze nie pomaga. Dodatkowo kiedyś dostaliśmy na kaszel diphergan, po przeczytaniu ulotki okazało sie ze to lek uspokajający i przeciwwymiotny, a nie przeciwkaszlowy. Nie podałam, przy okazji w necie poczytałam jeszcze opinie o nim.
To tak samo jak polecany na odparzenie tormentiol (z kwasem bornym, wchłaniającym się przez skórę, niepożądanym skladnikiem) zamiast innej maści pięciornikowej np z ziaji czy tormentalum bez syfnego kwasu (i dodatkowo kosztującego 3 zł zamiast 12 jak tormentiol).
Jesli chodzi o difergan to dziala przeciwkaszlowo przy kaszlu mokrym hamuje przy tym odruch wymiotny ktory wystepuje razem z tym kaszlem u kalych dieci ktore nie radza sobie z wydzielina.nam przy kaszlu mokrym super na noc pomaga
Mokrego kaszlu nie należy powstrzymywac. Diphergan hamuje kaszel ośrodkowo. I nadaje sie do suchego bezproduktywnego kaszlu. Stosowany przy kaszlu mokrym dodatkowo zageszcza wydzieline utrudniajac jej wykrztuszanie.
Tak tylko jak dziecko kolejna noc nie śpi męcząne przez kaszel. Czy to mokry czy suchy to czasem trzeba pomóc.
U nas diphergan też się sprawdza. Mało i sporadycznie stosujemy ale czasem trzeba – przekonany przez lekarza
Diphergan? nikt was jeszcze nie uświadomił że to psychotrop?
Diphergen to lek uspakajajacy to prawda. Podaje sie go dziecia przy kaszlu by go złagodzić by dziecko sie nie meczylo. Co jedna mamusia to mądrzejsza. By kiedyś wasze dzieci nie musiały wyladowac w szpitalu przez wasze lekko myślne podejście.
Zgadzam siez tymi opiniami. Czasem nie ma wyjscia i lekarz przepisuje lek ktory w ulotce nia ma wskazan dla mlodszych dzieci. Decyduje o tym doswiadczenie i wyzsza koniecznosc. Nasza lekarka zawsze informuje nas o tym. Sterydy na zapalenie krtani tez niestety musielismy podac bo dziecko sie dusilo. Wazna jest czujnosc, ale tez nie mozna popadac w paranoje bo mozna sobie czy dziecku zaszkodzic.
Proponuje pooglądać sobie recepty niech każdy z was przeczyta choć jedną
https://www.google.pl/search?q=nieczytelna+recepta&espv=2&biw=1366&bih=638&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiBxaHljdbRAhVB2ywKHeT8DgEQ_AUIBigB
czy wiecie ile jest leków w aptece? czy wiecie ile jest zbliżonych nazw leków do siebie? czy kiedykolwiek zainteresowaliście się tym co jest wam wydawane w aptece? (czy w czasie wydawania leku nie rozmawiacie przez telefon, gadacie z kimś, szukacie czegoś namiętnie w torbie, patrzycie wszędzie tylko nie na leki i nie słuchacie tego co do was mówi farmaceuta) czy wiecie jak wygląda praca po drugiej stronie „okienka” przy którym stoicie?
historia fatalna, współczuję farmaceutce, Krystynie też, bardzo źle się stało, dobrze że nikt nie ucierpiał, tak jak niżej jest napisane NIE MYLI SIĘ TEN KTO NIC NIE ROBI.
a jeżeli chodzi o nie stosowanie leków które wy uważacie że się nie nadają zadawajcie pytania bo leki to nie cukierki a zastosowań może być więcej niż napisane jest w ulotce nieraz działanie uboczne może być pożądanym działaniem terapeutycznym. pytajcie lekarza dlaczego ten lek jest mi zapisany?? u lekarza cisza, w aptece też, czasem tylko jakaś awantura bo co ten lekarz mi zapisał jak by winny był farmaceuta a potem takie opinie. PYTAJCIE LEKARZA to jest wasze prawo!!!!
