Zawsze „słynęłam” w rodzinie z tego, że byłam podobno kuta na cztery łapy. Wszystkich można było zrobić w trąbę, ale nie Magdę, która w każdej niemalże sprawie węszyła jakiś spisek. I oby mi tak zostało, tak na marginesie ;-)
Nawet ostatnio podczas wizyty mojej Mamy, która przyleciała z Norwegii na kilka dni, udałyśmy się do jednej z krakowskich kawiarni na lampkę wina i rozmawiałyśmy sobie o wszystkim i o niczym, bawiąc się przy tym w grę, którą zawsze lubiłam w towarzystwie:
„W jednym spontanicznym zdaniu opisz to, jaka jestem lub jaki jest ktoś, kogo oboje znamy.”
Zabawa polega na opisywaniu każdej osoby z towarzystwa lub spoza niego, którego wszyscy znają, i dzieleniu się naszymi totalnie luźnymi spostrzeżeniami, raczej głównie tymi pozytywnymi, nie oceniającymi. I moja Mama (duży buziak dla Ciebie, jeśli to czytasz teraz :*) na moje pytanie odpowiedziała coś w stylu:
„Nie wiem, jak Ty to robisz, ale jesteś jedyną osobą, jaką znam, która ma ogromnego „czuja” do ludzi. Oceniasz człowieka bardzo szybko, z czym się często nie zgadzam na początku, a za jakiś czas okazuje się, że miałaś 100% racji, bo np. powinnam była się trzymać od tej osoby z daleka. „
I to jest fakt. Gdybyście postawili przede mnie 10 podobnych do siebie osób a jedna z nich byłaby seryjnym mordercą, prawie na pewno wychwyciłabym drania. Serio :D Nie odbierajcie tego jako chwalenie się. Nie wiem, czy to ściema czy prawda, ale mam (cholera) dobrą intuicję. I na tym na moment poprzestanę.
Moja Mama z kolei jest jedną z tych osób, które raczej są totalnie ufne wobec każdej napotkanej osoby. Momentami jej tego zazdroszczę, bo nie ma do nikogo uprzedzeń. Ja natomiast zwracam ogromną uwagę na czyjeś zachowanie. Na gesty, wzrok, tempo wypowiedzi. Np. na to jak ktoś operuje dłońmi podczas rozmowy, jak układa ramiona, co robi z twarzą swoją, gdy o czymś rozmawiamy. Po kwadransie mam już pewność, czy będzie nam ze sobą po drodze, czy też to był jednorazowy epizod, którego nie warto powtarzać a ten ktoś jest np. obłudny, kłamie i wcale nie ma dobrych zamiarów wobec mnie. Serio, z ruchów naszego ciała, z mowy można wiele wyczytać. Polecam przy okazji serial Magia kłamstw, po angielsku Lie to me. Jeden z moich ulubionych, który utwierdził mnie w tym, że jestem w te klocki dobra.
Dlaczego w ogóle o tym piszę. Mam wrażenie, że takich totalnie ufnych osób na świecie jest bardzo wiele. I niestety one bardzo często dostają od ludzi po dupie. Właśnie z powodu tej swojej bezgranicznej ufności i braku czegoś w rodzaju instynktu chroniącego ich przed niebezpieczeństwami. To dla tych i dla ich bliskich powstał w głównej mierze ten post, aby przestrzec ich przed sytuacjami, które mogą naprawdę okazać się dla nich felerne w skutkach.
Pójdę jeszcze dalej, aby doprowadzić Was za moment do końca tej historii.
Niewiele osób wie, że miałam kiedyś bardzo ciekawy życiorys. Podróżowałam na potęgę, mieszkałam poza Polską, gdzie pojechałam zupełnie sama jak palec, bez nagranej pracy, grosza przy duszy etc.
