Spokojnie w miejsce słowa „wyrzuciłam” możecie wstawić „wyprosiłam”, a w miejsce „chciał zabić” możecie wstawić sobie „nie chciał zabić, ale byłoby blisko”. Prawda jednak jest taka, że miałam ochotę wyrzucić go (wybaczcie kolokwializm) na zbity pysk a jego niewiedza i butna postawa naprawdę mogła doprowadzić do tragedii ze skutkiem śmiertelnym jako konsekwencją.
Tutaj nie ma co ugłaskiwać rzeczywistości. Fakty są jedne i świadczą przeciwko niemu. W myślach miałam ochotę wziąć go za fraki i wyrzucić z samochodu, i tylko dlatego trzymałam nerwy na wodzy, ponieważ należy do mojej rodziny a ja staram się mimo wszystko być kulturalną, chociaż prawda jest taka, że cała chodziłam z wkurzenia i irytacji.
Sytuacja miała miejsce niespełna tydzień temu.
Mieliśmy się przemieścić cała rodziną samochodem z jednego miejsca do drugiego. Ot, taka mała rodzinna wycieczka, ale raczej bliższa niż dalsza. Wraz z nami podróżowała również osoba z naszej rodziny, która została uprzedzona przed publikacją, że niestety zostanie bohaterem tej historii i posłuży jako przykład jak NIE robić, i jeśli kiedykolwiek sytuacja się powtórzy to będę równie bezwzględna, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo a tak naprawdę życie moje i moich najbliższych.
Dzieci zapięliśmy w foteliki. Sami umieściliśmy nasze 4 litery na siedzeniach samochodu i odjechaliśmy spod domu. Przejechaliśmy jakieś 2 kilometry zatrzymując się na stacji paliw. Mój Mąż zabrał się za tankowanie. Ja zaczęłam uspokajać dzieciaki, które kłóciły się, który Zygzak Maqueen jest czyj. Z członek naszej rodziny poszedł po jakieś przekąski na stację paliw.
Mój M. zapłacił za paliwo i wrócili we dwójkę do samochodu. Mój M. zapiął pasy, co zakończyło się charakterystycznym „klik”, na które zawsze czekam. I czekałam na charakterystyczne „klik” u pasażera. Nie doczekałam się. Na potrzeby tego artykułu nazwijmy naszego towarzysza podróży XYZ.
– XYZ, zapiąłeś pasy? – zagaiłam.
– Pasy? YYY nie. Przecież przed nami tylko kwadrans drogi. Nie przesadzaj.
– XYZ, zapnij pasy. Grzecznie proszę. – poprosiłam grzecznie a jednocześnie stanowczo.
– Magda, nie przesadzasz? Przecież przed nami tylko kilka kilometrów. Nie jedziemy na żadną wyprawę.
Poziom irytacji zaczynał mi się podnosić, bo wiedziałam, że szykuje mi się gadka niemalże jak z głupim i głupszym.
– Zapniesz te pasy czy będziemy tak jeszcze pół dnia się przekomarzać aż dzieciaki wykończą nas wrzaskami?
– Madziula, weź wyluzuj. Ty masz zapięte, ok. Mnie pasy cisną. – odpowiedział towarzysz naszej podróży.
– XYZ, wiesz że ja nie przesadzam raczej nigdy, ale akurat w kwestii bezpieczeństwa jestem bezwzględna. Jeśli nie zapniesz pasów, to będziesz bezpośrednim zagrożeniem życia i zdrowia wszystkich tutaj obecnych. Nie ma znaczenia dystans, jaki pokonujemy. Także albo zapinasz albo wysiadasz. – nie miałam ani krztyny tolerancji dla głupkowatych gadek.
XYZ wysiadł. Wysiadł i za moment wsiadł ponownie. Wziął głęboki oddech i zapiął pasy nie odzywając się do mnie ani słowem przez resztę trasy. Dopiero wieczorem mieliśmy okazję pomówić na poważnie i zgodził się ze mną, że jazda bez zapiętych pasów to igranie z ogniem.
Przyznał mi rację, że niezapinanie pasów przez kogokolwiek z pasażerów to narażanie życia innych osób. To właściwie nieświadoma próba zabicia drugiej osoby, gdyż to co dzieje się z naszymi ciałami podczas wypadku, gdy nie mamy zapiętych pasów, przypominałoby deszcz meteorytów dla innych współpasażerów.
Mi wystarczył kiedyś jeden przykład, gdy straciłam bliską koleżankę, której chłopak nigdy nie zapinał pasów bezpieczeństwa. Podczas wypadku, który miał miejsce pod jej domem, gdy wyjeżdżali spod bloku, jej chłopak zmiażdżył swoim ciałem jej klatkę piersiową. Oszczędzę Wam dalszych szczegółów. To była krótka trasa z wyjątkowo tragicznym zakończeniem :(
Pasażerowie bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, bez względu na to, które zajmują miejsca w samochodzie, są potencjalnym zagrożeniem dla pozostałych osób w samochodzie!
Bądźmy bezczelnymi „egoistami” i nie pozwalajmy na to, aby którykolwiek z pasażerów nie zapiął pasów! Robimy to w obronie własnej i naszych najbliższych. Albo jadą z nami z pasami zapiętymi albo opuszczają samochód. Proste? Proste!
Warto takim delikwentom pokazać filmik, chociażby ten (niestety ostrzegam, że drastyczny i wchodzicie na własną odpowiedzialność), aby uświadomić ich, że to nie są przelewki a brutalna rzeczywistość.
Nie mam skrupułów, aby wyrzucić z samochodu kogoś, kto nie chce się do tego zastosować. Nie jestem kreskówkowym kotem. Mam jedno życie i nie mam najmniejszego zamiaru ponosić skutków czyjejś głupoty w mojej obecności.
Szerokiej i bezpiecznej drogi!
2 komentarze
Dokładnie.
moja prawie 3 letnia córka pyta się każdego w samochodzie czy mają zapiete pasy jak nie to zaczyna wyć:) także skutecznie ktoś je zapnie ;)