Ostatnio lekarz przepisał mi lek dla dzieci od 6 lat niespełna 2 letniemu dziecku,dowiedziałam się z ulotki i zadecydowałam nie podawać. ( miał b
Duzo groźnych skutków ubocznych)
Leki są przepisywane przez lekarzy a nie roboty. Zdarza się, że lekarz CELOWO daje dziecku preparat lub dawkę dla dorosłych. Czy teraz ludzie będą odstawiać preparaty bo przeczytają na ulotce coś niepokojącego? Czemu nie czytacie składów i zawartości cukru w jedzeniu spożywanym CODZIENNIE? Czemu nie odstawiacie gównianego żarcia i ton cukru? Pomyłki się zdarzają, jak każdemu. Ale nie tędy droga.
Witam. Spodobało mi sie określenie „szacun” za to że lekarz sprawdza informacje o leku w odpowiedniej aplikacji…. szczesliwa.pl to chyba jesteś JEDYNA która to docenia… bo sama jestem lekarzem i gdy to robię to czasem słysze od pacjenta „To Pani nie wie? Nie uczyła sie Pani na studiach?” Co mam powiedzieć??? Jak sie wytłumaczyć? Że sie uczyłam…, że od kilku lat uczę studentów Farmakologii ale że w POLSKIEJ farmakologii tygodniowo pojawia sie dziesiątki nowych pseudoleków…” Mało wiarygodne wiec wymyślam inny argument bo niestety dla WIĘKSZOŚCI pacjentów lekarz sprawdzający lek przy pacjencie to niedouczony konował…
Zawsze czytam ulotki i staram się być świadomym rodzice ale nie zawsze ustrzezesz się błędu. Syn miał 1,5 roku i jechaliśmy nad morze, a ponieważ na kaszel pomagają mu tylko inhalacje pojechałam do pediatry po recepte na pulmicort na wszelki wypadek. Wiedziałam jaką dawkę potrzebuje, ile kropel mu dawać itd. Wzięłam receptę, w pośpiechu pobiegłem do apteki, nawet nie zerknelam na nią. Dopiero farmaceutka mi powiedziała ze to recepta na najsilniejszą dawkę na rynku i mi nie sprzeda dla dziecka…
A ulotkę szczepionki też Pani widziała…? Polecam wszystkim zapoznać się dogłębnie.
Nie raz lekarze przepisują leki dla niemowląt, które według ulotki powinny być podawane po roku. Nie mam zaufania do lekarzy i często konsultuje się z kilkoma i ponoć wiedzą co robią. Mimo wszystko ja zawsze mam wątpliwość. Mój syn w wieku 7 miesięcy dostał Neosine np. Pytałam o słuszność podania tego leku w tym wieku innego zaufanego lekarza i powiedziała by dać.
W drugiej ciąży natomiast musiałam przyjąć całą masę leków, które według ulotek nie powinny być podawane kobietom w ciąży. Niestety bez tego mogłam przejechać się na drugi świat wraz z nienarodzonym synem (rozległe zapalenie płuc z dusznościami).
Nie mam zaufania do przypadkowych lekarzy, dobieram ich sobie i dzieciom ostrożnie, ale nie zawsze też fakt, że lekarz zalecił coś inaczej niż sugeruje ulotka oznacza, że jest konowałem.
Co do błędów w aptece – zatrważające. Trzeba się pilnować ze wszystkim.
A mi ostatnio aptekarz sprzedał krem dla 4 miesięczniaka na odparzenie pupy. Czytam ulotkę… nie podawać dzieciom poniżej 12 ROKU życia…
90% maści na odparzenia ma w ulotce napisane, aby nie stosować u dzieci poniżej 12 r.ż., pomimo, że to maści na odparzenia, które występują głównie u dzieci.
Ludzie, też nie dajcie się zwariować. Jeśli czytam, że dziecko ma 6 miesięcy, a dostało lek do stosowania od 2 lat i jest to skandal, to proszę zapoznać się z farmakologią, trochę się wgłębić. Ważny jest przede wszystkim składnik aktywny i jego „zadanie do wykonania”, czasem ulotka firmy farmaceutycznej to jedno, a prawdziwe działanie to drugie.
Nasza pediatra ma taką specjalną aplikacje w telefonie i często sprawdza leki. Dlatego jeśli o to chodzi to ufam jej w stu procentach nawet jak dostaje dla dwulatka lek od trzeciego roku życia. Zawsze jednak doktorowa nas o tym uprzedzi i wytłumaczy czemu zdecydowała się mu to podać. Ale fakt, ulotki czytam jak obłąkana, i jeszcze do tego sprawdzam w internecie opinie na temat leków.
