Ania napisała do mnie maila, którego na jej prośbę edytowałam tylko we fragmentach. Dedykuję tego maila mężczyznom, którym przestaje się chcieć. Którzy myślą, że są nie do zastąpienia. Którzy nie wierzą, że ich kobiety są warte o wiele więcej niż to, co oni im sami oferują.
Mam nieodparte wrażenie, że niektórzy mężczyźni sądzą, że to oni są panami sytuacji. Że przynosząc często większe pieniądze do domu niż ich partnerki, to mają je w garści. Wydaje im się, że w ten właśnie sposób zdominowali kobietę i mogą być spokojni o przyszłość.
Powiem jedno: gówno prawda. My, kobiety, zmieniamy się. Potrafimy zawalczyć o lepsze dla nas jutro. Czytając niektóre Wasze historie widzę w Was niesamowitą odwagę, która świadczy o Waszej sile i determinacji. Widzę, że nie boimy się podejmować trudnych decyzji. Trwanie w małżeństwie na siłę, podczas gdy druga strona nie ma dla nas szacunku i traktuje nas jak sługę, największe zło, uosobienie słabości, zaczyna być domeną starszych pokoleń. Coraz częściej widzę, że kobiety wierzą w swoje szczęście i walczą o nie. Nie zmieniajcie się!
Ania napisała:
„Magdo, postaram się krótko. Najkrócej jak to możliwe. Wiem, że czasu masz mało a i ja nie mam ochoty pisać poematu, bo i mój były mąż niewarty jest tego, aby poświęcać mu nadto zdań, uwierz mi.
Ile lat trwało nasze małżeństwo? O 10 lat za długo. To było 10 lat trwania u boku kogoś dla kogo zawsze byłam mniejsza, wolniejsza, głupsza, mniej zaradna. Kiedy byłam w ciąży robił wszystko, aby pokazać mi, gdzie moje miejsce. Idealnego przyszłego tatusia odgrywał tylko przy swoich i moich rodzicach. Gdy byliśmy sami w domu to znalazł najmniejszy pretekst, aby wyprowadzić mnie z równowagi, wytknąć, że mało się ruszam, dużo jem. Pastwił się nade mną. W imię czego? Nie wiem. Kiedy moje bliźniaki poszły do przedszkola a ja próbowałam wrócić do zawodu, robił wszystko, aby sprowadzić mnie do parteru. Mówił, że tylko idiota mnie przyjmie do pracy, bo ja nic już sobą nie reprezentuję po ciąży. Kiedy dostałam pracę, mówił że to tylko dlatego, że miałam farta. Każdego dnia wbijał mi szpileczki, ale ja postanowiłam sobie, że nie dam się złamać. […]
Zaczął mnie poniżać przy dzieciach. Wytykać, że jestem złą mamą, bo pracuję. Mówił, że inne mamy mniej pracują albo nie pracują i pewnie bardziej kochają swoje dzieci. W furię wpadł, kiedy okazało się, że dostałam podwyżkę. Zaczął mówić, że pewnie się puściłam z szefem. Nie docierało do niego, że ja po prostu byłam dobra w tym co robię i moje kierownictwo doceniało moją pracę.
Czara goryczy się przelała, kiedy któregoś dnia pochwaliłam się, że dostałam awans. Zostałam kierownikiem mojego działu i wiązało się to ze znaczną podwyżką, a co za tym idzie pensją wyższą od jego pensji. Nie pogratulował. Zamiast tego zapytał, czy zdaję sobie sprawę, że teraz będziemy płacić wyższe podatki. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież wszystko co robiłam to dla nas i naszych dzieci.
Kiedy przychodziłam do domu i bawiłam się z dziećmi czy gotowałam, on w tym czasie leżał pochłonięty swoim laptopem. Seks, przytulanie, czułości? Magda, ja nie pamiętałam wtedy co to w ogóle było. Dla niego byłam jego przeciwniczką, która zagraża jego zajebistości. […]
Nie potrafił udźwignąć tego, że nie zostałam gosposią, jak jego matka po urodzeniu jego i jego siostry. Rywalizował ze mną we wszystkim, a kiedy zaczęło się okazywać, że ja naprawdę idę do przodu, to zaczął się mój koszmar. Zaczęły się wyzwiska, poniżanie, ciche dni.
W pewnym momencie pękłam. Zadałam sobie pytanie: czy ja naprawdę chcę być z człowiekiem, który patrzy na mnie jak na wroga. Który nigdy sam z własnej woli nie przytuli, nie powie dobrego słowa, nie doradzi. Zamiast tego zepchnie, ukłuje, zgnębi psychicznie. Miałam wątpliwości, czy idę w dobrą stronę. Czy chcę dla moich dzieci rozbitej rodziny. Czy rozstanie jest dobrą drogą.
