Kiedy tydzień temu opublikowałam na moim Instagramie zdjęcie z pociągu, z opisem który sugerował, że zostawiłam mojego Męża z trójka małych dzieci w domu, to na mojej prywatnej instagramowej szufladce posypały się wiadomości z dziwnymi zapytaniami.
Część z zapytań była życzliwie dopytująca, a część niestety wybitnie skazująca mnie na długie cierpienia z racji tego, że kilkutygodniowe dziecko zostawiłam na pastwę mężczyźnie, a dwójka pozostałych dzieci pewnie będzie niedopilnowana. Jedna z wypowiedzi totalnie wbiła mnie w parter, bo sugerowała, że jak przyjadę do nich, to chata zdąży wylecieć w powietrze a dzieci zaczną obgryzać kable z głodu. Natomiast najmłodsze na amen będzie wyklinać swoją matkę do końca swoich dni. Ale na sam koniec osoba życzliwie zagaiła, że: „ale życzę Ci, żeby tak się nie stało” :D Nic tylko podziękować :D
Gdzie pojechałam, podczas gdy oni byli „zamknięci w klatce”? ;-)
Niespełna tydzień temu udałam się do Warszawy na nagrania do świetnego projektu „Życie bez ściemy”. Wbrew temu, co niektórzy sugerowali mi w wiadomościach prywatnych, nie była to całodniowa misja i opuszczenie dziecka, które karmione jest piersią.
To była bardzo dobrze przeze mnie zaplanowana wyprawa, która rozpoczęła się o godzinie 7.00 rano a o 15.00 z minutami już byłam w domu w Krakowie.
Dlaczego odważyłam się zostawić trzytygodniowe dziecko ze swoim ojcem?
To jest dobre pytanie. Może zdziwicie się, ale to wcale nie wymagało od nas odwagi. Do tego wystarczyło zaufanie i odpowiednie przygotowanie. Co prawda nie praktykowałam takich wypraw przy moim pierwszym synu, ale już przy drugim dziecku nie miałam większych obiekcji, aby na kilka godzin zostawić dziecko z moim mężem.
Już przy drugim dziecku założyłam sobie, że nauczę mojego Syna pić zarówno z piersi jak i butelki. Wiedziałam, że ułatwi to nam rozstania i sprawi, że będą one mniej stresujące dla obydwu stron. Dzięki temu, że drugi Syn tolerował karmienie z butelkowego smoczka, to śmiało mógł pić zarówno moje odciągane mleko jak i mleko modyfikowane, gdyby zaszła taka potrzeba.
Z kolei przy Gai sytuacja była o wiele łatwiejsza. Młoda nie tylko pięknie zassała pierś, jak tylko została do niej dostawiona w pierwszych godzinach, ale również od początku płynnie przechodziła z piersi na butelkowy smoczek. To od razu dało mi tę pewność, że będę miała większą swobodę, aby gdzieś wyjść i coś załatwić.
Wiem, że niektóre kobiety nie wyobrażają sobie zostawić tak małego dziecka z facetem. Możliwie, że nie mają nawet takiej potrzeby. Wiem też, że niektórzy mężczyźni prędzej zrobiliby w portki, niż zostaliby z tak małym dzieckiem sam na sam na tyle godzin. Znam jednak wielu facetów, którzy wzorowo sprawowali się na swoim „tacierzyńskim” i ich kobiety często mówiły, że chyba lepiej sobie radzą niż one same.
W jakim sensie wymagało to od przygotowania?
