Część z Was powie, żebym się puknęła w głowę, ponieważ to zdanie jest esencją udanego, zorganizowanego macierzyństwa. Z kolei druga część przybije mi piątkę. Bardzo jestem ciekawa, jak rozłożą się „siły”, bo ja cała się trzęsę na myśl, że ktoś znowu powie, że to zdanie to jednak mimo wszystko strzał w dyszkę!
Wiem, że każdy ma prawo do swojego zdania i każdy rzeczywistość odbiera inaczej. Nie tylko dlatego odbiera ją inaczej, że jesteśmy różni i mamy różne charaktery. Również dlatego, że każdy z nas dostaje od życia odrobinę inny bagaż doświadczeń i nie każda z życiowych walizek waży tyle samo. Ba! Idąc dalej – czyjaś walizka może być nawet lżejsza, ale okaże się, że jednego ciężar tej walizki przytłoczy, a druga osoba będzie sobie tę walizeczkę okręcać wokół palca z uśmiechem na twarzy i palcem w tyłku.
Wczoraj pod jednym z moich archiwalnych postów przeczytałam komentarz jednej Czytelniczki do drugiej sugerujący, że powinna ona spiąć poślady i czas skończyć z narzekaniem. Bo wg tej osoby uwaga:
udane i szczęśliwe macierzyństwo to jest tylko i wyłącznie kwestia organizacji!
I ta osoba popłynęła w tym komentarzu po całości. Otóż ona wstaje rano, odrobinę co prawda wcześniej od swojego dziecka, bo ono śpi codziennie do 9tej, ale mateczka je śniadanie, pije ciepłą kawkę, następnie wstawia pralkę, prasuje. Poźniej jej dziecko się budzi, ona je karmi, idą na spacer, gotuje obiad, i wymieniła w swoim komentarzu wszystkie te czynności, które robi codziennie i sprawiają jej radość. I ona nie ma czasu na wkurzanie się, na zmęczenie, bo widzi same plusy! Co prawda cały dzień jest na nogach, ale ona nie narzeka, bo spełnia się na tym urlopie macierzyńskim i gdyby mogła, to chciałaby, aby ta sielanka trwała i trwała. I jej to wszystko tak cudownie wychodzi od samego rańca do samego wieczora, bo ona potrafiła się …
… zor-ga-ni-zo-wać, jak to ona określiła.
I kiedy zatwierdzałam ten komentarz, to prawie zakrztusiłam się skórką od chleba. Bo nie zgadzam się z tym zupełnie. Otóż moim zdaniem udane, szczęśliwe, bezproblemowe, poukładane macierzyństwo i jego otoczenie to nie jest tylko kwestia organizacji. Sorry, ale nikt mi nie wmówi, że to jest właśnie to rozwiązanie zagadki, dzięki któremu pojawia się uśmiechnięty rogal na matczynej twarzy, brak gorszych dni i tak dalej.
Chciałam tylko uspokoić te z Was, które nie mają tak różowo, jak Ewelina. I miewają gorsze dni. I próbują się zorganizować codziennie, ale i tak padają na pysk. I codziennie organizują się na nowo, stawiają do pionu, szukają nowych pokładów energii, walczą z codziennością, szukają w portfelu jakiegoś banknotu, który zapewniłby spokojny tydzień z pełną lodówką. I mogłabym tak wymieniać bez końca.
Chcę Wam powiedzieć, że udane macierzyństwo, to za cholerę nie jest kwestia wyłącznie organizacji!
I możecie spać spokojnie, jeśli czujecie czasami, że polegacie na tym polu bitwy. Szczęśliwe macierzyństwo i szczęśliwe dzieciństwo naszych dzieci to wypadkowa wielu czynników! I tak jedne z nas mają cudowne dzieci, które śpią bite 9 godzin. Ale część z nas ma z kolei ancymony, które budzą się naście razy w nocy, dają popalić i wstają wcześniej od koguta!
Jedne dzieci są zdrowe jak ryba i rzeczywiście nie ma co narzekać, bo to okazy zdrowia. Ale są dzieci, z którymi rodzice wędrują do szpitala po kilka razy w roku, a infekcja goni infekcję.
Jedne dzieci świetnie aklimatyzują się w przedszkolu i wśród rówieśników, a inne wymagają terapii, innego podejścia, ciągłej atencji rodzica czy innych opiekunów!
Są dzieci, które są roześmiane od rana do nocy, a są i takie, jak mój najmłodszy, które marudzą z byle pierdołą i osłabiają mnie z rana już na samym starcie, o nieprzespanych nockach nie wspominając.
