Sytuacja miała miejsce prawie trzy i pół roku temu. Mój starszak miał niespełna pół roku. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze w maleńkiej kawalerce z mikrym przedpokojem i łazienką niespełna dwa metry na dwa.
Cholernie miło wspominam te czasy, bo mam wrażenie, że żyjąc na małym metrażu więcej rozmawialiśmy i częściej staraliśmy się wychodzić z domu. Większe mieszkania rozleniwiają trochę człowieka, choć to może kwestia nie metrażu a po prostu innych okoliczności? Już sama nie wiem. Nieważne :-)
Mieszkaliśmy wtedy naprzeciwko sąsiada, który pukał do nas od czasu do czasu. A to pożyczyć śrubkę, a to podrzucić awizo od listonosza. A to odebrał za nas paczkę i nam ją przekazywał. Bez specjalnie zażyłych stosunków, ale staraliśmy się sobie nawzajem pomagać. Facet nigdy nie owijał w bawełnę. Walił zawsze prosto z mostu, nie miał nigdy złych zamiarów i był zawsze życzliwy. Spoko ziom – tak bym powiedziała. Co w sumie cieszy, bo gdy słyszę o tej współczesnej sąsiedzkiej anonimowości i niektórych sąsiadach, którzy nawet sobie „dzień dobry” nie mówią, to mam wrażenie, że to wszystko idzie w złą stronę. A może się mylę? Sami oceńcie.
Normalny, spokojny sąsiad. Facet pewnie pięćdziesiątkę miał na karku. Bez dzieci „na stanie”.
Opiszę Wam sytuację, której chyba nigdy nie zapomnę a już próbowałam ją opisywać wyżej, ale (cholera) znowu wrzuciłam za dużo szczegółów mimochodem ;-)
Starszak wtedy miał niespełna 6 miesięcy. To był wieczór – idealna pora, którą chcąc nie chcąc upatrzyły sobie kolkujące dzieci. Wybiła godzina 19.30 a mojego Syna aż skręcało od kolek. Byłam wtedy sama w domu. Tamtego wieczoru próbowałam już chyba wszystkiego. Najpierw był termofor z pestek wiśni, później masaże. Ciepła kąpiel. Szumy. Bujanie. Huśtanie. Pierś. No nic już (kur…) wtedy nie pomagało. Minęły pewnie ze trzy kwadranse a młody darł się i darł, jakby mu nogi z tyłka wyrywali. Miałam ochotę skapitulować, bo zupełnie nie wiedziałam, jak mogę pomóc mojemu dziecku. Wyrywałam już sobie włosy z głowy i w pewnym momencie po godzinie męczącej walki i milionach prób głośno rzuciłam coś w stylu:
„Do jasnej cholery, co ja jeszcze mogę zrobić?!!!!”
Totalna matczyna bezsilność mnie wtedy ogarnęła. Miałam ochotę wyć do księżyca, ryczeć i walić głową w ścianę. I w tym właśnie momencie mój Syn jak gdyby nigdy nic … zasnął! Cisza jak makiem zasiał!
I nagle słyszę pukanie do drzwi! Ale to takie pukanie, jakby się paliło co najmniej i musiałabym się zaraz ewakuować. Pobiegłam do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą mojego sąsiada:
– Magda, co Ty go katujesz czy jak, że on tak się drze, jakby go ze skóry obdzierano?!!!
Sąsiad był mega rozemocjonowany.
Popatrzyłam na niego jak na durnia:
– Że co?! – zapytałam, zupełnie nie wiedząc skąd takie dziwne aluzje i to walenie do drzwi.
– No tak tylko chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Pokaż mi młodego.
Wszedł do pokoju na paluszkach, zajrzał do kosza mojżesza, w którym jeszcze wtedy mieścił się mój starszak, wypuścił powietrze z płuc i odsapnął.
– Aaaa śpi już. To dobrze. To ja idę. – wyszeptał.
I po prostu wyszedł. Mnie zamurowało. Właściwie jakbym zapomniała języka w gębie. Nie wiedziałam, jak to miałam skomentować. Dopiero po chwili otrzeźwiałam. Najpierw poczułam wkurzenie, że koleś wparował mi na chatę i zadał durne pytanie. Później jeszcze wszedł do domu i kazał sobie pokazać dziecko. I wyszedł.