Nam też lekarka przepisała lek niedostosowany do wieku (5msc. dziecku spray do nosa dla 2latka).Przed wykupieniem leku na receptę zawsze pytam w aptece co jest w ulotce jeśli chodzi o wiek. Szczególnie po swoim przypadku gdzie lekarz przepisał mi silny antybiotyk i steryd w maści nie wskazany dla kobiet karmiących mimo że 3 razy podczas wizyty o tym mówiłam i pytałam czy na pewno mogę go stosować.
Ale tak między Bogiem a prawdą to od zaprzyjaźnionej lekarki dowiedziałam się, że w szpitalu podają dzieciom leki, które są przeznaczone dla starszych dzieci. Tyle że jest to w warunkach szpitalnych to raz, a dwa że są większe wskazania zdrowotne i życiowe.
W naszym przypadku tak silne leki były przepisane mimo, że można się było bez nich obejść.
Zazwyczaj nie komentuję… ale tym razem muszę. Jestem farmaceutką i mamą równocześnie. Jestem też zwykłym człowiekiem, który ma prawo się pomylić. Najważniejsze jest w tym wszystkim reagowanie, więc proszę być wdzięcznym, że ta „aptekarka” przyznała się do błędu i chciała go naprawić. A co do wieku i dawkowania, wiele medykamentów nie ma badań robionych na dzieciach (to samo dotyczy ciężarnych) dlatego też w ulotkach jest inaczej niż lekarz czy farmaceuta radzi. My się uczymy tego zawodu nie z ulotek… i bardzo często jest tak, że lek przeznaczony od 12 rż można podać młodszemu dziecku. To, że lekarz coś wypisał nie znaczy, że zrobił to na „odwal się”. Oczywiście tacy lekarze i farmaceuci też są… ale raczej zaliczają się do tej sporo mniejszej grupy branży medycznej. Tyle chciałam dodać…
Przyłączam się do komentarza Justyny. Też jestem farmaceutką i nie myli się ten, kto nic nie robi. Zaszkodzić może nawet lek przeznaczony dla danej grupy wiekowej. Ważne jest by, jeśli dostrzeże się błąd, jak najszybciej go naprawić. Dlatego szacun dla „tamtej pani aptekarki”. Co do sterydu dla dziecka – lekarze przepisują je nie tak rzadko. Zawsze można zapytać lekarza, co zamierza przepisać.
Co do sterydów to ostatnio jest jakaś moda na nie, a zwłaszcza na maści i te wziewne do nebulizatora :/ Lekarze przepisują to na potęgę…
Powiem tak, każdy ma prawo sie pomylić, ale pisanie, że trzeba być wdzięcznym farmaceutce to przesada… jej obowiązkiem było przecież odnalezienie pacjenta i poinformowanie o pomyłce przy wydaniu leku- gdyby coś stało się dziecku to właśnie ona odpowiadałaby prawie za zaistniałą sytuację
Ludzie kochani, ZAWSZE opinia lekarza ma pierwszeństwo przed ulotką! Dlaczego? Bo ulotka jest pisana w oparciu o dane ogólne, a koncernom nie opłaca się finansować drogich procedur AKTUALIZACJI dopuszczenia leków do zastosowania u dzieci, dlatego wiele leków jest „niewskazanych” do stosowania u dzieci, choć jeszcze parę lat temu były powszechnie stosowane. Lekarz opiera swoją opinię na INDYWIDUALNEJ ocenie stanu pacjenta i często wieloletnim doświadczeniu w stosowaniu danej substancji czynnej (często innego producenta lub pod inną nazwą handlową). Wspomniany tu diphergan jest świetnym przykładem. Podobnie sterydy. Boimy się ich zupełnie niepotrzebnie. Stosowane w porozumieniu z lekarzem są bezpieczniejsze, niż np. elidel czy protopic. Po prostu stosowane są od dziesiątków lat i dzięki temu lepiej poznane. Zamiast leczyć swoje dzieci, opierając się na ulotkach i wiedzy z internetu, znajdźcie lepiej mądrego, doświadczonego lekarza. Co do sprawdzania, czy wydano nam właściwy lek – 100% zgoda. Sama miałam kiedyś sytuację, że przybiegła do mnie farmaceutka z językiem na brodzie, bo wydała zły lek, na szczęście ja połapałam się wcześniej i go nie zażyłam.