Są matki, które mogą poświęcić się macierzyństwu i mogą pozwolić sobie z przyjemnością na przerwę w pracy trwającą rok czy nawet dłużej, a są takie które muszą walczyć o każdy kolejny dzień i zastanawiają się, jak dużą dostaną w tym miesiącu wypłatę!
Są matki, które mają męża pomagającego non stop, a są takie, które muszą walczyć z przeklętym alimenciarzem i same łatają poorany domowy budżet, który trudno jakkolwiek spiąć.
Ile jest kobiet, tyle przypadków. Tyle historii. Pięknych i trudnych. Szczęśliwych i pokaleczonych.
Udane, szczęśliwe macierzyństwo to nie jest wyłącznie kwestia organizacji, powtórzę to raz jeszcze i do znudzenia! To suma wypadkowych, które jednych po głowie głaszczą a drugim dają w dupę tak, że czasami trudno podnieść się z podłogi.
Najważniejsze w tym wszystkim jednak jest nie to, jak kto sobie cokolwiek zorganizował, ale że ciągle daje radę i prze do przodu, zamiast spocząć na laurach.
Duża piąteczka dziewczyny i nie dajcie sobie wmówić, że uśmiech na twarzy zawsze można sobie wypracować, bo ktoś inny s.ra szczęściem 24/7, bo się zor-ga-ni-zował. Czasami zorganizowanie się na nic nie pomaga, bo życie po dupie daje każdemu w innej ilości.
Buziak!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
32 komentarze
Uwielbiam jak ktoś kto nigdy nie był w danej sytuacji mówi mi że źle do tego podchodzę i jakbym popatrzyła na coś inaczej to bym była szczęśliwa. Prawda jest niestety taką jak powiedziałaś. Życie nie daje nam wszystkim po równo a właściwie to jest tutaj sodomistyczna niesprawiedliwość. A jak jeszcze raz ktoś mnie zapyta czemu mam TYLKO –
jedno dziecko nie znając całej mojej historii to szlag mnie trafi.
PS. Dodajesz otuchy tym zrozumieniem różnorodności naszych losów.
Buźka ☺
Gdy jeszcze miałam tylko starszaka i siedziałam z nim w domu, to owszem, miałam czas na wszystko, tak jak tamta pani, wyrabiałam się ze wszystkim w ciagu dnia i myślę, że w tamtym okresie zdałabym test białej rękawiczki.:) Niestety gdy pojawił sie młodszy i doszło obowiązków już nie mam sielanki.:( Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kobieta ma szczęście, że ma spokojne dziecko ?
Szczęśliwe macierzynstwo mam odkąd wyluzowalam :) chociaż mój skarb ma ostatnio marudziaste dni i myślę sobie w duchu „byle do kąpieli” :) ale odkąd słyszę świadome „mama”, to mimo braku organizacji, centymetrów kurzu i worków pod oczami to jestem mega szczęśliwa i wiem ze na to czekałam ostatnie trudne lata :) pozdrawiam ✋?
Fakt, że często mi się marzy aby być tak dobrze zorganizowaną, i czasami nawet parę dni pod rząd uda mi się. Jest jednak tak jak piszesz, zdarzy się coś niespodziewanego co całkowicie zmieni nasz dzień. Mój 2,5 letni synek od urodzenia jest bardzo trudny w obsłudze więc to jest ciągła walka o to aby go ubrać aby coś zjadł, dodatkowo mam bardzo wymagającą pracę i wszystko na mojej głowie, a pomocy z nikąd. Życzę tej osobie aby zawsze miała taką sielanke, ale niech daruje sobie złote rady, bo ja od samego początku gdy zostałam mamą od różnych osób wysłuchuje tylko nikt nie kwapi się by pomóc. Za około 6 tygodni na świat przyjdzie drugie moje dziecko i myśle że o tyle jestem mądrzejsza że będe ignorować te mądrości „życzliwych mi osób”. Tak jak piszesz Madziu każdy ma inną sytuacje i zamiast rad życzyłabym sobie raczej słowa otuchy, wsparcia. Pozdrawiam, fajnie czyta się Twoje teksty :)
Organizacja i macierzyństwo nie idą w parze.
Mój syn wstaje różnie. Najczęściej 5-6
Śniadanie, szykowanie do przedszkola, potem pędzę do pracy. Po pracy odbieram młodego (zdana na komunikację miejską), potem psycholog pedagog lub logopeda tylko co drugi tydzień od razu do domu. Same jeżdżenie MZK to dziennie ok 2-3 godziny. Do domu obiad nauka zabawa sprzątanie pranie prasowanie gotowanie obiadu ba następny dzień. Dzielę obowiązki na różne dni ale i tak często nie wypala.trzeba jeszcze siebie ogarnąć. Partner pracuje i od 6-17 go nie ma ile może to pomoże ale cóż.
