Nie jestem i nigdy nie byłam rodzicem idealnym. Gdybyśmy sobie tutaj stanęli w rządku razem z naszymi dziećmi, to pewnie miałabym najbardziej uświnione legginsy ze wszystkich, moje najmłodsze byłoby złapane z nieprzewiniętym ładunkiem w pieluszce a starszak dłubałby w nosie.
Ani jeden ani drugi nie potrafiłby jeszcze liczyć ani mówić po angielsku. A ostatnio usłyszałam od jednej z napotkanych mam, że to powinna być norma dla każdego dwu- i trzylatka ;-) Ekhem. Mam trochę inne na ten temat zdanie, ale może o tym kiedy indziej ;-)
Jednak to porównywanie do innych jakoś tak naturalnie jest wplecione w naszą rzeczywistość, przyznam Wam rację. Pamiętam, gdy pewna Czytelniczka pod jednym z postów zasugerowała, że ma już dość czytania w internecie o tym, że ktoś ma inne zdanie niż reszta. A ja wtedy trochę się dziwię tego rodzaju zdziwieniom. Bo ja na przykład czytam inne teksty po to, aby poznać czyjąś opinie lub fakty na jakiś temat. I zawsze konfrontuję je z moją aktualną wiedzą czy wyrobionym zdaniem. To wg mnie naturalne, że nasze obserwacje biorą się m.in. z porównań.
Dlatego tym razem pozwolę sobie przedstawić Wam moje zdanie na dość ważny dla mnie temat. Opowiem Wam, co podsłuchałam ostatnio pod punktem pobrań w jednej z przychodni. Byłam mega zdziwiona. Brzmiało to mniej więcej tak:
– Synku, zaufaj mi. To nie będzie bolało! – i mama kilkulatka ucałowała w tym momencie czółko swojego kilkuletniego syna.
– Na pewno??? – szlochał chłopiec upewniając się, że nie będą go obdzierali ze skóry.
– Przemciu, na pewno. Niczego się nie bój. Pobieranie krwi nie boli.
Po kilku minutach usłyszałam w gabinecie jeden wielki ryk. Chyba jednak zabolało, pomyślałam wtedy. Chłopiec wyszedł z gabinetu rzucając się na kolana i płacząc na całą przychodnię.
Przed nami była jeszcze mama z córeczką.
– Mamo, a to będzie bolało? – zapytała dziewczynka.
– A czy kiedyś to Cię bolało?
– Chyba tak.
– Amelko, nie mogło Cię to boleć. Dzisiaj też nie będzie bolało. – dodała mama.
Wyszły z gabinetu zabiegowego a dziewczynka już na rękach walnęła swoją mamę pięścią.
– A mówiłaś, że nie będzie bolało!!! Kłamałaś!
Mój wtedy jeszcze trzylatek popatrzył na mnie z dziwną miną i chyba naśladując zaobserwowane dzieciaki zadał dokładnie to samo pytanie, co one. Był wtedy nieźle spanikowany, bo każde z dzieci wychodziło z płaczem i złością.
– Mamo, a mnie też nie będzie bolało?
– Na pewno trochę zaboli. Wkłuwanie igły przez chwilę Cię zaboli, jak ostatnio, pamiętasz? A później przestanie. Musimy zbadać Ci krew, żeby sprawdzić, czy jesteś zdrowy.
– A jak mocno będzie bolało?
– No na pewno mniej niż jak Teodor Cię dzisiaj ugryzł w pupę. Powinieneś dać radę. – i puściłam mu oko ;-)
– Dobla, dam ladę!
Zaciskając zęby i panując nad swoim strachem dał radę. Zuch. Chyba głównie dlatego, że wiedział, co go czeka. Jego wizja pobierania krwi raczej pokryła się z rzeczywistością i nie czuł się przez nikogo oszukany.
No i powiem Wam szczerze, że abstrahując od naprawdę dużych dramatów, które rozgrywają się na oddziałach onkologii czy też sytuacji, w których dziecko styka się z dużym i stałym bólem, czego nie życzę nikomu, to właśnie od tych sytuacji abstrahując, to nie mam zielonego pojęcia, jaki jest sens w okłamywaniu swojego dziecka i sugerowaniu mu, że coś, co zapewne je zaboli, nie będzie zupełnie bolesne.
Mam wrażenie, że to jakieś powszechne zjawisko, które prowadzi do dziecięcego rozdwojenia jaźni i totalnego pogubienia. Ja zawsze wychodziłam z założenia, że lepiej dziecku powiedzieć prawdę, aby mogło być później mile zaskoczone, aniżeli stawiać siebie w roli kłamcy i uczyć dziecka ściemy. I tyle w temacie. Myślimy podobnie?
No to się wygadałam ;-)
P.S. Będę wdzięczna, jeśli zostawicie ślad po sobie na FB, jeśli uda Wam się przeczytać dzisiejszy post :-)
Piąteczka!