Mieliśmy podobna sytuacje. Córka dostała inną dawkę leku. 10krotnie większa od przepisane. Spała po tym leku dzień i noc i kolejny dzień co mnie strasznie zaniepokoiło. Na szczęście aptekarka zadzwoniła i przyznała się do błędu. Leku nie podawałam więcej. Musieliśmy niestety jechać do szpitala na badania. Wszystko skończyło się dobrze.
U nas lekarz przepisał lek, wykupiłam go i na szczęście coś mnie zaniepokoiło i przeczytałam ulotkę, nie zgadzało mi się dawkowanie, bo dawka leku przypisana przez lekarza była zbyt duża jak dla tak małego dziecka kilkumiesięcznego. Zadzwoniłam do przychodni i poprosiłam lekarza. Okazało się, że otrzymałam lek o tej samej nazwie co na recepcję tylko dla dorosłych i jest jeszcze taki dla dzieci. Na szczęście nie zdążyłam jeszcze go podać i nic się nie stało. Pan w aptece nawet nie zapytał dla kogo ten lek, poza tym miał na recepcie pesel i widział, że to małe dziecko. Zero jakiegokolwiek zainteresowania.
Co do sprawdzania leku wydanego przez farmaceutke to sie zgadam. Ludzie popelniaja rozne bledy. Niestety co do ufania bardziej ulotce niz lekarzowi.. na ulotce sa podane informacje ogolne. A juz na pewno nie ma Pani racji wieszajac psow na lekarzu ktory przepisal dla dziecka sterdy!! Mam corke alergiczke. Stosowalam wiele sterydow i na zadnej z ulotke nie bylo napisane ze jest dla malych dzieci!!! A mimo to corcia w wieku okolo 6msc byla juz smarowana miejscowo takimi mascmi..oczywiscie zgodnie z wytycznymi lekarza. Ma juz 1,5roku i ma sie dobrze, zyje a uczulenia zniknely dzieki tym „niedoswiadczonym lekarzom przepisujacym sterydy ktore na ulotce maja zapi ze nie mozna stosowac u dzieci”
To, ze podawala Pani niemowlęciu sterydy i alergia ustąpiła to dosc oczywiste, bo sterydy są bardzo silnymi lekami i przewaznie przynosza szybko oczekiwany skutek. Jednak ich dlugofalowy wplyw na zdrowie czlowieka, skutki podawania sterydow dziecku odczuwane przez niego w doroslym wieku moga byc bardzo powazne i szczerze mowiac przeraza mnie gdy czytam, ze poltoraroczne dziecko ma juz za sobą kuracje wieloma sterydami. Byc moze w przypadku Pani dziecka nie bylo rzeczywiscie innego wyjscia ale jesli tylko wyjscie jest to sterydow nalezy unikac.
Ja pamietam jak raz wyslalam meza po lek przeciwgoraczkowy i jeszcze dwa razy mu powtarzalam pamirtaj powiedz ze Filip ma 2 latka i wazy 14kg, po powrocie z apteki odruchowo odrazy wzielam lek by przeczytac i upewjic sie i co sie okazalo lek byl dla dzieci powyzej 5 roku zycia zaniepokojona pytam meza czy powiedzial ze ma to byc lek dla 2 latka on odpowiedzial ze tak ze dwa razy zaznaczyl to aptekarzowi.
Miałam tak samo. przepisana maść przez lekarza dla dziecka rocznego. Aptekarka dala sprzedała nazwa się zgadza….w domu coś mnie tknęło i przeczytałam ulotke. Okazalo się że ta maść to dla dzieci powyżej 3r.z. co zrobiłam? Posunelam do apteki żeby mi wymienili krem na taki sam z nazwy tylko przeznaczony dla mniejszych dzieci. Apteka jak to apteka….musiałam czekać bo musieli zamowic. I dobrze że zanim posmarowalam nim dziecko sama zainteresowalam się ulotka.
