Towarzyszyłam dzisiaj Iventemu w początkowej fazie jego popołudniowej drzemki, która trwała w najlepsze, po czym zerwałam się na równe nogi.
Tak naprawdę mogłam śmiało leżeć razem z nim i nic nie robić. Obiad był ugotowany, mieszkanie było z wierzchu ogarnięte, pranie zrobione, kawa była wypita. Rzadko mam ten komfort, że o godzinie 14.00 stwierdzam, że na dzisiaj robota została wykonana. W sumie zawsze mam bieżące zaległości i brakuje mi tego spokoju związanego z odhaczeniem z listy wszystkiego. Pewnie macie podobnie. Tkwimy w nieustannym poczuciu, że przed nami są góry prania, sprzątania i innego -ania, a my zawsze jesteśmy z czymś do tyłu.
Staram się nie myśleć o tym, że mam jakieś zaległości. Wolę skupić się na tej pozytywnej stronie i przypomnieć sobie co już zrobiłam, aby nie załamywać rąk i nie poddawać się w przedbiegach. Mogłabym śmiało stanąć na środku mieszkania i zacząć wyć do księżyca, gdyż w niemalże każdym kącie mamy poprzeprowadzkowe graty. Graty, które czekają na swoją kolej i kiedyś przypadnie im miejsce w szafie. Szafie, której jeszcze nie ma, ale jest potencjał, że niedługo będzie ;-)
Tak naprawdę urządzanie naszego mieszkania, w którym jesteśmy dopiero 12 miesięcy, trwa w najlepsze i mamy totalny deficyt szaf, komód i innych mebli, do których możnaby pochować to co jest na wierzchu. Czekamy na te szafy jak na śnieg w Wigilię.
Wracając jednak do tego chcenia i niechcenia, i robienia sobie dobrze. Gdy zerwałam się na równe nogi podczas drzemkowania mojego Syna przypomniałam sobie, że ten cały syf, na który nie mam w chwili obecnej wpływu, poczeka. Że moje dobre samopoczucie też jest ważne. Że zamiast szorować ciemny kąt kuchni wolę spędzić tę najbliższą godzinę na robieniu czegoś, co poprawi dość średni, wtorkowy humor. Czegoś co pozytywnie mnie naładuje i przypomni, że ja też jestem kobietą, która chce wyglądać. Czegoś co nie zmęczy mnie a ukoi ten brak matczynej cierpliwości w dniu dzisiejszym. Czegoś co przypomni mi mój dawny piątkowy look przed imprezą i genialne weekendowe samopoczucie za niemacierzyńskich czasów.
Toteż wzięłam w dłoń peelingi, olejki, czerwony lakier. I chrzanię ten lekko uświoniony zlew w łazience. Pieprzę brudną kuchenkę. W ogóle nie myślę o pełnej zmywarce i nie wyniesionych śmieciach. Walczę z tą pedantyczną Magdą, która chciałaby wszystko mieć na tip-top. Nie mam opiekunek, teściowych za rogiem, sprzątaczek na godziny. Choć przydałyby się takie i zazdroszczę tym z Was, które zdołały przekonać mężów swoich, że warto czasami dać innym zarobić a samemu po prostu walnąć się na sofie, i zająć robieniem rzeczy przyjemnych albo istotniejszych niż to sprzątanie i prasowanie ;-)
Wzięłam te mazidła i teraz będę robić sobie dobrze. Będę wcierać, nacierać, masować, złuszczać, kremować. I Wam też radzę robić sobie dobrze i czasami przymknąć oko na pełny zlew, brudne skarpetki porozwalane po całym mieszkaniu, rozpieprzone klocki, obklejone ściany, plamy na sofie, niepodlane kwiatki, obślinione szyby, śrubki pod kiblem, włosy w łazience, papiery za koszem na śmieci, śmierdzącą lodówkę, wylany sok, …
A Wy robicie sobie dobrze? Udaje Wam się czasami poskromić Wasze pedantyczne zapędy w celu ocalenia dobrego samopoczucia? ;-)
zdjęcie: thoughtcatalogue.com
9 komentarzy
o bogini! czekałam na ten wpis, jak kot na mleko kobieto! nareszcie! nie tylko ja tak mam, nie tylko ja jestem szurnięta z tym sprzątaniem, gotowaniem i innym – niem! i też czasami muszę odetchnąć i wtedy:
a) maluję pazury
b) czytam gazetę (nie o dzieciach)
c) czytam książkę
d) czytam blogi (jak widać)
e) plotkuję z koleżanką
f) leżę!!!!!!!!!!!!!