16 komentarzy
Bardzo duża racja. Ja ostatnio musiałam młodemu w szpitalu tłumaczyć co będzie miał robione – akurat nic nagłego operacja na przepukline. Udało się mu wszystko ładnie wyłożyć bez ściemy, zaś dostosowane do wieku. Przypuszczam że gdybyśmy tutaj klamali byłoby o wiele gorzej. Naprawdę warto mówic prawdę swoim dzieciom.
Bardzo Ci dziękuję w imieniu osób pobierających krew. Jestem pielęgniarką i nic bardziej nie „psuje” mi pracy z małymi pacjentami, niż to kłamstwo. Na pytanie czy będzie bolało odpowiadam, że tak, ale ja postaram się, żeby jak najmniej. Życzę Tobie i Twojej rodzinie dużo zdrowia i cierpliwości do świata!
Moja mama zawsze mówiła, że nie będzie bolało.. a bolało. Za to moja babcia wręcz przeciwnie. Zaszczepiła we mnie taaki lęk, że dopiero na studiach udało mi się opanować paniczny lęk. Na szczepionkach ww szkole trzech panów nie mogło mnie utrzymać. Teraz, gdy spodziewam się maluszka obiecuję sobie, że postaram się znaleźć złoty środek – będzie bolało, ale tylko trochę. :)
Tez jestem takiego samego zdania. Najepiej powiedziec dziecku co go czeka..
niekiedy wydaje mi sie ze dorośli traktują dzieci jak małe nierozumne istoty, co pozniej skutkuje w przyszłości..
Ja moim przed szczepionkami zawsze mówię, że trochę będzie bolało, nie oszukuję, że nie będzie, tak jak nie wymyślam, za przeproszeniem, farmazonów o św. Mikołaju:) BTW co dzieciaki mają z tym gryzieniem w tyłek, mój maluch też ugryzł dzisiaj starszaka w tyłek i obydwaj mieli z tego megaradochę. Aż mi się przypomina cytat z Madagaskaru „Co to jest jedno ugryzienie w tyłek wśród przyjaciół! Masz, gryź.”:D Pozdrawiam.
Faktycznie, czasem i ja słyszałam takie różne teksty. Pamiętam jak kiedyś na placu zabaw tata przekonywał syna, że na pewno nie boli go tak mocno stłuczone i broczące krwią kolanko, jak ten syn zeznawał. Ja ledwo co na nogach ustałam jak spojrzałam na tę miazgę na kolanie, a ten z zaparte „bądź dzielny synu, nie boli przecież aż tak bardzo”. No jasne, że wiem po co tak mówił. Bo młody ma być twardy, nie miętki. Ale z drugiej strony, to właśnie takie momenty i te, o których piszesz, czyli w moim rozumieniu ewidentne, bolą. Po prostu bolą. U nas pobieranie, jakoś przeszło bokiem, bo od zawsze naklejałam emlę. I tak lekko bolało, ale jakoś tam dało się wytrzymać. Znalazłam sposób na to też i zawsze po pobieraniu szłyśmy na czekoladę z piankami do „gwiazdeczki”. Raz to nawet chciała iść następnego dnia pobierać, żeby tylko tę czekoladę trafić. Podobnie jak Ty, nigdy nie ukrywałam, że będzie boleć. I staram się też nie deprecjonować jej skali bólu. Oczywiście nie pławię się w tym boleniu, ale nie odmawiam jej tego, że boli. I nie wiem o co chodzi, wiesz. Może o taką potrzebę chronienia dziecka przed bólem. Wiesz, że mama ochroni, a jak powie, że nie boli, to mniej będzie bolało. Cholera nie wiem. Nam chyba też mówili, że nie będzie boleć?? Może żeby strachu nie potęgować?? Nie wiem…
Jestem tego samego zdania! Takie głupie, niewinne kłamstwo czyni więcej złego niż dobrego. Wolę, żeby moje dziecko chwilę się pobalo, stwierdzając później, że nie było tak źle, niż straciło do mnie zaufanie.
