Sporo komentarzy pojawiło się w tym temacie pod zdjęciami z naszych ponad tygodniowych wakacji w Norwegii. Kilka osób zadało też to pytanie w mailach do mnie. Zauważyłam, że temat ten wywołał pewne poruszenie, a że ja nie przepadam za niedomówieniami i nie robię tajemnic z tematów, które tajemnicze dla mnie nie są, to dzisiaj podzielę się z Wami prawdziwymi powodami wizyty w Norwegii z moim Ivem, bez pozostałych członków naszej familii. :-)
Jedna osoba zasugerowała nawet rozstanie z moim partnerem. No cóż. Koniec domysłów! ;-)
Jakiś czas temu też pewnie skwitowałabym to krótko:
„Ja bym tak nie mogła…”
A jednak. Stało się! :D
Żeby było jasne – jestem zdania, że wakacje są od tego, by spędzać je z tymi, których kochamy. A w naszym przypadku lipiec i sierpień to zdecydowanie ten czas, kiedy tego czasu mamy dla siebie zdecydowanie więcej.
Co więcej – ja jestem tak skonstruowana, że niespecjalnie lubię wyjeżdżać gdziekolwiek bez moich dzieci i męża. Nie mamy też okazji z moim M. do wyjazdów bez dzieci. Nikt z rodziny nie ma czasu, możliwości i zapewne odwagi :D, by nasze dzieciaki przejąć na kilka dni :D Dlatego tak zorganizowaliśmy sobie życie (i pewnie nie jesteśmy w mniejszości), że tam gdzie my jedziemy, tam jadą również nasze dzieci. :-) Nie ukrywam, że z ciekawości spróbowałabym kilku dni wolnego tylko sam na sam z moim M. (Oj, spróbowałabym! Przydałoby się nam więcej romantyzmu czasami :P), no ale do tego, to jeszcze długa droga. Może jak przyjdzie czas, że cała trójka wybędzie gdzieś na obozy wakacyjne w tym samym czasie, to uda nam się ten plan wcielić w życie. ;-) Ale nie zdziwię się, jeśli będę wtedy tęsknić za nimi jak cholera. :D
Ale do brzegu!
Powód naszego wylotu ze Starszakiem, bez pozostałych członków naszej rodzinki, jest dość prosty.
Na początku przyjęty został przez młodsze dzieci i mojego M. z lekkim zaskoczeniem, ale po powrocie z Norwegii wiem już, że podjęłam właściwą decyzję. :-)
Wyjazd do Norwegii był dla Starszaka pewnego rodzaju nagrodą. Za trudy trzeciej klasy i przy okazji wyróżnienie, które otrzymał na Dużej Gali w naszej szkole, na zakończenie roku szkolnego. Trzecia klasa była dla mojego Iva dość wymagającym czasem i widziałam po nim, że momentami jest chłopak na krawędzi. Brakowało mu momentami motywacji, chęci, długa zima nie pomagała, w kwietniu i maju alergię miał taką, że szkoda gadać (kto ma alergię, ten wie, jak cholernie potrafi uprzykrzyć życie) a mimo wszystko parł do przodu. Nie pomagał fakt, że rodzeństwo (turbo aktywne i głośne) dawało mu popalić i on przychodząc po szkole miał wszystkiego po dziurki w nosie.
Robiliśmy, co mogliśmy, by chłopak wytrwał. I wytrwał!
Pomyślałam, że to idealna okazja do tego, by nagrodzić go za to, że nie dał się marazmowi i szedł jak burza mimo przeciwności codzienności. W międzyczasie przeprowadziłam spontaniczną rozmowę z moją Mamą mieszkającą w Norwegii i tak właśnie podjęłam decyzję, że przylecę z Ivem, by pokazać Ivowi kawałek Norwegii i przy okazji odwiedzić moją Mamę, a jego Babcię :-)
Ivo był zachwycony na wieść o tym, że polecimy do Norwegii. :-)
Młodziki moje, czyli Teo i Gaia nie nadają się (jeszcze) do tego rodzaju podróży. Ten rejon Norwegii (czyli okręg Møre og Romsdal) można zwiedzać, ale tylko samochodem. Komunikacja publiczna działa, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Ponadto Møre og Romsdal to głównie wysepki, dziesiątki tuneli, zakrętów, wjazdów pod górę i z góry, małych dróżek, a przy chorobie lokomocyjnej mojej Gai i Teośka to nie wchodzi w ogóle w grę.
Poza tym jeśli to miała być nagroda dla Starszaka, to uznałam, że to on będzie w centrum wydarzeń. A przy młodziakach trudno być w centrum wydarzeń, bo oni są tak absorbujący, że chłopak wysiadłby w przedbiegach. :-)
I to był strzał w dziesiątkę!
Maluchy tęskniły za nami przeokrutnie, ale Ivo wcale nie tęsknił za nimi jakoś szczególnie i nie czekał na powrót do Polski. :D Delektował się tym świetnym czasem i tym, że miał pełną moją uwagę, o co trudno w Krakowie. Mieliśmy w Norwegii naprawdę super czas!
Pokażę Wam w najbliższych tygodniach, co udało nam się zwiedzić, które miejsca nas zachwyciły. Podpowiem też kilka trików, jak nie wydać w Norwegii majątku (a nawet: jak wydać grosze!), gdzie warto się ubezpieczyć, jak dostaliśmy się w miarę tanio i szybko z Krakowa do Gdańska, z którego lecieliśmy. I nie tylko. :-) Zerkajcie na www.szczesliva.pl, bo posty będą pojawiały się prawie codziennie.
Niech podsumowaniem dzisiejszego postu i naszej wyprawy we dwójkę będzie bardzo krótkie zdanie, które wczoraj Ivo zupełnie spontanicznie wypowiedział na naszym wieczornym spacerze. Wzruszyło mnie to, co powiedział. :-) A rozmawialiśmy o tym, co jeszcze zaplanujemy na te wakacje i co ciekawego już udało się przeżyć:
„Wiesz co, mamo? Ta wyprawa do Norwegi była najświetniejsza! I dowiedziałem się trzech rzeczy! Że nie wolno liczyć schodów*, że w Norwegii są piękne plaże i że moja mama jest taka super-super!”
*Z tymi schodami, to była mrożąca krew w żyłach historia. I to już pierwszego dnia, tuż po tym jak przylecieliśmy do Norwegii… Opowiem Wam później. :-)
I myślę sobie, że warto pamiętać o tych naszych starszakach, którzy często cierpliwie, na szarym końcu czekają na naszą rodzicielską uwagę wiedząc, że młodsi są często skuteczniejsi w dopraszaniu się o naszą matczyną i ojcowską atencję. Widzę po moim Ivie, że chłopak odżył i naładował się dużą porcją energii, m.in. dlatego, że miał swoją mamę przez długi czas tylko dla siebie. :-)
P.S. A Wy „byście tak nie mogli”, czy może nie wykluczacie kiedyś podobnego rozwiązania na kilka dni z tylko jednym dzieckiem? :-) Ciekawa jestem Waszego zdania.
Brak komentarzy