Są czasami takie dni, że podsumowałabym je krótko: „Szkoda gadać…”. Ostatnio miewam ich może nie tyle coraz więcej, bo w sumie utrzymują się pewnie na kilku procentach w skali roku, co przeżywam je intensywniej i niepotrzebnie analizuję je na tysiąc sposobów.
Klasyczny nijaki dzień zaczyna się z reguły od tego, że budzę się o świcie a w domu rozgardiasz. Obiecałam sobie go olać wieczoru poprzedniego, skutecznie go olałam jednak z rana syf dnia minionego uderza we mnie ze zdwojoną siłą.
I tak orientuję się w porę, że pieluch już nie ma, mleka modyfikowanego jest jak na lekarstwo. Starszak chce na śniadanie corn flakes, po czym za kwadrans z niego rezygnuje i żąda dwóch jajek na miękko, które i tak w ataku jego złości z niewiadomego powodu lądują na podłodze. Najmłodszy terrorysta uwiesza się na mojej nogawce i skomle, że chciałby na rączki. Żongluję w kuchni czym tylko się da w międzyczasie próbując zrobić sobie kawę. I tak oto na raty zaczynając ją majstrować od 5.00 rano, udaje mi się zalać ją mlekiem w okolicach dziewiątej. I stoi ona dumnie na blacie czekając aż przypomnę sobie o pierwszym łyku w okolicach południa. Później stado maili czeka na odpisanie, na już i na teraz. No bo czas goni.
Kapituluję.
Kładę się na centralny dywan w salonie i leżę udając flaka. Służę za „patataja” i za „bonanzę”. Skaczą po mnie dwa moje szkraby kochane, cieszą się, że matkę na wyłączność mają. I korzystają. Miziają mnie po głowie, za włosy ciągną. Najmłodszy do bluzki mi się dobiera i woła „Da! Da!”. No to jak na komendę podnoszę bluzkę i karmię malucha.
Jak przystało na jeden z tych gorszych dni w roku mój małżonek używa sobie mnie za wentyl od wszystkiego, a ja nie pozostaję mu dłużna. Gdyby tak postawić między nami worek bokserski, to na wióry by się rozpadł po kilku sekundach, bo zgrzytamy, iskrzymy i skaczemy sobie do gardeł. Nie znoszę tych dni, bo rzadko kiedy ktoś okazuje się przy tym być mądrzejszym, dojrzalszym i w porę ukrócić to tak, aby nie ranić nikogo. No trudno, myślę. I znowu to ja podchodzę jako pierwsza podając dłoń, mimo że wcale nie czuję się w tym najbardziej winna…
Marzyłabym, naprawdę, o sytuacji w której Pan Z Dumą Uniesioną Wysoko zamiast strzelać jak z karabinu kolejnymi argumentami i swojszymi racjami, to nagle zatrzymuje się w tych utyskiwaniach. Podchodzi do mnie i robi coś, na co raczej nigdy się zdobywa, bo traktuje to w ramach słabości a także „przegranej”.
Tymczasem gdyby w takim naszym gorszym momencie nasz kochany mężczyzna podszedł do nas i nas zwyczajnie ukochał! Odgarnął nam włosy z czoła, pogłaskał po twarzy, spojrzał głęboko w oczy zupełnie jak kiedyś i przytulił! Tak po prostu jak gdyby nigdy nic przytulił nas najmocniej! I pocałował.
Tak niewiele, a dla niektórych czasami tak wiele! A mógłby uwierzyć, że to by rozproszyłobwszystkie chmury. Postawiłoby nas do pionu. Dodałoby sił i wiary w to, że ten nijaki dzień ma szansę być fajny!
Czy my, kobiety, czasami możemy mieć gorszy dzień, kiedy wszystko jest dla nas jakby bez smaku, bez energii? Czasu na wszystko brakuje, i sił. Tak po prostu. Nawet nie dlatego, że zapierdzielałyśmy czy wynudziłyśmy się przednio. Czasami, drodzy mężczyźni, tak właśnie jest, że wszystko się nam dziwnie nie składa, a Wy jednym gestem moglibyście to poskładać do kupy. I ukoić to wszystko, co w środku zmęczone, rozdygotane czy płaczące bez powodu. Zastanawiacie się czasami jak zdobyć kobietę na nowo? Macie odpowiedź…
Tak, my czasami bywamy słabsze niż nam się wydaje. Potrzebujemy wtedy takiego zwrotu akcji i dawki partnerskiej miłości, pozbawionej niesnasek i złych emocji. Kurde, przytulenia nam wtedy trzeba!
Panowie, spróbujecie?
2 komentarze
Proste, a skuteczne jak diabli ☺
Ja też się zawsze zastanawiałam nad tym. U nas jest tak że wiem czego córka nie lubi i jej nie zmuszać. Jednak jeśli na obiad zupa to zupę ma zjeść nie robię naleśników bo ona ma na nie ochotę skoro jest zupa już gotowa. I tak samo ze śniadaniami czy kolacjami. Jeśli nie chce jeść to nie. Zglodnieje zje. Oczywiście pytam co chce na śniadanie i jeśli powie że płatki A ja je zrobię i ona nagle zmieni zdanie. Trudno zje płatki. U nas nie marnuje się jedzenia i nie.wyrzuca. no ale wiem, że w innych kwestiach nie jestem idealna i poukladana dlatego nie neguje pewnych zachować u innych kobiet. A niech karmią piersią do 3 roku życia byleby się nie czuły lepsze ode mnie bo ja od ur karmię mm. To była moja decyzja tak samo jak one podejmują swoje ja swoje. One ubiora czapkę dziecku ja nie. Ja podam lek one nie. Każdy ma swój rozum i chociaż.decyzję się.różnią.to każda chce.dla dziecka jak najlepiej.