Siedział ten post w szkicach kilka miesięcy, aż w końcu nadszedł dzień, aby poprawić w nim literówki [nie znoszę tego robić] i puścić w świat. Jest to 10 zupełnie nic nie wnoszących do Waszego życia faktów o mnie, których się wstydzę, a puszczam je w świat, gdyż publicznie lepiej się walczy z demonami i leczy kompleksy, paradoksalnie. A gdy znajdą się inni, którzy mają podobnie, to już jest szał i od razu dobry dzień gwarantowany ;-)
1. Nie potrafię gwizdać. Mam ponad trzydzieści wiosen na karku i jestem totalna noga z gwizdania. Miałam psa, sznaucera, który nigdy nie chciał do mnie przybiec właśnie dlatego, że układałam usta na kształt zepsutej ruskiej trąbki i dźwięk, który się z niej wydobywał, brzmiał jak czajnik z gwizdkiem, który potrzebuje odetkania. Koszmar. Sama na taki gwizd bym nie przybiegła… ;-)
2. Mam lekko odstające uszy. Był to mój największy kompleks w szkole podstawowej. Nie znosiłam swojego widoku na zdjęciach. Starałam się ustawiać bokiem. Zasłaniałam uszy opaską, włosami, ręką, czymkolwiek. Z czasem [serio!] lekko przyklapły i teraz zupełnie [chyba?] tego nie widać. Zresztą, nieważne czy widać. Z tego kompleksu wyleczyłam się na dobre. Co więcej – gdyby ktoś zapytał mnie co w sobie lubię, uszy byłyby w pierwszej piątce :-D
3. Interpunkcja nie jest moją dobrą stroną. Stawiam przecinki intuicyjnie. Niestety często moja intuicja mnie zawodzi. Czytam wtedy głośno zdania i zastanawiam gdzie powinnam dać pauzę. I daję ją dokładnie tam, gdzie usłyszę, że powinna się ona pojawić. Często błędnie. Wybaczcie!
4. Niestety ortografia także nie jest moją mocną stroną :/ A już wyrazy z NIE pisanym łącznie bądź rozdzielnie to jest czarna magia. Paradoksalnie nie robię byków, gdy piszę na kartce. Natomiast, gdy korzystam z komputerowej klawiatury albo telefonu – to koszmar! Po kilkanaście razy dziennie sprawdzam różne wyrazy wpisując je w google i czekając na to co wyszukwiarka wypluje. Zazwyczaj rezultat wskazuje na to, że intuicyjnie napisałabym to błędnie. Wiem, że nie z przymiotnikami piszemy razem, etc. – nic to nie daje.
5. Znam płynnie tylko jeden język obcy, czyli angielski. Pomimo, że zaczynałam w przeszłości naukę kilku języków: niemieckiego, włoskiego, serbskiego i węgierskiego, to nie byłabym w stanie dogadać się z mieszkańcami tych krajów bez spieczenia buraka na twarzy. Dukałabym, szukałabym słów, aż w końcu skapitulowałabym przechodząc na mój ulubiony angielski. Angielski, który pomimo jego b.dobrej znajomości, jest dla mnie klatką bezpieczeństwa, z której zawsze korzystam i jest moją wymówką. Mam pragnienie nauczyć się hiszpańskiego. Ale to pragnienie niestety nie jest jeszcze wystarczająco silne, aby zmobilizowało mnie do zrobienia czegoś w tym kierunku.
6. Gdy zrobię kilka łyków alkoholu, wypiję niekoniecznie nawet więcej niż np. lampkę wina, to włącza mi się „przeklinanie”. Mam świadków na to, że wychodzi ze mnie wtedy moje dawne ja, za którym obecnie nie przepadam. Czyli jestem włoskim typem rozmówcy, który krzyczy, nazbyt się emocjonuje i używa słowa na k zupełnie niepotrzebnie. Natomiast, gdy wypiję o jeden za dużo, to mówię po angielsku. Moja siostra jest w posiadaniu nagrania, które totalnie mnie pogrążyło w mojej ocenie. Nawijam na nim jak angielski parlamentarzysta zupełnie bez ładu i składu.
7. Zdarza mi się, że włącza mi się tryb „narzekający”. I lecę na nim przez dni parę, zrównując przy tym wszystkie dobre nastroje w rodzinie, wszystkie obiecywanki, piękne wizje. Wkurzam się przy tym na całe otoczenie i siebie przy okazji. Mijają 2 dni i powracam do normalności, ale nie dziwota, że domownicy patrzą na mnie z niedowierzaniem. Z baby na targu robi się ze mnie anioł. Walczę z tym. Serio, walczę!
