Nigdy chyba nie byłam dobra w te klocki. Hmm chyba jednak skłamałam montując to pierwsze zdanie. Kiedyś byłam genialna w te klocki! Powiem więcej, kiedyś czyli kilkanaście lat temu zdobyłabym medal w tej dyscyplinie, ku wkurzeniu mojego otoczenia, o ile takie medale byłyby rozdawane.
Tymczasem za pół roku stuknie mi trzydzieści kilka wiosen (celowo nie określam ich dokładnie, bo chyba już nie robią na mnie większego znaczenia i równie dobrze mogłabym napisać, że mam dwie albo cztery dychy), a ja czuję, że jestem w tej najprzyjemniejszej rzeczy coraz słabsza.
Taki ze mnie klasyczny cienias. Chociaż inni by napisali, że wcale cieniasem nie jestem, tylko zasuwam jak ruski ciągnik na ugorze. Tak, dokładnie tak jest. Wieczory w ostatnich czterech latach to dla mnie raczej nie jest synonim relaksu i beztroski, jak to bywało kiedyś, w czym zresztą się specjalizowałam. Wieczory ostatnich miesięcy to istna pogoń. Pogoń za dobrym humorem moich dzieci, aby nie kończyły dnia marudzeniem a uśmiechem na twarzy. Pogoń za tym, aby dokładnie umyć te małe ciałka, osuszyć je, wklepać jakąś emulsję czy olej kokosowy. Zrobić im do jedzenia coś, nad czym nie będą grymasić a zobaczę u nich ich trzęsące się ze smaku uszy. Później pogoń za tym, aby to wszystko posprzątać. Zagonić chłopaków do ogarnięcia zabawek. Uśpić jednego i drugiego a później zaliczyć kuchnię, łazienkę i ten cały syf, który zdążył się nazbierać nie wiadomo kiedy.
Ja zupełnie nie narzekam, bo lubię porządek. Czasami nawet lubię sprzątanie. Lubię budzić się rano i pić kawę w schludnej kuchni. Lubię ten widok, gdy chłopcy wbiegają do pokoju i witają się z poukładanymi zabawkami. Z za sekundę ten cały porządek, jest już tylko wspomnieniem. Lubię obserwować ten żywioł rozpoczynającego się dnia, poukładanego według mojej potrzeby.
Ale nie dzisiaj. Dzisiaj wieczorem zrobię coś mega ważnego, o czym zapominam prawie każdego wieczora!
Dzisiaj wieczorem daję sobie dyspensę od wieczornego zapierdzielania po całym mieszkaniu i ogarniania nieogarniętego. Zaraz nalewam wodę do wanny, dzieci zostawiam tacie, który za kilkadziesiąt godzin już wylatuje, a ja po rozgrzaniu się w oparach jakiegoś lawendowego olejku, pójdę z największą przyjemnością do sypialni i walnę się na łóżko z impetem. Bez wyrzutów sumienia zrobię sobie wieczór resetu. Dlaczego tak? Dlatego, że w przeciwnym razie chyba zwariuję. Bateryjki mam na wykończeniu!
A nawet jeśli ten reset nie będzie pełny, bo do sypialni wbiją mi za moment chłopcy, to będę chociaż wiedziała, że się starałam. A ta cała nieogarnięta reszta poczeka do jutra. Dlaczego tak?
A dlaczego nie?! ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
9 komentarzy
To ja jestem mistrzynią :-) Każdego wieczoru mam kilka godzin dla siebie. Czasami mam też wyrzuty sumienia, że mogłabym poprasować to zaległe pranie albo zrobić pierdylion innych rzeczy, ale tylko czasami. Gdzieś tam w środku czuję, że taki reset jest mi potrzebny, więc po prostu z tego korzystam ;-)
Ja czasami też nie mam siły na sprzątanie, więc ogarniam z grubsza syf i bałagan. Ale nie lubię odpoczywać w bałaganie, nie lubię obudzić się rano i mieć rozgardiasz w kuchni !!! nauczyłam się robić pewne rzeczy odruchowo – czyli wieczorne sprzątanie. Ba – nienawidzę tego!!! ale nie ma kto za mnie tego zrobić, niestety. Dlatego w niedzielę po spacerze i zabawie z dziećmi – sprzątam, prasuje, a nawet piorę … a na tygodniu praca i odrabianie lekcji …
A dlaczego dzieci same nie ogarniają zabawek? Dziewczyny, nie hodujmy obibokow. Hodujmy samodzielnych facetów dla naszych córek!
To ja mam tak co dziennie dzieci zasypiaja o 18 stej co dziennie a ja siadam wygodnie w fotwlu i dopoczywam sobie ale zanim to nastąpi to moje dzieci układają swoje zabawki i sprzataja po sobie wiec ucza sie obowiązków jakie do nich należą. A ja potem tylko blogi relaks.
Jedno mi sie tylko nasowa czytając to . Dzieciaki rozpieszczone jak dziadowski bicz , dlaczego same nie sprzątają zabawek ? Dlaczego matka usypia ich a nie położy do łóżka przytuli i powie kocham cię miłych snów wyjdzie z pokoju zamykając drzwi za sobą ? Moje dzieci same sprzątają zabawki , chodzą spać o 20-tej , po obiedzie staram sie sprzątać od razu zeby nie było bałaganu za dużo , po kolacji to samo . Jak dzieciaczki idą spać to zostaje mi tylko odkurzanie a nawet bardzo często odkurzam jak dzieci szykują sie do spania , także jak je położę do łóżek to mam czas dla siebie i odpoczywam . Trochę myślenia nowoczesne mamy i nie bedzie narzekania ze to czy tamto , ale tak to jest jak sie wprowadza do domu bezstresowe wychowanie a dzieci na lenie rosną
Całkiem perfekcyjna z Ciebie mama. ?
Na szczęście są też inne nieperfekcyjne jak ja które sprawiają że ich dzieci powiedzą w przyszłości dzięki mamo za idealne dzieciństwo. Szczesliva pamietaj że jest nas więcej
Może uda mi się coś z tych mądrych i praktycznych rad wcielić w życie. Niby wiem, a często doprowadzam do spiętrzenia zadań i jest nerwówka. Zawsze zazdrościłam poukładanym osobom, bo w konsekwencji żyją spokojniej i dzieci uczą się systematyczności.
Ja doskonale rozumiem :) każdą wolną chwilę poświęcam dziecku i nie zgodzę się z większością komentarzy. Leniwe dziecko, a kochane dziecko to raczej dwa inne pojęcia. Trzylatek nie będzie mył za mnie garów. Zabawki zbieramy razem, często razem odkurzamy, ale jeśli nie śpi to spędzam z Nim wolny czas, a swoje obowiązki zostawiam na wieczór :)
Jak czytam te nie które komentarze to jestem w szoku jak inne mamy szybko oceniają na podstawie fragmentu, że dzieci obiboki, rozpieszczone.