Po pierwsze, podobno marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia! A po drugie, sukces w ich spełnianiu polega m.in. na ich wizualizacji. Nie będę skromna w tej kwestii. Wybaczycie? Wizualizacja jest tym, co pozwala mi na ruszenie z czymś z kopyta i doprowadzenie tego aż do samiutkiego końca.
Nie zliczę, ile miałam kiedyś planów. Zaczynałam coś, a później traciłam zapał i cały piękny scenariusz szlag trafiał. Ja byłam z tych słomianych zapałowców, że tak to ujmę ;-) Teraz bywam już tylko raczej słomianą wdową, od kiedy wizualizacja zaczęła być moją codziennością. To można wyćwiczyć i to daje efekty, serio. To nie żadna tam książkowa filozofia, to mega dobra strategia.
Jestem obecnie w bardzo intensywnym i pracowitym okresie życia. Przede wszystkim łączenie macierzyństwa z pracą jest dość wymagającą sprawą. Nie mogę narzekać na brak pomocy z zewnątrz, bo nauczyłam się już o nią prosić i sobie organizować. Tak, kiedyś jak to niektórzy mówią „zarzynałam świniaka”, czyli siebie. Teraz obdzielam obowiązkami wszystkich, którzy mi się nawiną ;-) Nie ukrywam jednak, że ta macierzyńsko-zawodowa ekwilibristyka to mega wyczerpujące zajęcie. Można dzielić obowiązki na partnera, ale już samo planowanie, jakby reżyserowanie dni, tygodni, jadłospisu, szczepień i tysiąca innych pierdół jest zazwyczaj na głowie kobiety ;-) Na bank wiecie, co mam na myśli.
Wrócę do tego wizualizowania. Podzielę się z Wami częścią moich 6 marzeń, za których spełnianie wezmę się z najbliższym roku. Małymi krokami będę dobierać się do ich tyłka i posiądę je! ;-) Zacznę najpierw od ich spisania. Choćby tutaj. Nie wiem czy wiecie, ale takie wystukanie czegoś na klawiaturze i zapisanie, albo nakreślenie na jednej ze stronic notesu, to wybitnie istotna rzecz. To jest jak taki znak Zorro – tu byłam i do tego jeszcze wrócę! Ja chcę świat zdobywać i mimo że czasami daję d.upy w tym zdobywaniu, to ja chcę i prę! Po prostu! :-)
Dlatego też dobiorę się tym moim sześciu marzeniom do dupska i złapię je za fraki a później uznam za moje. Takie zdobywanie zmienia postać rzeczy. To już nie jest proszenie się o ich spełnienie, to jest wydrapywanie z rzeczywistości i kreowanie tego co ma być i będzie moje. Polecam Wam taką strategię! :-)
Nie doszukujcie się w tej liście żadnej wzniosłości. To będzie przyziemna lista kobiecych, matczynych marzeń. Może uda się, że gdzieś spotkamy się na tej drodze, bo mamy wspólne cele! ;-)
1. Ogromnie marzę o weekendzie we dwoje!
Pisząc ogromnie mam na myśli cholernie bardzo, mocno i intensywnie! Mam w planach zorganizowanie trzech dni tylko dla mnie i mojego M. Nie wiem czy mamy to marzenie wspólne z moim Mężem, może nawet nie do końca :D bo on z tych, co to z dziećmi by nawet na koniec świata pojechał, twarda sztuka z niego. Ja jestem mięczak. Potrzebuję czasami odpoczynku. Chcę koniecznie wyrwać się gdzieś z nim sam na sam! Junior będzie już miał półtora roku, jest duża szansa, że nie będzie już karmiony piersią a wtedy sprzedam naszą dwójkę dziadkom. Jednym albo drugim, a jeśli to czytają to najlepiej, aby sami się zgłosili do opieki :D Bo nie ręczę za siebie i podrzucę dzieciaki bez uprzedzenia w najmniej oczekiwanym momencie ;-) Będę bezczelna, ale trudno! Marzenie to marzenie. A weekend we dwoje będzie po to, abyśmy się naładowali pod każdym względem i przypomnieli ten błogi czas bez dzieci. Pal licho, że się pewnie zatęsknię za młodymi.