Organizacja próbowałambyc z nią w zgodzie ale mnie nie lubi. Nie raz pranie wychodzi z kosza lub wisi kilka dni na wieszaku. Krzesło z stertą do prasowania czeka. Największy plus to zmywarka bo pół godziny mam mniej obowiązku bo ona zmywa nie ja.
Ciekawe co czytelniczka zorganizowana ta od „dobrych rad” robi gdy nagle dziecko chore lub facet chory albo ona gdy coś stanie się niespodziewanie.
Jeśli ma wszystko tak zorganizowane że „co jeśli…” to szacunek.
Tylko że wątpię.
Podziwiam te co potrafią wszystko ogarnąć i nie zwariować.
Dziękuję Ci za ten post!!! Amen! Ja jestem taką matką padającą na pysk. Karmiącą piersią (co niesie swoje ograniczenia), z mężem w pracy od rana do nocy, najbliższą rodziną 120 km dalej. Matką Syna śpiącego maksymalnie 8 godzin na całą dobę i nieznoszącego spacerów w wózku. I do niedawna byłam w przekonaniu, że jestem jednak niedorajdą jakąś chyba, że to macierzyństwo tak mi daje w kość. A potem nastał miesiąc, gdzie 2 tygodnie miałam pomoc mamy, kolejne 2 tygodnie męża. I eureka!!! Można się delektować macierzyństwem, można wypić kawę i zjeść ciepły obiad, który sama ugotujesz. Mozna się umalować z rana. Możesz iść do ubikacji nawet!!! Także wszystko zależy od sytuacji i dziecka. Masz dobrze? To się ciesz, a nie oceniaj sytuacji, o której nie masz pojęcia. Pozdrawiam Cię Magda i przybijam piątkę.
Piąteczka! :) to jest to :)
Matko jak ja to słyszę to mnie szlag jasny trafia. Kiedyś miałam wszystko w kalendarzu co kupić, kiedy, gdzie iść. Teraz się modlę aby wyjść o czasie, aby znowu w progu nie poczuć, że trzeba wrócić zmienić pieluchę. Uwielbiam też stwierdzenie, że mamy które nie chodzą w pełnym make-upie po bułki czy na spacer to mamy niezorganizowane i zaniedbane! Ale najgorsze zdanie jakie ciągle słyszę to „jak nauczyłaś tak masz”.
Taaa… nauczyłam. ? Bo dwulatce przetłumaczysz ? najlepiej jak to jeszcze mówi ktoś kto nigdy dziecka nie wychowywał
No bo najlepiej i najłatwiej to się cudzie dzieci wychowuje. A o wychowywaniu najwięcej wiedzą bezdzietne stare panny. ?
Albo zadnie że dałaś sobie wejść na głowę to masz. Niektórzy twierdzą że dyscyplinę wojskowa trzeba wprowadzić. Raz usłyszałam że gdyby mój syn lanie by dostał raz czy drugi to by się nauczył.
Na takie „rady” mam jedną odpowiedź – NIE
Szczesliwe macierzyństwo mam od tej chwili, w ktorej zrozumialam ze nie wszystko musi byc idealnie…wyprane, posprzatane, ugotowane na tip top.
Teraz gdy budze sie rano mysle co tu zrobic synkowi pysznego na siadanie, obiad..jakie zabawy na dzis wymyslec. A reszta sie zrobi predzej czy pozniej…wazne zeby dziecko bylo zadowolone oraz nie pasc na twarz ze zmeczenia hi hi
Uwielbiam czytać Twoje posty. Pozdrawiam
Pani Magdo powiem tak mam 2 dzieci charakternie różnych od siebie wiec tez tak myślałam z pierwszym dzieckiem dopóki nie pojawił się 2 diabelski który rozwalił jak to ujęła pani ” orgazacje ” i teraz wiem jak to pani mówi choćby góry s……..ły nie da się trzeba intuicji i naprawdę wyczynu cierpliwości by jakostoją ogarnać dziecka nie da się zaprogramować. Grzeczne się slucha do 2 mówi się po 50 razy i nic mimo tego że stosuje się te same metody wiec wniosek jest jeden.