<3
Ja też czasem odpuszczę ale zawsze potem mam dwa razy tyle do zrobienia. Zastanawiam się dlaczego nie potrafię sie po prostu nie przejmować mój dom moja sprawa a najlepsze ze w takie dni zawsze wpada ktoś nie zapowiedziany i wtedy mam wyrzuty sumienia. Szkoda ze my baby taki głupie jesteśmy z tym sprzątaniem bo faceci naogu się tym za bradzo nie przejmują dopiero jak zabraknie czystych naczyń to zastanawiają się czy nie trzeba by po zmywać. Super post obrazu jakoś mi lepiej.
Och piękne! Ja robię sobie dobrze kawą. Serial lub książka lub gazeta i kawa. Ewentualnie serial + farby + kartka papieru + kawa. I życie od razu jest piękne :-D
Wow! Wpis w sam raz dla mnie na dziś :) jestem mamą trzylatka i spodziewamy się niedługo bliźniaków. Powinnam dużo odpoczywać, wiele rzeczy mnie męczy ale czasem nie umiem odpuścić. Ale teraz właśnie mąż z synem pojechali na zakupy, a ja choć bałagan totalny leżę i rozkoszuję się tą ciszą i spokojem;) robię sobie dobrze:-)pozdrawiam :-)
Ania
Haha, czuję ten wpis! Jakby czytała o sobie…Pedantyczna matka, która odhacza rzeczy z listy. Tak dokładnie wygląda mój dzień…dochodzi do tego jeszcze 8 godzin w biurze, więc odhaczanie rozpoczynam od 16:00. Raz na tydzień muszę godzinę poświęcić sobie, w ruch wchodzą pilingi, maski, tarki, kremy i lakiery. Dziś kupiłam czerwoną hybrydę, będę miała manicure z głowy na następne 2 tygodnie.
Wiesz co, mieszkając na budowie musiałabym juz wyglądać jak zombie… Chociaż nie jest rewelacyjnie, ale tragedii nie ma :D Czasem dobra kąpiel jest wystarczającym „zrobieniem dobrze :D”
Dokładnie tak samo myślałam rok temu :) Dzięki temu nie ześwirowałam. Teraz, gdy dzieciak jest starszy, a ja zaczynam pracować powoli , Gościem od czasu do czasu zajmuje się niania – nagle okazało się, że potrafię się lepiej zorganizować niż wcześniej, mimo pracy. Faktycznie, za radą niektórych mądrzejszych koleżanek :) staram się dbać o czystość na bieżąco,tylko że u mnie to wygląda tak, że wokoł szafy jest czysto, ale jak już ją otworzysz, to wszystko wylatuje :D Dwa lata zbieram się, żeby w nich posprzątać, ale póki co, tylko dopycham mocniej drzwi , żeby się domknęły … no cóż.. życie. No i jestem tą szczęściarą, że mam nianię, która przychodzi dwa-trzy razy w tygodniu na parę godzin do Potomka, żeby go czasem wyprowadzić na spacer, albo zostać z nim gdy mam spotkanie. A gdy on śpi…. ona prasuje <3 nienawidzę prasować !!! więc to dla mnie po prostu TAAKAAA ulga i kamień z serca, że nic innego nie potrzebuję.
Ja staram się 'robić sobie dobrze’ codziennie choć przez chwilę i co piątek nawołuję do tego inne Matki w Piątkach dla Mamy, także jeśli znajdziesz w piątkowy wieczór chwilę, to wpadaj śmiało! :)
Czytam książki w wannie. Bezczelnie, codziennie;]