Nie ściemniając tutaj i nie robiąc z siebie skromnej i uciśnionej przyznam, że raczej uchodzę za ogarniętą kobietę w kwestiach kosmetyczno-urodowych.
Nie jestem alfą czy omegą, żeby było jasne. Nie jestem również chemikiem, ale też nigdy nie pretendowałam do tego, aby nim być. Wiem co to fotostabilna witamina C, wiem co to kwasy BHA, AHA czy inne. Wiem też, jakie kosmetyki służą mojej skórze, ale zdecydowanie jestem z tych osobników, dla których skład kosmetyków to nie żadna religia. Jak momentami czytam te niektóre wynurzenia na stronach, na których analizowany jest skład kosmetyków dla dzieci, i konsultuję niektóre poruszane tam kwestie z moją ciocią, która zajmuje się m.in. kosmetycznymi formułami chemicznymi, to dziękuję sobie za zdrowy rozsądek a mojej cioci za to, że zna się na składach i formulacjach lepiej niż osoby piszące tam artykuły.
Ciocia dała mi jedną, złotą radę:
– Magda, nie daj się zwariować, błagam! Zaraz przestaniesz mi tu oddychać, bo będziesz doszukiwała się zła w każdej wdychanej cząsteczce!
I tutaj zaczęła mi tłumaczyć, co wpływa na skład kosmetyków i na czym polega tworzenie kosmetyków. I to nie jest takie zero-jedynkowe, jak wydaje się niektórym. Zresztą, zamierzam poświęcić temu osobny post, pod którym podpiszą się osoby odpowiedzialne za tworzenie składu kosmetyków klasycznych i np. ekologicznych. Publikację jego planuję przed wakacjami, także stay tuned! Dowiecie się wtedy na co zwracać uwagę, ale z czym również nie przesadzać.
Ale ja dzisiaj nie o tym, choć po części również o tym!
Otóż jako osoba, która kocha kosmetyki, studiowała kosmetologię (ale jej nie ukończyła, gwoli jasności) i lubuje się w tym temacie hobbystycznie, było kilka kwestii, na które reagowałam totalnym sceptycyzmem i dziwiłam się, że inni się na to porywają. Ponadto ktoś kiedyś (na jakiejś stronie związanej właśnie ze składami kosmetyków) napisał, że przenigdy nie da się na TO namówić, bo to jakby fundowanie samej sobie raka i trzeba być głupim, aby się na to porywać.
I ja byłam przez ostatnie lata uprzedzona do tej metody szalenie. Nawet reagowałam złością, gdy ktoś mi mówił, że on woli właśnie tak, bo ma święty spokój na 2-3 tygodnie, a naturalne sposoby zupełnie go nie przekonują. A ja byłam tylko za tymi naturalnymi, bo to zdrowe i w ogóle. Niemalże religię z tej „zdrowotności” uczyniłam, aż w pewnym momencie ogarnęłam się w porę!
O co chodziło?!
O ten modny, wygodny i trwały manicure hybrydowy!
Dla niektórych „kosmetycznych-nazi” rakotwórczy i w ogóle be. A dla mnie już nie! :D
I nareszie ….k upiłam sobie domowy zestaw do manicure’u hybrydowego.
Kupiłam lampę, lakiery, pilniczki, dehydrator, i tę całą resztę, która wyniosła mnie kilka stówek. Ale wartych tego całego zachodu, bo wystarczy na lata! I przepadłam! Zakochałam się! Nauczyłam się, jak to robić. A jest to mega łatwe! I biję się w pierś i odszczekuję, że taka byłam sceptyczna do tej całej metody. A jeśli nie wiecie, co to te hybrydy, to już wyjaśniam.
Co to jest manicure hybrydowy?
Manicure hybrydowy to jest popularna od kilku lat metoda stylizacji paznokci. Przy manicure hybrydowym wykorzystuje się specjalny preparat (specjalny lakier), który jest nakładany na paznokieć z reguły w dwóch-trzech warstwach i jest następnie utwardzany pod lampą UV. Taki lakier utrzymuje się na paznokciach ok. 2 tygodni. Najpierw nakładamy bazę, następnie lakier kolorowy i tzw. top, czyli preparat nawierzchniowy. Każdą z tych warstw utrwalamy pod lampą UV.
