Wczoraj na jednym z forów zatroskana mama zapytała, co na oparzenia słoneczne może stosować u swojego dwuletniego synka. Nie wiedziała, co robić i prosiła forumowiczki o pierwszą pomoc w przypadku, gdy pojawią się oparzenia posłoneczne.
Skąd te oparzenia słoneczne u jej synka? Podobno zostawiła syna z babcią i babcia niestety zapomniała posmarować wnuka kremem z filtrem. Zabrała wnuka na cały dzień na działkę, gdzie rozłożyła mu basenik. Synek spędził pół dnia w wodzie. Kiedy mama przyszła z pracy odebrać synka z działki, to smyk był już buraczkowo czerwony. Na skórze podobno zaczęły pojawiać się drobne bąble, skóra piekła i pojawiła się wysoka temperatura. „Do syta.”, chciałoby się rzecz.
No dobra, stało się. Oparzenia słoneczne to problem, który często pojawia się późną wiosną i latem, i prędzej czy później jakieś dziecko zostanie wylosowane przez maszynę losującą oparzenia i stanie się. Ale to jeszcze pikuś. Mama zadała pytanie na forum i poprosiła o domowe sposoby na oparzenia słoneczne, a kiedy rozwinęłam wątek, to przeraziłam się!
Co odpowiedź, to kolejna rewelacja wyssana z palca! Ja wiem, że lubimy leczyć się w internecie, ale gdy nie jesteśmy pewni czegoś, to lepiej odpuścić, bo można sprawę pogorszyć… :(
Pierwsza odpowiedź brzmiała:
„Obłóż dziecko kostkami lodu, jak najszybciej! „
MIT, MIT, MIT! Serio, chcesz kobieto doprowadzić do hipotermii i sprawę jeszcze pogorszyć? Leczenie oparzeń posłonecznych lodem to fatalny pomysł. Można robić chłodne okłady na skórę, ale nie lodowate! Lód może uszkodzić już uszkodzone tkanki. Warto pamiętać.
Można zastosować zimny kompres. To prosty i skuteczny sposób na oparzenia słoneczne. Do zaczerwienionej i oparzonej skóry należy przyłożyć zimny kompres, schłodzony hydrożelowy lub ręcznik namoczony w zimnej wodzie, a następnie położyć kompres na rozpalone miejsce. Chłód redukuje zaczerwienienie i uśmierza ból. Ale nigdy nie przykładamy bezpośrednio lodu do skóry! Zawsze należy najpierw odgraniczyć go tkaniną, gazą czy np. ręcznikiem, inaczej możemy doprowadzić nawet do odmrożenia tkanki.
Zaraz za tymi banialukami o kostkach lodu pojawiła się kolejna rewelacja:
„Posmaruj smalcem, najlepiej gęsim. Moja babcia zawsze tak robiła.”
MIT, MIT, MIT! Gdy posmarujemy tłuszczem stworzymy barierę i skóra nie będzie mogła oddawać ciepła, które to ciepło musi w tym momencie oddać, aby doznać ukojenia. Smalec to żaden lek na oparzenia posłoneczne. Oparzenia słoneczne nie mogą być traktowane tłuszczem, o czym nie wiedziała kolejna oświecona komentująca:
„Posmarowałabym masłem, tam są witaminy A i E i po oparzeniu słonecznym nie będzie śladu! Zaufaj mi. Pracowałam w przychodni. „
Are you kidding me? MIT, MIT, MIT! Darujmy sobie masło, proszę. Ono sprawę tylko pogorszy. Są lepsze specyfiki, które możemy zastosować na oparzenie słoneczne u dziecka. Masło nie jest dobrym wyborem!
Ale czekajcie. Najlepsze było na samym końcu. W międzyczasie pojawiły się jakieś w miarę sensowne pomysły na to, jak pomóc dziecku z oparzeniami po słońcu, ale pojawiła się jeszcze jedna perełka. Tylko trzymajcie się!
„Ja mojej Julci posmarowałam oparzenie spirytusem jak spała, żeby się nie darła. Odkaziłabym to poparzenie na twoim miejscu ale żeby się nie darł to zrób to w nocy. Najpierw smalec a później spirytus. Na próbę może rozcieńcz go pół na pół z wodą.[…]”
MIT, MIT, MIT! Po tej wypowiedzi zaczęłam tracić nadzieję w ludzkość i jej dobre zamiary! :D Żartuję. Ale wiecie, co mam na myśli. Spirytus. Oparzenie. To się wzajemnie wyklucza! Spirytus może i odkaża, ale przy oparzeniach słonecznych nie trzeba nic odkażać. Skóra jeśli potrzebuje, sama tworzy opatrunek w postaci bąbla, którego nie należy przekłuwać.
