Okazało się, że popełniłam zbrodnię. Wyszło na to, że ja, osoba, która powinna dawać innym przykład, dopuściła się czynu, którego powinna się wstydzić. Ba! Ja powinnam się nie tylko wstydzić.
Wg oświeconych, którzy wytykają mi i innym matkom błędy, powinnam była naprawić swój błąd, na klęczkach prosić o wybaczenie całą rodzinę, w tym moich dwóch małoletnich synów, a później odpokutować to wszystko, co złego uczyniłam.
Kto był moją ofiarą? Rodzina. Podobno to moi najbliżsi okazali się być tarczą, do której strzelałam lotkami i nadal cały czas to robię. Podobno to wszystko odbije się na mnie i moich dzieciach, które zamiast patrzeć na matkę dającą przykład, to będę krzywo patrzyli na matkę, która działa przeciwko nim. A bzdura! :D
Co zrobiłam? Podarowałam mojemu mężowi dwójkę małych dzieci, życzyłam im szczęśliwej drogi i pozwoliłam spędzić „męski” czas we trójkę. Beze mnie! Bez matki, która to powinna im podobno gotować (jak to mawiają niektórzy), prowiantować ich, przewijać i oporządzać. A figa z makiem! Pojechali i świetnie się bawią! Tak, beze mnie mają cudowny czas, a ja nie mam z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia. Odrobinę tęsknię, nie ukrywam, ale tak naprawdę to ładuję baterie i cieszę się, że mój Mąż nie spękał, tylko sam takie rozwiązanie zaproponował! Zresztą, Wy często w swoich mailach piszecie do mnie, że Wasi mężczyźni też nie zgrywają „lewych rączek”, tylko gdy dzieciaki są już „odrośnięte” to mężczyźni dostają wiatru w żagle i biorą sprawę opieki w swoje ręce. I bardzo dobrze!
Ja nie chcę i nigdy nie będę się czuła winna, kiedy wyjdę bez dzieci z domu i postanowię zostawić maluchy z ich tatą. Usilnie nad tym pracuję, aby nigdy nie dopuścić do siebie myśli, kiedy wyściubię mój matczyny nos z domowego ogniska, i oddam się uciechom cielesnym, jakimi jest dla mnie m.in. wybieranie kolejnego żelu pod prysznic. Co robię w ramach autoterapii, aby z dzieciakami w domu nie oszaleć!
Ja nie chcę i nie czuję się winna, gdy wyjeżdżam na cały dzień bez mojej rodziny postanawiając się spotkać z innymi cudownymi kobietami, aby pogadać z nimi o życiu, o związkach, a nie po raz setny o zupkach i kupkach. I naprawdę nie widzę sensu wytykania mi tego, jak niektórzy próbują to usilnie robić sugerując mi, że zaniedbuję wtedy rodzinę. Ja nie zaniedbuję rodziny wtedy, ja nie dopuszczam aby zaniedbać samą siebie!
Próbując na chwilę zapomnieć o domu, a zaczynając egoistycznie czasami myśleć o sobie, robię wszystko, aby nie zwariować. Nie chcę każdego dnia identyfikować się w 100% z kuchnią, łazienką i placem zabaw. Chcę regularnie i bez najmniejszego poczucia winy robić coś tylko dla siebie. Tak bezczelnie – wy-łą-cznie dla siebie.
Chcę obudzić się rano i zrobić sobie pyszną, niespieszną kawę z mlekiem. Chcę wypić ją w świętym spokoju zostawiając w tym czasie dziećmi ze swoim tatą. Nie chcę się wtedy czuć winna, że jedno z dziecko w sumie to powinno jeść już kaszkę, a drugie poprosiło mnie o kromkę chleba z ulubionym dżemem i keczupem i nadal musi czekać, bo matka delektuję się i dokofeinizuje.
Nie czuję się winna, gdy bywają chwile, że stawiam moje potrzeby ponad potrzebami moich dzieci, aby za chwilę to ich potrzeby były moim priorytetem. Nie zaszkodzi odrobina równowagi w przyrodzie, serio! Nie chcę być samobiczująca się ofiarą, która do końca życia będzie piła symboliczne zimne kawy. Bo najpierw będą potrzeby dzieci, a później potrzeby wnuków, aby na samym końcu mojego żywota obudzić się z ręką w nocniku dochodząc do wniosku, że pół życia krzyżowałam się na własne życzenie.
Nie chcę czuć się winna, że robię coś, co pozwoli mi nie zwariować.
Nie będę ofiarą macierzyństwa, które wg niektórych polega na zapominaniu o swoich potrzebach i stawianiu na piedestale potrzeby innych, aż do samego końca. Głęboko wierzę, że szczęśliwość i spełnienie matki prowadzi do szczęścia tych małych absorbujących stworków, które zagarną tyle ile im damy, i dobrze. Jednak jeśli czasami damy im coś odrobinę później, to nauczymy ich przynajmniej cierpliwości ;-)
Piąteczka!
