Ta historia i te informacje mnie przytłoczyły. Na prośbę Dominiki zdecydowałam się jej historią podzielić z Wami. Przyznam się Wam bez bicia, że ja nie miałam o tym zielonego pojęcia. :( Biję się w pierś! Gdyby nie mail od Dominiki dalej bym żyła w niewiedzy. Co więcej – w pierwszych latach mojego życia niemalże rokrocznie byliśmy z rodzicami nad morzem i nigdy nie spotkałam się z taką przestrogą.
Możliwe, że mnie ostrzegano, ale niestety tego nie pamiętam. :( Historia Dominiki jest smutna, wierzę jednak, że dzięki niej chociaż garstka rodziców dowie się o tym, na co naprawdę warto uważać, bo nie ma z tym żartów. :(
Dominika napisała (mail został tylko kosmetycznie zredagowany):
„Magdo, postaram się napisać to wszystko bez emocji choć uwierz mi, że łzy cisną mi się do oczu przy każdym zdaniu. […]
Mój kuzyn był najbardziej roześmianym dzieckiem, jakie znałam. Traktowałam go jak brata, którego nigdy nie miałam […].
Zawsze od maleńkości bawiliśmy się razem. Jeździliśmy na te same kolonie. Ciocia z wujkiem często zabierali mnie ze sobą nad polskie morze, bo tata pracował z mamą w szpitalu i bardzo rzadko udawało nam się jeździć wspólnie na wakacje z całą rodziną. […]
Miałam wtedy 8 lat. Wojtek był ode mnie o dwa lata starszy i pamiętam do dziś, że jak gdzieś szliśmy, to zawsze brał mnie za rękę. On nie miał rodzeństwa, ja też nie miałam rodzeństwa i traktowaliśmy się jak brat z siostrą. […]
Do dzisiaj pamiętam, jak poszliśmy wtedy z ciocią na plażę. Ten dzień mam w głowie po dziś. Już tyle razy analizowałam każdą godzinę tego dnia, że obudzona w środku nocy mogłabym wyrecytować, co się wtedy dokładnie działo. […] Jak tylko rozłożyliśmy parawan, ciocia rozdała nam kanapki i wcinaliśmy je z Wojtkiem aż się nam uszy trzęsły. On zawsze oddawał mi ogórka ze środka, a ja mu oddawałam pomidora. […]
Po rozłożeniu parawanu zaczęłam kopać duży dół, bo w planie mieliśmy zakopać siebie aż po szyję. Zajmowało to nam pół dnia, ale zabawy było przy tym co niemiara. Ciocia rozłożyła się na leżaku. Ja zaczęłam kopać dół, a Wojtek krzyknął, że idzie chyba jego tata, bo widzi go z daleka przy wejściu na plażę. Wujek miał taką charakterystyczną czerwoną czapkę z daszkiem. Wtedy widziałam Wojtka po raz ostatni. Pomachał mi wtedy, uśmiechnął się na znak, że zaraz wróci do kopania dołka razem ze mną, a później mieliśmy w planach sprawdzić, jak ciepła jest woda i dumaliśmy nad rzucaniem się na fale. Zawsze najpierw wchodziliśmy do pasa do wody, przyzwyczajaliśmy się do niej i później pod okiem cioci bawiliśmy się na falach. Ciocia krzyknęła tylko jeszcze, że Wojtek ma szybko wracać i żeby nie zapomniał powiedzieć tacie, żeby poszli jeszcze po lody dla wszystkich. […]
Wojtek już nie wrócił. Dopiero dwie godziny później okazało się, że ten mężczyzna w czerwonej czapce to nie był wujek, tylko ktoś inny.
Kiedy przez kwadrans Wojtek nie wracał zaczęłyśmy się z ciocią martwić, ale uspokajałyśmy się, że Wojtek jest ze swoim tatą i poszli na te lody pewnie gdzieś dalej, a po drodze jeszcze pewnie po lodówkę turystyczną i dlatego im tak zeszło. Ciocia zapomniała swojej komórki z domku i nawet nie było jak zadzwonić.