To właśnie cudem a może właśnie dzięki mojej intuicji nie zostałam kiedyś ofiarą handlu kobietami. Szukając pracy w Anglii na jednym z głównym portali odezwała się do mnie niejaka Claire Atkinson, która szukała do swojej ogromnej rezydencji kogoś do opieki nad dziećmi. Następnie korespondencję przejął niejaki Timothy Stubbins, jej niby menadżer, który opisywał mi, co miałoby należeć do moich obowiązków i jakie są dzieci tych osób. Wspomniał coś o basenie przy rezydencji i mojej umiejętności pływania, aby później umówić się ze mną na spotkanie podczas, którego miałabym mieć na sobie na wszelki wypadek strój kąpielowy, aby udowodnić niby, że umiem pływać :D Tiaaaa. Prawda, że niezła beka? Myśleli, że złapią głupiutką Słowiankę.
Oszczędzę Wam szczegółów korespondencji poprowadzoną wzorową angielszczyzną, której nie powstydziłaby się Królowa Elżbieta, co miało mnie zmylić zapewne. Całe moje szczęście, że miałam łeb na karku i nie traktowałam tej propozycji na poważnie, bo akurat wtedy miałam na tapecie wylot do Amsterdamu, który totalnie mnie pochłaniał.
Kiedy zaczęłam wertować adresy mailowe, z których przychodziły do mnie wiadomości od Tima i Claire, a następnie sprawdzałam adresy IP tych wiadomości okazało się, że część rzeczywiście została napisana lokalnie, a druga część na Bliskim Wschodzie i w Niemczech! Zaczęłam wertować różne dane, szczegóły i wszystko zaczęło mi się układać w całość! To była przeklęta podpucha, której celem było najpierw porwanie kobiety o słowiańskim pochodzeniu a następnie „sprzedanie” jej dalej. Zgłosiłam to odpowiednim służbom. Co było dalej? Niedługo po tym w lokalnej prasie i telewizji wyszła na jaw sprawa zorganizowanej siatki przestępczej, która porywała kobiety i wywoziła je poza kraj, a często Europę.
Moja najbliższa rodzina prawdopodobnie dopiero teraz się o tym dowiedziała.
W podobny sposób poprzez sprawdzenie adresu IP i przewertowanie korespondencji uniknęliśmy z moim M. kiedyś oszustwa na jednym z najpopularniejszych serwisów sprzedaży aut. System przekierowań korespondencji oraz niby przypadkowe a tak naprawdę celowe wychwytywanie danych, które mogły się kiedyś posłużyć do realizacji transakcji międzybankowych, został przez nas w porę przerwany. Za kilka dni okazało się, że nabitych w butelkę zostało prawie 100 osób w Polsce, których dane z kart kredytowych zostały przechwycone i posługiwały się nimi osoby w Nigerii i kilku innych krajach.
Czy trzeba szukać tak daleko?
Pod koniec zeszłego roku dostałam dość przejmującą wiadomość od pewnej kobiety, czytelniczki, która błagała mnie po pomoc. A tak naprawdę pożyczkę 30.000 złotych… Bardzo prawdopodobne, że była w potrzasku. Nie wątpię. Tylko … czy ja byłam odpowiednią osobą do tego, aby pożyczyć jej 30.000 złotych, których notabene nie miałam?
Nie sądzę…
Swoją drogą, często część (byłych?) Czytelników zarzuca mi koloryzowanie niektórych moich postów i insynuuje, że są one wyssane są palca. Serio? Naprawdę, nie muszę wymyślać żadnych historii. Wiem, że mogą niektóre brzmieć nieprawdopodobnie, ale to nie ja napisałam ich scenariusz a czyjeś życie. Także radzę im zająć się czymś pożytecznym zamiast szukaniem sensacji.
