Gdybyście teraz na mnie spojrzeli, to zorientowalibyście się, że piana niemalże z ust mi leci, łapy mi się trzęsą i mam ochotę na cały regulator drzeć się, że co poniektórych co najmniej pogięło, kolokwialnie to próbując ująć. Dosłownie i z lekka – „po-kurfagię-ło”!
Nie sądziłam, że świat bywa na tyle skrzywiony, że potrafimy niektórym wytykać coś, co jest ich naturalnym prawem. Niektórzy nawet próbują im to bezczelnie odbierać, ponieważ uważają, że pewnych rzeczy zwyczajnie nie przystoi robić niektórym ludziom. Że to tak nieelegancko, nieetycznie, niegrzecznie, nie wypada.
I tak na celownik wzięto również matki. Kobiety posiadające dzieci. Kobiety na macierzyńskim. Kobiety pracujące. Matki jedynaków. A tak naprawdę to wzięto do kupy wszystkie matki, które dopuszczają się czegoś, co w mniemaniu niektórych powinno być karalne, zabronione niemalże!
Jak my w ogóle bezczelnie śmiemy czasami pierdzielnąć się na sofę, włączyć dzieciom bajki i leżeć do góry brzuchem sącząc (niedajpanieboshe!) ciepłą jeszcze kawę! Jak to w ogóle możliwe, że nie wstydzimy się powiedzieć, że wybieramy się na manicure, pedicure albo idziemy na samotne zakupy bez dziecka! Jakim do cholery prawem zostawiamy nasze dziecko z babcią, ciocią albo (to już przegięcie!) opiekunką, której w dodatku jeszcze płacimy! Po „kiego grzyba” pozwalamy sobie na to, aby na moment odsapnąć, zapomnieć o tym, że posiadamy dziecko i w podskokach lecimy szlajać się bez celu po sklepach, lumpeksach, księgarniach czy innych przybytkach! Do cholery dlaczegóż to nie bierzemy zawsze dziecka ze sobą?! Dlaczego w ogóle dopuszczamy się tego, że zostawiamy naszą latorośl z ojcem, kiedy ono powinno być uczepione do naszej nogawki, sapiące, obślinione i łaknące kontaktu z jedyną na świecie życiodajną osobą! Matką Polką Cierpiętnicą!
Jakim prawem? Ano takim prawem, że „matka” nie równa się „niewolnica”.
Matka nie musi wcale być cierpiętnicą, zgorzkniałą, smutną, ufajdaną, zlęknioną, z wywieszonym jęzorem czarownicą. Nikogo nie powinien dziwić widok matki, która odpoczywa. Która robi sobie dobrze nic nie robiąc, będąc na urlopie, sącząc niespiesznie kawę, pierdząc w stołek czy też zamawiając gotowe żarcie, dzięki któremu oszczędza czasami czas nie musząc stać przy garach.
Myślałam, że się dzisiaj przesłyszałam wybierając „na bezczelce” matowy lakier do paznokci, podczas gdy moje dzieciaki zostały ze swoim tatą. Dwie laski, w tym jedna o pokolenie starsza od drugiej, wybierały pomadkę. A ponieważ należałyśmy chyba do równie niezdecydowanego obozu kobiet, które będą godzinami i do usrania stać próbując wybierać najlepszy odcień dla naszej karnacji, to byłyśmy niemalże zmuszone do przysłuchiwania się swojemu stękaniu z panią ekspedientką. I nagle słyszę panią w tlenionym blondzie zagadującą do drugiej, co mniej więcej brzmiało jak:
– I piz..da jedna pochwaliła się na fejsie tym, że sączy sobie nad basenem drink z palemką a dzieci pewnie puściła samopas z animatorkami. Widziałaś?
– No z tym swoim przecież poleciała. Pewnie miał na dzieciaki oko.
– No i co z tego, że on miał na nie oko. Jak się leci z dziećmi na wakacje to się zapi…ala a nie odpoczywa. Odpoczywać to ona sobie będzie po śmierci.
– Pier..dolisz. Zazdrościsz jej i tyle. – odpowiedziała starsza trafiając dokładnie w punkt i zamykając jej twarz na 4 spusty.
Później się głupawo tłumaczyła, że nie zazdrości, ale troszczy się o biedne dzieciaki puszczone samopas. Bzdura. Zawiść pełną gębą!
Zbladłam i zzieleniałam nie dowierzając, że istnieją kobiety, które pieją aż taką ewidentną zazdrością pomieszaną z głupotą. Z takich właśnie przygłupawych tekstów wynikających z ludzkiej (często niestety kobiecej) śmierdzącej zawiści rodzą się te podziały na matki, które zapierdzielają i drugie matki, które mają czelność odpoczywać a tak naprawdę to powinny na klęczkach pyry obierać i smażyć się w piekle.