10 komentarzy
Jestem w stu procentach tego samego zdania! :) Mój mąż pracuje za granicą a gdy przyjeżdża to pierwszego dnia cieszymy sie sobą a już nastepnego zostawiam z nim naszego małego synka i biegne na paznokcie i na zakupy! :D I owszem, niektorzy patrzą na mnie wtedy wręcz zniesmaczeni że zostawiam Syna i ide zrobić SOBIE paznokcie zamiast siedziec w domu i gotowac obiad dla Męża który ledwie wrócił z pracy. Ale ja tych wszystkich ludzi mam gdzieś bo moje potrzeby też są ważne a Mąż jest uradowany że moze spedzic z Synem pare chwil sam na sam :)
Szczęśliva jesteś moją bratnią duszą! :)
Im więcej damy sobie, tym więcej nas dla innych.
No kurna piateczka!wreszcie mądra blogowa mama! Zgadzam sie w 100%nie samymi dziecmi matka zyje! A te nadgorliwe mamuski … no coz odbije sie im to czkawką
Święta racja !!
Cóż dziwi mnie fakt jak wszystkie mamuśki „wyją” bo od narodzin dziecka piją zimna kawę rano… czy jestem wyrodną matką bo nigdy prze nigdy odkąd mój synek sie urodził nie piłam zimnej kawy ?! Nie !! Po 738393 razie wstawania w nocy chociaż 10 minut na ciepła kawę mi sie należy i nie mam wyrzutów sumienia… a synek jak najbardziej zadowolony bo moze z mama poleżeć godzinę w łożku ?
To smutne, że to takie wielkie halo gdy ojciec zajmie się swoimi własnymi dziećmi w drodze wyjątku:( Powinna to być zupełnie normalna i codzienna sytuacja. Sama sobie dzieci nie zrobiłaś, jak również samodzielne nie podjęłaś decyzji o ich posiadaniu! A jednak na co dzień wszystkie obowiązki związane z wychowaniem waszych dzieci spadają na ciebie:( Poważnie?! Kompletnie tego nie pojmuję. Opisujesz sytuację jakbyś zostawiła męża z dziciakami na co najmniej na rok .
Przepraszam jeśli wypowiedziałam się mało delikatnie, ale naprawdę nie jest moją intencją kogoś urazić. Jest po prostu bardzo szkoda tych wszystkich kobiet, które tak źle siebie traktują, okradając się z własnego życia :( Jakoś mężczyźni sobie nie krzywdują z takich powodów. Nawet jeśli w głupi sposób, to potrafią o sobie pomyśleć, choćby wykręcając się ” oba lewymi rączkami” i tym , że „się nie znają”, lub nie mają czasu. Pozrawiam ze szczerą sympatią, choć zatroskana
Dla dzieci, tata jest bardzo ważny, takie wspólne spędzenie czasu, bez mamy, jest dla nich naprawdę cudowne. Cokolwiek by ktoś mówił, jest to zdrowe i rozsądne.
U mojej siostry, mąż zabiera synka na ryby, na kilka ładnych godzin., Nawet dostał małą wędkę. Naprawdę świetnie się razem bawią. Nawiązuje sie też silniejsza więź między dziećmi a ojcem. Równowaga między mamą i tatą. Inne postrzeganie świata. No i po to są rodzice, każdy daje dziecku coś innego. I tak powinno być :)
Tak czytam i strasznie mi szkoda nas Polek w większości wychowanych właśnie w takich klimatach: jak zostaniesz matka to masz dzieci sama wychowywać, o dom sama dbać, mężowi dogadzać i nie narzekać! W Niedziele z przyklejonym uśmiechem na sumę z rodzinka iść! Tobie nic się nie należy , ciesz się wogole , ze te rodzine masz! Piękne dzieci i tak dobrego męża , który przecież na was haruje! Oszsz … kurwa jak mnie to od małego uwierało! Widząc moja mamę uslugujaca tacie( który nawet talerza po zupie po sobie nigdy nie sprzątnął!!!) Kobiety! Błagam was ! Jesteśmy matkami , żonami ale przedewszystkim SOBĄ ! Nie męczennicami ! Dbajmy o siebie, o czas dla siebie , nasze zdrowie, pasje! Mieszkam za granica i moge was zapewnić , ze nasze wschodnie sąsiadki nie maja problemu z czasem tylko dla siebie! I wiecie co? Ich dzieci i mężowie jeszcze bardziej je doceniają! Nikomu się krzywda nie dzieje ! Poprostu rodzina widzi w nich człowieka z potrzebami , a nie służąca! Pozdrawiam !
Bardzo podoba mi się post!!! Jestem całkowicie za Pani poglądem i popieram! My też powinnyśmy żyć!
Brawo TY ! :)
Witam gorąco.
Też tak postanowiłam, zaraz po ślubie, dzieci TAK, 100 procent poświęcenia dla nich NIE. Nie pozwalam sobie wchodzić na głowę a dzieci są bardziej samodzielne już od małego a nie „30 latek, który nie umie wody na herbatę zagotować”. Mamy przed sobą jeszcze wiele lat życia i gdy się tak poświęcimy dzieciom bez reszty to po ich odejściu z domu mamy dramat gotowy a przecież jesteśmy jeszcze młode. Uczmy się więc za w czasu, że nie samymi dziećmi matka żyje.
Pozdrawiam wszystkie odważne ;)