Choć ja ostatnio ogarnęłam jeszcze łatwiejszą metodę i nakładam monofazę, ale o tym kiedy indziej :-)
Dziewczyny, dałam się namówić! Ale to nie tak zwyczajnie się dałam namówić. Zaczęłam sobie tłumaczyć, że może jednak warto spróbować. Że to oszczędność czasu, pieniędzy, i wygoda, piękny wygląd, i takie tam wiecie słodko-pierdzące zwroty!
Wygoda – japierdzielęjakawygoda!
Efekt – wygląd paznokci naprawdę wchodzi na wyższy level!
I oszczędność siana! – byłam na kilku wizytach w salonie i to dość droga impreza w okolicach mojego zamieszkania. A zestaw do domowego manicure’u hybrydowego zwrócił mi się już po 2 miesiącach!
Czy paznokcie się niszczą po manicure hybrydowym?
Nie zauważyłam. Ale robię sobie przerwy i nie robię hybryd non stop. Po 2 tygodniach hybrydy robię kilka dni przerwy. Odżywiam je wtedy odżywkami, olejkami. Robię kąpiele olejowe. Kilka kosmetyków polecę Wam wkrótce w jednym z postów, które planuję w marcu. I po kilku dniach pielęgnowania wracam ponownie do hybrydy. Zrobię niebawem małą serię dot. manicure’u hybrydowego. Jest o czym pisać, serio.
Także jest moc! To była moja najlepsza decyzja ostatnich miesięcy! I odszczękuję to, co kiedyś napisałam i przepraszam dziewczyny!
Kilka Czytelniczek polecało mi manicure hybrydowy, a ja za każdym razem sceptycznie odpisywałam, że nie chcę się truć i że moje naturalne pazury są spoko.
Moje naturalne nadal są spoko, ale ta wygoda z hybrydami, tzn. 2 tygodnie świętego spokoju, jest nie do przecenienia! A co do trucia – litości! Mieszkam w Krakowie. Jak to powiedziała moja ciocia:
„Magda, jeden spacer po Małopolsce w dzień ze smogiem robi więcej szkody niż nałożenie tysiąca warstw tej Twojej hybrydy” ;-)
Piąteczka!
6 komentarzy
dokładnie jakbym czytała o sobie!! też się wstrzymywałam, wstrzymywałam, aż zrobiłam kilka razy i później nie czekając długo raz dwa kupiłam zestaw! Do Twoich argumentów „za” dodałabym jeszcze przyjemność i satysfakcję ze zrobienia sobie samemu pięknych pazurków oraz relaks w trakcie ich robienia i oderwanie się na ten czas od obowiązków ;)
Myślałam, że będzie też link do zestawu który kupiłaś. Mogę cię bardzo prosić o załączenie linku.
Moje hybrydy trzymają się 3-4 tyg i mają nieduży odrost
ja już od 3 lat robię ciągle u kosmetyczki i moje paznokcie są w mega kondycji :)
_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Mialam zamiar zrobic hybryde ale wstydzilam sie pójść do salonu z uwagi na ciągle skubanie skorek. Maż jednak zrobil mi prezent urodzinowy i kupil po kryjomu zestaw startowy do hybryd. Moje paznokcie wygladaja cywilizowanie, chyba najlepiej od lat. Koniec z problemem skorek. Robię sobie sama paznokcie i mam spokój na 2 tygodnie. Robię kiedy mam czas, nie muszę się nigdzie umawiac co jest dobre przy małym dziecku. Też byłam sceptyczna do tej metody manicure ale chyba zakochalam się w tym. Powiekszam swoją kolekcję lakierow i przyborow. Warto poogladac filmy w internecie z poradami. To dużo pomaga bo moja pierwsza hybryda według instrukcji była na 2+. Teraz mam juz trzecia i pierszy wzorek ??
prawda :) ja mam ciągiem lata świetlne już panzokcie-zelowe,akrylowe i hybrydowe- i żyje;)