Wracając do tematu, mam wrażenie, że nawet nie doszliśmy do czubka góry lodowej, na której czai się więcej tego typu zasadzek i sytuacji mogących się skończyć dla nas co najmniej niebezpiecznie i po których nabawimy się problemów, o których nam się nigdy nie śniło. Podczas demaskacji sprawy niejakich Claire i Paula Atkinson, zostało uwolnionych ponad 20 kobiet. Jedną z nich mogłam być ja…
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Nie wiem. Wiem jednak, że żyjemy w świecie, w którym szczególnie my kobiety musimy się mieć na baczności i warto by było, abyśmy dorobiły się dodatkowej pary oczu, rąk i zawsze broniącej nas intuicji. Co więcej, mamy wśród naszych bliskich dzieci, osoby starsze, ufne, nie spodziewające się tego, że mogą stać się ofiarą jakiegoś oszustwa. Często musimy myśleć za nich, chociażby odwodząc ich od udziału w pokazach garnków za 5.000 czy pościeli za 10.000, na które to pokazy wpuszczane są osoby tylko po 40-50 roku życia. Ciekawe z jakiego powodu? ;-) Tak na marginesie tego typu garnki czy pościel można kupić za 1/100 pokazowej ceny…
Konkludując już, takich osób, które żerują na naszej naiwności jest wiele, a nasza w tym rola, aby sprawy uciąć krótko przy tyłku i móc cieszyć się względnie spokojnym życiem bez wspomnianych wyżej dodatkowych atrakcji…
4 komentarze
Taaak, na swojej ufności grubo się przejechałam (opisywałam całą historię u siebie), więc bardzo zazdroszczę Twojej podejrzliwości. O tym serialu słyszałam już dobre sześć lat temu. Muszę go wreszcie obejrzeć. :)
Racja, zwłaszcza z tymi pokazami, o których piszesz na końcu. Moi dziadkowie swego czasu wielokrotnie dawali się na takie rzeczy naciągnąć, kupowali pościel z owczej i wielbłądziej wełny, garnki, noże, fotel do masażu. Gdy dostałam na ślub od babci (dziadek już wtedy nie żył) zestaw garnków, chyba z 6 sztuk, bez jakiegoś szału jakościowego czy wyglądowego, z całą mocą dotarło do mnie jakie to straszne naciąganie. W certyfikacie była cena – 3000zł, oczywiście z dopiskiem że to super mega promocja i obniżka z 10000zł… Aż żal. Ostatnio babcia kupiła dwa materace, które miały pomagać przy bólach kręgosłupa, 2000zł za sztukę. Kupiła je dla siebie i mojego brata ciotecznego (oczywiście bez konsultacji z nim), okazało się, że on go nie chce, więc w końcu dostał się mojej mamie, która oczywiście po jakimś czasie stwierdziła, że materac jak materac, na pewno nie wart swojej ceny. Najgorsze jest, że babcia nie da sobie przemówić, ze ją tylko naciągają.
Kurde Magda! Jeden z lepszych tekstów! Ważny temat! Czasy są jakie wiemy! Łatwo mozna wpaść w kłopoty! Tez mam takiego ” czujca” , tylko nie zawsze go słuchałam! Teraz wiem, ze należy słuchać intuicji! Co do ludzi…to mam trochę jak twoja mama…Chodź jak na początku znajomosci cos mi mówi ” stop” , to ja pakuje się w znajomosci z ludźmi z którymi mi nie po drodze… Jak się jednak okazuje po czasie! Chce każdemu dać szanse, nie oceniać tak od razu…Jednak już wiem , ze te pierwsze minuty znajomosci mówią bardzo wiele…Uczę się słuchać siebie i być ostrożna ! Tyle już razy ludzie mi świństwa zrobili za nic! Za dobre słowo, za pożyczenie kasy , za ratowanie w kłopotach! Byłam w ciężkim szoku , kiedy te osoby podnosiły się ( dzięki rownież mojej osobie) a potem o mnie zapominały, lub pamiętały o mnie wtedy gdy znowu czegoś chciały ! Lub ostentacyjnie pokazywały jak to im teraz dobrze ( nie pamiętając jaki udział w ich sukcesie miałam rownież ja)!
Należę do tych ufnych osób, ale na szczęście mam szczęście i jeszcze nigdy nic złego się nie przytrafiło. Gratuluję tej umiejętności wyłapywania takich niuansów. :)