Ja moim dzieciom tez nie klamie. Nie zawsze moge i chce powiedziec cala prawde (bo jak moja 4 latka zapytala jak to sie stalo, ze najpierw byla u mamusi w brzuszku i skad tam sie wziela – to uslyszala tylko, ze dlatego, ze mamusia i tatus sie kochaja – starczyla jej ta odpowiedz). Moje dzieci nigdy nie wierzyly w sw. Mikolaja/zebowa wrozke/wielkanocnego krolika etc. Powiedzielismy im, ze prezenty dostaja od nas i od swoich krewnych. Przynajmniej nie maja jakis zludzen i dziwnych przekonan (np. moje dzieci zrozumia, ze czegos nie moga dostac na gwiazdke). Oczywiscie opowiadam moim maluchom o tradycjach etc. Staram sie je wychowywac bez przeklaman i oszustw. Gdy chca czegos czesto uslysza „moze”, „zobaczymy”, albo po prostu „nie” (gdy nie jest jedyna opcja). Staram sie im wpajac roznice miedzy fakte/rzeczywistoscia a opinia/przekonaniem/religia. Ja nie wierze, ze bog stworzyl swiat w 7 dni i mowienie tego dzieciom uwazam, za porazke. Nie ucze dzieci zadnych szczegolow o reliigii, wkladajac religie pomiedzy tradycje i kulture. Sama wychowana w tradycji katolickiej nie znajduje powodow by „uczyc wiary” – to uczenie o przekonaniach, przedstawianych jako fakty…
Ja kiedyś na własne uszy słyszałam, jak pielęgniarka na oddziale chirurgii dziecięcej krzyczała na ok. 3-letniego, płaczącego chłopca, zarzucając mu, że kłamie i że jego rozległe oparzenia na pewno tak nie bolą, to jest dopiero dramat…
Też zawsze mowie prawdę i jakoś zawsze da się dziecku wytłumaczyć to co za chwile się stanie a nie okłamywać go
Pamietam jak przed badaniem dość inwazyjnym bo wkładano jej rozleje przez nos do żołądka, moja corka pytala czy to bedzie bolało. Powiedziałam jej ze nie bedzie bolało (obiecali ze dadzą jej cos znieczulajavego ale nie dali) ale ze bedzie nie przyjemne bo wkładanie czegoś w nos nie jest przyjemne. Weszła do gabinetu z uśmiechem na ustach. Była tam z mężem a ja na zewnątrz słuchałam jej pisków… to był horror. Czułam sie jak zdrajca. Maz wyniósł ja z gabinetu zapłakana i krzycząca ze to nieprzyjemne. Zła jestem na dziadów ze jej w żaden sposób nie znieczulili, ale dobrze ze jej powiedziałam ze to nie bedzie miłe bo choc było to dla niej okrutne doświadczenie to nie czuła sie oszukana.
Niestety lekarze nie informują rodzicow szczegółowo co planują robic. Przed bronchoskopia pytałam czy bedzie welflon, uslyszalalm ze dzis nie, moze jutro. Powiedziałam corce ze dzis moze byc spokojna bo motylka nie bedzie, po czym za godzine wołają nas na założenie wenflonu.
Po naszych historiach szpitalnych mowię corce jednak mniej bo co z tego ze ja jestem uczciwa skoro lekarze ze mną nie sa i brutalne pielęgniarki na sile trzymają dziecko a nas próbują wyganiać zasłaniając sie sanepidem. Mieliśmy super uczciwa relacje i współpracujące dziecko a personel szpitala wszystko popsuł
Córka miała pobieranie krwi jak już kojarzyła szczepionki. Wytlumaczylam, że to podobne uczucie, też igła, też pielęgniarka. Trzymałam ją za drugą rękę. Po wszystkim poszłyśmy w nagrodę do cukierni i mogła wybrać co chciała. Nagroda nie była za samo pobieranie krwi, ale za to że dzielnie sobie z tym poradziła. Przy okazji doceniła moje „poświęcenie” i miłość, że jak miałam ją w brzuszku to musiałam tak co miesiąc chodzic. Jak młodszy miał pobieranie krwi to córka stała obok i pocieszala, że „poboli i przestanie”. Nie rozumiem oszukiwania i głupich gadek. Rozumiem za to histerię dzieci przed wizytą u lekarza nawet kontrolną, skoro nie mogą być pewne, że jak mama mówi, że nie będzie bolało albo nie tym razem nie będzie szczepionki…
Dokładnie ☺też zawsze mówię jak będzie naprawdę i może dzięki temu moje trzy letnie dziecko nie boi się lekarzy i dentysty ☺ ostatnio przy pobieraniu krwi synkowi mówiłam że teraz będzie uklucie i trochę zaboli a pani pielęgniarka oburzona z hasłem: ” No i po co Pani dziecku tak mówi teraz będzie płakał !!”. Ale się zdziwiła, że synek nawet nie zaplakal ☺
Wiecie co zrobiłam, kiedy córka miała oddać krew?
Najpierw sama poddałam się zabiegowi na który oczywiście ją zabrałam.
Kiedy mnie pytała co czuję, szczerze odpowiadałam, że to niezbyt miłe uczucie. Ale na szczęście bardzo szybko mija :)
Moje jeszcze nie pyta. Nie raz slyszalam to kłamstwo, nie, nie boli. Pytanie czemu musza klamac. Mysle, przez sam fakt, dziecko uslyszy tak troche zaboli i zacznie dramatyzowac juz przed i możliwe, ze tej krwi nie da zbadac. Badzmy silne?
Moje córki mnie pytały, czy pobieranie krwi boli, to im odpowiedziałam, że trochę szczypie jak Pani pielęgniarka wbija igłę. Po wyjściu z gabinetu były zadowolone, że im powiedziałam bo trochę szczypało.