A figa! Nie ze mną te numery!
Zupełnie serio, to wiele bym dała, abym mogła sączyć sobie przy basenie drina albo czytać w spokoju książkę, podczas gdy mój mąż ogarniałby dzieciaki! Nikogo, naprawdę nikogo nie powinien dziwić widok matki, która bezczelnie nic nie robi i odpoczywa! Każda albo prawie każda z nas chciałaby tak się chociaż chwilowo zorganizować, aby móc walnąc się i spoglądać w niebo dumając nad tym, co ktoś nam przyniesie dzisiaj na kolację i kto oporządzi nam dzieciaki.
Zamiast się dziwić i frustrować, że niektórzy mogą odpocząć, to cieszmy się tym! Niech i nam to będzie kiedyś dane.
Przy okazji – nie biczujmy się! Bezczelnie odpoczywajmy wtedy kiedy tylko mamy taką możliwość! Macierzyństwo nie musi być drogą krzyżową o ile tylko pozwolimy sobie mieć więcej praw niż obowiązków i ogarniemy sobie czasami chwilowe zastępstwo za nas same. Nie jest to łatwe, ale bywa możliwe. Powodzenia!
Piąteczka!
3 komentarze
A nie wiesz że zazdrość to pierwsza cecha Polakow?
Ooo jakie to prawdziwe! To jest temat, a raczej mega upierdliwość z którą borykam się od prawie 5 lat, czyli od kiedy zostałam mamą po raz pierwszy. 'Jak to! Ty chcesz iść na sylwestra?! Oszalałaś! Staś ma niespełna roczek i chcesz go zostawić na noc?!’ (Tak! Został z moją babcią na noc i włos mu z głowy nie spadł, przespał calutką noc a rano był bardzo zadowolony bo prababcia to wulkan energii nawet 1 stycznia o 6:30 rano). 'Wyjeżdżacie na narty bez Stasia?! Ma zostać z treściami?! Karygodne!’ (Tak! Mój synek został z dziadkami po raz pierwszy mając prawie 3 latka na niespełna 3 doby! Kiedy my, bezczelni rodzice świetnie bawiliśmy się na nartach!) Itd. Takich sytuacji nie było dużo, ponieważ bardzo rzadko zostawiamy dzieci Z KIMŚ ( właśnie policzyłam, że przez prawie 5 lat rodzicielstwa wyrwaliśmy się bez dzieci gdziekolwiek 8razy! I to najdłuższy nasz wypad to ww 3doby na nartach.Chyba to nie jest zbyt normalne). Za każdym razem jednak musiałam wysłuchać tych komentarzy (musiałam, musiałam bo ten upierdliwiec to osoba z mojego najbliższego otoczenia, mianowicie moja macocha) i za każdym razem ze łzami w oczach zastanawiałam się czy ja rzeczywiście jestem jakąś wyrodną matką, że mam ochotę raz na pół roku spędzić chwilę bez synka. Bardzo szybko zostałam mamą i pewnie dlatego tak łatwo można było zasiać we mnie te głupie myśli. ALE! Zmądrzałam, poniekąd dzięki wspomnianej macosze. Rok temu, kiedy po ostatnim zdanym egzaminie na studiach, tydzień przed przeprowadzką na drugi koniec Polski wybrałam się na IMPREZĘ z KOLEŻANKAMI a moi synowie( 3,5roku i niecałe 4 miesiące) zostali w nocy SAMI ZE SWOIM TATĄ wywołałam aferę na skalę całej rodziny. Jaka to ja jestem nieodpowiedzialna, młoda,glupia wręcz żeby małe dzieci zostawić z ojcem i iść na imprezę z koleżankami (z ich ojcem do cholery!!! Nasz starszy syn był bardzo zadowolony perspektywą spędzenia wieczoru z tylko z tatą, wszak tata pozwala na więcej niż mama a nasz bobas nawet się nie zorientował bo wyszłam po jego zaśnięciu a wróciłam zanim się obudził). Ile i czego się wtedy nasłuchałam to tylko ja wiem, ale tak jak wspomniałam zmądrzałam i od tamtej pamiętnej awantury mam głęboko w poważaniem wszystkie dobre rady i komentarze że strony mojej macicy. Ten typ tak ma, że nie ustąpi ale ja nie chcę być matką polką cierpiętnicą ;)
Takie już życie matki. Zapracowanej i niewyspanej, która całymi godzinami zajmuje się swoimi skarbami. Moje dzieciaczki są tak przyzwyczajone do mnie, że nie chcą zostać z nikim innym. A o chwili relaksu mogę zapomnieć bo są bardzo wymagającymi maluchami, które ciągle potrzebują uwagi. Jak dzieci odchowam to może odpocznę troszkę i zrelaksuje się przy lampce wina wieczorną porą w blasku księżyca. Może kiedyś…