A może nie! A może takie weekendy staną się tradycją, choćby miały być pod namiotem na jakiejś podkrakowskiej przydrożnej wsi. Marzyć to spełniać!
2. Dziecko!
Oszalałam, wiem. Ale tak, marzy mi się trzecie dziecko! :-) A gdyby to była córka, dla damsko-męskiej prawie-równowagi w rodzinie, to było cudnie. Zarzekałam się kiedyś, że siusiaki są spoko i córka mi nie jest potrzebna. Ale jak ostatnio naoglądałam się na instagramie profili z dziewczynkami, to odezwała się we mnie projektantka minge połączona z versace i doszłam do wniosku, że w sumie fajnie by mi się kupowało rajstopki i sukienki :D Cóż za płytkie myślenie, co nie? :D I jeszcze się do tego przyznawać? Oszalałam ;-)
Tylko jeśli mogę już być wybredna, to poproszę tę ciążę po tym weekendzie we dwoje :D To chyba też da się zrobić? :D
3. To jedno z tych marzeń, które są podobno nierealne, ale zrobię co w mojej mocy! Chcę mieć kiedyś mieszkanie sprzątnięte na tzw. zicher, czy jak to się mówi!
Od A do Z chcę ogarnąć każdy kąt, wypieprzyć wszystkie niepotrzebne rzeczy, pozbyć się syfu, gratów, umyć chatę tak, abym się w kiblu zamiast w lusterku przeglądała. Wystarczy mi tylko jeden taki dzień, że mogłabym z podłogi jeść, niczego nie musiałabym szukać a otwierając szafki byłabym z siebie dumna, że jestem tak zajebistą gosposią. Serio, wystarczy taki jeden idealny dzień! Naładowałabym się próżnością i zajebistością, a także porządkiem na cały rok! Poproszę! Reszta roku może być względna ;-)
4. Marzą mi się wakacje z moimi chłopakami w bieszczadzkiej chacie!
Takie dwa tygodnie w miejscu, w którym czas się zatrzymał! W którym piję mleko prosto od krowy, w którym jem jajka od czyściuteńkich kurek. Dzieci bawią się na pobliskiej łące, śmieją się do motyli, jakiś szczeniaczek podbiega i liże im policzki, koza meeeeeczy, mój M. mizia mnie po włosach w rytm delikatnych podmuchów wiatru a ja upajam się chwilą! Jestem ubrana w przewiewną koszulkę, podobam się sobie, wdycham świeże powietrze i delektuję się tym niesamowitym spokojem! Ludzie, z którymi rozmawiam są życzliwi, opowiadają mi historie swojego życia a ja słucham w bezruchu. Nie wiem czy składnie to wszystko napisałam, ale zanim wystukałam to na klawiaturze zamknęłam oczy i wszystko to widziałam moimi oczami.
Pragnę spokoju, dwóch tygodni pełnego luzu, w którymi będę się cieszyć niczym niezmąconym rodzinnym czasem. Bez zobowiązań, bez deadline’ów, bez spiny. Pragnę tego cholernie mocno!
5. Marzy mi się kolacja we dwoje, na której będę wyglądać i czuć się jakby to był mój najważniejszy wieczór w życiu!
Jestem strasznym wstydliwcem. Może tego po mnie nie widać, ale często łapię się na tym, że zamiast ubrać buty na wysokim obcasie, mimo że mam kilka fajnych par, a w jednej można nawet biegać, to ściągam je tuż przed samym wyjściem, bo uważam że to niestosowne tak się wylansować bez okazji. Głupia ja, co nie?! Przecież to nie o lans chodzi. Czasami też mam wrażenie, że wysokie buty mi nie pasują, tymczasem dobrze wiem, że to bzdura! Bo wyższe buty pasują każdemu. Nie muszą to być od razu wysokie szpile! Ale już sam fakt podniesienia przez obcas pośladków [o, próżności! :D] (tak ten efekt to nie ściema) to już duże WOW! ;-)
Wiecie, że ja nawet nie mam w domu wieczorowej kiecki? A przecież nie trzeba mieć figury Claudii Schiffer, aby mieć taką kieculę. Miałam kiedyś świetną kopertową czarną sukienkę, z dekoltem w V, z małym kołnierzykiem, z lejącego materiału, która genialnie podkreślała talię, rękaw trzy czwarte, i maskowała co potrzeba. Była delikatnie za kolana i była jakby na mnie szyta! Gdzie do cholery się ona podziała?! Zaraz przewrócę chatę w jej poszukiwaniu! To była sukienka z tych, które rosną razem ze mną :D Kopertówki, takie są! No, i są mega kobiece!