Nie były to specjalne przygotowania, żeby nie było. Ja zaopatrzyłam się w laktator do odciągania pokarmu na czas mojej nieobecności, który zresztą służył mi już przy pierwszym synu. Kocham go miłością dozgonną, bo jest na baterie i można go właściwie używać gdziekolwiek. Przeżył już loty samolotem i rejsy statkiem :-)
A mój Mąż otrzymał ode mnie zapas mleka i awaryjną mieszankę mleka modyfikowanego, aby miał pewność, że w razie nagłej, większej potrzeby Gaia nie będzie głodna. Kupiliśmy też butelkę ze specjalnym smoczkiem, który imituje ssanie z piersi. To odrobinę inny smoczek niż te klasyczne butelkowe i wymaga od dziecka odrobinę większej siły podczas ssania. Taki smoczek to fajna sprawa. Wiem, że dzięki niemu wiele maluchów nie pokochało nazbyt standardowej butelki (które może rozleniwiać dzieci i sprawiać, że powrót do piersi jest trudniejszy), a mamy mogły płynnie przechodzić na picie z butelki czy na pierś, w zależności od potrzeby i sytuacji.
No więc konkludując już: do czego doprowadziło to, że zostawiłam na 1/3 dnia trójkę dzieci z moim mężem, w tym jedno trzytygodniowe?
Po pierwsze nie doprowadziło to do żadnej katastrofy, jak niektórzy mi sugerowali. Kiedy weszłam do domu, mój Mąż akurat wyciągał obiad z piekarnika a chłopaki czytali sobie książki. Gaia natomiast spała w najlepsze! Mój mąż nie wyglądał na szczególnie zmęczonego, choć poszedł o dziwo spać tego dnia już o 21-wszej zamiast o drugiej w nocy :D ;-) Czyli trochę pewnie po nim czołg przejechał, ale nie dawał po sobie poznać ;-)
Doprowadziło to również do tego, że ja wiem, że mogę mu śmiało powierzyć opiekę nad dziećmi, jeśli jest taka potrzeba. Z kolei on wie, że z trójką dzieci już nie jest tak łatwo, jak z dwójeczką ;-)
Dzięki takim sytuacjom myślę, że nabieramy do siebie szacunku i zaufania, i hartujemy się na sytuacje niespodziewane. To dobrze robi dla każdego z rodziców. A ja nie ukrywam, że w ciągu tych 8 godzin odrobineę odpoczęłam od krzyków i pisków i…
… po raz pierwszy od #NieWiemKiedy :D przeczytałam magazyn kobiecy bez przerywania mi co 2 zdanie :D ;-)
Piąteczka!
21 komentarzy
Piszesz o tym jak o czymś bardzo dziwnym, rzadko spotykanym bo dzieci zostały w domu z „Twoim mężem”.. Co w tym niespotykanego że ojciec zajmuje się dziećmi..
Oj uwierz, że w niektórych domach to jest niespotykane ?
Tak to prawda.Moj mąż nie robil nic przy dziecku.Najgorsze bylo to ze tesciowie twierdzili ze on pracuje to nie bedzie ganial jeszcze za pietruszką nie mowiac juz o opiece nad dzieckiem.Bardzo dobrze ze Wasi mężczyźni potrafia to robić.Pochwalam.Moj syn doskonale sobie radzi z dzieckiem.
Gratuluję. Wszystkiego. Decyzji, Męża, świadomości , obalania mitów udręczonej „matki Polki „”, spokoju . Niezlosliwie zupełnie też zazdroszczę . Samych dobrych chwil dla Was!
Co prawda nie miałam przy Córce sytuacji żebym musiała zostawiać ja z G. jak była taka malutka. Ale gdyby byla taka potrzeba to jestem pewna,że dałby sobie radę śpiewająco ????
I brawo ty Madzia!! Matka to nie robot. Ma czasem ważne sprawy do załatwienia jak i zwykłe relaksujące wyjście z przyjaciółmi. Mój facet co 2 tygodnie w sobotę zostaje z naszym 2-latkiem i 6 miesięcznym bliźniakami. Świetnie sobie radzi i sam mnie za dzwi wygania :-) To się nazywa partnerstwo. Piąteczka! ?
No i super! Tak to powinno wyglądać u każdego :) Ja też mogę na mojego M. liczyć w takich sytuacjach i wiem, jak mi z tym dobrze ;)
Też bym tak chciała żeby mój był taki chętny do pilnowania naszych dzieci.
