Zanim usiadłam do napisania tego tekstu, musiałam zrobić dwa wdechy. Ta sprawa to mój czuły punkt. Niektórzy powiedzą, że jestem przewrażliwiona i stąd to moje rozgorączkowanie.
Spoko, biorę to na klatę. Niech i tak będzie. Jednak po rozmowach z częścią moich znajomych powiem Wam, że tego typu sytuacje nie tylko mnie doprowadzają do szewskiej pasji. Inne rodziny też to dotyka i mają one tego powyżej uszu. I wcale im się nie dziwię! Gdyby ktoś mi podał bazukę załadowaną solą, to zrobiłabym z niej w tym momencie niezły użytek. ;-)
Co ciekawe – część dorosłych zupełnie nie przyznaje się do popełniania tego błędu. Oni po moich upomnieniach sprawiali nawet wrażenie obruszonych, że ktokolwiek miał czelność zwrócić im uwagę! Wszak oni są według siebie samych wzorem elegancji i samych kulturalnych zachowań. ;-) Żeby nie było – tego typu sytuacje to nie tylko domena członków bliższej czy dalszej rodziny. To często spotykana maniera wśród osób obcych, które nie potrafią wyważyć swoich zachowań i nie umieją globalnie popatrzeć na sytuację. Co ciekawe – gdyby tego typu sytuacja spotkała takie osoby, ich emocje sięgałyby zenitu. Posłużę się teraz przykładem.
Odwiedziliśmy dawno temu naszą rodzinę. Rodzina jak to rodzina – zachwycona naszymi dziećmi (a spróbowaliby nie być zachwycona! :D). Pierwsze emocje opadły i chłopaki zajęli się sobą.
– No, popatrz, jaki ten Wasz najmłodszy sprytny!
– Widziałaś, jaka inteligentna bestia z tego juniora?
– Popatrz, popatrz Stachu! (imię zmyślone) Widziałeś, jak on się wspina po tym krześle?!
– No, chodź tu do nas, słodziaku! Pokaż starszemu bratu, jak się pcha samochodzik!
– Widzieliście, jaki on sprawny? Ten Wasz starszak taki nie był chyba?
– Widać różnicę między nimi. Ten młodszy to perszing w rozwoju!
Noszkufa! I tak jak stałam, tak ciśnienie podchodziło mi coraz wyżej i wyżej. Gdyby nie to, że dzieciaki rozładowały atmosferę, pojechałabym po bandzie. Starszak słuchał tych wszystkich pochwał w stosunku do swojego brata i z każdym słowem markotniał. Na początku nie ogarnęłam w porę, że te pochwały były jednostronne, ale jak tylko do mnie doszło, co się wyprawia, to złapałam starszaka za rękę i powiedziałam szeptem: „Pójdziemy teraz robić rzeczy dla dużych chłopców, bo on wchodzić na krzesła to potrafił już lata temu. ;-) Niech teraz Teosiek się nauczy„. Od razu się rozpromienił.
Rodzinka popatrzyła się po sobie. Gospodarze co nieco ogarnęli, ale mam wrażenie, że mogło do nich to wtedy nie dotrzeć. Jak już wróciłam ze starszakiem do głównego salonu, to ponownie zaczęli te swoje pochwały. „Czyli jednak nie dotarło!” – pomyślałam. Czasami aluzje nie działają i trzeba „jak krowie na rowie”.
Wzięłam towarzystwo na bok i zapytałam tych ludzi, czy skojarzyli prosty fakt, że chwaląc tylko jednego z braci, porównując go do drugiego i pokazując jego wyższość, robią coś bardzo słabego. Pokręcili najpierw nosem, ale później zgodzili się ze mną. Zapytałam, czy tego typu uwagi, rzucane w stronę tylko jednego z nich, będą budować pozytywną relację wśród braci. Zgodzili się, że może to prowadzić do nadmiernej i bezsensownie nadmuchanej rywalizacji. Dopiero wtedy ogarnęli, że to całe ich podniecenie było z lekka wyolbrzymione i nie na miejscu, choć szczęśliwości im odmawiać nie mogłam. Są ludzie, do których trzeba łopatologicznie, bo inaczej jak grochem o ścianę. Zresztą, ja momentami też jestem z tych nieogarniających. Mea culpa. ;-)
Już na sam koniec zapytałam ich, jak by się czuli, gdybym ja przyjeżdżając do nich, zaczęła śpiewać peany na temat zajebiście zielonej trawy ich sąsiada, tych równych grządek, które udało mu się już na wiosnę przygotować albo tych najsmaczniejszych w świecie pierogów, którymi przed laty poczęstowała mnie ich sąsiadka. Czy podzielaliby moją radość z tych słownych podniet, czy może odrobinę by to ich wtedy ubodło?