Za chwilę jednak do mnie dotarło coś mega ważnego! On nigdy nie wparowywał nam tak do mieszkania. Tamtego dnia on zwyczajnie usłyszał drące się dziecko przez dłuższy czas, później usłyszał mój krzyk a następnie totalną ciszę. Facet się przestraszył, że coś mogło się stać dziecku. Dotarło do mnie, że to była prawidłowa reakcja dorosłego człowieka, który w emocjach chciał się dowiedzieć, czy wszystko jest ok!
Poczułam ulgę i wiecie co jeszcze? Wdzięczność! Cholerną wdzięczność za to, że mieszkam koło faceta, który nie ma znieczulicy na potencjalną ludzką krzywdę.
Co ciekawe. Następnego dnia przyszedł raz jeszcze, przeprosił za poprzedni najazd i wyjaśnił, że bał się, że dziecku działa się wtedy krzywda. Przeprosił też za to, że od razu się nie wytłumaczył, ale był cały roztrzęsiony i nie działał racjonalnie.
I teraz już totalnie końcowa konkluzja: życzyłabym nam takich sąsiadów! Ba, ja obiecałam sobie, że sama będę taką sąsiadką! Bez znieczulicy na krzyk czy płacz dziecka. Nie będę się bała sprawdzić, czy wszystko jest ok, gdy usłyszę coś niepokojącego. Będę działać! W czasach, gdy dzieciom mieszkanie obok łamane są kości przez pijanych rodziców, gdy dzieci są podduszane i katowane, podtapiane, bite do upadłego a później kończą swój żywot albo w męczarniach albo już na zawsze będą miały rysy ofiar, którym nikt nie pomógł (bo co prawda coś tam słyszał, ale nie miał odwagi zareagować. )
Trzeba reagować! Choćbyśmy mieli być w błędzie, mamy szanse albo upewnić się, że wszystko z dzieckiem jest okay a ten krzyk był naturalnym zdarzeniem bez znamion przemocy, albo mamy szansę uratować czyjeś życie.
Nigdy nie stójmy po stronie bezczynności.
Piąteczka!
32 komentarze
Mój synek (2,4) przechodzi właśnie mega tzw. 'bunt’ dwulatka. Totalny hardcore. Do tego ja mam donośny głos. Bywa tak, że głosno powiem NIE! albo NIE BIJ MNIE! lub STOP! na coś co robi czy chce zrobić, słychać wtedy straszny płacz a raczej wycie (no bo jak to, mama nie pozwoliła skakać po sobie 16kg okruszkowi). Wiem, co wtedy sąsiedzi mogą sobie pomyśleć i w sumie dziwię się, że jeszcze do nas nikt nie zapukał. Ale tylko ja wiem, że jestem wtedy blisko synka, tłumaczę mu dlaczego nie wolno i synek szybko się uspokaja. Zdaję sobie sprawę, jak to może z zewnątrz być słychać i mi zwyczajnie głupio. Jednak synek tak a nie inaczej reaguje na rozczarowanie, kiedy mu na coś nie pozwalam. A nie pozwalam na zachowania ktore zagrażają jemu lub mnie (uderzanie, skakanie z parapetu, walenie z impetem zabawkami w lustro etc).
Ja mam to samo, glos mam donosny i to bardzo, generalnie glosna jestem;) i czasem juz mowie do meza ze jak nic zaraz policja do nas zapuka, ze ktorys z sasiadow wezwie, zwlaszcza jak syn darl sie w nieboglosy ze nie bedzie chodzil do przedszkola… na razie policji nie bylo… ale wszystko jeszcze moze sie zdarzyc heh;)
Ja mam to samo, bardzo donośny głos i awantura, kiedy synek latem wyrzucał przez balkon ciężkie zabawki. Po tym sąsiadka mi powiedziała, że czasem słyszy jak krzyczę na dziecko. Zrobiło mi się strasznie głupio ale mam tak podstępne dziecko, że jak broi to po cichu i jak krzyczę to on też zwykle jest cicho i to wtedy ja wychodzę na tą okropną a bez powodu nigdy na niego nie krzyczę.
Po co na dziecko krzyczec? Nie wysatczaloby dziecko posadzic, wytlumaczyc spokojnie, ze takie zachowanie nie jest dobre a takie byloby lepsze? Mam dziecko, wiem co mowie.
