Nie będę ukrywać, że nigdy nie byłam specjalnym zwolennikiem jej stosowania. Jednak jeszcze kilka lat temu zawsze miałam ją w łazience pod ręką na wypadek, gdybym nie mogłam znaleźć jej „nowocześniejszych braci”, którzy ze względu na swoją budowę o wiele lepiej się czyszczą i zazwyczaj również są efektywniejsi w działaniu.
Właściwie nie dziwię się naszemu pediatrze, że wtedy zareagował. Już dawno miałam ją wyrzucić, ale moją bolączką było trzymanie w łazience przedmiotów, które ładnie wyglądają a prawie w ogóle z nich nie korzystam. Ten głupkowaty sentymentalizm wprowadzi mnie kiedyś na szczyt zbieractwa, dlatego zamierzam się niebawem z nim rozprawić i zrobić w chacie totalne czystki. ;-)
Podczas jednej z wizyt u pediatry 3 lata temu piłka ze strony pediatry była krótka i typowo celna.
Walczyliśmy wtedy z katarem, który trwał i trwał i nie rozwijał się w żadną z chorób, tylko męczył chłopaków w nieskończoność. Postanowiłam temat skonsultować z lekarzem i poszłam w bojowym nastroju z potrzebą wyjaśnienia sytuacji.
Okazało się, że robiłam wszystko zgodnie z rodzicielską sztuką, tj. zarówno czyściłam chłopakom nos, ale również inhalowani byli solą fizjologiczną. W międzyczasie aplikowałam im spray z wody termalnej i wodę z solą morską. Niby wszystko okay, katar już ustał, ale podczas otamtej wizyty pediatra zagaił:
-Proszę się nie przejmować. Teraz panuje wirus i z moich obserwacji katar i kaszel u dzieci trwa nawet 3-4 tygodnie. A tak przy okazji, jak często i czym czyści pani dzieciom nosy?
Chwila zastanowienia, bo wtedy chłopcy chcieli sami czyścic sobie nochale i bywało ciężko z tym, aby dopuścili mnie do działania.
– Kilka razy dziennie, w zależności od potrzeb. Ja zazwyczaj używałam aspiratora, ale junior polubił się z gruszką do nosa. Starszak preferuje chusteczki.
– I jeszcze jak mi pani powie, że ta gruszka do czyszczenia nosa jest z nieprzezroczystej gumy, to pierwsze co pani zrobi po powrocie do domu, to ją wyrzuci. Rozumiemy się? Ale może ją pani przed wyrzuceniem rozkroić, aby zobaczyć co jest w środku, gdyby miała pani wątpliwości co do jej wyrzucenia. I ile rzeczy potrafi się przykleić do ścianek a samo płukanie nie wystarcza. Trzeba to wszystko dokładnie za każdym razem wyparzać.
Przy okazji, niech Państwo sprawdzą, czy nie macie na ścianach przypadkiem grzybu lub pleśni. To bagatelizowany problem w wielu polskich domach, a pleśń i grzyb stanowią ogromne zagrożenie dla naszego zdrowia.
„Wróżbita jakiś czy co?” To było wtedy pierwsze co pomyślałam. Dopiero za moment mnie olśniło po kilku kolejnych zdaniach lekarza. Gruszki może i są spoko, ale z racji tego, że mają podobno zazwyczaj bardzo wąski otwór (przez który można ją czyścić, ale czyszczenie jest jednak ograniczone) i zbudowane są z nieprzezroczystej gumy, przez którą nie widać, co jest w środku. I jak te bakterie zaczynają się namnażać, to to jedno z najgorszych rozwiązań, z jakich możemy korzystać.
Ja co prawda czyściłam wtedy juniorową gruszkę i wyparzałam ją we wrzątku za każdym razem, ale nie chcecie wiedzieć, co znalazłam w jej środku, jak ją przecięłam! Mimo że była skubana przeze mnie wyparzana, gotowana i regularnie opróżniana! Widok wart zaprzestania korzystania z gruszek, gwarantuję. Tylko nic nie przełykajcie w trakcie tej misji rozcinania… :D Chociaż obserwuję, że coraz mniej rodziców korzysta teraz z gruszek.
Także dostałam wtedy polecenie bezwzględnego wyrzucenia gruszki i zalecono nam wyłącznie czyszczenie nosa za pomocą delikatnych chusteczek, a w przypadku silniejszego kataru mieliśmy sięgać po aspirator, z którym też dostaliśmy wtedy polecenie by być ostrożni, aby nie uszkodzić delikatnej śluzówki nosa.
Także ja naszą gruszkę wtedy wychrzaniłam raz na zawsze! :D I czeka mnie misja tłumaczenia kilku osobom z mojej rodziny, że to jednak nie jest najlepsze rozwiązanie. Pamiętam, że sama jako dziecko miałam taką gruszkę. Dużą, o ceglanym kolorze, i nie mam zielonego pojęcia jak ją czyszczono, skoro była zbudowana z jednego kawałka gumy :D
Zdrowia! Z Waszych maili wiem, że jesienny sezon infekcyjny w tym roku nie odpuszcza… :(
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
3 komentarze
Racja i ja takie zabawki wyzucilam.a przyznam.sie mam zabawki na przyssawki i wrzucam je do.pralki i jak nowki robie to za kazdym razem ja widze juz zabrudzenie lekkie.
Ale są też zabawki do kapieli bez tych otworow.moja córka ma kaczuszki od lullalove. A co do gruszki tez dzisiaj laduje w koszu ;)
A my właśnie znaleźliśmy takie bez tej nieszczęsnej dziurki na dole , woda nie wlatywała i nic się nie zbierało w środku .. kiedyś mieliśmy taką kaczuszke z dziurką w środku , wpadła za wannę i jakiś czas tam leżała , jak przy okazji porządków w końcu ją wydobyłam i zobaczyłam przez grubą żółtą gumę czarne plamy w środku to powiedziałam „nigdy więcej” i tego się trzymam ;) ?