– I co, nie żartuj, że nie czujesz żadnych wyrzutów sumienia. Ja co chwilę myślę, że daję w czymś ciała. – powiedziała do mnie moja znajoma podczas dzisiejszej wspólnej kawy, na którą prawie bym nie poszła, bo miałam ochotę wysadzić bombę pod samą sobą.
Chłopcy mają jakiś gorszy okres. Jeden przechodzi bunt dwulatka, w który nie wierzę, a drugi bunt czterolatka, który też jest wymysłem, ale wszystko wskazuje na to, że chcą mnie i chatę wysadzić swoimi krzykami w powietrze. Zostawiłam chłopa z dzieciakami i wybiegłam, żeby pogadać z człowiekiem, który przechodzi prawdopodobnie to samo co ja.
– Ale w sensie, że jak dajesz ciała? – dopytuję Martę.
– No wiesz. Czytam te gazetki, obserwuję Instagram kilku lasek, rzucam okiem na te blogi parentingowe. A kiedy wpadam do jakiejś kawiarni, gdzie są rodzice małych dzieci, to słyszę tylko, że a to rodzicielstwo bliskości, a to montessorri, a to metody waldorfskie, a to jednak nie wolno dawać tranu, bo niby zasyfiały a ja mojej podaję. Czaisz, Magda. Co chwilę wychodzi na to, że wiem o czymś za mało i popełniam błędy i najlepiej w ogóle się do niczego nie przyznawać, bo za moment wyjdzie, że jestem niedouczona. Najlepiej to się nie wychylać i cicho siedzieć, bo znajdzie się za moment taka, która zrypie mnie za fakt, że dałam dziecku rano parówę, a wieczorem podałam jej sok jabłkowy. A gdybym się przyznała, że zdarza mi się zapomnieć umyć jej zęby wieczorem, bo razem z nią padam na pysk, to by mnie zabiły wzrokiem! – i tutaj Marcie zaczął łamać się głos, choć ja i tak tylko parafrazuję i skracam, ile mogę, bo nasza rozmowa to były istne matczyne wyrzuty słów jak z karabinu maszynowego.
– No, no. Możesz przecież Młodą jarmużem karmić, poić tylko wodą, do pediatry jeździć do Warszawy, ale do takiego, co ma jeszcze specjalizację z zielarstwa, buciki to jej kupuj najlepiej za 5 stóweczek z wkładką wyprofilowaną na wymiar i gotuj jej dwudaniowe obiadki, bo jak podasz coś ze słoiczka, to się okaże, że tam jakiś ołów, a Tobie się dupy nie chciało ruszyć na stragan ekologiczny. Znam to, oj jak dobrze to znam! – dodałam, bo dokładnie wiedziałam, o czym Martula opowiada.
Pogadałyśmy jeszcze kwadrans. Poryczałyśmy się przy okazji, bo tak to bywa jak się chce za dużo a nie wystarcza sił i czasu. Umówiłyśmy się na wino na 2019 rok i się pożegnałyśmy.
A ja zaczęłam rozkładać nasze spotkanie na czynniki pierwsze i doszłam do pewnego wniosku!
Przypomniałam sobie samą siebie w 2012 roku, kiedy w moim brzuchu kopał pierworodny, a ja z planami i marzeniami w głowie wizualizowałam sobie tę macierzyńską idyllę. Miałam wtedy przed oczami obraz mnie i mojego inteligentnego syna, którego uczę grać w szachy, który pomaga mi w kuchni, sprząta ze mną, nie grymasi przy jedzeniu. Wpieprza zdrową sałatę aż mu się uszy trzęsą, zamiast tupać nogami to na wszystkie moje pytania odpowiada „Tak, mamusiu”, „Kocham Cię, mamusiu”. Już nie robię w pieluchę mamusiu, sam sprzątam po sobie zabawki, mamusiu-srusiu. Nie podnoszę głosu, jestem wychowany, mądry, bo to Ty jesteś moją orędowniczką i to Ty cały ten cudowny świat mi cierpliwie pokazujesz.
I skonfrontowałam to wszystko z tym, co jest obecnie. Co zupełnie nie jest takie, jakie sobie kiedyś wizualizowałam!