Ja też mam taką sąsiadkę. Po pierwszym szczepieniu synek pewnego popołudnia zaczął płakać tak, że nie można go było uspokoić. Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Sąsiadka zajrzała sprawdzić czemu mały tak płacze… a kiedy się dowiedziała, że po szczepieniu ma humorki, zabrała mojego psa na spacer, żebym ja już nie musiała z nim wychodzic:)
A moje dziecko (z małymi wyjatkami) do roku czasu prawie że nie plakalo, noce ciche bo sen i cyc. Po roku zacza zabkowac i płacz w nocy, raz, czasem dwa lub trzy razy do 15min…i wtedy się zaczelo… stukanie w nasz sufit (ich podloge), grozenie policja, dogadywanie że w bloku przecież mieszkamy, anonimy i opieka spoleczna… Przecież ja też wolałabym spać, a nie słuchać płaczu dziecka czując bezsilność :(
Świetny blog, super wpis, cieszę się, że tu trafiłam. Fakt teraz z tymi sąsiadami jest różnie, niestety. :( i to co się dzieje w naszym kraju, to totalna masakra, dwumiesieczne dziecko pobite, ośmiomiesięczne zabite, noworodek zabity, skatowane dzieci na każdym kroku. Świat zwariował, może gdyby co niektórzy nie byli obojętni i reagowali można byłoby uniknąć tego typu sytuacji :(:(:(
Rok temu wyslalem smsa mojej znajomej o tym, ze koniec z tolerowaniem tego jak ciagle bije swoja corke. Po roku codziennych klapow i kuksancow na moje pytanie jak sie masz dziewczynka odpowiedziala: „Mama bila”. I to wlasnie wtedy mi sie ulalo. Dodam, ze wczesniej prosilem ojca dziecka, babcie, ciocie, zeby ktos zareagowal… nie chcieli sie wtracac! Napisalem jej w smsie, ze dosc znecania sie nad dzieckiem, to nie jest jej wlasnosc, ze zglosze to do odpowiednich urzedow, zrobilem sobie wrogow (z niej i jej meza) do konca zycia! Po paru godzinach on zadzwonil do mnie, wyzwal, obiecywal, ze polamie! Nie wiem czemu nigdy tak nie bronil swojej corki przed zona? Nie mial odwagi??? Nie mam pojecia. Liczylem na to, ze przemysli to sobie, zadzwoni i przeprosi… przeliczylem sie. Czy dobrze zrobilem? Nie wiem, ale mam czyste sumienie, przerwalem cos, co moglo sie bardzo zle skonczyc. Podobno mama przestala lac ta dziewczynke! Mam nadzieje, ze to prawda. Ze przestala….
Ludzie potwory. Myślę że za niereagowanie też powinny być konsekwencje. Jestem mamą 2 córeczek i od 4 lat mój świat stanął na głowie – zrobiłam się miękka jak masełko w słońcu, w zakresie dzieciaków. Mamy zbyt łagodne prawo wobec takich niby rodziców. Powinni przejść męki zadane takim maluchom a na koniec gnić w więzieniu dozgonnie. Mam nadzieję, że ta czarna seria już się kończy., osobiście bardzo to przeżywam :(
U mnie jest totalna znieczulica, zazdroszczę Ci sąsiada.
Czytałam to ze łzami w oczach. Jestem już dorosłą kobietą po 40-ce. Wpis wzbudził wspomnienie, które zakorzeniło się bardzo mocno w mojej pamięci.
Kiedy byłam dzieckiem w moim domu panował cholerny strach. Ojczym – alkoholik wpadał w szał po pijaku i katował/dusił mnie i mamę. Kiedyś w nocy podczas jednej z „tych” akcji wybiegłam w pidżamce na klatkę schodową. Miałam moze 6 lat. Zalana łzami, w panice waliłam do drzwi sąsiadki – starszej Pani. Drzwi uchyliły się nieznacznie.
– Niech mi pani pomoże – błagałam.
Sąsiadka popatrzyła przez chwilę na mnie a później ze zmieszaniem na twarzy zamknęła drzwi przed nosem.
Do dzisiaj pamiętam to uczucie, zawodu, zdziwienia, i przede wszystkim strachu jakbym utraciła ostatnią deskę ratunku, jakby za chwilę miało wydarzyć się coś strasznego a nikt nie chciał mi pomóc.
Jakieś 15 lat temu miałam podobną sytuację, ale tym razem zbiegła do mnie córka sąsiadów. Znalazłam się w roli mojej byłej sąsiadki sprzed lat. Nie wyobrażam sobie braku reakcji w takich chwilach. Budzi się wtedy w człowieku jakaś siła i determinacja aby zareagować, nie stać bezczynnie.
Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak Pani sąsiad. Dobrze, że nie poczuła się Pani dotknięta a spojrzała na Jego zachowanie obiektywnie i wyłowiła te dobre intencje. Podejrzewam , że większość osób byłaby oburzona podejrzeniami a to przecież chodzi o wrażliwość, o brak zgody na krzywdę drugiego człowieka. Pozdrawiam ciepło.
Popłakałam się czytając ten wpis… Mam nadzieję że w końcu otrzymała pani pomoc… Chociaż z własnego doswiadczenia wiem że pewnie nie, ludzie wolą nie mieszać się w pewne sprawy…
Moja wspaniała sąsiadka wykazała się nie tylko wrażliwością, ale i dyplomacją. Gdy moja córka miała kolki i płakała godzinami, sąsiadka z naprzeciwka przyszła, wzięła ją ode mnie na ręce i powiedziała: „niech pani coś zje, skorzysta z toalety, ja ją chwilę ponoszę” – tak, byłyśmy jeszcze wtedy na pani! W ten sposób moja bezcenna Renia upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu (obie dla mnie) – upewniła się, że dziecku nie dzieje się krzywda i pomogła mi opanować sytuację. Dziś już tam nie mieszkam, ale nadal jesteśmy przyjaciółkami:)
U mnie teź podobna historia. Syn lat 3,5 w ramach wymuszania wszystkiego i ostentacyjnego ukazywania swojego ogromnego sprzeciwu i wyrażania tak zwanego „wkurwa”, darł się, jak poparzony coraz to głośniej. Dodatkowo postanowił strajk podkreślić rozebraniem się do całkowitej golizny, tak jak Bóg stworzył ☺ i kiedy we mnie buzowały emocje do tego stopnia, że łzy ciągnęły się same słyszę pukanie do drzwi – otwieram a za drzwiami sąsiadka z pietra wyżej roztrzesiona prawie ze łzami w oczach z pytaniem co sie u mnie dzieje i czy krzywda się dzieję dziecku, bo placze jakby działa się mu krzywda. Bylam taka wściekła, że zapytalam czy dziecko, które wymusza płacze w jakiś inny sposób, a rozebrany jest, bo postanowił przeprowadzić nagi strajk, ale przynajmniej może zobaczyć ze dziecko jest bez siniaków i jakiś odciśniętych rąk, a syn od razu zero wrzasku przytulony na mych rękach z trumfujacą miną, że w końcu ktoś zainteresował się jego placzem, a w końcu darł się nie bagatela 40 min. Przeprosiła, ja stwierdziłam, że ok nie ma sprawy, że dobrze, że się w ogóle interesuje. Ale uważam, że musimy czasem bardziej pomyśleć nad kwestią płaczu u naszych sąsiadów, niektórzy mają po prostu dziecko, ktore drze się, ponieważ wymusza wszystko czego by nie chcialo w danej chwili, a sąsiadka na stałe mieszka za granicą i przyjeżdża tu raz na jakis czas w ramach urlopu i akurat trafiła na apogeum, bo inni sąsiedzi nas znają i znają syba możliwości, bo probije wymuszać również pod klatką na środku chodnika ☺?? pozdrawiam mamy małych cwanych wymuszaczy
Niewiele czytam livestylowych blogow, o dzieciach, ale Twój jest ciekawy i nie traci cukrem, jak inne. Jakoś do mnie trafia? a co opisanej historii w poście to swego czasu mój syn pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia bardzo dużo płakał. Szczególnie w środku dnia. Sytuacje przeważnie dotyczyły wymuszania na mnie wielu spraw. Bunt dwulatka i te inne. Syn umie się drzeć, do dziś ma donośny głos (7 lat), wiec latem przy otwartym oknie naprawdę dawał czadu. Mnie też często ponosiło. Sąsiadka przyszła raz do mnie zaniepokojona czy on na pewno nie chory i czy ja potrzebuję pomocy. Najpierw zareagowałam w stylu ” wścibskie babsko”, ale potem cieszyłam się, ze jeszcze istnieje jeszcze coś takiego jak monitoring sasiedzki ?
