A gdy mnie zabraknie chciałabym, aby pamiętali zapach moich włosów o poranku, kiedy wtulaliśmy się w siebie mówiąc sobie wyszeptane i niewyraźne „dzień dobry”. Tak bardzo bym chciała, aby ten zapach został z nimi na zawsze.
Aby pamiętali całowanie ich małych stópek, głaskanie drobnych rączek i przeczesywanie moją dłonią ich włosków, których zapach zostanie ze mną na zawsze. Lekkich niczym puch włosków, które pielęgnowałam od ich pierwszych dni wpatrując się w ich śpiące twarze rozmyślając jacy będą, gdy dorosną.
Gdy już mnie nie będzie a zostaną im tylko wspomnienia chciałabym, aby wszystkie były dobre, warte zapamiętania i chowane głęboko w sercu podczas chwil zadumy i spokojnych wieczorów za dekad kilka.
Tak wiele bym chciała, a tak bardzo się boję, że robię za mało, za szybko. Boję się, że za mało jest tego „teraz” a zbyt wiele obiecuję „na jutro”. A przecież to „teraz” jest dla nich takie ważne. Przecież żadne dziecko nie lubi czekać na „jutro” albo na nieokreślone „później”.
Tak mocno oczy mi wilgotnieją kiedy myślę, że kiedyś się pożegnamy. Że to niby naturalne, że taka jest kolej rzeczy. A oni rosną, dorastają, mężnieją. A ja zaczynam liczyć swoje lata i czuć, że nie mogę niczego zmarnować, nie wykorzystać, z czymś się spóźnić albo czegoś zapomnieć.
Chciałabym, aby pamiętali to, że ich tuliłam, głaskałam, opowiadałam historie na dobranoc, których z zapartym tchem słuchali. Aby kiedyś te historie unosiły kącik ich ust i mogli je wspominać już przy swoich dzieciach.
Tak bardzo bym chciała, abym ze wszystkim zdążyła. Ze wszystkim co ważne. Co kształtuje charakter, stawia do pionu i rzeźbi kręgosłup na całe życie. Abym o niczym nie zapomniała, co zapomniane być nie może. Abym niczego nie zaniedbała, czego zaniedbać nie wolno.
Gdy już mnie zabraknie chciałabym wiedzieć, że zrobiłam, co mogłam. Że dałam z siebie wszystko. Dlatego czasami tak trudno w nocy zamknąć oczy i zasnąć, bo całe dni przebiegają w myślach. A ja analizuję, czy wszystko z listy odhaczyłam.
Chciałabym, aby wspominali mój uśmiech, mój chichot, nasze łaskotki o poranku i przygotowywanie najsmaczniejszych naleśników na świecie. Najsmaczniejszych – bo tych od Mamy.
Gdy już mnie zabraknie, chciałabym odchodząc czuć się kochana. Chciałabym być Mamą, której się nie zapomina. O której się po prostu pamięta.
Gdy już zamknę oczy tak, że już ich nie otworzę chciałabym, aby ich oczy były wtedy otwarte. Aby kolejność tych rodzinnych pożegnań była taka, jaka być powinna.
Ale teraz nie zamykam oczu. Teraz wycieram łzy i idę pocałować te małe główki na dobranoc. Niech śnią, że wszystko jest kolorowe, nieskończone i po prostu nasze. Oni nie potrzebują zmartwień.
Oni potrzebują mieć Mamę, która te ich zmartwienia rozproszy ♥
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
8 komentarzy
Boże, co za cynizm. Mylisz się, ja mam 35 lat i pamietam, gdy Mama mnie całowała, tuliła i pamietam jak Tato to robił.
Miłość można okazać na różne sposoby. A czułości i delikatności trzeba dziecko uczyć tu i teraz, a nie zadaniowosci i list TO DO.
Chodziło mi o to, że miłość wyraża się gestami, a nie pustosłowiem.
Strasznie dużo egoistów jest w obecnym świecie, więc jakoś nie widzę owoców tej czułości.
Właśnie to „KOCHAM CIĘ ŻABKO” jest ważniejsze od pomidorowej czy kina. Trzeba tak wychować dzieci żeby to doceniały. Moje skarby tak mają, wiedzą że rodzic to największy przyjaciel❤
To tak jak by ode mnie dla moich dzieci w sedno wielkie brawa
Wspaniały tekst
Wspaniały tekst trafiający w serce
Syna urodziłam już w trakcie leczenia onkologicznego…
To dla niego każdy mój oddech i uderzenie serca…
Dla niego właśnie walczę już 12lat,nie poddam się -bo wiem jak ważny jest każdy wspólny moment ❤️❤️❤️
Ten tekst przywołuje moje największe strachy – że zabraknie mnie przy córkach, zanim będą już duże. Zanim nauczą się tego minimum do samodzielności , zanim będą pełnoletnie….