8. Tego wstydzę się chyba najbardziej z tych wszystkich punktów, które wymieniam. CZYTAM STANOWCZO ZA MAŁO KSIĄŻEK. Z książkami mi ostatnio nie po drodze. Ba! Nie jest mi po drodze z nimi przez ostatnie kilka lat. Czytam maksymalnie 5-7 książek rocznie i jest to dla mnie nielada wyczyn! Powiedzcie mi coś w stylu: „Szczęśliva, cioto! Wstyd i hańba! Weż się kobieto za siebie”, albo „Nununu! Niedobra Ty!” a ja się wtedy opamiętam. Nie jestem żadnym przykładem dla mojego Syna, a to już przegięcie! Ale za to jemu uwielbiam czytać! Czytam nawet na 4 głosy, naśladując przy tym różne głosy i dodając unikalne dźwięki ;-)
9. Tego się najbardziej wstydzę przed moim mężem. Otóż rok temu obiecałam sobie wziąć się za robienie zajebistych zdjęć i nie wiem nawet czy robię poprawne foty, a co tu mówić o „zajebistych” … Martwa natura mi wychodzi całkiem poprawnie, ale szału nie ma. Musze popracować nad perspektywą. Nad światłem. Nad ostrością. Nad …? Nad kurde wszystkim! Mam w domu wszystkie potrzebne sprzęty. Niejeden [nie jeden?] by chciał się zamienić, a ja walę takie masowe błędy, że szkoda gadać…
10. Skoro już jesteśmy przy temacie zdjęć, to wstydzę się … pozować do zdjęć! Nie jestem urodzoną aktorką. Nie jestem urodzoną modelką. Skierowanie obiektywu w moją stronę peszy mnie. Bardzo dużo czasu musi minąć, abym oswoiła się z osobą robiącą mi zdjęcia. Z jednym drobnym wyjątkiem! Gdy zdjęcia robi mi moja kochana siostra czuję się i wyglądam na nich jak Cindy Crawford w kwiecie wieku! I te zdjęcia wychodzą najlepiej! M. – you know what I mean! :*
To na tyle moich wstydziochów. Widzicie tutaj jakąś zbieżność ze swoją osobą, abym poczuła się choć odrobinę lepiej? ;-)
37 komentarzy
Haha z interpunkcja mam dokladnie tak jak Ty ;) i z alkoholem,wtedy niestety konczy sie moje grzeczne „ja” ;)
nie lubie jak mi robią zdjęcia, ogólnie, chyba, że na imprezach przebieranych. z interpunkcją miewam różnie ;) niestety ogolnie dużo przeklinam. coś by tam sie znalazło pewnie, mózg mi jeszcze nie zaskoczył chyba. :)
Kochaniutka, nie uwierzysz, ale ja mam ZE WSZYSTKIM tak jak ty. Wcale mnie ten fakt nie cieszy, bo gdyby nam było dane spotkać się w realu, najpewniej byśmy się nie polubiły :P Uszy do góry!
hmmm myślisz, że byśmy się nie polubiły? po dwóch butelkach wina pewnie nie miałybyśmy innego wyboru jak razem pogadać sobie po angielsku i wyznać sobie miłośc :-D
Lista tylko do 10, spoko, ja mam do 20 :) A najbardziej to fakt, że mój angielski jest opłakany :(
Tryb narzekający hmm skąd to znam :) Ostatnio często mi się włącza.
Z przeklinaniem mi przeszło jak mi córka zwróciła uwagę. Często w nerwach leciały u mnie ku…mać. Aż mi córka powiedziała ,,mamo nie mów tak brzydko” To było jak policzek, serio w życiu się tak głupio nie poczułam ! I od tego momentu koniec z brzydkimi słowami.
Akurat książek czytam dużo ale jak miałam córkę w wieku twojego synka to też było z tym marnie więc po trochu jesteś usprawiedliwiona :)
Szczęśliwa no wstyd! Weź się za czytanie, bo od kogo synek ma odziedziczyć pasję do tego pięknego hobby?! :P Tak miało być??? Mam nadzieję, że pomogłam. A tak na serio, rozumiem Cię, bo ja z 60 książek czytanych rocznie, też bardzo, bardzo spadłam odkąd synek na świecie, ale zawsze staram się znaleźć na to czas i często czytam w zasięgu jego wzroku. I nie tylko książki dla dzieci, które czytam jemu, ale również te swoje :) Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że gdy dziecko widzi rodzica, który lubi czytać i czyta książki, to te kojarzą mu się później z dorosłością i dlatego rośnie bardzo możliwość, że takie dziecko książki będzie czytać i w młodości i dorosłym życiu. Bo będą mu się one kojarzyć ze zdobywaniem mądrości i byciem mądrym dorosłym :) Upominam Cię zatem :P Tak naprawdę to motywuję! :)
Ups, Szczęśliva! :P
no, tego właśnie potrzebowałam! opierdzielenia mnie z góry na dół :-D
No wiesz Magda, tak kląć jak córka dorożkarza i jeszcze się publicznie do tego przyznawać. Shame on you ;)
Mnie kilka lat wstecz po alkoholu włączała się opcja 'płaczki’. Chyba nie ma nic gorszego niż pić i płakać :) Na szczeście mi przeszło bo nie znosiłam tego u siebie. Ola xxx
Hahaha z tym przeklinaniem po lampce wina- no wiesz tak przy dziecku. Matko i córko, kto to widział, albo słyszał;).Ty się weź Magda za siebie… i może tego NIE zmieniaj;)
He he pocieszę Cię: ja mam bardzo dostające uszy, przeklinanie włącza mi się bez alkoholu, a zdjęcia robię beznadziejne starym telefonem :)))).