I doszłam do wniosku, że całe moje szczęście, że zeszłam na tę pieprzoną ziemię, bo porzygałabym się chyba z nudów, gdyby to moje-nasze życie było takie idealne, jakie je sobie w głowie nakreśliłam. I doszłam za moment jeszcze do jednego wniosku!
Otóż ja nie mam zamiaru, za żadną cholerę, przepraszać kogokolwiek, kiedykolwiek za to, że nie pieję podręcznikową zajebistością, za to że czasami krzyknę, za to że czasami się wkur…ę. Nie mam najmniejszego zamiaru nikogo kiedykolwiek przepraszać za to, że moje dziecko zje parówę, chleb z nutellą, że jeszcze nie mówi po angielsku tak jak dziecko sąsiadki, która postawiła sobie za cel nauczyć dwulatka dwóch języków obcych i chińskiego na migi. Za to, że w naszej diecie bywa cukier. Że dzieci moje oglądają bajki. Że zdarza mi się na odczepnego dać im w łapę telefon. Za cholerę nie będę nikogo za to przepraszać, a niektórym się chyba wydaje, że powinnam :D
Dlaczego nie będę nikogo przepraszać? Bo ja mam naprawdę głęboko w d..pie co kto i kiedy sobie o mnie myśli. Co więcej – ja się z nikim nie ścigam!
Na sygnał: „przygotowani, do startu, start”, na który to sygnał wielu rodziców zapieprza jakby na mecie rozdawali złote gacie, ja właśnie w tym momencie zawijam kiecę i idę na kawę i szarlotkę z bitą śmietaną, a moje dziecko wtedy wpieprza frytki. I ja się bezczelnie cieszę, że w ogóle zechciało cokolwiek wszamać tego dnia.
Ostatnią rzeczą, za którą miałabym kiedykolwiek przepraszać jest fakt, że jestem matką z krwi i kości, która wie, co złe i wie, co dobre. Ale nie bierze udziału w osobistej krucjacie i nie daje sobie linijką po łapkach, kiedy coś wyjdzie poza margines ustalonej w internecie i realu przyzwoitości.
Tak mi dobrze. Rozgrzeszam każdego, komu kiedykolwiek przyszło do głowy mieć wyrzuty sumienia, że jest niby gorszy od tych, którzy wszystko mają od linijki. Ja od linijki niczego nie mam. Ja moją linijkę wypieprzyłam wraz z drugim tygodniem życia mojego pierworodnego, w którym chóralnie z moim alter ego uznałam, że o życiu moim i moich dzieci decyduję ja. A cała reszta może się patrzeć, wywracać oczami a mi to kolokwialnie „rybka”
Piąteczka! ;-)
27 komentarzy
Otóż to. Przybijam ci piątęczke.
Amen :) daję z siebie wszystko, najlepiej jak umiem.. dzieci muszą zdawać sobie sprawę z tego, że nikt nie jest idealny i nieomylny, nie widzę także nic złego w tym, że przyznaję, że coś źle zrobiłam albo nie miałam racji, potrafię również przeprosić moje dziecko za to..
Otóż to ? brawa i kwiaty dla ciebie??
Uff.. a już się bałam, że tylko ja jestem taka nieperfekcyjna ;P przybijam piątkę ?
Przybijam piąteczkę ?
Aż się lepiej poczułam jak to przeczytałam.
Pokochałam Cię kolejny już raz!! ?❤?
I love You :*:)
Nie będę oryginalna :) również mi ułożyło,że nie tylko ja mam „defekty :) ale jak patrze na niektóre to mi ich szkoda… Pogoń za kanarkiem. Masakra.
Ach, nic dodać nic ująć. Napisała matka z cycem na wierzchu, którego chowa jak musi zjeść albo ją „coś” przyciśnie ? a starszakiem zajmuje się tata bo matka dwóch nie ogarnia. A miało być tak pięknie, drugie będzie grzeczniejsze-mówili. Owszem jest „grzeczny” jak matka leży obok z korytem pod ręką ? Ach musiałam, po prostu musiałam się wyżalić – Ale przepraszać nie będę. Piąteczka ?