Teraz już wiem, że to było najlepsze, co mogłam zrobić dla siebie i dzieci.
On tego nie udźwignął psychicznie. Nie spodziewał się, że jego Ania kiedykolwiek się od niego uwolni. Bardzo się przeliczył. Zaczął pić.
Po dwóch latach batalii sądowej jestem szczęśliwa. Szczęśliwa u boku nowego człowieka, który wspiera. Który kocha mnie i dzieci. Chce dla nas wszystkich jak najlepiej. A człowiek, z którym żyłam tyle lat, chciałby teraz odbudować, co zniszczył, ale już jest za późno.
Teraz buduję moje nowe życie a dzieci nareszcie nie widzą rodziców, którzy ze sobą walczą na każdym kroku. Widzą szczęśliwą mamę, która jest kochana zamiast być poniżana. Czasami muszę się uszczypnąć, aby uwierzyć, jak bardzo jestem szczęśliwa!
Chciałabym Twoim Czytelniczkom dodać tym moim apelem odwagi. Nie musicie trwać w nieszczęściu. Walczcie o Wasze szczęście chociaż walka wydaje się być trudna, a nawet niemożliwa.
Mój były mąż nie wierzył, że da się go zastąpić. Powtarzał to na każdym kroku. Przeliczył się. Oj, jak bardzo się przeliczył.
A. S.”
Aniu, gratulacje! <3
Szanujmy się, Panowie. Pamiętajmy, że każdy z nas ma limity. Że może przyjść moment, w którym coś w nas pęknie i druga strona z bólem postanowi zamknąć drzwi, które zawsze miały stać otworem i zdecyduje się otworzyć kolejne, ku swojemu szczęściu, na które jak każdy zasługuje…
Nic nie jest nam dane na zawsze. Dlatego doceniajmy coś, zanim będzie za późno.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
9 komentarzy
Witam, świetnie rozumiem panią, która zdecydowała się na odważny skok w życiu. Ja byłam w małżeństwie 3 lata, mąż od początku pił, choć ja zaslepiona miłością i naiwnością, że z tego wyciągnę, bo to choroba, to się leczy, nie chciałam tego widzieć. Coś we mnie pękło, gdy się okazało, że jestem w ciąży. rozwiodłam się, będąc w szóstym miesiącu ciąży, przy porodzie byłam sama, mocno to wszystko odchorowałam. Dziś , córa ma roczek, jestem sama, ale dziękuje za ten prześwit w umyśle, bo nie widzi i nie znosi tego, co ja miałam jako codzienność.
Ameeen ?
Bardzo silna kobieta, chciała bym taka być
Oj Ja też bym takiego kopła w tyłek i odeszła.
Bardzo podobna Mam sytuacje. Mam, bo maz chce mnie zniszczyc i od prawie 3 lat ciaga mnie po sadach i zastrasza. Ale wierze, ze na koncu czeka mnie szczesliwy final , tak jak pania z Twojego posta.
Również odeszłam od męża po 10 latach dla innego mężczyzny. Zaszłam z nim w ciążę i musiałam zdecydować co dla mnie i dzieci będzie najlepsze. Mimo, iż mama i bracia oraz 90% kuzynowstwa i wujowstwa się ode mnie odwróciła, to wybrałam tego drugiego. To był cholernie trudny czas, nagle zostałam sama, do tego hormony w ciąży i biopsja piersi. Nikomu tego nie życzę. Czy żałuję, nie. Jednak w pełni szczęśliwa nie jestem, ale mimo to bardziej niż gdybym została z byłym mężem.
A ja z uporem maniaka spytam się od drugiej strony. Po jakiego czorta Kobiety wychodzą za mąż z takich facetów. Nie wierzę, że przed ślubem był inny. Skoro Pani mówi, że 10 lat małżeństwa to o 10 lat za długo to znaczy, że od początku nie było dobrze…
Dlatego lepiej samej, niż z byle kim.
Zostawiam ślad, mając nieśmiałe pytanie: dlaczego posty na Facebooku się dość często powtarzają?
Cieszę się pozytywnym finałem autorki tej historii. Niestety nie każda z nas ma tyle odwagi w sobie, bo rozpocząć nowy rozdział. Dlatego kibicuję wszystkim kobietkom, by znalazły w sobie siłę do walki i odwagę.