I kolejny dzień prawie za nami. Wystarczyło tylko, że na chwilę zniknęłam z zasięgu wzroku moich dzieci, żeby wystukać na klawiaturze parę tych zdań, a moje dziamdziaki już zaczęły mnie szukać. Właściwie to lepszym słowem będzie nie „szukać” a „drzeć się”, „krzyczeć”, jakby nagła moja nieobecność była końcem świata :D
Doszłam do wniosku, że pisanie pamiętnika z tego okresu będzie dla mnie cudownym otrzeźwieniem w czasach, gdy pandemia już się zakończy. Nie spodziewajcie się po tych zapiskach żadnych górnolotnych i wybitnie mądrych przemyśleń. To będzie raczej spontaniczny zapis moich myśli, których mam dziesiątki każdego dnia i aż gotują się w mojej głowie.