Jesteśmy już w Krakowie. Uff! Wielkie uff – bym wręcz to określiła! :D Ostatnie dwa tygodnie mieliśmy mocno wyjazdowe. Najpierw odwiedziliśmy mój kochany Wrocław. Nareszcie! Obiecywałam sobie to od 7 lat i dopiero teraz udało nam się pobyć we Wrocławiu, a nie tylko przez niego przejeżdżać.
Mimo że nasza rodzina mieszka pod Wrocławiem, to zdecydowaliśmy się na tych parę dni wynająć mieszkanie. Dlaczego tak? Bo za każdym razem, kiedy odwiedzaliśmy naszą rodzinę pod Wrocławiem, nigdy nie było czasu na to, aby ten Wrocław namacalnie odwiedzić. Zawsze coś stawało na drodze. A to rodzina nas zatrzymywała przy sobie, a to wypadały jakieś nieoczekiwane plany i ten Wrocław, w którym się urodziłam i który kocham, zawsze musiał poczekać. Tym razem było inaczej!
Te cztery dni we Wrocku były cudowne! Dlaczego? Mój brat się ożenił, a to powód „niebelejaki”. :-) Poza tym zaliczyliśmy rejs łódką po Odrze, a pan, który siedział za sterem, dał posterować mojemu Starszakowi i Juniorowi, co sprawiło, że duma ich rozpierała! ;-) Zaliczyliśmy również wrocławskie ZOO z oceanarium. Był i czas na odwiedzenie Hydropolis! Nawet udało nam się zaliczyć mecz żużlu! Wszystko z myślą o tym, aby dzieciaki były szczęśliwe! Teosiek i Ivo są już w takim wieku, że ogarniają wiele tematów i zaczynają mieć wiele wspólnych zainteresowań. To daje nam – rodzicom – pole do popisu i rozrywki mogą być dopasowywane do ich preferencji. Gaia jeszcze biernie z nami wycieczkuje, aktywnie to ona tylko marudzi i chce pokazać nam, że ona tutaj rządzi. ;-)
Po Wrocławiu odwiedziliśmy Zagórze Śląskie i Fregatę – miejsce, które jeszcze kiedyś może uda mi się Wam opisać i powiedzieć o jego wielu zaletach i kilku wadach. ;-) Kolejnym naszym przystankiem był Beskid Sądecki i Domek Pasieka, który może również kiedyś będzie przeze mnie opisany na blogu ze swoimi plusami i również kilkoma minusami. ;-) Chłopcy wyjeździli się za wszystkie czasy na gokartach w Tyliczu – polecam Wam mocno, bo bawiliśmy się tam przednio!
I teraz dopiero wróciliśmy z tych naszych wojaży.
A wróciliśmy do mieszkania, w którym dzieje się remont, bo a to fugi nam pękały na tarasie, a to ściany w pokoju chłopców wymagały odświeżenia, bo inwencja twórcza Teośka do malowania po nich sięgnęła zenitu i trzeba było przywrócić pokojowi dawny blask. ;-) Uprzedzając pytania, czy mam powierzchnię, na której chłopak może się artystycznie wyżyć, odpowiadam – mam, ale na nic ona się zdała! On po prostu lubi zostawiać po sobie rysunki, kiedy inni nie widzą. ;-)
Zatem wróciliśmy do Krakowa. Do mieszkania, które wygląda jak po wybuchu – no, bo remont i więcej tłumaczyć nie trzeba. :D I pierwsze pytanie, jakie padło z ust kumpla mojego Męża, który w remoncie nam pomagał, brzmiało:
– I jak? Odpoczęliście na wakacjach?
To jest właśnie to pytanie, za którym nie przepadam, :D Ponieważ jednak lubię mówić prawdę i nie jestem typem Amerykanina, który na pytanie: „How are you?” zawsze odpowiada: „Great!”, powiedziałam, że nic a nic nie odpoczęliśmy. Zresztą zgodnie z prawdą, ale bez jakichkolwiek pretensji. Ot, stwierdziłam fakt i przeszłam nad tym do porządku dziennego. :D
Do czego jednak zmierzam? To jest absolutnie normalne, że na wakacjach przy dwójce czy trójce małych, aktywnych, żywiołowych i marudzących dzieci odpoczynek nie jest możliwy!
No, chyba że ma się kogoś do pomocy. Czy to mnie boli? Ani trochę! Zdążyłam się już pogodzić z myślą, że to jeszcze nie jest ten moment, kiedy jadąc na rodzinne wakacje my, rodzice naszych małych bąków, odpoczywamy. Zupełnie serio? My wracamy wręcz padnięci, bo na wakacjach fundujemy dzieciom fajny, wspólny, rodzinny czas i jesteśmy z nimi 24/7. Ale żeby nie było – ja to wiem, że kiedyś przyjdzie czas wakacyjnego odpoczynku! Nie martwcie się, jeśli jesteście w podobnej sytuacji do naszej, że padacie na twarz po wakacjach i w sumie wcale nie martwicie się, myśląc o powrocie do domu i na przykład posłaniu dzieci do placówek. ;-) O, ja – wyrodna matka, śmiałam napisać to publicznie! :D ;-) Ja już wiem, że kiedy nasza Gaia trochę podrośnie, będzie miała 2-3 lata więcej, to będzie o wiele większy luz! Z Teośkiem i Ivkiem, którzy bawią się już razem i nie budzą się w nocy, jest o wiele łatwiej.
Dlatego tylko cierpliwość nas uratuje – one w końcu kiedyś będą mniej absorbujące, trust me! ;-)
Jasne, że zazdroszczę wszystkim tym, którzy mogą podrzucić dzieci swoim rodzicom czy teściom, a sami wybierają się na krótsze czy dłuższe wojaże z wyrzutami sumienia czy bez. Wiecie sami, jak to jest! ;-) My, co prawda, nie mamy tego luksusu, ale obiecaliśmy sobie z moim M., że kiedyś to sobie odbijemy, a co! ;-)
Zatem – czy odpoczęliśmy na wakacjach? Ani trochę! :D
W sumie to nie mogę się doczekać, aż chłopcy pójdą jutro do przedszkola, a Gaią zajmie się na kilka godzin zaprzyjaźniona z nami Madzia. Ja wtedy poodpisuję na zaległe maile, przygotuję dla Was kilka niespodzianek (bo jeszcze w lipcu mam dla Was coś ekstra ;-)) i… ogolę sobie w spokoju nogi bez stukania do drzwi łazienki i zacinania się. :D No, to tyle ode mnie tego wieczoru! ;-) Fajnie, ze jesteście i człowiek może się trochę wygadać! :*
Uściski i spokojnej nocki! Piszę ten post padnięta, ale…. szczęśliwa! :P
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on Wam bliski, to zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
1 komentarz
Nic a nic mnie to nie dziwi, ja także wyjeżdżając z dzieckiem nie planuję, że odpocznę. Lepiej mile się zaskoczyć, niż potem przeżywać, że wyszło nie tak, jak zaplanowalam. Każdemu jest potrzebny balans, matce też :P, dlatego nie ukrywam, że cieszę sie, że mój przedszkolak wkrótce zaczyna wakacje u dziadków ;)