Co zatem robić, gdy pojawią się oparzenia słoneczne u dziecka czy dorosłego?
Jeśli nie mamy na podorędziu panthenolu w sprayu i do apteki kilometry, to warto najpierw pokusić się o domowe sposoby, które działają a nie sprawę pogarszają!
Co ja zrobiłam, gdy pojawiły się kiedyś u mnie oparzenia rok temu po sesji koszenia trawnika zapominając o kremie z filtrem? Auto nam wtedy odmówiło posłuszeństwa i musiałam ratować się domowymi sposobami na oparzenia.
1. Wzięłam chłodny prysznic. Polałam chłodną (nie lodowatą) wodą ciało i od razu poczułam ulgę.
2. Zaraz po prysznicu zaczęłam poszukiwania żelu aloesowego. Niestety nie mogłam go znaleźć (mam taki 99% aloesu, warto mieć go w domu) i rozcięłam kilka liści aloesu, usunęłam skórkę i tym miąższem obłożyłam miejsca z poparzeniami. Część miąższu zmiksowałam i położyłam na dekolt. O matko, jaką ulgę poczułam! Kolejne tury miąższu kładłam już schłodzone uprzednio w lodówce.
3. Kiedy zaczęło mi być szkoda mojego aloesu (bo ostałby się golusieńki), to zraszałam ciało schłodzoną wodą różaną. Ma nie tylko działanie przeciwzapalne ale również idealnie chłodzi i nawilża. Bardzo polecam!
4. Nie chciałam bawić się w okłady z chłodnego kefiru, ale kefir świetnie działa wiem to po moim tacie, który lata temu właśnie kefirem leczył sobie poparzenia nad morzem. Mleko zsiadłe też może być.
5. Z kolei moja babcia stosowała na oparzenia plastry ziemniaka. Kładła je na ciało. Ziemniak też działa antyseptycznie i daje uczucie chłodzenia.
6. Podobnie działa ogórek!
Wiadomo, gdy nie ma czasu na takie zabiegi, bo to jednak czasochłonna zabawa, to panthenol działa najlepiej! Alantoina też świetnie regeneruje. Warto w tym celu udać się do apteki po preparaty dedykowane oparzeniom słonecznym. I pamiętajmy o kremach z filtrem, serio. Oleje z pestek malin czy inne masła naprawdę nie chronią przed całym spektrum promieni UVA i UVB, które wnikają głęboko w skórę. Do tego najlepiej służy mieszanka filtrów chemicznych i fizycznych o poprawnym składzie, które można znaleźć np. aptekach.
Ale LITOŚĆI, gdy będzie ktoś się zastanawiał co na oparzenia słoneczne, to zasada nr jeden brzmi: nigdy oparzeń nie smarujemy smalcem, masłem czy spirytusem! :D To zbrodnia w biały dzień!
P.S. A co Wy stosowaliście w przypadku oparzeń słonecznych? Wiem, że to rzadka sprawa i często wynika z naszej nieuwagi a nie celowego działania, ale dopiszcie do listy Wasze sprawdzone sposoby. Niech innym służą.
Powyższa porada jest sugestią i jak zawsze w przypadku porad nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Jeśli masz wątpliwości i nie wiesz, co robić zawsze konsultuj się z lekarzem!
3 komentarze
Z tym zsiadłym mlekiem to tez różnie bywa. Moja mama kiedys poparzyła się na działce. To jednak byl pikus w porownaniu z tym, co wydarzylo sie oo uzyciu kefiru czy mleka zsiadlego, już nie pamiętam. Jedna noga spuchla jej tak, ze była dwa razy grubsza od drugiej. Ja wody uzywam nawet nie zimnej czy chlodnej, ale letniej. Po poparzeniu telepie mnie taka gorączka, że letnia woda robi mi najlepiej.
Z aloesem trzeba uważać, bo może uczulać. a
Mnie zawsze ratowała zwykła maślanka i wizyta na ip jesli mialam do niej dostep. Nigdy nie kombinowalam sama z innymi specyfikami. Maslana the best ?☺