No brawo! Cieszę się, że ktoś głośno przyznał, że czasem pomimo świetnych planów organizacyjnych, plany palą na panewce. Aśka jest moim drugim dzieckiem, więc jako tako niby powinnam wiedzieć z czym to się je, a jednak wiem jeszcze mniej niż przed posiadaniem pierwszego synka. Jest kompletnym przeciwieństwem swojego brata. Niestety z temperamentem człowiek się rodzi, i to niekoniecznie odziedziczonym po rodzicach ? Żywe srebro musi być non-stop pilnowane, bo wszędzie jest pełno. Najchętniej pomogłaby mamie we wszystkim co robi: mycie naczyń, sprzątanie domu, ubieranie się itp. to nic, że trwa to zdecydowanie dłużej niż gdybym robiła to sama. Liczę na to, że ten zapał i ciekawość świata zostaną z nią nawet jak dorośnie. Oprócz zachowania i zdrowi dziecka, są jeszcze sytuacje losowe i nie zawsze „chcieć to móc”. Co z tego, że mam chęci na jakieś inne aktywności niż bycie matką Polką, jak wszyscy dużo obiecują, a jak przychodzi co do czego to się rakiem wycofują. Dużo się swego czasu wkurzałam na swój los, bo nie lubię sytuacji, nad którymi nie mam zbytnio kontroli, ale uświadomiłam sobie później, że wkurzając się tylko sobie szkodzę, a głową muru nie przebije ? Cieszę się na razie z tego co mam, a kiedyś z Aśką nadrobimy swoje „życiowe plany” ?
piąteczka!!!!
ile się nasluchalam od męża, ze moje zmęczenie codziennym zasuwem przy trójce dzieci to wina organizacji. Bo jakbym tyle przez tel nie rozmawiała, nie marnowała czasu na głupoty to bym tyyyyle go miała, a i wszystko by było zrobione.
I byłoby tak pięknie.
Też chciałam być zorganizowana i nawet mi się to udawało, ale byłam tak zmęczona że wieczorem marzyłam tylko o spaniu. Maz czuł się zaniedbany ? Rzuciłam to w diabły! Teraz mam czasami kurz i biegające „koty” ale nikt nie narzeka ? a jak nie ma obiadu to są np. pierogarnie ☺ Wszystkim mamom polecam czasami wyluzować ?
Pozdrawiam
Ludzie są ważniejsi niż dobra organizacja i zasady. Potrzeby wszystkich członków
rodziny są ważniejsze niż dobra organizacja i zasady. Każda rodzina jest inna i może potrzebować czegoś innego. Czasem jestem z siebie bardzo dumna, że udało mi się ogarnąć wszystkie punkty z listy – naprawdę wszyscy na tym korzystamy. Innym razem mąż widząc jaka jestem wściekła, że MUSZĘ jeszcze 'coś’ zrobić sam prosi abym odpuściła
Taaaa, organizacja… też byłam mądra i zorganizowana, póki nie urodził się mój drugi syn. Teraz wiem, że jakieś 90 procent zależy od tego, jaki jest potomek. Cóż, taka nasza parszywa natura, że ciężko nam o wczucie się w sytuację innych, także mam, póki same tego nie doświadczymy.
Tez bylam madra przy pierwszej corce. Druga nadrabia za conajmniej piecioro i ciezko cokolwiek ogarnac
Niech spróbuje z bliźniakami.
Uwielbiam Cię Kobieto. Piąteczka
O tak. Przy blizniakach jest jeszcze bardziej kolorowo i roznorodnie. Jeden dzien to ideal nad idealy a nastepny to koszmar i masz ochote palnac sobie w leb jeszcze przed poludniem. Jak ja to znam ?
U mnie w domu HNBx2, więc organizacja w zasadzie jest niemożliwa :p wszystkie prace domowe ogarniam, jak dzieci zasypiają i pasuje mi ten układ :) każda z nas musi znaleźć swój złoty środek, a nie słuchać idealizowania innych, którzy może i mają pięknie w życiu, ale za to nudno ;) pozdrawiam :)
Polać porządnie autorce tekstu :) Bardzo mądrze napisane. Jak świat wielki tak każde dziecko inne i jednej właściwej recepty po prostu nie ma.
oczywiście ja bylam zorganizowana od samego poczęcia aż… do momentu jak sie okazało że moje dziecię urodzi sie z wadami wrodzonymi. Ależ oczywiście potem tez sie „or-ga-ni-zo-wa-łam” do czasu jak moja córeczka zafundowała nam kilkanaście pobytów pod drzwiami bloku operacyjnego. Teraz tez oraginzuję/planuję jej rehabilitację, korepetycje i basen ale Ona organizację postrzega jakoś zawsze na odwrót.
