Znam go doskonale. Tak mi się przynajmniej do tej pory wydawało. On ma niesamowitą siłę przekonywania. To właśnie on, nie robiąc zupełnie nic, 4 lata temu zmobilizował mnie do rzucenia palenia. I jestem pewna, że w tym wypadku było bardzo podobnie. Użył zapewne jednego ze swoich niezbitych argumentów, które popchnęły ją w tym kierunku, i zrobiła dokładnie to, na czym mu zależało.
Z jednej strony trochę mi jej szkoda. Z drugiej jednak wiem, że zrobiła to na własną odpowiedzialność. 16 lat. W tym wieku dziewczyny powinny mieć głowę na karku i asertywność w małym palcu. Takie mamy czasy. Słabe jednostki prędzej czy później albo dostaną po tyłku albo ulegną samozgładzeniu. Nie ma już miejsca dla osób, które miotają się w swoim życiu i powiewają na wietrze jak każda lepsza chorągiewka.
Zacznę może od początku.
Zaprosiliśmy parę znajomych na wieczorną pizzę.
Jednak ona była już u nas przed rozpoczęciem spotkania. Bawiła się z moim Synem. Wydawało mi się, że i do mnie pała sympatią. Widziałam w jej oczach tę świeżość i tę magnetyczną iskrę, którą mój Mąż zapewne także zauważył. Patrzyła się na niego jak na obrazek… On lubi ten rodzaj atencji. Ja to wiem.
Była zainteresowana dosłownie wszystkim. Najbardziej upodobała sobie nasz upragniony zestaw fotograficzny. Dwie lustrzanki, lampy błyskowe, statywy i inne gadżety.
„Okay – pomyślałam. To tylko dziecko. Ma prawo zaglądać w każdy kąt i zaspokajać swoją ciekawość.” Nie lubię tłumić w młodych ludziach tej ich niepohamowanej ciekawości świata. Ona jest przecież tak dziewicza. I czasami tak odległa nam – dorosłym.
Wzięła do ręki jeden z aparatów i zaczęła robić nam zdjęcia. Byłam tym bardzo speszona. Nie lubię, gdy ktoś wymierza we mnie obiektyw. Peszę się wtedy. Chowam w sobie i drażni mnie to.
Jednak jej to zupełnie nie przeszkadzało. Uśmiechała się do mojego Męża i co chwilę zagadywała jakie ustawienia powinna mieć w danym momencie na aparacie. Bywa, że mój Mąż zawodowo zajmuje się fotografią, toteż pewnie dlatego właśnie jego obrała sobie za cel wieczoru.
Zjedliśmy pizzę. Wspominaliśmy dawne czasy i nasze nastoletnie doświadczenia. Jednak spotkanie dość szybko dobiegło końca, gdyż rozpętała się ogromna burza z wichurą, którą zapewne doskonale pamiętacie sprzed dwóch dni. Gdy tylko pojawiły się pierwsze grzmoty i pioruny mój Mąż popatrzył na nią badawczo, a ona odwzajemniła jego spojrzenie. Znowu zobaczyłam w jej oczach tę iskrę. Tę iskrę, której znaczenia jeszcze wtedy nie rozumiałam.
„Skarbie, to ja idę go wykąpać.” – powiedziałam, bo akurat zbliżała się pora kąpania naszego Syna.
„To doskonale!” – oznajmił mój Mąż.
„Zbieraj się szybko, jedziemy!” – powiedział zaraz do niej, i skinął głową każąc jej spakować plecak.
„Ale jak to, Skarbie! Przecież na zewnątrz jest nawałnica! A Wy chcecie ot tak, po prostu wyjść z domu? Po co?! I dlaczego akurat teraz?!”
„Daj spokój. Musze jej coś pokazać.”
„Szybko!” – krzyknął do niej.
Na moich oczach wybiegli razem z domu! Miała na plecach ciężki plecak. Stałam jak wryta i nie wydusiłam z siebie ani słowa. Nie mogłam. Zamurowało mnie w jednej sekundzie. Tak naprawdę nie wiem, które z nich bardziej nalegało na to, aby wyjść z domu. Czy to była jego sprawka? Czy może to ona tak nim manipulowała…
Zresztą, czy to ważne?! Środek nocy! Ulewa jakiej Kraków i reszta Polski nie widziała od dobrych kilku lat! A oni wyszli z domu, beze mnie, jak gdyby nigdy nic. Miałam związane ręce. Dziecko rozebrane w kąpieli. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami i wielką, przejmującą ciszę przerywaną raz po raz ogromnymi podmuchami wiatru uderzającego o dach.
Miałam ochotę udusić mojego Męża gołymi rękami. Co on sobie wyobrażał? Zostawić mnie samą w domu i wyjść z nią bez uprzedzenia? Od początku czułam, że ten dzień był inny niż pozostałe. Obgryzałam paznokcie podczas ich nieobecności. Każda kolejna godzina oczekiwania była dla mnie przekleństwem. Nie mogłam spać.
Nagle usłyszałam otwieranie zamku w drzwiach.
To byli oni. Cali mokrzy! Roześmiani!
Mój Mąż i moja 16-letnia kuzynka. Dzierżyła w dłoni aparat fotograficzny i od razu pobiegła z nim do laptopa, aby ocenić efekty wspólnych działań.
Jestem pod wrażeniem! Oto one :-)
Fotografia jest jej pasją. Mam nadzieję, że i Wam spodobały się powyższe zdjęcia, które są efektem nocnej nieobecności mojego Męża i kuzynki ostatniej niedzieli ;-)
14 komentarzy
Czytam i czytam aż na końcu mi ulżyło . Scena jak z książkowego romansidła.
Wiedziałam co się święci :D Ty tak lubisz w napięciu trzymać. Zdjęcia wspaniałe :)
Magda jak ty to robisz kazdy post zawsze jest zaskakujący:))) jak to my baby oczywiście mialam inne zakończenie w glowie :)) a zdjecia rewelacja ukłony dla twoich osobistych fotografów:))
WOW!
Od razu wiedziałam, że to siostra :D efekty super!
Super! Niech dalej szlifuje… nawet z tym błyskiem w oku ;)
Jestem pod wrażeniem. Naprawdę bardzo dobre zdjęcia!
genialne – mi jeszcze nie udało się uchwycić burzy :)
Haha, jesteś „miszczynią” budowania napięcia! :) Mimo tego, że domyśliłam się, że chodzi o siostrę, czytałam z zapartym tchem. Podobnie jak podziwiam zdjęcia. Brawa dla siostry!
świetny wpis :) a zdjecia są cudowne :)
trzyma w napięciu :)
więcej złego o siostrze niż o mężu. ….
a wystarczyło napisać: mąż i siostra zrobili zajefajne zdjęcia burzy… a ja nie straciłabym 15 minut na czytanie. głupiam
mój mąż też wariuje na punkcie burzy ;) https://www.facebook.com/radoslaw.mizielski/media_set?set=a.1519240404786125.1073741844.100001005392903&type=3&pnref=story