Odkąd prowadzę bloga mam świadomość, że część opisywanej przeze mnie codzienności nie jest tylko moją własnością. Z każdym opublikowanym zdjęciem i postem niejako dzielę się z Czytelnikiem tym, co jest mi cholernie bliskie. Dzielę się tym z Tobą, postawmy sprawę jasno.
Dostaję od Was dziesiątki wiadomości, w których często powtarza się jedno stwierdzenie. Bardzo „pozytywnie zazdrościcie” mi tego, co „mam”. Choć oprócz cudownej rodziny posiadam naprawdę niewiele. Czasami nawet przemycicie informacje o tym, że jestem dla Was wzorem i łapiecie się na tym, że inspiruję Was w codzienności. Za to wszystko ogromnie dziękuję, jednocześnie jednak wiedząc, że odrobinę mnie idealizujecie, bo daleko mi do tej wymuskanej dziewczyny, którą możecie mieć w głowie. Moja codzienność nie różni się wiele od większości Polek. Taka jest prawda.
Część z Was podskórnie mnie nie lubi. Obserwujecie mnie i moje życie, ale ja wydaję się Wam daleka. Taka trochę Pani z obrazka, która się uśmiecha, ma wyreżyserowane ruchy i trudno ocenić, czy mówi prawdę.
Wyobrażam sobie czasami, że umawiamy się razem na kawę.
Przyszłabym do Was pewnie w jakimś asymetrycznym make-upie, aby zatuszować niewyspaną twarz. W aparacie na zębach ujrzałybyście niedoczyszczoną pietruszkę z rosołu i te wszystkie idealne wizje o tym, jaka jestem niby zajebista, padłyby w jednym momencie.
Powiem Wam, że mam nieskromne wrażenie, że gdybym poszła do Was na kawę, to gadałybyśmy przez pół dnia aż w końcu umówiłybyśmy się na wieczornego drina bez oporów zostawiając nasze dzieci z ich ojcami ;-) Przychodząc do Was niańczyłabym Wasze dzieci, bez krępacji przewijałabym im pieluchę z turbokupskiem a Wy w tym czasie skrobałybyście ziemniaki na wspólny obiad. Później złapałybyście mnie na tym, że po zjedzonym posiłku przez przypadek za głośno bym beknęła, i czar idealnej Szczęślivej na dobre by wtedy prysnął :D
W międzyczasie okazałoby się, że macie genialny patent na panierkę do kotletów z indyka. Zanotowałabym przepis i byłabym cała podjarana tym, że mam kolejny sposób na to, jak namówić moje dzieci do jedzenia.
Zrobiłybyście mi kawy, takiej zalewajki, którą wypiłabym ze smakiem, bo wiadomo, że kawa najlepiej smakuje w świetnym towarzystwie! A my bawiłybyśmy się przednio! Usiadłabym z Waszymi bambrami na dywanie, układalibyśmy Lego i zorientowałybyście się, że [japierdziulę, kolejna demaskacja] Szczęśliva ma w skarpetce dziurę. A taka miała być niby idealna ;-)
Przyszedłby później Wasz Mąż z pracy, popatrzył na mnie i pomyślałby „co to za zmora nas odwiedziła?”. No tak, wiadomka. Zorientowałby się, że to na bank matka dwójki dzieci, bo z torebki oprócz superchłonnych tamponów wysypałyby się słone paluszki i pieluchy. Okazałoby się, że moje dzieci wcale tak ładnie nie jedzą jak Wasze, mówią jakoś nieskładnie i za cholerę nie słuchają swojej matki. Wtedy wzięłybyście głęboki wdech i kojący wydech ;-)
Na koniec spotkania po tych wszystkich kotletach i kompotach, które wspólnie narobiłybyśmy, wydęłoby mi brzuch i wyglądałabym, jakbym była w piątym miesiącu ciąży co najmniej. „O popatrz.” pomyślałybyście. „A na zdjęciach zaraza tak szczupło wyglądała …” ;-)
Suma sumarum okazałoby się, że o wiele lepiej radzicie sobie ze swoimi dziećmi i emocjami niż ja, i mogłybyście równie dobrze pisać swojego bloga, bo macie pomysłów tysiące, ale po prostu nie potrzebujecie tego do szczęścia! Cieszycie się swoją codziennością i cholernie ją doceniacie. Właśnie taką, jaka ona jest.
Na sam koniec spotkania uściskałabym Was mocno na pożegnanie i pewnie zazdroszcząc pogratulowała tego, że macie tę moc, o której wcale nie muszą wiedzieć tysiące, bo wystarczy, że wiedzą o tym Wasi najbliżsi…
Moje macierzyństwo nigdy nie będzie lepsze od Waszego. Dlaczego? Bo będzie zwyczajnie inne, i całe szczęście! Najważniejsze, aby nam wszystkim równie dobrze smakowało! :*
8 komentarzy
Oj, sporo mamy wspólnego. Możemy iść na kawę ;)
Ja zapraszam ?Jak dla mnie jesteś naprawdę fajna babka i wybacz ale nie odbieram Cię jako idealnej ? Za pewne jesteś idealna dla swoich dzieci, jak i ja dla moich a ona, ona i jeszcze tamta dla swoich ☺
Ja się umówię z dzika rozkoszą;) wezmę swojego 3 letniego szkodnika pod pache i będzie git ?
TO KIEDY DO MNIE WPADNIESZ?
Uwielbiam wszystkie twoje wpisy a na kawę zapraszam choćby i dzisiaj.:-P
Bardzo podobało mi się to co napisałaś :-) Niech każda wie,że „ma tę moc”! Wesołych nadchodzących świąt Bożego Narodzenia życzę.
Jak znowu odwiedzicie Wrocław zapraszam ;-)
to kiedy w Warszawie? :)