Chciałabym ją znaleźć, ubrać bez krępacji, do tego wyższe buty i zostać zaproszoną na kolację przez mojego Męża. Fakt, że to by była jego inicjatywa jest mega dla mnie ważny. Będę czekać na ten zew z jego strony! Albo go jakoś wywołam, pobudzę, cokolwiek :D Wyduszę go z niego, aaaa! :D
6. Chcę w końcu znaleźć MÓJ zapach!
Kiedyś byłam nałogową zapachomaniaczką. Nie zabijcie mnie teraz wzrokiem, ale jako dwudziestolatka perfumy były moim konikiem i miałam ponad 100 flakonów! Oczywiście, nie wszystkie były nowe, pełne. Byłam w tamtym czasie aktywną forumowiczką jednego z zapachowych forów, i tam się z dziewczynami wymieniałyśmy zapachami, kupowałyśmy inne używane flakony często za grosze. Tym sposobem dorobiłam się całkiem sporej kolekcji. Zapachy mnie urzekały. A głównym zamysłem moich zapachowych poszukiwań było znalezienie tego signature fragrance – tego mojego, zapachu, przy którym zostanę na długo! Najchętniej jakiegoś niszowego, trudnodostępnego ;-)
Wiecie, że ja nigdy nie miałam takiego zapachu? Nigdy nie udało mi się diabła znaleźć! Znam wiele kobiet i gdy o nich pomyślę, od razu wiem jakie perfumy „noszą” i często noszą je latami. A ja jestem taki zapachowy golas, bo z żadną „flaszką” nie jest mi za długo po drodze. Chciałabym to zmienić. To będzie plan na najbliższe 12 miesięcy :-) Dlatego najbliższe miesiące staną pod znakiem próbowania! [proszenie o próbki u nas w Polsce nie jest rzeczą naturalną i często kobiety wstydzą się o nie w perfumeriach prosić, tymczasem zagranicą jest to normalnym zachowaniem i nikt nie czuje się tak, jakby się czegoś dopraszał] . Dlatego: od jutra, kierunek: perfumerie!
„Nie bójcie się marzyć. Marzenia się spełniają. Wystarczy tylko zrobić pierwszy, najtrudniejszy krok. Potem być może trudny drugi i trzeci. Potem napotkacie ścianę. Ale skąd wiecie, że nie wystarczy jej popchnąć by runęła, i skąd wiecie, że tuż za nią nie spełni się Wasze marzenie?” – Magdalena Wiktiewicz
No, to kiedy rozwalamy tę ścianę?! ;-)
7 komentarzy
Twoje marzenia kropka w kropkę pokrywają się z moimi :-) To ciekawe, że kiedy jest się już w takim miejscu w życiu (chociaż ja mam tylko jedno dziecko – póki co), marzenia są takie – chciałoby się powiedzieć – zwyczajne. Ja swój zapach już znalazłam (Eternity od Calvina Kleina), ale za spełnianie pozostałych na pewno się wezmę :-)
Mocno trzymam kciuki!
chcę podobne 6! z naciskiem na dwa pierwsze :D
Mam 3 dzieci:) Córkę i dwóch synów, w zeszłym roku mieliśmy taki weekend w centrum Warszawy, chociaż sami tu mieszkamy, ale był teatr, spacery i kolacja we dwoje. A mój zapach od 5 flaszek to lady million paco rabanne… Życie jest piękne!
Mam trójkę dzieci: córcię i dwóch chłopaków, w lutym mieliśmy taki weekend tylko dla siebie: teatr, kolacja i spacery i mam swój ulubiony zapach od 5 flaszek ten sam lady milion paco rabanne. Życie jest piękne! Powodzenia:)
Porządki na początek nowego etapu życia są spoko. Ja też musze najpierw powywalać trochę gratów, ogarnąć, żeby móc działać lepiej – marzenie żeby robić to systematycznie :p
Powodzenia :)