Przybijam piątkę…nie jestem idealną mama uch uch
Uwielbiam Cię :)
Wow,jaka Ty Magdo normalna w gąszczu tych tysięcy wszechmatek przeidealnych do wyrzygu ;) Ja będąc trzy lata temu w 1 ciąży rownież miałam wyobrażenie o moim sielskim anielskim idealnym ( do wyrzygu) macierzyństwie. Miałam urodzić naturalnie,po ludzku,w dodatku hardkorowo bez znieczulenia,miałam nosić Młode w chuście 24 h ;) , miałam karmić co najmniej do roczku,miało nie być słodyczy,syfiastego jedzenia (jeno instagramowe brokuły i jarmuże,bez glutenu i nabiału), miało nie być ogłupiania bajkami z Tv/YT,miało być Montessori,zero krzyku na dziecko,a ja miałam wizję być idealną mamą i panią domu do tego wijącą się sexi gejszą dla Pana Niemęża mego… I co… poród skónczył się cc,z laktacją walczyłam aż w końcu w 3 tygodniu zbastowałam i wylądowałam w krainie modyfikowanego mleka,w chuscie bałam się nosić,więc Młoda dyndała długie miesiace w nosidle,zamiast jarmużu i mody na bez gluten i bez nabiał skończyło się na parówkach i suchych bułach jak dla kónia ;) (bo tak uwielbia moje dziecko),weszły słodycze w ilościach umiarkowanych,bywa,że jemy gotowiznę naszpikowaną tablicą Mendelejewa-miast warzywek i mięska z ekologicznego targu,Młoda ogląda bajki na YT dostosowane do swojego rozumku (hmm…co robią matki,którym dzieci włażą na głowę,wiszą na nich a one muszą akurat zajać się domowymi obowiązkami? nie uwierzę,że dzieci ich czytają w tym czasie encyklopedię PWN w kilku tomach),a ja no cóż…staram się nie przypominać upiora po dwóch latach nie przespanych nocy ( o bogowie mejkapu i fotoszopy-całuję nóżki za to,że jesteście!),no i w niczym nie przypominam gejszy :D ps. jak obie z córą padamy na twarz po ciężkim dniu to zdarza się sporadycznie,że nie umyję jej zębów i nie wykąpie. W moim świecie nie ma srających macierzyńską tęczą jednorożców a dom nie przypomina wypucowanej chmurki pachnącej malinową mambą ale i tak we are verry happy,bo mamy siebie :)
ps. W styczniu nam na świat przyjdzie drugie Pacholątko i to dopiero będzie nie idealne hardkor disko :)
Suche były dla kónia ❤️
A ja zawsze miałam w nosie co myślą Inni :) Dobrze, że Mąż też taki jakiś podobny do mnie mi się trafił ? Oczywiście podpisuję się pod tym pięknym tekstem wszystkimi odnóżami moimi :) Nadmienię tylko, że ja mam Córkę( 2 latka i 4 m-ce), a do tego Bliźniaki – Parkę (1 rok i 4 m-ce), a na dokładkę Wszystkie Gady ząbkują… A ja niebawem chyba zacznę szczekać do Klientów… Bo tylko tyle są w stanie usłyszeć podczas rozmowy ze mną … Tak, prowadzę w domu jeszcze działalność i od 5 rano do 21 od poniedziałku do piątku jestem sama- Mąż pracuje w ramach tejże Działalności. Ludzie którzy ze mną rozmawiają przez telefon sądzą chyba, że mam Zespół Touretta… Dlaczego? Przykład: „Oczywiście może być pod koniec listopada (NIE ŻRYJ TEGO), 25ty Pani pasuje? (Nie bij Jej po głowie!!)”… Tak by można wymieniać :D Teraz np. pisząc komentarz, zmagam się z całą Trójka skacząca po moich plecach ;) Łącznie niemal 40 kg na moim biednym kręgosłupie xD nie jest tajemnicą, że nie raz z bezsilności słodko sobie przeklnę !! Pozdrawiam Wszystkie Normalne Mamy!! :)
Zakrztusilam się bardzo pozna i niezdrowa kolacja….Cudnie to Pani opisała . Pozdrawiam serdecznie ??❤️
Zapomniałam dodać, że mam jeszcze Wredną, Ruda Kotkę, która mi łazi po kolanach , a nawet głowie jak tylko Dzieci w pobliżu brak ?? Pozdrawiam również! :)
Dzielna kobieto i ja pozdrawiam ?