Scenariusz okazał się być najgorszym z możliwych. Do dzisiaj nasza rodzina nie może się z tego otrząsnąć. Kiedy ciocia się o tym dowiedziała wydała z siebie krzyk bólu, który wydawał się być przejmująco nadludzki … […]
Okazało się, że wujek wyszedł z domku dopiero dwie godziny później. Wojtek pewnie zrezygnowany, że nie spotkał taty, poszedł nad brzeg morza i sam zaczął sprawdzać wodę nie czekając na mnie. Takie były hipotezy. […] Znaleziono jego ciało dwie godziny później w pobliżu falochronów. Cały był podrapany. Podejrzewano, że to od muszelek, których przy falochronach jest cała masa i są bardzo ostre, i kiedy głębina przy falochronach go pochłonęła, a prąd zwrotny go wessał, to on obijał się o te muszelki bezwładnie.
Nie miał podobno żadnych szans. Głęboka woda przy falochronach i prądy, które mogą wessać pod wodę są wyjątkowo silne. […]
Tylko my wiemy, co przeżywaliśmy tamtego dnia. Ogromu tej tragedii nie da się opisać słowami. Wojtek zawsze będzie w moim sercu a ja wiem, że jego śmierć nie może pójść a marne. Co roku od ponad dwudziestu lat mówię każdemu, kto planuje wyjazd nad morze, że ma uważać na falochrony i głęboką wodę, która przy nich jest. Dlatego też napisałam do Ciebie Magda. Nagły spadek terenu jest nieprzewidywalny i w jednej sekundzie możemy się znaleźć pod wodą, mimo że pół metra wcześniej woda sięgała nam tylko do pasa.
Ja nie jeżdżę nad polskie morze. Od tamtej pory mam blokadę i morze kojarzy mi się tylko z jedną sytuacją.
Dominika.”
Kochani, teraz już wiem, że nie bez przyczyny przy falochronach jest zakaz kąpieli. Woda przy falochronie to śmiertelna pułapka, co widać na przykład na poniższym zdjęciu i filmie, który przygotowało WOPR ze Słupska.
(WOPR, Fot: WOPR Słupsk)
Bezpiecznych kąpieli, kochani! Z daleka od falochronów i z oczami uważnie obserwującymi nasze dzieci!
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, to zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat, ku przestrodze – z góry dziękuję! :*
4 komentarze
Niestety, wielu rodziców nie pilnuje swoich nawet bardzo małych dzieci. Jakp ludzie dorośli powinniśmy reagować także na zagrożenie innych dzueci nie tylko swojego, często ludzie patrzac na swoje dziecko mają klapki na oczach i nie interesuje ich dziecko topiące się metr dalej, to nieludzkie. W zeszłe wakacje musiałam dotrzeć dobre kilka metrów do topiącego się malucha obok którego było kilka dorosłych osób. Ludzie coraz mniej interesują się sobą, jeśli nie można dodać laika lub skomentować.
ogromna tragedia :( serce pęka…. ja o tym wiedziałam od zawsze,żr falochrony to zło. Zawsze sie ich bałam.
Sama miałam taką sytuację . Pamiętam ha do dziś . Moje dziecko się odsunęll bo grało z kolegami piłkę. Któryś podszedł do mnie że nie może wyjść z wody . Ja nie patrząc się na nic podeszłam i straciłam grunt pod nogami. Ale z całych sił i zdenerwowaniu udało mi się wyciągnąć syna. I przy tym dziękując Bogu. Ale nie zapomnę tego momentu że jest tyle ludzi na plaży i nikt nawet nie zareagował . To najbardziej jest przykre
Dla obcych ludzi mogło to wyglądać na zabawę w nurkowanie. Dopiero na kursach ratowników uczą rozpoznawania tonących