Potraktujcie ten post jak ostrzeżenie. Tę wiadomość dostałam od Anety dwa dni temu i nie mogłam tamtego wieczoru zmrużyć oka, bo przypomniałam sobie naszą sytuację sprzed pół roku, gdzie mój Junior wywinął nam podobną akcję.
Niektórzy będą wieszać na Anecie psy uznając, że to była jej lekkomyślność. Ja jednak stoję po jej stronie – cały czas podczas wieczornych kąpieli pilnuję naszego Juniora, który jednak jest tak nieprzewidywalny, że spuszczenie z niego wzroku na 2 sekundy może być niebezpieczne w skutkach. Dokładnie jak to miało miejsce z najmłodszym synem Anety.
A o nieuwagę nietrudno, szczególnie kiedy do upilnowania mamy nie jednego brzdąca, a dwóch albo trzech w tym samym czasie, jak to w przypadku Anety.
„Magda, zrobisz z moja wiadomością co chcesz, ale postanowiłam napisać, aby ostrzec innych przed podobnymi perypetiami. […]
To był czwartek. Przygotowałam kąpiel dla całej mojej trójki. Ostatniego do wanny włożyłam najmłodszego Krzysia. Kiedy ten zaczął się bawić zabawkami w wodzie, zajęłam się wtedy myciem Jasia i Kacpra. Kiedy wyjmowałam Jaśka z wanny, cały czas mając na oku najmłodszego gagatka, usłyszałam dziwny kaszel. Pomyślałam, że znowu grypa nas zaatakuje. Ale Krzyś kaszlał coraz częściej i częściej. W pewnym momencie ten jego kaszel zrobił się dusząco-drapiący i był bardzo wyraźny. Dwóch starszych synów oddelegowałam do dużego pokoju, aby zająć się najmłodszym.
I w tym właśnie momencie Krzyś zaczął się na moich oczach dusić!!! Trzymał w swojej rączce łódkę i gąbkę i charczał nie mogąc złapać oddechu. Nie wiedziałam zupełnie, co mam robić! Myślałam najpierw, że napił się wody, ale on w przeciwieństwie do swoich starszych braci nie ma w zwyczaju pić wody z wanny. Zaglądnęłam do jego jamy ustnej – nic nie znalazłam! A Krzyś charczał i dusił się coraz bardziej! Wyjęłam go z wody, dałam do góry nogami sądząc, że jeśli ma cokolwiek w buzi, to za moment wypadnie. Nic nie wypadło!
Zrezygowana już postanowiłam sprawdzić palcami, czy coś przypadkiem mu nie zaklinowało się w buzi. Wepchnęłam palce do gardła i … pociągnęłam za kawałek gąbki! Myślałam, że to był jedyny powód kaszlu, tymczasem okazało się, że on dalej kaszlał!
Magda. Ja myślałam, że zwariuję! Znowu wepchnęłam mu palce do gardła i znalazłam tam mnóstwo maleńkich kawałków gąbki, które musiał nadgryzać podczas kąpieli! Z uporem maniaka wyciągnęłam wszystko nie patrząc na to, że wpycham mu tam całą prawie rękę! Po chwili wyjęłam wszystko.
Krzyś przestał się dusić a ja nie mogłam przestać trząść się ze strachu!
Nigdy więcej przeklętych gąbek! Wiem, że pomyślisz, że to moja wina, bo nie zauważyłam go nadgryzającego gąbki podczas kąpieli. Pewnie będziesz miała rację. Ja widziałam, że on trzyma tę felerną gąbkę w okolicach ust , ale myślałam, że myje sobie buzię! Zamiast myć buzię on tę gąbkę nadgryzał i połykał, a ona blokowała mu gardło! Co by było, gdyby te kawałki gąbki zaczęły go dusić podczas snu w nocy! Nie chcę nawet myśleć. […]
Współczuję Anecie przeżyć :( U nas miała miejsce bardzo podobna sytuacja. Na szczęście ja wyłapałam to na samym początku, kiedy mój Junior coś ewidentnie żuł w buzi. Co z tego, że sama nigdy gąbek nie kupowałam, bo mam do nich lekkie obrzydzenie ze względu na to, że są siedliskiem bakterii i cmentarzem dla martwych komórek naskórka. Chłopcy dostali kiedyś taką gąbkę w prezencie z nadrukowanym ulubionym bohaterem jednej z bajek i postanowiłam jej na „dzień dobry” nie wyrzucać, bo jedna z babć chciała dobrze. Tymczasem już po pierwszym użyciu wydłubywałam gąbkę z ust mojego eksperymentującego roczniaka…
Po prostu wyrzućmy te przeklęte gąbki! Ani one higieniczne, ani jak się okazuje bezpieczne…
Piąteczka!
4 komentarze
Zupełnie bym na to nie wpadła, dzięki za ostrzeżenie i cieszę się że z synkiem Anety wszystko dobrze.
Wow. Nie mamy gąbki i nie będziemy mieli do co najmniej 5 urodzin…
dobre ostrzeżenie, też bym nie wpadła na to, dzięki
polecam przestudiować „sieć” w temacie jak udzielać pierwszej pomocy przy zakrztuszeniu, ja nie miałam sytuacji zakrztuszenia gąbką… mój miesięczny synek zakrztusił się lekami, sytuacja była dramatyczna a ja w tym dramacie potrafiłam tylko wezwać karetkę, ratowała Go babcia, ratowała jak umiała
teraz znam zasady pierwszej, na szczęście do tej pory nie musiałam tego wykorzystywać i pewnie z instruktażowej kartki, która wisi na mojej lodówce w kryzysowej sytuacji wykonałabym tylko połowę czynności ale liczę na to, że zadziałałabym schematycznie
naprawdę kilka chwil spędzonych przed filmem instruktażowym, a później usystematyzowanie tego może być najcenniejszą wiedzą jaką posiadacie