Wspominając o tych pierogach sąsiadki, bezapelacyjnie zobaczyłam iskrę zrozumienia w ich oczach! ;-)
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on Wam bliski, to zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat, ku przestrodze – z góry dziękuję! :*
8 komentarzy
Jak fajnie ze jest ktos kto mnie rozumie. Tez jestem wyczulona na punkcie wyrozniania dzieci bo sama doswiadczylam tego w moim rodzinnym domu.rodzice jednych faworyzowali a drugich wiecznie krytykowali.wyroznianie jednego z dzieci doprowadza mnie do bialej goraczki.nie potrafie sie kontrolowac aby nie zwrocic bezposrednio a czasem nawet I czasem chamsko uwagi.Teraz sama mam dwojke dzieci I wszystko musi byc po rowno, tak samo.Odwiedziny moich rodzicow zwykle koncza sie awantura bo ewidentnie moja mama faworyzuje jednego wnuka, gdzie wnuczki nie lubi co pokazuje swoim zachowaniem wobec niej.Odwiedziny ograniczam do minimum.Na szczescie rodzina meza jest przeciwienstwem mojej I tesciowa moje dzieci (I wszystkie swoje wnuki) traktuje na rowni.
U mnie jest nieco inaczej… moja mama twierdzi, że to ja faworyzuję młodszego syna i w ramach „odwetu” ona faworyzuje starszego… młodszy doskonale to wyczuwa i nie przepada za babcią…
Piona!
Prawda, prawda, prawda – skąd ja to znam…:) rywalizacja i ciagłe porównywanie się jednych do drugich, to chyba jest jakiś błąd programu w naszych ludzkich genach.. „a mój już się obraca na brzuszek a Twój?” „a Twój ile ma już ząbków bo mojemu trzeci idzie…?” – a ja już się spalam i niepokoję w myślach… o matko a mój dopiero ma jednego, może chory… i później w necie szukam o opóźnieniach w ząbkowaniu. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale to takie prawdziwe i obawiam się, że nieuniknione.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za tych „trzema” i tych z „jednym” ;).
swiete slowa MADRA MATKO.
Niestety, niektórzy nie pomyślą zanim coś powiedzą. Sama kiedyś zareagowałam choc pp fakcie sie dowiedziałam o jednej sprawie dotyczącej mojego dziecka. Ale i tak nie poskutkowało. Co jakiś czas z ust dziadków wyjdzie porównanie dwojki dzieci …. ale ja także nie zamierzam siedzieć cicho.
Święta prawda, Madziula! Życzę wszystkim jak najmniej takich sytuacji ;)
Dokładnie takie sytuacje zdarzaja się .Między mna a młodszą siostrą jest 11 lat róznicy . Jesteśmy dorosłe mamy swoje rodziny ale po dzis dzien jest tak że rodzina , rodzice rozpływają się tylka nad jedną . Teraz z perspektywy czasu mam to dosłownie wy…. .Ale będąc dzieckiem , nastolatką było nie raz mi bardzo przykro zwłaszcza że rodzice byli nie fer . Zaowocowało to teraz bardzo chłodnymi relacjami między moja siotrą o rodzicach nie wspomnę . Pani opisuje sytuację w której zareagowała cóż nie wzyscy mają takich wspaniałych rodziców . Mój syn jest jedynakiem .Może przyczyniła się do tego sytuacja z mojego życia że bałam się że ja też będę jak moi rodzice .Przecież nie daleko pada jabłko od jabłoni . Cóż mój wybór, pói co chwalę syna na każdym kroku .