Wiesz Jest takie powiedzenie: Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swioch planach”
Dziekuję Ci za ten wpis
dla każdego słowo organizacja może oznaczać coś innego.
macie rację ze wszystko zależy od dziecka i sytuacji ale przyznajcie same że na spacerze unika się mam które tylko biadolą. Zdecydowanie wolę pośmiać się z koleżanką, choć wiem że zaraz pójdę do domu, gdzie będę za plecami słuchała narzekań starszego syna, wciąż sprzątać a w domu syf.
czasami warto pozwolić sobie na trochę luzu. Kiedyś nazwałabym to luksusem a dzisiaj wiem że nieumyte naczynia czy obiad jednogarnkowy to też jest do przeżycia. Najważniejsza jest moja psyche bo to ona pozwala na rozsądne macierzyństwo.
To zależy. Jedna matka nie musi kompletnie nic robić, ma męża, który zarabia na utrzymanie rodziny, a w drugim przypadku nie da się tak już prosto. I tutaj zaczyna się problem co do organizacji. Nie wspomnę o przypadkach losowych, czy tym, jakie nasze dziecko jest tak naprawdę(charakter, podatność na choroby). Jeśli jest chorowite, to szczepienie dzieci nie należy do najtańszych (zależy też na jaką chorobę) itd itd…
Brawo nikt by lepiej tego nie skomentował! Ja tylko chciałam powiedzieć, że o to w domu mam taki pierdzielnik bo starszak, który od tygodnia nie chodzi do p-la z powodu kaszlu i Epidemii grypy w placówce urządził zabawę WSZYSTKIM i na CAŁEGO! Kilka tygodni temu wpadalabym w szał! Bo ja też lubię organizacje i porządek! Ale po jednym z Twoich postów zrozumiałam, że nie warto! Także tyle w temacie!
Hej, jestem mamuśka która ma zdrowe kochane dziecko i jestem zorganizowana, przynajmniej próbuje … Ale organizacja to pewności każdego dnia co będzie i dane do tego schematy… Hahahahah nigdy żadna matka nie wie co jej dziecko ma w.glowie i co stanie się następnego dnia.. a więc róbmy swoje to co trzeba typu (obiady, pranie) a zmęczenie i jak się czujemy to dieta jaka stosujemy dla siebie samych , pokazuje nam jak o siebie dbamy nie mając sił podnieść się z łóżka itd.. miłego dnia?
Szczesliva – dziękuję, te słowa dużo dla mnie znaczą.
A ja tam uwielbiam takie dni, gdy ten swój poukładany dzień mogę rozwalić i iść totalnie na spontana, podążając za dzieckiem i jego potrzebami. Wtedy to dopiero jest dobry dzień. Czasem nasza organizacja codzinnosci zabiera radość z życia;(. Trzeba umieć jakoś wszystko pogodzić. Zgadzam się. Organizacja to nie wszystko.
Piękne słowa. Ja byłam bardzo „zorganizowana” przy pierwszej córce, która jadła, spała i była mega grzeczna. To była sielanka i pewnie jak bym miała tylko ja podpisalabym się pod postem Eweliny- z niewiedzy. Ale urodziła się druga córka :) i aby być tak dobrze „zorganizowana” jak przy pierwszej, musiałabym nie spać? i tu podpisuje się całą sobą pod Twoim artykułem. Każde dziecko jest inne i matki jednego dziecka nie do końca wiedzą jak wygląda życie z dwójka, trójka itd. Pozdrawiam :)
Jasne, że można się zorganizować i cudnie poukładać każdy dzień, żeby przebiegał jak w zegarku.. A za tydzień znów układać wszystko na nowo bo dziecku nagle się odwidziało i zmieniło sobie pory drzemek, nocnego zasypiania i porannego wstawiania. Nie ma co się zarzynać, żeby każdy dzień był IDEALNY i aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. 5 zdrowych i pełnowartościowych posiłków co 3 godziny, poprane, poprasowane, posegregowane, posprzątane i odsztapirowana mamusia… No nie bardzo.. to nie jest idealne, tylko sztuczne i odbierające radość ze spontaniczności i zaskoczeń którymi przesiąknięte jest macierzyństwo. Czerpmy z tej nieidealnej codzienności bo jak już dzieci wyfruną z domu to czasu na IDEALNY porządek będziemy mieć aż za dużo, tyle, że bez ich obecności już nie będzie tak idealnie..
A to co mnie jeszcze denerwuje w opinii publicznej to tekst „Nie wypada Ci ….. bo jesteś matką”. Od teraz tylko spódnica po kostki, płaskie botki, golfy i moherowe berety… Sory, nie mój klimat. Poza matką ciągle jestem kobietą i chce się nią czuć. Nie dajcie się zaszufladkowac i zaszczuć. Niech moc będzie z Wami ?