Jeden z dwoch moich ulubionych blogow:-)
Żałuję, że nie odkryłam Twojego bloga wcześniej. Jestem mamą wrażliwej 4,5-latki i charakternej 2-latki. Nie umiem tak jak Ty mieć wszystkich w … poważaniu, ale po prawie 4 latach nieprzespanych nocy, godzenia opieki nad dziećmi, z opieką nad domem i pracą, uczę się asertywności. Nie jestem idealna i nigdy nie będę, ale wiem że moje Córki mnie kochają, a ja kocham Je.
Trzeba czasem wrzucić na luz ,ale Ja też musiałam do tego dojrzeć aby zacząć tak myśleć.Jeśli są jakieś np.zajęcia ,konkursy itd.na które rodzice „wpychają” dzieci -Ja robię tak :mówię córce (7lat) ze takie sa a Ona moze pojsc spróbować zrezygnować lub uczestniczyć -daje jej wybór.Młodsza tak samo idziemy na zajecia – nie podoba sie nie chodzimy.
Co do jedzenia mamy takie dni kiedy zjemy chipsy ,frytki itd. Sama czasem mam na takie rzeczy więc swiat sie nie zawali
Ta wizualizacja przed pierwszym porodem….ahhh, no piękne to było. Po raz kolejny napisze… choć zapewne tego Ci nie potrzeba , bo doskonale znasz swoją wartość , że GENIALNIE piszesz, udrzasz w sedno i za to kochają Cię miliony. I jeden plus czyli ja?
a ja mam pytanie? Czy w swiecie asertywnych MAM istnieje sposob przekazania im info tak by temat od razu nie padl, nie przemyslany?Bo ktos zwrocil im uwage a przeciez uwagi innych mamy gdzies??? Bo same wiemy co dobre dla nas i naszych dzieci? Pytam bo mam pod bokiem taka asertywna. Dziecku zezuje oczko. Mama udaje, ze nie widzi albo faktycznie nie widzi bo zbyt zajeta soba. Pytam bo rok temu wypalilam, ze krzywo nozki stawia i nastapila OBRAZA. Od kilu miesiecy recepta na buty ortopedyczne lezy a butow nie ma bo przeciez nikt matce uwagi zwracal nie bedzie bo jak kazda matka wie najlepiej co dla jej dziecka dobre. Pytam bo mame mam w nosie ale wolalabym by dziecku te oczy zbadala. Malo, ze krzywo chodzi to jeszcze zapowiada sie, ze zezowaty bedzie. Pytam bo ja asertywna nie jestem. Jak mi ktos mowi to zanim pyskne i zapomne to nad tematem mysle. Ja tam zbieram na klate krytyke i jak mi sie przeleje to wywoluje wojne swiatowa. Sobie bym powiedziala, ze dzieciak ma zeza a tam jest fajny okulista a jak sie mowi komus kto jest asertywny???
Ignorowanie zeza czy recepty na buty ortopedyczne to nie asertywność. To już zaniedbanie. Jak dziecko pójdzie do przedszkola to tam juz panie ustawią matke do pionu. To się do opieki społecznej nadaje.
A ja nie rozumiem po co w ogóle interesujesz sie cudzym dzieckiem :/
Echh jak miło, że choć jedna mądra wśród tych wszystkich wszechwiedzących, co się powinno, a czego nie itd. Ja też myślałam, że będzie pięknie i kolorowo, gdy moja mama mówiła nastaw się, że nie będzie zawsze fajnie, mówiłam no coś ty, tyle czasu czekałam na dzieci to teraz musi być super. I co u wielkie g… Nie jest kolorowo, z reguły jest, nie rób tego, nie rób takiego, nie właź tam, nie bij siostro, nie bij brata, zjedz śniadanie, kolację, zjedz cokolwiek, chodź się myć itd a z reguły słyszę jedno wielkie Nie hehe i jak żyć?? Owszem chwile szczęścia wynagradzają to wszystko, ale jest ciężko z moją dwójką, gdzie jego i drugie aktualnie przechodzi bunt 3 i 2 latka, gdzie w jednej chwili chcą się pozabijać i mnie wykończyć, a za chwilę się całują i mówią „mamusi kocham cię”,to jest życie i nic więcej i myślę, że nikomu nic do mojego życia każdy powinien patrzeć na swoje. Pozdrawiam cieplutko
Brawo my! Cudowne matki z jajami! Mówię to ja – matka na „3”. Zarówno ocena za macierzyństwo, jak i ilość małolatów się zgadza ?. I też nie będę nikogo przepraszać!?