Mój obecnie 5,5letni syn od 6mc byc rehabilitowany metodą Vojty (Kto ćwiczył dziecko tą metodą wie że sie drą w niebogłosy) kilka dni pod rząd to samo. Pewnego słonecznego dnia wracam z małym ze spaceru i mam w planach ćwiczenia gdy podchodzi do mnie starsza sąsiadka mieszkająca kilka domów dalej i z poważną miną pyta co ja robie temu dziecku ze tak strasznie płacze. Prawde mówiąc zatkało mnie ale jej wyjaśniłam skąd te wrzaski dziecięcia. W domu powtorzylam sytuacje mężowi i oboje doszliśmy do wniosku że cieszą nas sąsiedzi którzy mimowszystko reagują
Kiedyś miałam podobną sytuację, tylko byłam tą osobą z drugiej strony :) kiedy byłam jeszcze na studiach wynajmowałam z kilkoma osobami mieszkanie w starym bloku, ściany cienkie i ogólnie wszystko słychać. Obok nas mieszkała samotna mama z dwójka dzieci, jedno około 4 lata drugie około 6miesiecy, jej mąż zmarł zaraz po urodzeniu sie drugiego dziecka. Zawsze za ściana było cichutko i spokojnie czasem niemowlaczek popłakiwał tak jak to dzieciaki miewaja. Pewnego wieczora maleństwo strasznie płakało dobrych kilkanaście może kilkadziesiąt minut, po tym czasie zaczęłam sie wsłuchiwać w płacz i dobiegał on jakby z jednego punktu w mieszkaniu i sie nie przemieszczał. Pomyśleliśmy wtedy, ze jakby dziecko płakało i mama by chciała uspokoić pewnie by je nosiła i płacz byłby inny, wystraszyłyśmy sie ze cos sie stało sąsiadce, zemdlała itp i nie może zająć sie dzieckiem. Postanowiliśmy interweniować, zastukalismy w drzwi ale nikt nie otwierał, wiec zaczęliśmy dzwonić dzwonkiem, domofonem, walić w drzwi, ale ten płacz nadal był w jednym miejscu. Po kilku minutach otworzyły sie drzwi i stał w nich brat sąsiadki który miał zajmować sie dziećiatkiem bo sąsiadka pojechała kupić dzieciom prezenty na Mikołaja. Chłopak zasnął i nie obudził sie na płacz…. sadaiadka następnego dnia przyszła do nas z podziękowaniami :)
Mam inną sąsiadkę. Szkoda wysiłku i słów, by ją obficie opisywać, więc krótko: przeszkadza jej dziecko, które nie śpi. Jak młoda się bawi, płacze, pobiegnie do łazienki na siku- słyszę już walenie w kaloryfer. Polska klasyka. Myślę, że gdyby coś się miało dziać to by już nie reagowała. Na to trzeba odwagi i troski o dziecko. Zazdroszczę więc sąsiada.
Dlatego ja majac dziecko autystyczne, nawet nie pakuje sie do bloku. Zamierzam kupic dom. Do remontu ale dom, w ktorym nikt mi w kaloryfer nie bedzie walil.
Historia warta rozpowszechniania. Dobrze, że są jeszcze tacy sąsiedzi.
Nie miałam kołkowych sytuacji ale miałam za to sąsiadów których krzyki nie były spowodowane kolkami. Po mojej interwencji WYPROWADZILI SIE!
Mam tylko głęboka nadzieje ze zmiana wyszła im na dobre. Super ze poruszyłaś ten temat! Brawo.
W listopadzie miałam podobną sytuację. Byłam u babci, mój Franek miał pół roku. Całą naszą wizytę u babci słyszałam wrzesk dziecka. Babcia mówiła że to dzieciątko non stop słychać i ciągle tak wrzeszczy. Serce mi pękało. Bo nie wiedziałam co dzieje się z tym maleństwem. Bo po płaczu słychać było że to noworodek. Powiedziałam babci żeby przypilnowala mojego brzdąca i ja poszłam na dół do sąsiadki bo nie było dokładnie słychać skąd jest ta dzidzia. Sąsiadka mi otworzyła drzwi z na oko 9 mc synkiem na rekach pogodnym i usniechniętym. Powiedziała mi że od jakiegoś czasu słychać to maleństwo. Przeprosilam ją i poszłam dalej szukać. Okazało się że maleństwo mieszka bramę obok. Poszłam do nich. Otworzyła mi umęczona płaczem dziecka młoda mama, która sama wychowuje maleństwo. Miało wtedy 6 tyg. Biedactwo miało straszne kolki. Zaoferowałam swoją pomoc jako doświadczonej matki 6 mc dziecka ???. I do tej pory mamy kontakt. Często się spotykamy.