Miałam podobną sytuację. Córka była chora i lekarz zapisał antybiotyk (klacid). Wysłałam męża do apteki, wrócił z lekami a ja patrzę zamiast antybiotyku Klacid jest Zinnat. Więc szybko spakowałam zabrałam paragon i z mężem pojechaliśmy do apteki, w której kupował leki. Poszliśmy do Pani, która sprzedała mojemu mężowi nie ten antybiotyk co powinna. Opisałam jej sytuację i zapytałam dlaczego naraża moją roczną córeczkę? Mówiła, że ona na pewno podała antybiotyk ten który powinien być i nie chciała w ogóle przyznać się do błędu. Poprosiłam kierownika apteki i powiedziałam, że do póki nie odszukają recepty mojej córki nie wyjdę. Szukali na zapleczu wszędzie aż znaleźli. Okazało się że popełnia błąd, nawet nie przeprosiła. Jedynie Pani kierownik przepraszała nas za zaistniałą sytuację. A co by było gdybym nie zwróciła uwagi na to co jest na recepcie i podała zupełnie inny antybiotyk?! Trzeba mieć ograniczone zaufanie i sprawdzać wszystko na każdym kroku…
Mój maz miał podobna sytuacje. Co prawda sytuacja dotyczyła osoby dorosłej, ale zawsze. W tym samym dniu, w którym maz zrealizował receptę, dostał telefon od (uwaga!) swojego taty, ze został mu wydany zły lek. Okazało sie, ze w aptece podczas jakis wieczornych rozliczeń aptekarki zorientowały sie, ze wydały ten sam lek, lecz w dużo większej dawcę. Od razu dzwoniły do przychodni, która wydała receptę, w przychodni mieli jedynie numer telefonu teścia i tak po nitce to kłębka dotarli do męża. Maz na prośbę aptekarki poszedł wymienić lek, dostał zwrot gotówki i przeprosiny niemal na kolanach. Kobieta ewidentnie była przerażona pomyłka, zdawała sobie sprawę, ze mogło sie to zle skończyć. Wniosek jest jeden – przy tak ważnych sprawach jak leki, trzeba sprawdzić wszystko 3 razy. Nikt nie jest nieomylny. Pozdrawiam
Wszystko wina lekarzy i farmaceutów, a tego że rodzice pakują w swoje dzieci mnóstwo bardzo istotnych suplementów diety nikt nie widzi. Są tacy którzy po przeczytaniu kilku for, blogów, jakiś pseudonaukowych wypowiedzi myślą że skończyli studia medyczne i wszystko wiedzą, więc mogą dziecku pchać wszystko na raz. Trzy razy im się tłumaczy a oni i tak swoje.
Druga sprawa ze lekarze przypisują leki poza wskazaniem, tzn w ulotce tego nie ma, ale wieloletnie doświadczenie potwierdza że dany lek się sprawdzi w tej konkretnej chorobie.
Tatusiowie na zakupach często nawet nie wiedzą czy lek ma być dla dziecka, w jakim wieku jest to dziecko, albo czy coś już brało i jak można w takim wypadku dobrze doradzić.
Rodzice mają czasem tak szalone pomysły, że nie wiadomo czy płakać czy się śmiać.
często zwracający uwagę „aptekarz ” że lek jest żle wypisany przez lekarza lub nie odpowiedni zostanie zmieszany z błotem przez pacjenta bo przecież lekarz to przepisał on wie najlepiej a nie jakiś tam magistrzyna w aptece…. no niektórzy wiedzą lepiej i wyłapują pomyłki aptekarza a nie podziękują gdy aptekarz wyłapie pomyłke lekarza który przepisze zły lub za mocny lek dla dziecka… widzi się to co złe a nie co pozytywne…. pozdrawiam
Także spotkaliśmy się z podobną sytuacją.Lekarz, przepisał 1,5miesięcznemu dziecku maść z antybiotykiem dla dzieci od lat 3.Oczy mi wnet nie wypadły z orbit,po przeczytaniu ulotki! Na drugi dzień poszłam sprawdzić czy nie zaistniała pomyłka.Zostałam zapewniona,że ulotki są opisane nadwyrost…hmm jako „nieopierzona mama” zaufałam.I to był błąd!Teraz mając już doświadczenie jako matka której dziecko chorowało(średnio) niemalże co 2mce i wiem, że lekarz do którego trafiliśmy to jakaś pomyłka.Nie chodzi mi jednak,żeby oplówać lekarzy(pomimo,ze moje zaufanie do nich zostało porządnie naruszone), natomiast ostrzegam i uprzedzam, jeśli któraś mamuśka ma wątpliwości co do diagnozy,aby skonsultować to z innym lekarzem.Powierzamy w ich ręce nasz najwiękrzy skarb,a przezorność nic nie kosztuje!