Współczuję kobietom, które na siłę próbują robić z mężów/partnerów inwalidów życiowych, chyba tylko po to, aby z nieskrywaną dumą móc mówić, że bez nich to się dom zawali… Ja pierwsze dziecko mam dopiero w drodze, ale już z mężem planujemy czas, który on będzie mógł z synem spędzić sam na sam, bez nadzorującej mamusi. :)
Ja pierwszy raz najmłodszego zostawiłam gdzieś koło miesiąca, może dwóch. Poszłam na rower. Uważam, że zostawiłam go pod najlepszą opieką – z tatą. Bo któż, zaraz po mamie, najlepiej zajmie się bobasem? ?
Nie rozumiem komentarza osoby, która sugerowała, że mąż sobie nie poradzi. I znowu wracamy do tematu nie dopuszczania ojców do dzieci bo sobie nie poradzą, o którym kiedyś pisałaś na blogu. Facet ma taki sam obowiązek zajmować się domem i dziećmi. U mnie w domu jest podobnie co prawda nie mamy jeszcze dzieci choć bardzo się staramy, ale mój potrafi wszystko zrobić i nie uważam zeby to był jakiś wyczyn przecież ma chłop dwie nogi i ręce tak jak ja. I to zawdzięczam swojej tesciowej, która goniła go do sprzątania gotowania itd. Mam 20 kilka lat i niestety dużo koleżanek się temu dziwi choć myślałam, ze moje pokolenie inaczej patrzy na swiat. A później chodzą i narzekają, ze same wszystko robią. Choć powtarzam im, ze z racji naszego wieku jest jeszcze czas by zmienić te nawyki, nic sobie z tego nie robią. Druga sprawa jest taka, ze niestety widzę dookoła, ze w domu dzieci nie uczy się samodzielności. Rozumiem malutkie dzieci, ale taki dzieciak 7, 8 lat. Nie może sam sobie zrobić płatków, pójść do toalety czy ogarnąć po sobie syf po zabawie? Nie mówię, ze tak jest w każdym domu. Niestety u mnoe w rodzinie i większości znajomych to standard. A bo Kaziu wyleje mleko a bo tamto sramto. I co stałoby się coś gdyby je wylał? Ktoś z tego powodu umrze? Sory, ze się rozpisałam, ale właśnie mieliśmy w gościach chrześniaka i w kilka dni z mężem nauczylismy go więcej samodzielności niż jego rodzice przez 8 lat;P wiec temat na czasie i zal mi, ze po powrocie dzieciak z tego nie skorzysta choć świetnie sobie radził ;) pozdrawiam
Zazdrość przez te kobiety przemawia:P I też Ci zazdroszczę, bo bojąc się, że moja mała wcześniaczkowa będzie miała problem z kp nie dawałam butelki, a teraz mam cycoholika nietolerującego smoczków/butelek i jestem uwiązana. Przy synku (karmiony moim mlekiem z butelki)jak miał 2 tygodnie byłam w kinie z mężem! Teraz naprawdę brakuje mi tej chwilowej „wolności”. Pozdrawiam cieplutko :)
BraVo szczesliva, braVo Magda.
Ja swoje maleństwo rowniez 3 tygodniowe zostawiłam pod opieka tatusia i dziadka aby sie lekko zregenerować w kinie w sztabie kobiet (czyt.mama, ciocia, kuzynka) i nie mam jakos wyrzutów sumienia. A Ty to dopiero masz na głowie ? z trójeczką dzieci
Mężczyźni to tez istoty ludzkie które walczą o przetrwanie wiec myśle ze opieka nad dzieckiem nie sprawia im wielkich trudności, to my baby robimy z nich takich „nie radzących”
Co do butelki to też fajna jest Canpol Haberman, również Dzidzia sie musi zassać zeby poleciało mleczko :)
Ja zsotawiłam swoją niespełna 3 tygodniową córcią z mężem kiedy musiałam jechać na uczelnie zaliczyć egzaminy. Nie było mnie ponad 12h i co?