A mój sąsiad jak płaczą moje dzieci, to puszcza płyty z płaczącymi dziećmi. I tak zostawia do 22. A jak się moje dzieci śmieją to tez puszcza płaczące dzieci. Sam dzieci nie ma:(
U nas było to samo, sąsiadka przyszła sprawdzić, zobaczyła, że syn śpi i poszła. Niestety potem ciągle słyszała płacz dziecka, nawet gdy nas w domu nie było. Raz musiałam ściągać rodziców z drugiego końca miasta, żeby jej pokazali, że nas w domu nie ma. Dzieci płaczą, ale trzeba zachować rozsądek w interwencjach sąsiedzkich, ja sąsiadki po pewnym czasie miałam dość
A ja mam pytanie całkiem z innej beczki.. Nie ukrywam, że ważę za dużo ( 30 kg więcej niż powinnam ) a marzę o dziecku i to bardzo, czy myślicie że grubsze kobiety mogą urodzić zdrowe dziecko i czy lekarze nie mają w takich sytuacjach jakiś przeciwwskazań??
Tak, moga urodzic zdrowe dziecko, ale jest wieksze ryzyko. I bedzie Pani ciezej w ciazy I po. Mam przyjaciolke ktora zaszla w ciaze z taka nadwaga bylo jej bardzo ciezko I teraz gdy urodzila stara sie schudnac I jest na diecie bo planuje drugie dziecko ale mowi ze najpierw siebie doporowadzi do stanu w ktorym bedzie jej latwiej.
Oczywiście, że mogą.
Zachodząc w pierwszą ciążę miałam prawie 40 (sic !!!!) nadprogramowych kilogramów. Wprawdzie to trwało długo ale udało się
Oczywiście że tak ,ja też jestem grubsza i mam zdrowego synka.a w ciąży przytylam 11kg.
Asi
Mieszkam w państwie w którym 0,99 procent dzieci ma kolki. E Polsce 99,9 procent. Jak jazda matka Pl matka poszłam do lekarza, żeby mi dał krople na kolki. Doktor powiedział ale pani dziecko nie ma kolek. A ja ze płacze i to 3 h codziennie wieczorem. On , acha czyli sama sobie pani odpowiedziała dziecko chore płacze skulone nie fika bogami – bo go boli. Powiedział, ze jak bym mu dała tych kropel i tak by płakał.tylko mi by sie lżej zrobiło.Zmieniłam doktora …. to samo to samo. Wszyscy mówili : ” prawie wszystkie dzieci płaczą ,jedne rano inne wieczor… może jest głodny, zmęczony, mleko leci za wolno za szybko, jest zmecOny chce na spacer, jest za ciemno za jasno, chce byc noszony, kołysany , sam poleżeć….” a z tym sąsiadem super
Mój młodszy syn co drugą noc darł się jak opętany, nie pozwalał wziąć się na ręce, po wielu konsultacjach okazało się, że są to lęki nocne… pewnego poranka mój sąsiad z góry podszedł do mnie gdy byliśmy na spacerze i zapytał co robimy dziecku bo zastanawia się nieraz nad wezwaniem policji.Kiedy pokazałam mu zaświadczenie od lekarza zaczął mnie przepraszać i kajać się, a ja… podziękowałam mu za czujność. Wszystkim dzieciakom życzę takich sąsiadów
Zgadzam się kiedy taki sąsiad przyjdzie i sprawdzi.I to jest ok.Ja miałam inna sytuacje, moja mała teraz 14 wiosen ale wtedy ciut ponad roczek panicznie bała się odkurzacza.Wyla w niebogłosy , niestety sprzątnąć trzeba, ale w pewnym momencie ja tez nie wytrzymałam i po prostu rzuciłam odkurzaczem , wzięłam ja na ręce i od razu uspokoiła się.Po dwudziestu minutach ktoś puka do drzwi.Otwieram a tam policja bo ktoś zgłosił ,ze zabiłam dziecko.To wtedy przepraszam nie czujesz żadnej wdzięczności do takiego czlowieka mimo,wszystko.Faceci zobaczyli moje spokojne maleństwo , odkurzacz w nieładzie acz posprzątane i czyste mieszkanie i sobie poszli ale wstyd niestety pozostał.