Ja w wieku 12 lat mialam powazne zapalenie krtani i tchawicy, lekarka przepisała mi antybiotyk. Mama poszla do apteki wykupiła. Wróciła i naszczęście spałam, i stwierdzila, ze poda mi go jak sie obudzę. Po 30minutach dzwonek do drzwi. Pani farmaceutka przybiegła z drugiego konca miasta z przeprosinami ze wydala zly lek. I czy tamten byl podany bo groza zle skutki. Dlatego ja teraz swoim dzieciom jak wykupuje leki to sprawdzam juz w aptece czy to napewno jest to. Niekompetencja ostatnimi czasy jest na porzadku dziennym… Niestety.
Nie powiedziałabym żeby farmaceuci to źli ludzie. Raz młodemu też wyskoczyła wysypka, do lekarza recepta i do apteki. Mam znajomą aptekarkę, poszliśmy do niej, pokazuje receptę, widzi dane dziecka na recepcie i mówi do mnie „ja ci go nie wydam bo to silny lek, w ogóle nie dla dziecka. Dziwne że lekarz przepisał dla małego”. Spisalam sobie nazwę tylko i w domu sprawdziłam, faktycznie maść nie była dla dziecka. Za to dała mi bezpieczną maść z przeznaczeniem również dla dzieci. Wysypka po niej zeszła a znajomej jestem wdzięczna.
Więc nie demonizowałabym farmaceutów, każdy się myli każdy jest człowiekiem, ale oczywiście karygodne że pani nie zwróciła uwagi, dobrze że chociaż przyznała się do błędu
Znajoma aptekarka. Wiec masz tu o tyle lepiej ze taki czlowiek sprawdzi piec razy a kazdy inny na pale daje leki z recepty i ma w dupie kto ma ja spozyc…
mi tez Pani w aptece wydala antybiotyk w dawce dla doroslych zamiast dla 2latka. wrocilam do domu i juz przygotowalam zawiesine aby podac dziecku i nagle dzwonek do drzwi. pani aptekarka z przerazeniem w oczach pyta czy juz podalam dziecku lek? mojego malucha uchronilo tylko to ze byla to zawiesina do samodzielnego przygotowania. inaczej bylby juz po aplikacji leku
Mój wcześniak potrzebował jakiejś maści, miał wtedy z 2 miesiące. Lekarz przepisała, poczytałam ulotkę i nie podałam, bo wedle ulotki nie nadawała się dla tak małego dziecka. Dopiero jak miałam wizytę kontrolną (taką dla wcześniaków) spytałam się o to. Pani doktor wyjaśniła mi te sprawy tak. Oczywiście są leki, które kategorycznie nie nadają się dla dzieci/małych dzieci. Ale nie byliby w stanie odratować wcześniaków/noworodków gdyby tak na każdą ulotkę patrzeć, bo nie ma przeprowadzonych testów dla wielu leków, a się je stosuje, bo nie ma innego wyjścia. Nie dotyczy to każdego leku, bo niektóre kategorycznie są szkodliwe dla młodszych i tu niestety jesteśmy skazani na lekarzy, ale warto w przypadku wątpliwości dopytywać :)
Moje zdanie jest takie sprawdzać trzeba zawsze ulotkę, przepisany lek itp. Ale czasem leki które na ulotce przeznaczone są dla starczych nie oznaczają wcale tego że nie można podać ich dziecku… oczywiście w odpowiedniej dawce dla dziecka. Czasem również można dostać zamiennik leku który na recepcie ma nazwę A a dostanie się B, ale skład i rodzaj leku jest taki sam tylko różni się nazwa i firma. Wiadomo jeśli poproszę o Apap a dostanę Tramal to wiadomo że jest to tragiczna pomyłka która może być zła w skutkach ale wystaczy wszystko sprawdzić przed podaniem i skonsultować jak to w reklamach z lekarzem lub farmaceutą a nie powinno być kłopotów. :) Życzę zdrowia i zdrowego rozsądku dla wszystkich…