Dali rade:) Wierzmy w swoich partnerów
Nasze drugie dziecko zostało ze swoim tatusiem na kilka godzin majac tydzień :) w domu biegala do kolekcji absorbujaca 3,5 latka :) I tez nie bylo żadnej katastrofy <3
I bardzo dobrze zrobiłaś :) nie rozumiem dlaczego facet miałby sobie nie poradzić.. W czym jest gorszy od nas?
Brawo Ty! Ja tez uzywalam specjalnego smoczka do butelki i dzieki temu moglam spokojnie karmic piersia dalej bo mloda sie nie rozleniwiala przy smoczku gdy mnie nie bylo w poblizu :-) na pewno to bylo wyzwanie dla Twojego M pozostac z 3 :-) ja pamietam do dzis jak zostawilam połroczną corke z mezem i zniklam na caly dzien wybierac suknie slubna z siostra. Nie zgineli i nikomu jedzenia nie zabraklo. Za to musialam sciagac pokarm w ciagu dnia aby mi nie eksplodowaly mleczarnie hihi
Mój Mąż jak jestem w domu nie kiwnie palcem przy dzieciach. Ale jak tylko znikam z domu nagle okazuje się, że całkiem niezły z niego Kurak Domowy i wszystko jakoś daje radę ogarnąć :) nawet trzy dzieciaczki na raz :)
Grunt to zaufanie i nie odgradzanie ojca od dzieci bo jqk ja to mówię „homonto na łeb i jazda” dopiero po jakimś czasie wychodzi kobiecie bokiem. Ja wychodzę z założenia że każda kobieta nie powinna brać wszystkiego tylko na swoją klatę. A możecie polecić taki smoczek? bo ja synka karmiłam dr Browns z tą rureczką ale on nie bardzo przypomina kształtem pierś.
Ja pamiętam jak wyjechałam pierwszy raz na weekend gdy mój syn miał 2 miesiące. Do Czech, na imprezę integracyjną z pracy. Dwa dni wcześniej nocami ściągałam pokarm na zapas. W efekcie jadąc na event, co 2h musiałam zatrzymywać się na stacji benzynowej z laktatorem, bo inaczej to i owo by mi eksplodowało. Syn na szczęście przeżył, jego ojciec też. Dzięki temu uwierzyłam, że można i się da i od tej pory nigdy nie było to dla mnie ani dla mojego dziecka problemem, jeśli mnie nie było przy nim przez kilka godzin czy nawet dwa dni. Zresztą, dziś weekend czy nawet tydzień bez mamy to dla niego święto (bo nikt nie będzie się czepiał o bałagan w pokoju) :)
OK, to teraz wypowie się MĄŻ :) Ja również nie mam problemu, żeby zostać z trójką moich chłopaków zabijaków (w wieku 8, 4 i 1) sam. Dzieci są nakarmione, odpowiednio ubrane itp a mogą wreszcie spędzić trochę czasu z Tatą (w tygodniu znikam na 10 godzin do pracy, więc są zazwyczaj „skazani” na Mamusię). Natomiast muszę powiedzieć coś co pewnie mamy zaszokuje. Wolę i łatwiej jest mi ich ogarniać sam niż jak jest w domu moja żona! Z czego to wynika? To bardzo proste. Wydaje mi się, że oczywiste jest to, że nie zgadzamy się z żoną w 100% co do pewnych szczegółów. Jak jestem z mini sam, nie muszę się zastanawiać „A co na to moja żona…”. Dzieciaki też bardzo lubią zostawać z Tatusiem i wcale nie dlatego, że na wszystko im pozwalam (ogólnie chyba jestem jeszcze większym „zabraniaczem” niż moja żona), ale mają coś nowego – trochę inne zabawy, trochę inne podejście i traktowanie ich.