podobne mam „kompleksy”, choć do uszu nie mam zastrzeżeń, to po alkoholu jestem najgłośniejsza na imprezie… niestety :/ Ale że prawie całe dwa lata niepijąca, prawie o tym zapomniałam :P Aż mi się uśmiechnęło, jak o tym przeczytałam ;)
Też nie umiem gwizdać i się wstydzę pozować do zdjęć. Tylko potem się głupia dziwię, że na większości mnie nie ma ;) I czytam za mało. I opcja marudy też się włącza. Mam nadzieję, że już ci lepiej ;)
Zdecydowanie już mi lepiej :-D
Ha ha, ja też nie umiem gwizdać. A poza tym mylę lewą stronę i prawą no i nie rozpoznaję twarzy ludzi :-)
1,3,5,7,10 – przybij piątkę :D
To aż takie podobne jesteśmy, cholera? Ty mi się wydajesz być bratnią duszą, tak na marginesie ;-)
Hu nołs?
Hej, nominowałam Cię do Liebster Blog Award – więcej info na moim blogu :)
bialatoaletka.wordpress.com
ja klnę strasznie. Jak tylko z pola widzenia znikają mi moje dzieci to nagle w w głowie samoistnie przestawia mi się jakaś zakładka i leci wszystko, nawet takie słowa o których ma pojęcie…. dramat…. z tym angielskim też tak mam – najgorsze, że wstydze się, że zdarza mi się teraz zamiennie używać słówek angielskich z polskimi (na trzeźwo!), i to nie tak że „wyjechał polak na zachód i cwaniaczy”, po prostu używam angielskiego w dużej ilości i niektóre rzeczy kojarza mi się jednak irlandzko a nie polsko. uszy mam ok, ale za to nogi mam krzywe. a raczej krzywo chodzę, jak kaczka – nawet taką ksywę kiedyś w podstawówce ktoś mi dałam, ile nocy przez to przepłakałam to moje!
Też klnę, ale potrafię mowić normalnie np przy mamie, więc nie wiem jak to działa. Mieszkam w UK, więc czasami też cieżko powiedzieć coś bez angielskich słów. Ale Ponglish, to normalka wsród Polaków tu mieszkających parę lat ☺️ Ktoś wie jak nazwać payslip inaczej ??
Hehe, boskie :))) Też mam lekko odstające uszy! Zresztą, widzę jeszcze parę podobieństw.
ja mam to samo z pozowaniem do zdjęć. z tym, że nie mam fotografa, który potrafiłby mnie jakoś odpowiednio … „oddać”
No dobra, to wyzywam Cię! Ja przeczytałam w tym roku 22 książki! Dogoń mnie do stycznia :)
Też się wstydze pozować do zdjęc, chociaż pomału sie oswajam ;) Kurde…reszta to też cała ja <3
haha 6. ! mam to samo !
Również nr 10 ale chyba najbardziej się wstydzę tego że żyje z syndromem DDA
6 to jestem i ja… Aż wstyd. W 1Twoim „kompleksie” Madziu mogę Cię tylko bardziej zawstydzic:) Moja Córcia(1,5roczku)umię gwizdac i robi to już gdzieś od pół roku :)
noo niestety 6 się zdarza :) z 3 też się muszę zgodzić :( Jestem straszną marudą oraz potrafi mi się włączyć gadulstwo w najmniej odpowiednim momencie :)
2,3,4,7 i też mam na imię Magda hehe :D
Nr 8 – ja od roku czytam 3 ksiażki naraz! Pewnie ich nie skonczę bo jak do nich wracam to nie pamietam co było rozdział wcześniej ….za to wyglądam już nowych pozycji na półkach ? Aaaa i z błędami mam tak samo….pisząc na kartce ok ale na klawiaturze to już wyzwanie ?
Jeśli chodzi o 7 to już dawno to zauważyłam :) miałam Ci nawet zaproponować zmianę nazwy na Nieszczesliva ;D
NIE z przymiotnikami piszemy razem, np. NIEBIESKI :D
Ja jestem z ortografią i interpunkcją na bakier od czasu ciąży i miałam nadzieję, że po porodzie mi minie a tu d… A kiedyś miałam szóstki z dyktand i nawet jakieś wysokie miejsce w olimpiadzie ortograficznej ? Uczyłam się niemieckiego, francuskiego i hiszpańskiego, a mówię płynnie tylko po angielsku. Niestety na macierzyńskim nawet ta umiejetność mi zanika, pomimo tego, że mieszkam w UK. Za to umiem gwizdać, uwielbiam pozować do zdjeć (ale nie ma mi ich kto robić), a książki chłonę ☺️ Te dla dzieci możesz doliczyć do ilości przeczytanych w ciągu roku, bo to też nowe doświadczenie ??
6 najlepsza!!! Ja miałam kompleks nosowy ?- wydrapywalam na zdjęciach :).
6 i 7… U mnie Standard… Ale bez alkoholu. Też tego nie lubię. Ale żeby zaliczyć to do końca musiałabym zmienić faceta..